Prezydent Duda spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim. Sensacja?

 |  Written by Recenzent JM  |  14

Media donoszą o spotkaniu Prezydenta Dudy z Prezesem Kaczyńskim. Czy to naprawdę jest jakaś sensacja? Czytam, że tak, bo niemiecko-szwajcarski tabloid pisze, że spotkali się "pod osłoną nocy, w najgłębszej tajemnicy", na dodatek w domu prezesa Kaczyńskiego.

Sprawdziłem te sensacje i jestem głęboko rozczarowany.

Fakt.pl pisze tak:

„Czwartek, godzina 21. W Muzeum Powstania Warszawskiego kończy się właśnie premierowy pokaz filmu „Pilecki”. Gościem specjalnym jest prezydent Duda. Po projekcji kolumna trzech samochodów prezydenckich rusza sprzed muzeum. Ale nie jedzie w stronę Pałacu Prezydenckiego ani hotelu Belweder, gdzie wciąż mieszka głowa państwa. Auta „na bombach” – czyli z włączonymi kogutami – kierują się w stronę... Żoliborza! W okolicach placu Wilsona, a więc kilkaset metrów przed celem podróży,wygaszają nagle światła i nie zwracając na siebie uwagi, znikają w jednej z bocznych uliczek. Prezydent przyjechał do prezesa Kaczyńskiego.”

No, zupełnie jak w szpiegowskim filmie. Kolumna z prezydentem jedzie w stronę Żoliborza, a śledzi ją jakiś dziennikarz, albo może i cała ekipa z niemiecko-szwajcarskiego brukowca manipulującego opinią publiczną w Polsce. Żeby w tak krótkim materiale upchnąć tyle półprawd i przekłamań – myślę, że musiał to pisać jakiś nasz rodak, którego dobrze opłacają Niemcy.

Jeśli w Warszawie godzina dwudziesta pierwsza z minutami to ma być noc, to nasza stolica trąci mi tak wyśmiewanym przez światłe elity „ciemnogrodem”.

Druga moja uwaga dotyczy tzw. głębokiej tajemnicy. Gdyby Pan Prezydent chciał ukryć to spotkanie, to czy „na bombach” nie pojechałby raczej do domu, a potem, tak, żeby reporterzy faktu się nie zorientowali, jednym samochodem, bez kogutów i ogona do celu.

I trzecia sprawa dotycząca spotkania w mieszkaniu prezesa Kaczyńskiego. Pani Witkowska - rzecznik PiS-u – wypowiada się na portalu wpolityce.pl tak:

„Należy podkreślić, że do spotkania doszło nie w domu, lecz i Instytucie śp. Lecha Kaczyńskiego”

To chyba rzeczywiście godniejsze miejsce na spotkanie, niż cmentarz, stacja paliw, śmietnik pod blokiem i moim zdaniem - zdecydowanie lepsze niż u „Sowy i przyjaciół”.

Ja rozumiem, że ze spotkania Pana Prezydenta z prezesem partii, która wysunęła i w większości sfinansowała jego kandydaturę może robić sensację niemiecka prasa. Ona ma interes w tym, żeby zaszkodzić PiS-owi i Prezydentowi Dudzie.

Nie rozumiem jednak tych wszystkich, wydawałoby się inteligentnych, dobrze życzących Polsce ludzi, którzy powielają te bzdury i robią z tego wielką sensację - jednocześnie się przy tym ośmieszając. Pisząc np. o Panu Prezydencie „na dywaniku u Prezesa”, o jego „poddańczej postawie”, „politycznych konszachtach” itp. Dywagują o czym oni mogli rozmawiać i żałują, że z rozmowy nikt nie sporządzał notatek, bo zdaje się, że tym razem rzeczywiście nikt nie nagrywał.

I, ogłaszają światu, że „czar prysł”, choć wyraźnie widać, że nadal trwa i ma się dobrze. Choć może faktycznie to nie czar, ale raczej zwyczajne uwiedzenie przez Platformę.

