Prezydent wiecujący (i częstujący kawą)

 |  Written by alchymista  |  2

Kawa – narodowy przysmak Polaków, tradycja picia kawy sięga czasów Jana III Sobieskiego, a na pewno Sasów, kiedy to pojawiły się pierwsze kawiarnie. Ruch Dudy w dzień po I turze wyborów – tak bardzo „krakowski” z ducha - bardzo mi się podoba. W Warszawie tradycja życia kawiarnianego nie jest zbyt silnie zakorzeniona; nikt tu nie pyta „o czym się mówi w kawiarniach?”, bo też kawiarni z taką atmosferą i taką tradycją próżno tutaj szukać.

Co do mnie, to preferuję płynną czekoladę, którą w czasach liceum raczyłem się z przyjaciółmi w pijalni czekolady na Placu Powstańców w Warszawie. Faktem faktem, że życie towarzyskie przy kawie to punkt wyjścia do życia politycznego w ogóle. To właśnie „u cioci na imieninach” niesłychanie kompetentnie rozprawiamy o polityce, gatunkach alkoholi i piłce nożnej. Jak pisał Łukasz Opaliński w swojej Obronie Polski, jeździmy na sejmiki, z prawem głosu, a nawet sprzeciwu. Szerokie tam pole dla wielkoduszności, pozyskania sławy, udowodnienia miłości ojczyzny i pracy dla dobra ogółu. Tam bowiem strzeżemy praw, tam o wszystkim wydajemy sądy...”. Pamiętać trzeba, że nigdzie na świecie nie ma demokracji, że demokracja jest tylko elementem każdego ustroju, także tych państw, które potocznie nazywamy demokratycznymi. W istocie rzeczy rządy tych państw, ich elity, prowadzą zręczną politykę narracyjną, grzecznie zwracając się do obywateli z prośbą o wyrażenie opinii i wybranie parlamentarzystów, którzy będą ich reprezentować. W ten sposób rząd/król/elita* (*niepotrzebne skreślić) legitymizuje swoją władzę – tak właśnie w średniowieczu pojawił się parlamentaryzm i tak funkcjonuje on do dziś. Naturalnie, na skutek umasowienia polityki i praw wyborczych, lud może wybierać nie tylko reprezentantów, ale także przywódców, liderów partii politycznych. Wpływ massmediów, polaryzacja poglądów, tabloidyzacja doprowadziła do tego, że ludzie często chętniej głosują na reprezentantów z powodu ich poglądów partyjnych, niż z powodu ich wyróżniających się cech osobistych.

I tura wyborów prezydenckich ujawniła jednak tęsknotę około 20% wyborców za tym, aby posłowie reprezentowali przede wszystkim lokalne społeczności, a nie „sitwy partyjne” i „bonzów partyjnych”. 1/5 wyborców zmęczona jest tym, że elity narzucają tematy dyskusji, które są – zdaniem wyborców Kukiza – albo zastępcze, albo nieadekwatne do realnych problemów. Co więcej, w ostatnich latach rząd i prezydent uprawiali właściwie monologi, a na protesty reagowali represjami policyjnymi i strzelaniem do tłumu bezbronnych ludzi. W tej sytuacji nowy prezydent musi być nie tylko bardziej otwarty na „wiecowanie”, ale powinien wręcz szukać tematów do rozmowy z wyborcami. Tych tematów, które ich realnie interesują, a nie zniechęcających debat o aborcji, eutanazji czy o invocatio Dei w Konstytucji.

Częstowanie kawą przy wejściu do metra to dobry znak, jeśli chodzi o ewentualną prezydenturę Andrzeja Dudy. O ile wiem, Lech Kaczyński urządzał spotkania z ludźmi nauki; przydałoby się jednak, aby formułę takich spotkań traktować bardziej szeroko. Debaty najbardziej bulwersujące wyborców powinny być (w miarę możności) transmitowane nie tylko przez telewizję i radio publiczne, lecz także przez internet. Uczestniczyć w nich powinni nie tylko sami wyborcy, lecz także eksperci, którzy mogą publicznie mówić, co jest realnie możliwe teraz, co możliwe jest w przyszłości i czego po prostu zrealizować się nie da. Debaty te powinny zawsze znajdować jakieś konkretne rozwiązanie, jak owo biuro pomocy prawnej Andrzeja Dudy. Wiemy doskonale, że takie biuro pomocy prawnej wiąże się ze sporym wysiłkiem, bo ludziom pokrzywdzonym przez sądy trzeba też zapewnić adwokatów. Efekt musi być realny, prezydent Duda, działając przez kilka miesięcy bez wsparcia rządu, musi realnie pomagać obywatelom, a nie organizować dla nich skompromitowane przez ubiegłe lata „szkolenia” (te urządzane przez rząd PO dla bezrobotnych za pieniądze UE szczególnie wołały o pomstę do Nieba!).

Czekamy więc wszyscy na to, że pewnego dnia nie do każdego Polaka, ale przynajmniej do wielu z nich, tych lokalnych liderów opinii, którzy do tej pory mogli debatować tylko u „cioci na imieninach”, trafi list od prezydenta Dudy z zaproszeniem do udziału w debacie w pałacu. Naturalnie, wiąże się to nie tylko z częstowaniem kawą, lecz także z zapewnieniem noclegu, a w skrajnych przypadkach także zwrotem kosztów podróży. Trzeba przekalibrować pracę kancelarii prezydenta. Zmobilizować naród, ogrzać serca ludzi nową nadzieją i gorącą kawą ze śmietanką. Ale nadzieja niech popłynie nie tylko z czczych obietnic i dzbanuszków z kawą, lecz także z małych kroczków na lepsze. Wierzę, że Andrzej Duda ma dość sił i zdrowia, aby taką narrację przeprowadzić i kontynuować po wygranych – co daj Boże – jesiennych wyborach parlamentarnych.

 

Jakub Brodacki

5
5 (3)

2 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Fakt, faktem; duże przed nim wyzwanie. Ale obserwując pracę jaką nad sobą wykonał; jestem skłonny stwierdzić, że da radę.
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Podoła wyzwaniu. Jest tylko jeden warunek: to nie może być prezydentura elitarna, jak w przypadku Lecha Kaczyńskiego, lecz prezydentura wiecująca. Prezydent i tak nie może rozmawiać ze wszystkimi, którzy się napatoczą do pałacu, ale powinien za wszelką cenę transmitować te rozmowy, które się toczą.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>