Prywatna wojenka Fransa Timmermansa

 |  Written by Everyman  |  0

Na Fransa Timmermansa mam oko od ponad roku. To wtedy, wraz z kumplem Junckerem, zabawili się u nas w dobrego i złego policjanta, a cwany Holender wbrew zapewnieniom o swojej życzliwości przeforsował komunikat w sprawie praworządności w Polsce, równie niesprawiedliwy co pozbawiony podstaw. Tani chwyt z dwoma wersjami dokumentu oraz późniejsze wyjaśnienia dotyczące jednomyślności w głosowaniu, którego w rzeczywistości nie było, wzbudził powszechny niesmak, a mnie zachęcił by zastanowić się skąd bierze się niechęć tego unijnego biurokraty wobec Polski, ostatnio przypominająca zwykłe uprzedzenie.

Jego zaklęcia o sympatii, wręcz zauroczenia Polakami nie mogą brzmieć szczerze w zestawieniu z listą połajanek, które zdążył nam udzielić, zaś teksty o tym, że czepia się przecież nie Polaków, ale rzadu PiS są tak samo wiarygodne jak zapewnienia, że Frans to równy gość, tylko cała Unia ... coś nie tego.

Poziom dyskusji o Polsce prezentowany dotychczas w instytucjach unijnych, w których Timmermans brał aktywny udział z jednej strony wskazuje na skalę ignorancji wobec polskiej rzeczywistości, a z drugiej dowodzi, że wiceprzewodniczący KE wykształcił w sobie jakąś dziwną wobec nas zapiekłość, manifestowaną w coraz bardziej ostentacyjny sposób.

Ta mieszanina złośliwości i niewiedzy nie jest tajemnicą i słusznie została wytknięta przez prof. Legutko i ostatnio prof. Szczerskiego, co – zaczynam podejrzewać – przyczynia się do rosnącej frustracji ambitnego Holendra, krańcowo inaczej - choć sporo na wyrost - oceniającego swoje poznawcze zasoby i intelektualny potencjał. „He enjoys his own knowledge” - napisał o Timmermansie Jeltie van Nieuwenhoven, jego partyjny kolega tłumacząc kurczowe przywiązanie do własnych przekonań, jednocześnie rzucając nieco światła na ograniczenia, którym podlega w zetknięciu z poglądami politycznych rywali. Nie będę się upierał, ale rodzaj irytacji wynikający z hardej postawy protekcjonalnie dotąd traktowanych Polaków, nie dajacych sobie – jak dawniej - w kaszę dmuchać, uważam za jedną z głównych przyczyn humorów Fransa Timmmermansa.

Psychologiczny aspekt to jedno, nieźle tłumaczy niechęć karconego prztyczkami w nos bufona, lecz to tylko dodatek do politycznych powodów rozpoczętej przez niego krucjaty przeciw Polsce, do której zaprosił wszystkie kraje Unii, litościwie wyłączając Niemcy ze względu na historyczne zaszłości.

Długo by szukać politycznych źródeł antypolskich uprzedzeń humorzastego Fransa, bo ograniczanie ich do rzekomo zagrożonej praworządności w Polsce po demokratycznie wygranych przez PiS wyborach, przy bijącej w oczy ignorancji dotyczącej stanu praworządności przed wyborami, a więc ówczesnego statusu TK, kondycji polskiego sądownictwa czy mediów - zakrawa na kpinę.

Jakimś przyczynkiem za to wydają się poglądy Timmermansa wobec mniejszości - z seksualnymi mniejszościami włącznie. Czytając przemówienie, które wygłosił na Gali Równości w Brukseli, w którym za swoje największe osiągnięcie jako polityka uważa doprowadzenie do zalegalizowania małżeństw jednopłciowych w Holandii i opowiada się za przyznaniem parom gejowskim prawa do opieki nad dziećmi, można odnieść wrażenie, że rozszerzenie zasięgu tego „osiągnięcia” jak Europa długa i szeroka to jego idea fix.

Jaki to ma związek z Polską? Ano taki, że Timmermans dostrzega, że łatwo to już było. Nie dość, że polski rząd nie śpieszy się ulegać lewackim fanaberiom, to nie obawia się głośno mówić o błędach sterników Unii, a więc także jego. A na dodatek – o zgrozo! - Polacy zamiast siedzieć cicho, proponują zmiany ...

Tylko prawdziwa cnota krytyk się nie boi. Frans Timmermans – wprost przeciwnie.   

ilustracja z:https://i1.wp.com/media.nu.nl/m/m1nxar9anxvs_wd1280.jpg
Hun

5
5 (3)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>