Politycy grzesznicy

 |  Written by Marcin Brixen  |  1
Mama Łukaszka wolnym ruchem sięgnęła po pilota i nacisnęła guzik. Obraz nagich pleców spływających krwią zgasł i w to miejsce na ekranie telewizora pojawiła się żałobna czerń. - Co to było? - zainteresował się przechodzący przez pokój dziadek Łukaszka. - Pasja Gibsona? - Nie - westchnęła mama. - To relacja z konwencji partii rządzącej. - Jak to?! Takie ekscesy na konwencji politycznej?! Co to było??!! - To była Kowa-Epacz... - Jezus Maria, co oni jej zrobili?! - Nie oni, ona sama... - Ale ją musiało boleć - wystraszyła się siostra Łukaszka. - Skądże znowu, przecież jest lekarką. Zrobiła sobie wcześniej zastrzyk przeciwbólowy... Co ty w ogóle robisz? - Szydełkuję - bąknęła siostra. - Robię mojemu chłopakowi pochewkę na... Babci zrobiło się słabo, a mama z okrzykiem "wyrzuć to" zabrała jej szydełko. - To co mam robić? - roniła łezki siostra. - Kup sobie łopatę i możesz kopać! - Wracając do konwencji: po co to biczowanie? - wzruszył ramionami tata Łukaszka. Przyjęła na siebie karę za grzechy swojej formacji i oćwiczyła sobie plecy ośmiopalczastą dyscypliną. - Czym? - zdumiała się babcia Łukaszka. - Ośmiopalczastą, od ośmiorniczek, a dyscypliną, żeby była większa karność w szeregach... Zresztą to jeszcze nic, za miesiąc to dopiero będzie akcja! - Faktycznie - ożywił się tata Łukaszka. - Oni teraz te konwencje co miesiąc robią. Dwudziestego. - Jaka akcja? - zainteresowała się siostra Łukaszka. - Chodzenia po rozżarzonych węglach. Będzie się to nazywało "Przejście stu nóg przez ogień oczyszczenia". - Zgroza - wstrząsnął się dziadek. - Co to w ogóle ma wspólnego z polityką? - No niby nic, ale po ostatniej konwencji trochę głosów przybyło... - Zaraz! - zawołał Łukaszek. - Mówiliście, że te konwencje są dwudziestego! A dzisiaj jest dwudziesty pierwszy! - Bo... - mama Łukaszka zacisnęła pięści i niebezpiecznie zaczęła jej skakać lewa powieka. - Bo to jest retransmisja... Konwencja była wczoraj... - To czemu nie pokazali tego wczoraj? - spytała siostra Łukaszka. Mama eksplodowała. - Bo wczoraj partia opozycyjna zrobiła swoją konwencję!!! W tym samym czasie!!! To skandal!!! Powinni tego zabronić!!! - I chcesz powiedzieć, że wszystkie telewizje pokazały konwencję partii opozycyjnej? - syptał z niedowierzaniem tata Łukaszka. - Niestety, tak. - To co tam było? - Karosław-Jaczyński wypił piwo - poinformował Łukaszek. - Co prawda tylko zero trzy litra, zero procent i z potrójnym sokiem malinowym, ale zawsze. - Oglądałeś?! - krzyknęła boleśnie mama Łukaszka. - Chociaż nie dziecko, to nie twoja wina. Co miałeś oglądać skoro w mediach panuje zmowa i partia rządząca nie ma szans przebić się ze swoim programem! - Jakim programem? - zainteresowała się babcia Łukaszka. - Zrobią coś dla emerytów? - Po co? - wzruszyła mama Łukaszka. - Przecież ten sam efekt sondażowy można osiągnąć dobierając odpowiedni kolor koszuli, składając dłonie w koszyczek i zginając lekko rękę w łokciu. To po co robić cokolwiek? - I tak Bóg każe za lenistwo - rzekł z namaszczeniem dziadek, po czym podniósł palec ku górze i dodał: - Lenistwo to grzech, przypominam. - Grzeszą politycy rządowi, to fakt - pochyliła głowę mama Łukaszka. - Kowa-Epacz to przyznaje i przeprasza. Grzeszą naiwnością, brakiem roztropności... Dziadek Łukaszka zapałał oburzeniem i zaczął wyliczać zupełne inne grzechy. - Zapytajmy młodego pokolenia - przerwała mu mama. - Łukasza nie. On jest młody, nie pamięta terroru opozycji. - Jak to nie? Mało to niedostatecznych ze szkoły przyniosłem? - Jeśli uważasz, że za to, że nie chciało ci się uczyć odpowiada opozycja... - zaczął tata Łukaszka, spojrzał na mamę Łukaszka, przerwał i zaproponował aby spytać siostry Łukaszka. - Nie będę głosować na partię rządzącą - oświadczyła z oburzeniem siostra. - Przecież ile oni jedzą! Niby mają płacone diety, ale diety u nich nie widać! Żrą bez opamiętania! I już nawet nie chodzi o jakość, ale o ilość! Pasibrzuchy!! - A... A... Ale jak to? - wybąkała mama zdumiona tym atakiem. - Obżarstwo to też grzech! - wołała siostra. - Jakie obżarstwo? - No te ośmiorniczki! - Ach... Te nieszczęsne ośmiorniczki - rzekła mama z przekąsem. - Przyjmij więc do wiadomości, że te twoje ośmiorniczki można nabyć w pierwszym lepszym dyskoncie za trzy euro kilogram. I jest tu się czym podniecać? - Oczywiście! - siostra nie dała się zbić z tropu i wyciągnęła kalkulator. - Ile oni płacili w tej restauracji za te ośmiorniczki? Osiemset euro! To po podzieleniu przez euro wychodzi... - i siostra triumfalnym gestem uniosła kalkulator. - Ponad dwieście pięćdziesiąt kilo! Jaki czlowiek tyle zje?! - To nie tak - mama Łukaszka zamachała rękami. - Chcesz mi powiedzieć, że kalkulator źle liczy, tak? - Nie kalkulator, tylko ty! Przecież tam nagrywano rozmowy, prawda? Rozmowy! A więc och musiało być dwóch! Siostra nadusiła kilka guzików na kalkulatorze i oznajmiła: - A tak to wychodzi sto trzydzieści kilo na osobę. No tak, to nie tak dużo. może ja się jeszcze namyślę... -------------- https://twitter.com/MarcinBrixen https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
5
5 (2)

1 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
"składając dłonie w koszyczek"

Do szału mnie to doprowadza. Kiedyś chyba Tymochowicz powiedział, że to dobrze, od tamtej pory wszyscy to robią. Kiedyś nawet szefowi chyba podpadłem, bo skrytykowałem to, jak przy obiedzie w knajpie w TV leciał jakiś polityk z tym koszyczkiem. Po czym zreflektowałem się, że mój szef robi to samo :))))

Więcej notek tego samego Autora:

=>>