Prezentujemy nieznany list Boromira syna Denethora, napisany z Rivendell, przed tragiczną podróżą Drużyny Pierścienia do Mordoru, która życie jego mężne i czynów wielkich pełne, chwalebnie zakończyła. Jak wiemy z Czerwonej Księgi, Boromir miał narastające wątpliwości dotyczące celu podróży i koncepcji zniszczenia Mordoru, opracowanej na naradzie u Elronda. Z czasem jednak pojął, z jak wielkim ryzykiem przyjdzie się mierzyć. Jako nacjonalista Gondoru był wielkim i walecznym wodzem, jednakże jego wyobraźnia nie wykraczała daleko poza granice tego co znał i kochał. Z biegiem podróży i stykając się z wieloma niebezpieczeństwami, Boromir doszedł do wniosku, że nawet jeśli wyprawa zakończy się powodzeniem, to jego kraj zostanie wcześniej zniszczony. Boromir nabrał przekonania, że mądrzej byłoby użyć Pierścienia do tzw. strategii „odstraszania” i że wobec groźby użycia tej najstraszniejszej z broni Nieprzyjaciel nie ośmieli się przekroczyć linii Anduiny. Namawiał więc uczestników wyprawy do zmiany celu podróży i przybycia do Minas Tirith. Liczył na to, że zdoła przekonać swego ojca, Denethora, by parasol ochronny wynikający z posiadania Pierścienia, roztoczył nie tylko nad Gondorem, ale i nad wszystkimi jego znanymi i nieznanymi sojusznikami. Tym samym widział Gondor jako gwaranta władzy, wiedzy i ładu na świecie, tak jak to wcześniej zdefiniował zdrajca Saruman. Ład postrzegał jako pokojowy sojusz wielu narodów skierowany przeciw Nieprzyjacielowi i dysponujący straszliwą mocą Pierścienia, będącą gwarancją, że zimna wojna nigdy nie przerodzi się w wojnę gorącą.
Takie też poglądy zaprezentował Frodowi, a gdy Frodo je odrzucił, zapragnął przemocą odebrać Frodowi Pierścień. Gdy to się nie udało, Boromir nagle zrozumiał, że się mylił. Było jednak za późno, a jego niewczesne działanie przyczyniło się do rozpadu Drużyny i jego własnej śmierci w obronie tych, których się lękał, pogardzał, a zarazem podziwiał.
Jednakże prezentowany niżej dokument pochodzi z poranka nazajutrz po naradzie u Elronda. Boromir dał się przekonać decyzjom Rady i jako mąż prawy początkowo całym sercem uwierzył w powodzenie planu. Nade wszystko ufał bowiem w potęgę Gandalfa, którego z takim zapałem zachwalał mu jego brat, Faramir, oraz liczył mocno na pomoc Aragorna, którego majestat wyczuwał szlachetnym swym sercem nieustannie. Wtedy majestat ten napawał go nadzieją, a plan budził w nim wręcz entuzjazm.
Prezentując ten dokument czytelnikowi mamy nadzieję, że weźmie sobie do serca zarówno zawarte w nim tezy, jak i poświęcenie, z jakim Boromir bronił tych, od których zależało zwycięstwo sił kolektywnego Zachodu w wojnie ze związanym w ciemności Wschodem.
List ten, pisany szyfrem, dotarł do Minas Tirith tuż przed zdobyciem przez Mordor żmijowych wałów Rammas Echor. Wprowadził on Denethora w stan skrajnego przygnębienia. Zrozumiał on, że Boromir zdradził swój lud na rzecz idei powszechnego i ostatecznego zwycięstwa nad wrogiem. My jednak przeczytajmy go takimi oczami, na jakie zasługuje.
Najjaśniejszy Namiestniku Gondoru i Mój Panie,
a Panie Ojcze mój Miłościwy!
Wierzę ja, że wczorajsza wieczorna narada u Elronda nie miała sobie równych od czasów Pieśni Iluvatara, i że o uczestnikach tej narady – z wyjątkiem skromnego sługi Twego, Mój Panie – będą głośno śpiewali trubadurzy po wiek wieków i dopóki istnieje Arda. Plan wojny gotowy i choć zapewne zdać się on może przezornemu Oku Twemu Pańskiemu nazbyt zuchwałym, by nie rzec – szalonym – jednak umysłem mędrca i wojownika rzecz ogarniając ze strażnicy swej Pańskiej, ujrzysz wszelkie szanse powodzenia. Żałuję ja, że nie było ze mną Faramira, który lepiej ode mnie oddałby to, co się działo i postanowiono.
Do rzeczy jednak, bo mężowie rycerscy nie zwykli na próżno machać jęzorem. Broń ta, zwana zgubą Isildura, ma moc zniszczenia Nieprzyjaciela. Wprawdzięć proponowałem ja, by użyć jej przeciw Nieprzyjacielowi jako broni odstraszania i wreszcie zapewnić pokój i pomyślność Gondorowi i jego sojusznikom, jednakże przekonano mnie, iż broń ta jest zdradliwa, nie zawsze daje to, co oferuje, a posiadanie jej wiąże się z pokusą, by stać się Nieprzyjacielowi podobnym. To znaczy, że ludzie, którzy oczekują pomocy Gondoru, musieliby go kochać z rozpaczą.
