Sąsiad z drugigo piętra bloku, w którym mieszkali Hiobowscy, od jakiegoś czasu był jakiś nieswój. Wreszcie któregoś dnia Hiobowscy spotkali go pod osiedlowym sklepem.
Pod sklepem akurat trwała awantura bo mąż dozorczyni, pan Sitko, zamierzał na miejscu skonsumować alkohol.
- I za to będzie mandat - zatarł ręce strażnik miejski.
- To nie jest alkohol - uparł się pan Sitko i pomachał małą butelką od alkoholu z etykietą "ser żółty", w której przelewał się przezroczysty płyn i czuć z niej było woń alkoholu. - To jest ser żółty.
- To nie jest ser - upierał się strażnik.
- Na jakiej podstawie pan tak twierdzi?
- Zapachu!
- Czym pan go zbadał? Ma pan certyfikowane urządzenie do badania zapachów?
I tak trwałaby ta przepychanka długo ku uciesze publiczności, gdyby nie sąsiad z drugiego piętra. Pojawił się zza zakrętu, szedł zygzakiem i wyglądał jak Neo po zażyciu czerwonej pigułki.
- Pan pił! - zaatakował go strażnik.
- Właśnie, że nie pił - ocenił fachowym okiem pan Sitko i wyciągnął ku sąsiadowi butelkę z serem. Sąsiad pociągnął solidny łyk, zakaszlał, charknął, splunął, otarł usta i rzekł:
- Mocne, cholera!
- Mówiłem, alkohol - ucieszył się strażnik.
- ... jak na ser, oczywiście - dokończył sąsiad spoglądając na etykietę.
- Co się stało? - zainteresował się dziadek Łukaszka.
- Córka mi się puszcza - rozkleił się sąsiad i zaczął płakać.
- No wie pan, takie tematy przy dziecku - zgorszyła się babcia Łukaszka.
- On już na pewno wie - machnęła ręką mama. - Łukasz, wiesz, prawda?
- Puszcza to duży las.
- Zupełnie jak twój ojciec, ty też okrężnie do tematu podchodzisz. Chodzi o puszczanie się w sensie seksualnym.
- A, to wiem. Od ciebie.
Zapadła niezręczna cisza.
- Wytłumacz mi to - powiedział głucho tata Łukaszka.
- Ale ja nie wiem o co chodzi! Łukasz!
- Mama mi dała "Wiodący Tytuł Prasowy", w którym było o tym napisane...
- A skąd pan wie, że córka się puszcza? - spytał strażnik miejski. - Robi karierę w telewizji czy co?
- Chyba jest w ciąży - odpowiedział sąsiad. - Tak przynajmniej podejrzewam. Dlatego zgłosiłem cała sprawę najlepszym fachowcom. Czyli do Prokuratury Wojskowej.
- To jednym czy drugim? - zapytał złośliwie dziadek Łukaszka.
- Im??? Dlaczego??? - nie mógł uwierzyć tata Łukaszka.
- Bo to są znakomici fachowcy. Jak w zeszłym tygodniu był napad na kolekturę totka, to już na drugi dzień wykryli sprawcę dzięki odczytom z monitoringu!
- Wszystko źle! - tata złapał się za głowę.
- Jak to źle? - mama poczuła się w obowiązku interweniować. - Przecież tam jest monitoring! Mogli odczytać!
- Mogli, ale nawet nie przejrzeli taśm!
- Ale za to sprawcę znaleźli już następnego dnia!
- Sprawcę - wzruszył ramionami tata Łukaszka. - Oni zawsze wpisują tego generała lotnictwa!
- Niech pan go nie słucha - mama zwróciła się do sąsiada. - To są świetni fachowcy. Oby wszystko się ułożyło jak najlepiej. Oby jak najszybciej wykryli, żeby córka nie była w ciąży i żeby się pan dowiedział z kim!
- Albo prawdę - dodał Łukaszek.