 

 

PS. Udzielam się również na stronie oboknurtu.pl

5
5 (7)

14 Comments

Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Może należało by skwitować to z uśmiechem w stylu tego powiedzienia: "Nocne Polaków Rozmowy". Widać jak z uporem maniaków i determinacją szukają jakiegoś punktu zaczepienia dla swojej kreciej roboty. W końcu licznik bije tylko wtedy gdy dyskredytacja zatoczy szerokie kęgi, zapanuje medialne oburzenie i będzie powód do grilowania i bicia piany. Wszystko podporzadkowane jednej sprawie. Dyskredytacja, ośmieszenie albo przynajmniej pokazanie jak słaba, nędzna, pospolita i splugawiona jest już ta prezydentura.  Żanego budowania szacunku dla Polski poprzez szcunek dla osoby prezydenta Polski. W zamian sprowadzenie wszystkiego do poziomu taniej kolorowej bulwarówki gotowej wysmarzyć każdy paszkwil byle chwycić za kieszeń naiwnego czytelnika by zaprowadzić jego mysli na manowce. A w  tym przypadku gra idzie o defamację urzędującego Prezydenta i uderzenie w Premiera Kaczyńskiego.
Obrazek użytkownika Recenzent JM

Recenzent JM
Pełna zgoda. Jak widać przemysł pogardy rozwija się dobrze, co znaczy, że interes musi być intratny.

Serdecznie pozdrawiam
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
ich wkurza, że nie mogli podsłuchać i nagrać tej rozmowy. Kilka ciachnięć nożyczkami, ciut kleju (mają zapewne jeszcze ludzi z cenzorskim doświadczeniem) i zmontowaliby takie "taśmy prawdy", że mainstream mógłby grzać temat do samych wyborów, a tu figa z makiem....
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Recenzent JM

Recenzent JM
Droga Szara Kotko.
Masz rację, że by się ucieszyli, ale tak w zasadzie, dają sobie doskonale radę bez tego. 
Przed chwilą słyszałem wypowiedź niejakiej Ewy Kopacz, gdzie padły m. in. i takie słowa (cytuję z pamięci):
"...rozmawiali o drugiej w nocy... no to ja dziękuję...", a potem to już pani premier poleciała dalej po swojemu, najlepiej jak potrafi.
Co ciekawe, wszystkie materiały i wszyscy komentatorzy  powołują się na doniesienia "Faktu", a przecież "Fakt" pisał, że Pan Prezydent był u Prezesa Kaczyńskiego ok. dwie i pół godziny. To gdzie jest ta "druga w nocy"?

Serdecznie Cię pozdrawiam
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Zgroza !!! Druga w nocy !!! Gdzieś dzwonią w kościele, tylko w którym, nie wie cielę.
Obrazek użytkownika Traube

Traube
Swoją drogą, nie wiem w jakim jeszcze kraju poza Polską funkcjonuje obyczaj, że osoba wybrana na prezydenta ma być bezpartyjna.
Niestety, obyczaj ów jest kultywowany także przez prezydenta Andrzeja Dudę.

http://www.wprost.pl/ar/508095/Andrzej-Duda-wystapil-z-PiS/

Czy Obama zrzekł się członkowstwa w Partii Demokratycznej, a George Bush w Republikańskiej, kiedy zostali prezydentami USA?

Czy Kwaśniewski przestał być SLD-owcem, a Komorowski PO-wcem, tylko dlatego, że zostali prezydentami?

Polacy głosowali kiedyś tam na tych ludzi właśnie dlatego, że reprezentowali oni SLD, PO albo PiS i udawanie, że z dnia na dzień stali się oni bezpartyjni jest dla mnie jakimś fałszem, żeby nie powiedzieć obłudą.

Gdyby Andrzej Duda był nadal członkiem PiS, nawet najgłupszy dziennikarzyna nie mógłby mu wytykać, że pojechał w odwiedziny do prezesa swojej partii, że się angażuje w kampanię wyborczą itp.
Obrazek użytkownika ro

ro
Obawiam się, że nie masz racji - wprawdzie artykuł 132 Konstytucji nie stanowi tego literalnie, ale wykładnia jest taka, że prezydent nie może być członkiem partii politycznej. Można to znaleźć na oficjalnej stronie Prezydenta. 
Osobną sprawą jest, czy to ma sens - moim zdaniem nie ma. 
Obrazek użytkownika Traube

Traube
Nie wiem, co o tym mówi Konstytucja. Uważam, że jest to głupota porównywalna z przepisami o ciszy wyborczej.
Człowiek działa w jakiejś partii przez wiele lat, ta partia promuje go jako kandydata na prezydenta i nagle ma się on stać "prezydentem wszystkich Polaków".
Skoro ktoś wygrał wybory zgodnie z obowiązującą ordynacją wyborczą, to jest prezydentem wszystkich Polaków.
Udawanie, że jest inaczej to zakłamanie.
Jak wspomniałem, nie wiem czy gdziekolwiek na świecie poza Polską jest taka durnota praktykowana.
 
