Rafalala i ubermensze

 |  Written by Rosemann  |  12
Przeciągana w stylu iście tabloidowym przez media mieniące się „opiniotwórczymi” i „poważnymi” sprawa między Rafalalą a… przyjmijmy na moment optykę drugiej strony i nazwijmy ją „normalnym światem” (tak go opisał Artur Zawisza), zatacza kręgi  szersze niż zasługuje. Winne temu są obie strony bo nikt zmuszał Rafalali do publikowania filmu z inicjującego dalsze awantury zajścia na „profilu prywatnym”. Nie będę się rozwodził nad tym, że profil, na który każdy może się pofatygować i czerpać z niego zamieszczone tam materiały, prywatnym nie jest. I nie ma znaczenia, że się go tak nazywa. Taką sama winę ponosi również Żalek jak też Zawisza bo nikt ich siła do telewizji w tej sprawie nie ciągnął.

Ale ja nie o tym. Wstęp był próbą uświadomienia, że nie ma o co robić „z igły widły”. Publicznie rzecz jasna bo i Rafalala i ów „pan Krzysztof”, którzy to zaczęli starciem ulicznym, pewnie mają inne spojrzenie na sprawę. Ale się robi, więc do rzeczy.

Oczywiście nie jestem przeciwnikiem dyskutowania czy negowania relatywizacji pewnych pojęć. Wręcz przeciwnie. Pewnych reguł i pewnych znaczeń bronić trzeba bo na jakimś fundamencie stać musimy.  Sam zatem stoję na stanowisku, któremu do stanowiska Rafalali bardzo daleko. Problem natomiast w stylu dyskutowania.

Moim zdaniem o tym dyskutować należy na innym poziomie niż pyskówki czy nawet grzeczne objaśnianie Rafalali, że tak naprawdę jest Rafałem. Ma to dokładnie taki sens, jak kiedyś objaśnianie wierzącym, że się mylą bo Gagarin był w niebie i Boga tam nie spotkał.

Chciałem napisać, że dla Rafalali i jej podobnych sprawa ich płci to nie kwestia rozumu lecz wiary i uczuć. Ale nie do końca. Także i rozumu, który w jej przypadku tak to widzi. Dla jednych odmiennie dla innych wadliwie. W jednym przypadku mówi się o inności a w drugim o chorobie. To ostatnie jeszcze pewnie przywołam.

Jak by się jednak tego nie widziało, dyskutowanie o racjach, czy to Rafalali czy tych, którzy źle się o niej wyrażają, kończy się w pewnym punkcie. Nie mam na myśli oczywiście zdumiewająco świetnej orientacji Zawiszy w kwestiach związanych z aktywnością Rafalali a tym bardziej w szczegółach przywołanego przez niego cennika. To sprawa między Zawiszą i Rafalalą. Chodzi mi o ten moment, w którym adwersarze Rafalali przeistaczają się w ubermenszów i odczłowieczają ją określeniem „to coś”. Jak zauważam, robią to bez refleksji, z przekonaniem a nawet z dumą.

Nie jestem ich w stanie rozumieć bo pewnie większość z nich nie tak dawna była gotowa bić się z każdym, kto o dziecku uratowanym przed wyskrobaniem przez prof. Chazana ośmieliłby się mówić „to coś”, choć podobno przypominało ono człowieka mniej, niż Rafalala kobietę.

Także i dlatego, że wielu z nich zaakceptowało danie w pysk Boniemu za określenie „niespełna rozumu” a dziwi się daniu w pysk za określenie „to coś”. Ja staram się być konsekwentny.

Szanowni „pogromcy Rafalali” łapią się w pułapkę semantycznego dysonansu. Myślę, że nikt z nich nie uzna Rafalali za osobę zdrową. W konsekwencji nazywanie przez nich Rafalali „tym czymś” jest ich, zasługującą na wytknięcie przez innych, reakcją na kontakt z osobą chorą. Czyli dokładnie tym samym, czym byłoby nazwanie „tym czymś” na przykład mijanego dziecka z zespołem Downa.

Mój stosunek do całej sprawy, którą obarczony zostałem niejako wbrew swej woli, gdyż sam z siebie pewnie bym nie miał ani okazji ani też potrzeby pozbawiania Rafalali, jest złożony.