--------------
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
Pod sklepem akurat trwała awantura bo mąż dozorczyni, pan Sitko, zamierzał na miejscu skonsumować alkohol.
- I za to będzie mandat - zatarł ręce strażnik miejski.
- To nie jest alkohol - uparł się pan Sitko i pomachał małą butelką od alkoholu z etykietą "ser żółty", w której przelewał się przezroczysty płyn i czuć z niej było woń alkoholu. - To jest ser żółty.
- To nie jest ser - upierał się strażnik.
- Na jakiej podstawie pan tak twierdzi?
- Zapachu!
- Czym pan go zbadał? Ma pan certyfikowane urządzenie do badania zapachów?
I tak trwałaby ta przepychanka długo ku uciesze publiczności, gdyby nie sąsiad z drugiego piętra. Pojawił się zza zakrętu, szedł zygzakiem i wyglądał jak Neo po zażyciu czerwonej pigułki.
- Pan pił! - zaatakował go strażnik.
- Właśnie, że nie pił - ocenił fachowym okiem pan Sitko i wyciągnął ku sąsiadowi butelkę z serem. Sąsiad pociągnął solidny łyk, zakaszlał, charknął, splunął, otarł usta i rzekł:
- Mocne, cholera!
- Mówiłem, alkohol - ucieszył się strażnik.
- ... jak na ser, oczywiście - dokończył sąsiad spoglądając na etykietę.
- Co się stało? - zainteresował się dziadek Łukaszka.
- Córka mi się puszcza - rozkleił się sąsiad i zaczął płakać.
- No wie pan, takie tematy przy dziecku - zgorszyła się babcia Łukaszka.
- On już na pewno wie - machnęła ręką mama. - Łukasz, wiesz, prawda?
- Puszcza to duży las.
- Zupełnie jak twój ojciec, ty też okrężnie do tematu podchodzisz. Chodzi o puszczanie się w sensie seksualnym.
- A, to wiem. Od ciebie.
Zapadła niezręczna cisza.
- Wytłumacz mi to - powiedział głucho tata Łukaszka.
- Ale ja nie wiem o co chodzi! Łukasz!
- Mama mi dała "Wiodący Tytuł Prasowy", w którym było o tym napisane...
- A skąd pan wie, że córka się puszcza? - spytał strażnik miejski. - Robi karierę w telewizji czy co?
- Chyba jest w ciąży - odpowiedział sąsiad. - Tak przynajmniej podejrzewam. Dlatego zgłosiłem cała sprawę najlepszym fachowcom. Czyli do Prokuratury Wojskowej.
- To jednym czy drugim? - zapytał złośliwie dziadek Łukaszka.
- Im??? Dlaczego??? - nie mógł uwierzyć tata Łukaszka.
- Bo to są znakomici fachowcy. Jak w zeszłym tygodniu był napad na kolekturę totka, to już na drugi dzień wykryli sprawcę dzięki odczytom z monitoringu!
- Wszystko źle! - tata złapał się za głowę.
- Jak to źle? - mama poczuła się w obowiązku interweniować. - Przecież tam jest monitoring! Mogli odczytać!
- Mogli, ale nawet nie przejrzeli taśm!
- Ale za to sprawcę znaleźli już następnego dnia!
- Sprawcę - wzruszył ramionami tata Łukaszka. - Oni zawsze wpisują tego generała lotnictwa!
- Niech pan go nie słucha - mama zwróciła się do sąsiada. - To są świetni fachowcy. Oby wszystko się ułożyło jak najlepiej. Oby jak najszybciej wykryli, żeby córka nie była w ciąży i żeby się pan dowiedział z kim!
- Albo prawdę - dodał Łukaszek.
--------------
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
(5)
2 Comments
...albo prawdę
09 April, 2015 - 21:59
I pewnie jeszcze wciąż naiwna - tak jak Łukaszek.
A w dodatku on ma na "usprawiedliwienie" młody wiek.
Jednak - chcę prawdy!
@katarzyna.tarnawska
10 April, 2015 - 22:36