Ktoś, jakiś facet, o którym niewielu z nas wcześniej słyszało, wyszedł gdzieś na jakąś mównicę i nagadał czegoś tam, podobno o kościele. Szczerze mówiąc, mało kogo to obchodzi, a już Kościół, który trwa od dwóch tysięcy lat powinien robić sobie z tego najmniej, ale zamieszanie w sieci się zrobiło.
Między innymi wielkim oburzeniem unieśli się niektórzy politycy PiS, na przykład Pani Poseł Pawłowicz i Pan Poseł Brudziński (w każdym razie ja ich wpisy znalazłem, może inni też).
I co?
I nic?
Nic mu nie zrobią.
I dobrze, że nic mu nie zrobią, bo to tylko przyniosłoby mu większy rozgłos i sławę.
Jakiś poseł PiS chce go podać do sądu.
To nic nie da, bo z góry wiadomo co z tym zrobią sądy, tak „skutecznie” reformowane przez tenże PiS.
Podobno wypowiedział się też Episkopat.
To mnie trochę dziwi, szkoda, że tenże Episkopat nie potrafi dać sobie rady z jednym księdzem Sową, który zresztą w tej sali siedział i temu facetowi brawo bił…
Od wystąpienia odciął się Jego Magnificencja Rektor Uniwersytetu Warszawskiego, który na tę okoliczność udostępnił Auditorium Maximum.
Okazuje się, że rektor też potrafi rżnąć głupa…
A tymczasem w całej sprawie chodzi o coś zupełnie innego. Chodzi o to, że miłościwie nam panująca „prawica”, teraz tak oburzona słowami jakiegoś pajaca, zamiast grzmieć i grozić na twitterze i facebooku, mogła i powinna była w ciągu czterech lat swej władzy zająć się czymś całkiem innym.
Problemem bowiem nie jest to, że ktoś atakuje kościół, tylko to, że nie mamy zagwarantowanej takiej wolności słowa, byśmy mogli kościoła i siebie samych bronić.
Politycy rządzący w Polsce od czterech lat zamiast zajmować się wypowiedziami takich ludzi, powinni skupić się i zmienić kodeks karny tak, żebyśmy MY mogli mówić co MYŚLIMY, bez strachu przed sądami. (vide sprawy Marcina Roli, Jacka Międlara, Witolda Gadowskiego, czy Jacka Piekary)
Takie działanie, polegające na zagwarantowaniu wszstkim prawdziwej wolności słowa, znacznie bardziej zaszkodzi indywiduom takim jak pan J.
Niech każdy robi swoje, będzie lepiej...
Z poważaniem
Lech Mucha
Między innymi wielkim oburzeniem unieśli się niektórzy politycy PiS, na przykład Pani Poseł Pawłowicz i Pan Poseł Brudziński (w każdym razie ja ich wpisy znalazłem, może inni też).
I co?
I nic?
Nic mu nie zrobią.
I dobrze, że nic mu nie zrobią, bo to tylko przyniosłoby mu większy rozgłos i sławę.
Jakiś poseł PiS chce go podać do sądu.
To nic nie da, bo z góry wiadomo co z tym zrobią sądy, tak „skutecznie” reformowane przez tenże PiS.
Podobno wypowiedział się też Episkopat.
To mnie trochę dziwi, szkoda, że tenże Episkopat nie potrafi dać sobie rady z jednym księdzem Sową, który zresztą w tej sali siedział i temu facetowi brawo bił…
Od wystąpienia odciął się Jego Magnificencja Rektor Uniwersytetu Warszawskiego, który na tę okoliczność udostępnił Auditorium Maximum.
Okazuje się, że rektor też potrafi rżnąć głupa…
A tymczasem w całej sprawie chodzi o coś zupełnie innego. Chodzi o to, że miłościwie nam panująca „prawica”, teraz tak oburzona słowami jakiegoś pajaca, zamiast grzmieć i grozić na twitterze i facebooku, mogła i powinna była w ciągu czterech lat swej władzy zająć się czymś całkiem innym.
Problemem bowiem nie jest to, że ktoś atakuje kościół, tylko to, że nie mamy zagwarantowanej takiej wolności słowa, byśmy mogli kościoła i siebie samych bronić.
Politycy rządzący w Polsce od czterech lat zamiast zajmować się wypowiedziami takich ludzi, powinni skupić się i zmienić kodeks karny tak, żebyśmy MY mogli mówić co MYŚLIMY, bez strachu przed sądami. (vide sprawy Marcina Roli, Jacka Międlara, Witolda Gadowskiego, czy Jacka Piekary)
Takie działanie, polegające na zagwarantowaniu wszstkim prawdziwej wolności słowa, znacznie bardziej zaszkodzi indywiduom takim jak pan J.
Niech każdy robi swoje, będzie lepiej...
Z poważaniem
Lech Mucha
(4)
1 Comments
Ależ wręcz przeciwnie!
18 May, 2019 - 12:46
Donald Tusk nic nie powiedział, bo on nigdy nie miał nic do powiedzenia, ale słowa "króla Europy" przepuszczone przez "superheterodyny" dyżurnych autorytetów zaprzyjaźnionych stacji telewizyjnych (i nie tylko zaprzyjaźnionych - także przez gości na przykład Rafała Ziemkiewicza), nabrałyby treści. Jak zwykle po jego wystąpieniach.
Dzięki temu znakomitemu zagraniu Grzegorza Schetyny (jak mniemam), Tusk wróci do Polski nie tyle na białym koniu, co na ubłoconej świni.
Mam nadzeję, że pan Grzegorz ma jeszcze parę takich pomysłów.