
Trudno dziś powiedzieć, czy Wiktor Orban to enfant terrible Unii Europejskiej czy też polityk potrafiący, także na podstawie własnych doświadczeń, lepiej i odważniej od innych ocenić siłę a właściwie impotencję „zjednoczonej Europy”, wyciągając z tej oceny niebezpieczne wnioski, którym jednak trudno odmówić troski o Węgrów jako naród. Przypomina ona oczywiście troskę Putina o naród rosyjski, zamieszkały nad Dnieprem ale troska to troska.
Jednak ocena Orbana i jego zaskakujących żądań, ujawnionych ostatnimi czasy nie jest głównym tematem tego tekstu. Jest nim polski kontekst problemu z premierem Węgier, istotny choćby z powodu zbliżających się wyborów europejskich.
Myślę, że po przeczytaniu tytułu, zwolennicy Donalda Tuska oburzą się gwałtownie, twierdząc, że z Orbanem problem ma raczej Jarosław Kaczyński i jego partia. Taki punk widzenia koresponduje zresztą z poglądem Donalda Tuska, który recenzując pomysł autonomii dla Wegrów mieszkających w sąsiadujących z ojczyzną krajach nie omieszkał zauważyć, że „Nieodwzajemniona, fanatyczna miłość Jarosława Kaczyńskiego do premiera Węgier stawia go w krępującej sytuacji.”*
Rzecz w tym, że bardzo pasujące i Premierowi i jego zwolennikom obciążanie Kaczyńskiego i PiS-u odpowiedzialnością za postępki Orbana jest bezpodstawne. Choć dla Tuska i jego spindoktorów oczywiste. I ja ich rozumiem bo pomysł może jakiś tam pozytywny dla PO skutek przynieść. Tyle, że jeśli szukać analogii, łatwo można ją znaleźć właśnie u Tuska i jego spindoktorów. Jakiś czas temu obito Kaczyńskiego za postępki i słowa Davida Camerona, którego partia jest partnerem PiS w parlamentarnej frakcji w Brukseli. Idąc tym tropem można łatwo zapytać i szefa PO i jego partyjnych kolegów jak to się dzieje, że ich partner z frakcji przykłada kolejną zapałkę do podpalania Europy. Można też, jak to swego czasu zrobiło PO w stosunku do PiS, żądać od partii Tuska opuszczenia frakcji, by nie firmować Orbana i jego Fideszu.
Można wreszcie zapytać Tuska jak to jest i pana Sikorskiego z tą jego skutecznością w „liderowaniu Europie”. Wszak dosłownie kilka dni temu premier Orban był gościem nie kogo innego, tylko Donalda Tuska. Na tę okoliczność koleżanka z Salonu24, której miłość do Tuska tysiąckroć przekracza łączną miłość Kaczyńskiego, PiS i wszystkich „pisiorów” tego świata do Orbana, a autorytet wśród podobnie myślących przekracza granice kosmosu, przygotowała specjalną laurkę. Przytoczę najistotniejszy fragment.
„Wiktor Orban po wygranych kolejny raz wyborach składa zagraniczną wizytę w Polsce. To okazanie szacunku i podkreślenie pozycji Polski. Okazanie szacunku dla człowieka, jak on, wybranego dwukrotnie na urząd premiera państwa, człowieka, którego pozycja w Unii Europejskiej jest wysoka a podkreślenie więzi z Polską jest dla Orbana ważne w obecnej mocno chwiejnej sytuacji politycznej.
Rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa - Błońska powiedziała, że podczas spotkania z Donaldem Tuskiem zostaną poruszone najważniejsze tematy w polityce europejskiej, jak sprawy związane z Ukrainą i bezpieczeństwem energetycznym.
Premier Węgier Wiktor Orban przyjeżdża do Premiera Polski Donalda Tuska.”**
Jeśli zestawić „okazanie szacunku”, „pozycję w Unii Europejskiej, która jest wysoka” i to, że „podczas spotkania z Donaldem Tuskiem zostaną poruszone najważniejsze tematy w polityce europejskiej, jak sprawy związane z Ukrainą i bezpieczeństwem energetycznym” pozostaje zapytać, może bardziej Tuska i Kidawę-Błońską niż autorkę wspomnianego fragmentu, co z tego wynikło. Wynikło, że albo ten „szacunek” nie jest zbyt duży albo ta „pozycja” niezbyt wysoka. W każdym razie myślę, że jeśli dla kogoś kłopotliwe może być to, czego w ostatnich dniach domaga się Orban to raczej dla Tuska niż Kaczyńskiego. Przywołana przez mnie analogia każe sądzić, że za kolegę odpowiada kolega i „fascynacje” czy nawet „nieodwzajemnione miłości” nic do rzeczy nie mają. A jeśli maja to warto Tuskowi i Sikorskiemu ciągle przypominać ich niedawną, jakże mocno zawiedzoną, moskiewską miłość.