Obrazek użytkownika ro

ro
W takich Stanach na przykład wybrany prezydent staje się automatycznie liderem partii, z której startował, a to chyba najlepszy przykład.
Choć u nas byłby z tym pewien kłopot wink 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Nie chcę się mądrzyć. Czytałem gdziesik, że w USA jednak w większym stopniu istnieje napięcie między prezydentem a kongresem. I nie tylko w okresach koabitacji, lecz także jest napięcie między prezydentem, a własną partią. Wynika to z faktu, że w USA partie to szerokie koalicje bez centralizacji. To nie prezydent tworzy partię, ale partia wyłania kandydata na prezydenta.

Różnica z Polską polega na tym, że u nas kompetencje prezydenta są znikome. W USA prezydent tworzy rząd i walczy o budżet z kongresem. Stąd pojawia się napięcie.
Obrazek użytkownika ro

ro
"[...] u nas kompetencje prezydenta są znikome"

To prawda! I czas najwyższy by to zmienić! A zacząć należałoby od ustanowienia urzędu wiceprezydenta, a przy okazji sprowadzenia roli marszałka Sejmu do "właściwej proporcji", czyli udzielania głosu posłom, rozliczania diet i proponowania porządku obrad, a nie do roli drugiej osoby w państwie. 
Obrazek użytkownika Dixi

Dixi
... wynajmował Belweder komitetowi wyborczemu pewnej partii.
Całkiem przypadkowo był to komitet wyborczy PO.
http://niezalezna.pl/71223-komorowski-wynajal-sztabowi-po-belweder-za-gr...
Przypadkiem też występował w reklamówce wyborczej pewnego pana.
Akurat z PO...
Nawet nie chce mi się szukać linku, ani podawać następnych przykładów "bezpartyjności" tego palanta.
PO skutecznie obrzydzała ludziom politykę, przedstawiając ją jako największe zło ( ghasło "Nie rób polityki!", "upolitycznienie" jako coś nagannego...) , sama bowiem stosowała socjotechnikę, a polityki nie uprawiała (Niemcy i Ruscy nie pozwolili na takie zabawy).
Teraz przechodzone hurysy drugiej i trzeciej świeżości z haremu Tuska uprawiaja już tylko taniec brzucha i zbiorowe lamenty pod batutą eunucha Misia Kamińskiego...
To jednak osobny temat.
PO w gruncie rzeczy nie było partią (co powinno podobać się Kukizowi i... żebym nie wykrakał), było bowiem od poczatku mafią.
Na dodatek nawet nie polską...
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Chyba paliwo się skończyło... To znaczy, poza celebrytami i PO-wcami nikt takimi niusami się nie przejmuje.
Nawet w prorządowej rzepie piszą o "mało wiarygodnym straszeniu PiS-em":

Wcześniej PO wzięła na swoje listy byłych bliskich współpracowników Kaczyńskiego z czasów, gdy budował on IV RP. Ludwik Dorn i Michał Kamiński, czyli najbliżsi współpracownicy Kaczyńskiego, startują z PO do Sejmu. Z cichym poparciem Platformy do Senatu stara się dostać wicepremier w rządzie Kaczyńskiego – Roman Giertych.

 

Oczywiście premier Ewa Kopacz przekonuje, że oni zmienili zdanie, a będąc niegdyś tak blisko prezesa PiS, wiedzą o nim wystarczająco dużo, by teraz wiarygodnie straszyć powrotem rządów PiS.

 

Tyle tylko, że w wielu wyborcach może powstać wrażenie, że to straszenie PiS jest wyłącznie teatrem odgrywanym na użytek wyborów. Bo skoro wicepremierzy w rządzie Kaczyńskiego teraz mają przed tym Kaczyńskim przestrzegać, a w sferze realnej PO nie potrafi zmobilizować własnego zaplecza parlamentarnego do postawienia Ziobry przed Trybunał Stanu, to straszenie PiS-em okazuje się wyłącznie chwytem retorycznym.

http://www4.rp.pl/Komentarze/309289846-Malo-wiarygodne-straszenie-PiS-em...

Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Recenzent JM

Recenzent JM
Na pewno to straszenie PiS-em nie działa już tak, jak kiedyś. Zdecydowana większość się obudziła, albo zaktywizowała przeciwko mizerii, fałszowi, arogancji i chamstwu aktualnej władzy. Jeśli jednak poczyta się fora internetowe, czy posłucha niektórych komentatorów, to bierze człowieka przerażenie, że w Polsce  jest tyle "niedotlenionych" umysłów. I piszę to, biorąc poprawkę na wynajętych do działań w sieci hejterów, sprzedajnych wyrobników medialnych i uprostytuowanych ekspertów, czy specjalistów z różnych instytucji i fundacji. Najbardziej zaś przeraża zasiew nienawiści w niektórych głowach w stosunku do prawicy i chrześcijańskiego konserwatyzmu.

Serdecznie Cię pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>