Wiem ja, że nic cenniejszego, nic droższego nie masz, Mój Panie, nad dobro Gondoru i ponad wszystko inne dobro Gondoru wynosisz. Dowiedziałem się ja z ust Elronda, że zguba Isildura zgubiła go właśnie dlatego, iż tylko o swoim narodzie myślał i swojej własnej chwale, nie mając na oku dobra całego Środziemia. Isildur sądził, że dzięki tej broni uczyni Gondor najpotężniejszym państwem, a Gondorczyków najpotężniejszym narodem pod słońcem. Chciał Mordor odstraszać od wszczęcia wojny. Marzył, że mając moc szachowania Mordoru, podporządkuje Gondorowi inne narody, że wreszcie nastanie Władza, Wiedza i Ład. Że inne narody będą musiały mu płacić daniny w zamian za parasol ochronny, jaki daje Broń. Isildur nie chciał tej Broni używać, a jedynie grozić jej użyciem i trzymać Nieprzyjaciela w stałej niepewności. Przechytrzył jednak, gdyż nawet pokonany, Nieprzyjaciel wszędzie miał swe sługi. Zamordował Isildura, a Broń ukryta została w odmętach Anduiny, gdzie odnalazł ją pewien niziołek z plemienia, które w języku Rhunu zowią Moksza alias Moksel, to znaczy karzełki bagienne. Niziołek ten pragnął władzy absolutnej, lecz dręczyły go wyrzuty sumienia, gdyż zabił własnego brata czy może kuzyna, kłócąc się o to, który z nich będzie władał nad światem. Bijąc się z własnym, jeszcze bardziej niż on skarlałym sumieniem, stracił Broń, a otrzymał ją w swe ręce inny niziołek, z innego plemienia, które bardzo nie lubi pływać i boi się wody.
Wiem, dziwne to wszystko, by karzełki wodne przegrały z karzełkami lądowymi. Dziwna to historia, ale ostatecznie tym sposobem Broń dostała się w ręce kolejnego niziołka, a właściwie jednego z czterech – tylu bowiem zawędrowało do Rivendell, ściganych przez sługi Nieprzyjaciela. Nikt nie wie, który z czterech ma w ręku Broń i niechaj się domyśla Nieprzyjaciel, ale bronić ja będę wszystkich piersią swoją własną jak tego jedynego.
Na koniec zaś powiem to, co najważniejsze: jaki jest plan uderzenia na Mordor. Tak, uderzenia, Mój Miłościwy Panie, gdyż od dawna odzwyczailiśmy się myśleć, że kiedykolwiek będziemy mogli Mordor pokonać, a jedynie chcemy go odstraszać, choć dzisiaj zda mi się to śmiesznym. A nawet doszliśmy do wniosku, że mając Broń, która może zniszczyć Mordor, nie użyjemy jej, chyba że w ostateczności. A jednak to błąd. Tak jak nie ma fortecy nie do zdobycia, tak i Broń nie gwarantuje nikomu nieśmiertelności, gdyż nie jako eliksir została stworzona, lecz jako narzędzie wojny. Nie leczy ona ran i nie jest tarczą, lecz mieczem, i jako miecz powinna zostać użyta. Ceterum censeo Mordor powinien zostać zniszczony i zamienić się w popiół, nawet gdyby oznaczało to zniszczenie Gondoru. Lepiej umrzeć stojąc, niż na kolanach być wiecznie nieumarłym, jako rzekli nasi Przodkowie. Jeśli tej Broni nie użyjemy do ataku, a jedynie do obrony, Gondor wpadnie w niewolę – czy to niewolę Broni, zwanej też Chybris, czy to niewolę Nieprzyjaciela. Wtedy zasię przestaniemy być Gondorem, a staniemy się nowym Mordorem i ostatecznie ulegniemy zniszczeniu, jak wcześniej Numenor. A na cóż nam Śródziemie, skoro nie ma w nim miejsca na Wieczny Gondor, na Krainę Wolności? Na cóż nam Gondor, który nie jest Gondorem?
Wierzę ja, Mój Najmiłościwszy Panie a mój Panie Ojcze Łaskawy, że umysłem swym swiatłym wnikając w sens słów tych, a nie w ich literę, uznasz nie tylko mądrość panów rady w Rivendell, ale i wielkie dobro, które z planu wyniknąć może. A jeśliby Broń ta przez nieopatrzność naszą wpadła nawet w ręce Nieprzyjaciela, tedy nie będziemy pluć sobie w brodę, żeśmy tak oczywistego, tak dobrego sposobu nie użyli dla ostatecznego zwycięstwa i wiecznej chwały Valarów.
[kopia bez daty i miejsca. Notatka kopisty: list ten przyniósł do Denethora orzeł Gwaihir, odnalazłszy go przy zwłokach gońca w słonecznej krainie Anfalas]
Najjaśniejszego Miłościwego Namiestnika Gondoru Sługa Najniższy i Syn Rodzony
Boromir