Ja też tak potrafię:
Michał A. Piegzik [1], będący eksponentem środowisk łączących nieoczekiwanie zachwyt nad zdolnościami militarnymi sanacji stojącej u progu ostatecznej degeneracji z rozpasaną kaczofobią [2], pojechał po doktoracie Jacka Bartosiaka. Mnie nie obchodzi ten doktorat i tezy tam zawarte. Nie zamierzam tego czytać w ogóle bo mi się nie chce ale na pewnym etapie włączyłem się nawet:
Otóż pojęcia przeciwstawne „partia wojny”, „partia pokoju” nie muszą oznaczać jakiś sformalizowanych struktur partyjnych. Podobnie spotyka się chyba terminy „stronnictwo pokoju”, „stronnictwo wojny”. Chyba nawet w Ogniem i Mieczem pojawia się coś w tym stylu: partia pokoju to jest Kisiel a wojny Jarema? W każdym bądź razie nie dowiecie się jak było a było tak:
Sposób prowadzenia wojny przez Japonię to była jedna wielka paranoja. Mieliśmy bowiem sprzeczności na linii cywile-wojskowi a wśród wojskowych na linii armia-flota. Wojnę z USA musiała prowadzić marynarka, tymczasem wojna ta była przeforsowana przez armię i miała być narzędziem dla umocnienia wpływów armii. Stąd zamiast nadania priorytetu potrzebom marynarki trwała wewnętrzna wojna o zasoby, połączona z najazdami na magazyny surowców.
Wbrew wynurzeniom Piegzia było przed wojną stronnictwo pokoju, które chciało się dogadać z USA i zawrzeć kompromis. Robili jakieś gesty itp. obietnice, ale przychodziło stronnictwo wojny i chciało też coś dostać. I dostawało zgodą na jakieś rzezie czy inne napady. Z punktu widzenia USA wyglądało to kompletnie niepoważnie. Nie ogarniali Amerykanie kompromisowego charakteru polityki Japonii.
Jak powinniście zauważyć forsuję taki sposób prowadzenia polemiki, że najpierw filtruję najważniejsze tezy i do nich się odnoszę, potem do tych mniej fundamentalnych a do szczegółów na końcu. Odmiennie Piegziu przypierniczył się do jakiegoś podrozdziału w doktoracie, którego nikt nie czyta i o którym nie pamięta. W odróżnieniu najsamprzód stawiam fundamentalne pytania:
1. Czy dr Bartosiak w ogóle wypowiada się jako ekspert o wojnie japońskiej 1941-1945? Bo Piegziu zdradzając objawy sklerozy jakoś zapomniał uwypuklić tyrady Bartosiaka na ten temat. Uwagę o podrozdziale wymuszonym w doktoracie odrzucam jako niezorganizowaną.
2. Czy może nie wypowiada się Bartosiak o tej wojnie jako ekspert w ogóle
3. Na ile te wynurzenia Piegzia są przedstawieniem jego interpretacji [3] jako faktów?
Muszę to przeczytać dokładnie, bo przejrzałem na razie. Jest sens w ogóle? Nie o tym jednak chciałem pisać:
Przekleństwem naszym jest przyczynkarstwo. Czyli jeden siedzi w lufach, drugi w menażkach, trzeci w onucach i z tej swojej perspektywy postrzegają rzeczywistość. Jest to łatwe intelektualnie, siedzenie w szczególe. Jak robisz syntezę to masz olbrzymi materiał i w syntezach jest trochę błędów zawsze, czy mniej dopracowane rzeczy. Czemu ten gościu nie oceni całego tego doktoratu? Bo jest na to za cienki. Ja zaś w odróżnieniu przeprowadziłem kompleksową krytykę Armii Nowego Wzoru ekstrahując jej fundamentalne założenia, a potem odniosłem się do detali.
Metoda ta stoi w sprzeczności z charakterystycznym wzmożeniem, którego doświadczyłem jako rewanżysta, rewizjonista i ogólna bestia.
Na koniec dla przykładu przedstawiam ważną ideę bartosiakizmu:
Weźmy urealnienie sprawozdawczości. Do tego by się ów Piegziu odnieść mógł ale nie. Jakie będą skutki tego urealnienia? Wydaje się, że oczywistym jest że wszelakie wskaźniki siądą i będzie problem z zestawieniem statystyk. Ale to nie jest oczywiste.
Dobra kończę. Jest jeszcze jedna sprawa o której nie napiszę. Jak przebrnę przez owe wynurzenia to się odezwę jeszcze.
PS: Wynurzenia Bartosiaka wywołują naturalną furię wszelakiego pisizmu.
Przypisy:
1 – znany jako Piegziu,
2 – historycy.org i dogorywające dws.org.pl,
3 – czyli wymysłów,