Jednak ocena Orbana i jego zaskakujących żądań, ujawnionych ostatnimi czasy nie jest głównym tematem tego tekstu. Jest nim polski kontekst problemu z premierem Węgier, istotny choćby z powodu zbliżających się wyborów europejskich.
Myślę, że po przeczytaniu tytułu, zwolennicy Donalda Tuska oburzą się gwałtownie, twierdząc, że z Orbanem problem ma raczej Jarosław Kaczyński i jego partia. Taki punk widzenia koresponduje zresztą z poglądem Donalda Tuska, który recenzując pomysł autonomii dla Wegrów mieszkających w sąsiadujących z ojczyzną krajach nie omieszkał zauważyć, że „Nieodwzajemniona, fanatyczna miłość Jarosława Kaczyńskiego do premiera Węgier stawia go w krępującej sytuacji.”*
Rzecz w tym, że bardzo pasujące i Premierowi i jego zwolennikom obciążanie Kaczyńskiego i PiS-u odpowiedzialnością za postępki Orbana jest bezpodstawne. Choć dla Tuska i jego spindoktorów oczywiste. I ja ich rozumiem bo pomysł może jakiś tam pozytywny dla PO skutek przynieść. Tyle, że jeśli szukać analogii, łatwo można ją znaleźć właśnie u Tuska i jego spindoktorów. Jakiś czas temu obito Kaczyńskiego za postępki i słowa Davida Camerona, którego partia jest partnerem PiS w parlamentarnej frakcji w Brukseli. Idąc tym tropem można łatwo zapytać i szefa PO i jego partyjnych kolegów jak to się dzieje, że ich partner z frakcji przykłada kolejną zapałkę do podpalania Europy. Można też, jak to swego czasu zrobiło PO w stosunku do PiS, żądać od partii Tuska opuszczenia frakcji, by nie firmować Orbana i jego Fideszu.
Można wreszcie zapytać Tuska jak to jest i pana Sikorskiego z tą jego skutecznością w „liderowaniu Europie”. Wszak dosłownie kilka dni temu premier Orban był gościem nie kogo innego, tylko Donalda Tuska. Na tę okoliczność koleżanka z Salonu24, której miłość do Tuska tysiąckroć przekracza łączną miłość Kaczyńskiego, PiS i wszystkich „pisiorów” tego świata do Orbana, a autorytet wśród podobnie myślących przekracza granice kosmosu, przygotowała specjalną laurkę. Przytoczę najistotniejszy fragment.
„Wiktor Orban po wygranych kolejny raz wyborach składa zagraniczną wizytę w Polsce. To okazanie szacunku i podkreślenie pozycji Polski. Okazanie szacunku dla człowieka, jak on, wybranego dwukrotnie na urząd premiera państwa, człowieka, którego pozycja w Unii Europejskiej jest wysoka a podkreślenie więzi z Polską jest dla Orbana ważne w obecnej mocno chwiejnej sytuacji politycznej.
Rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa - Błońska powiedziała, że podczas spotkania z Donaldem Tuskiem zostaną poruszone najważniejsze tematy w polityce europejskiej, jak sprawy związane z Ukrainą i bezpieczeństwem energetycznym.
Premier Węgier Wiktor Orban przyjeżdża do Premiera Polski Donalda Tuska.”**
Jeśli zestawić „okazanie szacunku”, „pozycję w Unii Europejskiej, która jest wysoka” i to, że „podczas spotkania z Donaldem Tuskiem zostaną poruszone najważniejsze tematy w polityce europejskiej, jak sprawy związane z Ukrainą i bezpieczeństwem energetycznym” pozostaje zapytać, może bardziej Tuska i Kidawę-Błońską niż autorkę wspomnianego fragmentu, co z tego wynikło. Wynikło, że albo ten „szacunek” nie jest zbyt duży albo ta „pozycja” niezbyt wysoka. W każdym razie myślę, że jeśli dla kogoś kłopotliwe może być to, czego w ostatnich dniach domaga się Orban to raczej dla Tuska niż Kaczyńskiego. Przywołana przez mnie analogia każe sądzić, że za kolegę odpowiada kolega i „fascynacje” czy nawet „nieodwzajemnione miłości” nic do rzeczy nie mają. A jeśli maja to warto Tuskowi i Sikorskiemu ciągle przypominać ich niedawną, jakże mocno zawiedzoną, moskiewską miłość.
* http://wiadomosci.onet.pl/kraj/tusk-milosc-kaczynskiego-do-orbana-stawia-go-w-krepujacej-sytuacji/qxm5f
** http://renata.rudecka-kalinowska.salon24.pl/582523,orban-u-tuska
Edit img SK http://wyborcza.biz
(1)