Składa się ze współczucia dla niej. W jakimś, choć zdecydowanie mniejszym, stopniu wynikającego z tego, że tak została skonstruowana. Jest z tym chyba częściej szczęśliwa niż nieszczęśliwa więc za bardzo i ja nie cierpię za nią. Bardziej zaś współczuję, że czasem spotyka typów, którzy miast ograniczyć się do powściągliwej reakcji, muszą koniecznie zamanifestować, że noszą w sobie troglodytę, przy którym przebieranie się za kobietę, człowieka-nietoperza czy nawet i za hot-doga to nie jest żaden powód do wstydu.

Najbardziej zaś żałuję, że Rafalala w starciu z Zawiszą powściągnęła się, najpewniej w obawie przed prawnymi konsekwencjami, i ograniczyła się do polania go wodą. Powinna być konsekwentna, co, sądząc z techniki zaprezentowanej w pierwszym filmiku, skończyłoby się dla kieszonkowego „firerka” Zawiszy spektakularnym i widowiskowym nakryciem się nogami.

Nazwanie kogokolwiek, bez względu na powód, „tym czymś”, powinno skutkować oczywistym daniem popisującemu się takim poziomem elokwencji w pysk. I prawo do tego powinno być zapisane w konstytucji. Czy jest czy nie ma, dałbym w pysk każdemu, kto w mojej obecności powiedziałby tak o mnie czy dla mnie bliskim i ważnym. Zatem nie mam prawa odmawiać tego Rafalali.
3.5
3.5 (4)

12 Comments

Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
przy lekturze Twojego tekstu odczułam pewien zgrzyt.
Jeśli uznamy, jak piszesz, że człowiek, który przyjął pseudonim Rafalala jest chory, a jego kobiece zachowanie, damski ubiór, makijaż są objawem głębokich zaburzeń psychicznych, wtedy zgoda, należy traktować go z właściwym choremu szacunkiem, ale..... mówiąc o nim nie powinniśmy przyjmować jego narracji, nie powinniśmy używać rodzaju żeńskiego. To nie jest "ta Rafalala", to jest pan Rafał Iksiński (nie znam nazwiska).
Jeśli jednak jest zdrowy, a jego zachowanie wynika z chęci prowokowania, wtedy kreowaną przez niego kobiecą postać, "tę Rafalalę" mamy prawo nazwać "coś". To jest sztuczny twór, a nie osoba, zatem nie "ktoś".
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Rosemann

Rosemann
Z premedytacją przyjąłem taką formę (choć oczywiście uważam, że Rafał pozostaje Rafałem cokolwiek o sobie myśli), by przywrócić proporcje wobec liczby tych, którzy na wyścigi powtarzali "to coś".
Nie uważam, żeby jakakolwiek okolicznośc usprawiedliwiała mowienie "coś" o czlowieku. Tym bardziej, że, jak widze i mniemam, wszczycy mają jasno określone stanowisko kim jest Rafalala.
Pozdrawiam serdecznie
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
Medycyna zna przecież nazwy na różne przypadki biologiczne?
Może używanie terminów medycznych będzie bardziej adekwatne i stosowne.
Termin "coś" w odniesieniu do człowieka bardzo mnie razi. To jest ciągle "ktoś", niezależnie od tego, czy nam się "podoba" czy nie. Bez rozróżnień na jednostki chore czy zdrowe - nie chcę klasyfikować ludzi w ten sposób.

Ciągle uważam zachowanie środowisk LBGT za prowokacyjne, a wpychanie nam swego stylu życia przez nich za nachalne i, mówiąc dziecinnie - niegrzeczne.

 

Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
nie dotyczy konkretnego człowieka, nie dotyczy mężczyzny o imieniu Rafał. O nim powiem "ktoś".
Dla mnie "Rafalala" to kukiełka, lalka (chyba zlepek rafał + lala jest nieprzypadkowy).
A choroba psychiczna (jeśli taka tutaj wystąpiła) jest chorobą jak każda inna. Choremu na grypę nie zaproponuję zabawy na śniegu, komuś, kto złamał nogę, wyprawy w góry, a mężczyzny chorego na zaburzenie tożsamości płciowej (nie znam fachowego nazewnictwa ) nie będę nazywać kobietą.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
...a mężczyzny chorego na zaburzenie tożsamości płciowej (nie znam fachowego nazewnictwa ) nie będę nazywać kobietą.
 
Ja tam nie wiem, czy on jest chory i na co, ani tym bardziej rozstrząsać tego publicznie, do czego on najwyraźniej prowokuje, bo taki jest program tych środowisk.
 
