Dlaczego od kilku miesięcy nie jestem w stanie napisać niczego, poza szyderstwami, o działaniach Jarosława Kaczyńskiego i PIS? Bo mniej więcej od roku Kaczyński, a z nim polski rząd, już oficjalnie przestał uprawiać politykę, oddał to Mądrzejszym i Ważniejszym, a sam skupił się na symulowaniu uprawiania polityki i propagandzie. Coraz gorszej jakości.
Cała ta afera z "ustawą o IPN" przypomina mi, jako żywo, wprowadzanie w 1976 r. do Konstytucji zapisu o wiecznej przyjaźni i sojuszu z ZSRS. Tak jak i teraz, oficjalnie mówiono o korzyściach i świetlanej przyszłości, a po cichu kolportowano argumenty, że przecież tylko Związek Sowiecki może nas obronić przed "odwetowcami z Bonn". ZSRS już nie ma, ale jest Jarosław, majaczący o korzyściach i świetlanej przyszłości, No i są "odwetowcy", z Berlina i skąd się tylko da, na których próbują po cichu wskazywać niezawodni "analitycy" z social mediów.
Uwaga, nie kupuję argumentów, że idzie wojna, w związku z czym trzeba kompletnie przewartościować sposób rozumowania, argumentowania i uprawiania polityki. Bo jeśli tak jest, to psim obowiązkiem każdego, naprawdę polskiego rządu, powinno być, nie włażenie w dupę zaoceanicznym, tak potencjalnym, jak 90-letni dziadek bez Viagry, sojusznikom, tylko jak najszybsze zbrojenie własnej armii. Kupowanie - natychmiast, a nie za 12 lat - choćby używanych zestawów rakietowych, samolotów, śmigłowów, itd. Pieprzyć przetargi i "najnowocześniejsze" systemy. To jest sprawa bezpieczeństwa państwa, a sama tylko determinacja polskich władz w robieniu tego, o czym piszę, wylała by kilka kubłów zimnej wody na łby tych wszystkich, którzy patrzą na Polskę jak na łatwy łup.
No ale tego się raczej nie doczekamy. Będzie pewnie za to maksymalizacja socjalnego rozdawnictwa, o którą PISowi coraz łatwiej, skoro wie, że za dwa lata władzę najprawdopodobniej straci, a koalicja, która ją zgarnie, wszystko ludziom poodbiera.
Cała ta afera z "ustawą o IPN" przypomina mi, jako żywo, wprowadzanie w 1976 r. do Konstytucji zapisu o wiecznej przyjaźni i sojuszu z ZSRS. Tak jak i teraz, oficjalnie mówiono o korzyściach i świetlanej przyszłości, a po cichu kolportowano argumenty, że przecież tylko Związek Sowiecki może nas obronić przed "odwetowcami z Bonn". ZSRS już nie ma, ale jest Jarosław, majaczący o korzyściach i świetlanej przyszłości, No i są "odwetowcy", z Berlina i skąd się tylko da, na których próbują po cichu wskazywać niezawodni "analitycy" z social mediów.
Uwaga, nie kupuję argumentów, że idzie wojna, w związku z czym trzeba kompletnie przewartościować sposób rozumowania, argumentowania i uprawiania polityki. Bo jeśli tak jest, to psim obowiązkiem każdego, naprawdę polskiego rządu, powinno być, nie włażenie w dupę zaoceanicznym, tak potencjalnym, jak 90-letni dziadek bez Viagry, sojusznikom, tylko jak najszybsze zbrojenie własnej armii. Kupowanie - natychmiast, a nie za 12 lat - choćby używanych zestawów rakietowych, samolotów, śmigłowów, itd. Pieprzyć przetargi i "najnowocześniejsze" systemy. To jest sprawa bezpieczeństwa państwa, a sama tylko determinacja polskich władz w robieniu tego, o czym piszę, wylała by kilka kubłów zimnej wody na łby tych wszystkich, którzy patrzą na Polskę jak na łatwy łup.
No ale tego się raczej nie doczekamy. Będzie pewnie za to maksymalizacja socjalnego rozdawnictwa, o którą PISowi coraz łatwiej, skoro wie, że za dwa lata władzę najprawdopodobniej straci, a koalicja, która ją zgarnie, wszystko ludziom poodbiera.
(2)