[To takie "modne" od paru lat teksty - zmień lekarza, przestań (albo zacznij) brać tabletki, to wariat, psychol, psychopata, człowiek chory itp.]

Niech on sobie będzie kim chce mu się akurat być w danej chwili. Jak słusznie zauważyłaś, ksywka Rafalala to zabawa i prowokacja. Dlaczego mam pozwalać wmanewrowywać się w jego sztuczki?Powinniśmy reagować na to inaczej, zwłaszcza jeśli uważamy, że mamy do czynienia z osobą chorą (transwestytyzmem zajmuje się seksuologia i seksuologia kliniczna, psychologia i psychiatria).

 

Obrazek użytkownika Rosemann

Rosemann
"Termin "coś" w odniesieniu do człowieka bardzo mnie razi. To jest ciągle "ktoś", niezależnie od tego, czy nam się "podoba" czy nie."
O to mi właśnie chodzi. Tylko ja nie umiem mniej rozwlekle :)
Pozdrawiam serdecznie
Obrazek użytkownika ro

ro
Że też nikt nie dostrzega obecności w studio trzeciej postaci, chyba "najciekawszej". Osoby, która z wrażliwością młodocianego "naukowca" wyrywającego muchom skrzydełka, zaprosiła do studia gości w takim składzie, by konflikt był nieuchronny.
Zastanówmy się, czemu to miało służyć? Wymianie poglądów, starciu dwóch światów, przybliżaniu widzom różnych poglądów i postaw?   

Są tacy ludzie, których ulubioną rozrywką jest napuszczanie innych na siebie. Nie jestem sympatykiem pana Zawiszy (byłem, ale mi przeszło). Nie jestem, uchowaj Boże, obrońcą tego  pana/pani (byłbym, gdyby się ukrywał/ukrywała ze swoim nieszczęściem, a ktoś to wywlókł na światło dzienne i prześladował za to). Uważam natomiast, że najlepszą pointą tego niesmacznego spektaklu byłoby, gdyby obaj: Zawisza i ten nieszczęsny człowiek oblali wodą panią redaktor prowadzącą (Gozdyrę, czy tak?)

Wiem, że to czysty egoizm z mojej strony, ale bardzo mi dobrze z tym, że o takich "wydarzeniach medialnych" nie dowiaduję się, że tak powiem, z pierwszej ręki.

 
Obrazek użytkownika Rosemann

Rosemann
Bardzo celne!
Prwdę mówiąc Gozdyra powinna skonfrontować Rafalalę na przykład z policjantem. Byłoby logiczniejsze. On by "jej" tłumaczył, że bic nie można a "ona" jemu, że została zmuszona.
jakby się Zawisza z Rafalalą zjednoczyli i nie tylko polali Gozdyrę ale jej spuścili wp*** byłaby to chyba audycja stulecia :)
Pozdrawiam serdecznie
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
Bardzo słuszna uwaga. Ale na to jeszcze za wcześnie. Może będzie to możliwe za kilka lat, kiedy już wszyscy przywykną, że są tacy i siacy. Ale wtedy nikt już nie będzie robił skandalizujących programów. (Choć historia notuje coś, co nazywa się "Jerry Springer Show").

 

Obrazek użytkownika ro

ro
W czasach kiedy oglądałem telewizję miałem wątpliwą przyjemność obejrzeć fragment tego amerykańskiego "show". Była to jedna z rzeczy, która mnie od telewizji definitywnie odrzuciła. 
Jestem w stanie zrozumieć, że są tacy, jak pan Springer, czy pani Gozdyra, albo ta pani z Polsatu (nazwiska nie pomnę), ale nigdy nie zrozumiem, że może się zebrać przed telewizorami dostateczna ilość na codzień normalnych ludzi, których takie widowiska pociągają.
Obrazek użytkownika chryzopraz

chryzopraz
pociąga, czasem nawet hypnotyzuje, margines, inność, zło, zwyrodnienie, zbrodnia, ciemna strona ludzkich serc i dusz. I na tym jedzie pan Springer i inni skandaliści.
 
A darmowe bilety na różnego rodzaju show można wygrać, biorąc udział w telefonicznych zgaduj-zgadulach. Stąd chyba rekrutują się widzowie, którzy przed rozpoczęciem nagrania są instruowani przez motivation speaker, jak mają reagować. Wiem od osoby, która wygrała bilety na David Letterman Show (CBS).

 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>