Robię swoje. Rozmowa z Wojciechem Sumlińskim

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  6
Rozmawiamy po Pana kolejnej rozprawie. Której już?
 Tych rozpraw było już kilkadziesiąt, ja nie jestem w stanie ich policzyć. Myślę, że spokojnie między trzecią a czwartą dziesiątką.  

Co ona zmienia? Dzisiaj zeznawał Krzysztof Bondaryk. Jakie ma Pan wrażenia z tego przesłuchania?
Myślę, że ci, którzy byli na tej rozprawie wyrobili sobie sami pogląd o wiarygodności pana Krzysztofa Bondaryka, szefa ABW do niedawna, który przy wielu pytaniach zasłaniał się niepamięcią,  przy wielu zasłaniał się niewiedzą, przy wielu wyszły wręcz, śmiem twierdzić, jego niekompetencje. Tak naprawdę starał się powiedzieć jak najmniej, a i tak myślę, że ci, którzy byli, dowiedzieli się bardzo wielu ciekawych rzeczy o kulisach afery marszałkowej, w której to Krzysztof Bondaryk był od samego początku i który starał się dziś pokazać, że jego rola w tej historii była jak najmniejsza, że działał zgodnie z kompetencjami, zgodnie z prawem, zgodnie z rzetelnością. Tę rzetelność, o czym dziś też mówiliśmy,  ocenił sąd rejonowy dla Warszawy Woli, który stwierdził, że była to skrajna tendencyjność, skrajna nieuczciwość ze strony służb p.  Bondaryka i który porównał działanie tych służb do niektórych służb za naszą wschodnią granicą. Użył takiego plastycznego porównania, że było to pilnowanie prawa w taki sam sposób, jak człowiek, który widzi tablicę z napisem „zakaz wjeżdżania na trawnik”, po czym wjeżdża na trawnik koparką i buduje tam ziemiankę. Tak działało ABW pod rządami pana Bondaryka. Myślę, że ci, którzy byli wytrzymali te kilka godzin, dowiedzieli się wielu ciekawych rzeczy – jak w Polsce działają takie instytucje, jak ABW, na prośbę pana Bronisława Komorowskiego, przypomnę, te instytucje się zaangażowały; później pan Bondaryk ze swoim kierowcą odwozi świadka (na podstawie którego zeznań oskarżono potem Sumlińskiego i Aleksandra L. – KK) na przesłuchanie,  w międzyczasie zapomina, że cała historia zaczyna się od roli Bronisława Komorowskiego. Na pytanie, czemu zapomniał o udziale Komorowskiego w sprawie, odpowiada „bo tak, bo tak uznałem i już” – czyli mamy przykład jakiejś indolencji i arogancji jednocześnie. Mniej więcej w tym duchu odpowiadał pan Bondaryk. „O tym, czy coś jest sprawą, czy nie jest sprawą decydowałem ja, o tym, czy mam sporządzić notatkę ze spotkania z Grasiem i Komorowskim i innymi osobami decydowałem ja” - to jest zawsze kwestia uznaniowa – „ ja decyduję, czy coś jest sprawą, czy nie jest, czy ma być Komorowski, czy nie jest Komorowski”. W tym duchu odpowiadał dzisiaj pan Bondaryk, starając się powiedzieć jak najmniej, a myślę, że ci, którzy byli, dowiedzieli się z jak skrajnie nieprofesjonalnym , nierzetelnym człowiekiem mieliśmy dzisiaj do czynienia. Nie chcę używać słów dużo mocniejszych, chociaż cisną mi się na usta.

Przy okazji zeznań p. Bondaryka pojawił się wątek poboczny, kwestia certyfikatu dostępu do informacji niejawnych Zbigniewa Wassermanna.  Bondaryk twierdzi, że ten nie został mu odebrany, pan wykazał, że został. Czy pan planuje ciąg dalszy tego wątku?
I ten wątek, i następne, będę chciał kontynuować. Nie bez kozery poprosiłem sąd o to, aby jeszcze raz można było przesłuchać pana Bondaryka, który dzisiaj był przesłuchiwany przez blisko cztery godziny, ale gdybym miał mu zadać wszystkie te pytania, które bym chciał, zeszłyby się jeszcze co najmniej kolejne cztery. Nie mogłem jednak zadać tych pytań, dlatego, że czekają nas kolejni świadkowie i w mojej strategii ci świadkowie powinni być przesłuchani albo tego samego dnia, albo przed Krzysztofem  Bondarykiem. Moim zdaniem jest między nimi kontakt, to są świadkowie, którym zamierzam udowodnić współdziałanie, współpracę z ABW, także łamanie prawa. Gdybym dzisiaj zadał wszystkie te pytania, które zamierzałem zadać Bondarykowi, być może stało by się z nimi to, co stało się z panem Sułkowskim, który niedawno rozmawiał sobie przez telefon przed budynkiem sądu, kieruje zresztą 500-osobową firmą,  a gdy wszedł do sali sądowej, w jego imieniu mówił lekarz zasłaniając się plikiem dokumentów i wskazując, że jego klient nie może nic mówić, bo nic nie pamięta, przeszedł wylew, stracił pamięć i nie jest w stanie podać nawet imienia i nazwiska. I tylko pan Sułkowski patrzył na mnie z przymilnym uśmiechem na zasadzie „i co ty chłopczyku możesz mi zrobić, bo ja mam zaświadczenia lekarskie, które mi dają placet, żeby się wykpić z tej całej historii”.  Z takimi sytuacjami mamy tutaj bez przerwy do czynienia i tych świadków bym podzielił na tych, którzy umarli, zanim tu dotarli – było trzech takich ważnych świadków, m.in. pan Tobiasz; na tych, którzy zasłaniają się dokumentami lekarskimi, które mają gwarantować ich utratę pamięci; inni jeszcze, jak pan Graś, przychodzą i nic nie pamiętają – na ponad 100 pytań pan Graś 77 razy powiedział „nie pamiętam”, na ponad 20 – „nie wiem”, na kilka następnych – „nie chcę kłamać”. W zasadzie podał imię, nazwisko i swoje wykształcenie, i niewiele więcej. Mam do czynienia z takimi świadkami, więc gdybym dzisiaj zadał wszystkie pytania panu Bondarykowi, prawdopodobnie miałbym następną falę świadków, którzy by stracili pamięć, może docierali by tu przez następne dwa lata. Dlatego musiałem podzielić dzisiejsze przesłuchanie do pewnego momentu. Mam nadzieję, że sąd dopuści przesłuchanie w drugim etapie, ale najpierw muszą być przesłuchani kolejni świadkowie. To jest bardzo ważne, jeśli uda się ich przesłuchać, myślę, że będziemy świadkami bardzo wielu bardzo ciekawych informacji, nie tylko dla mnie ciekawych. One powinny być ciekawe dla opinii publicznej. Szkoda, że tak niewielka część opinii publicznej, także mediów, się tymi sprawami interesuje. Myślę, że na tej sprawie -  wiem,  że mam do niej oczywiście stosunek emocjonalny i nieobiektywny, ale myślę, że ona bardzo wiele mówi o dzisiejszej rzeczywistości Polski.

Bardzo mnie to dziś uderzyło. Mamy sprawę tak ważną, z głośnymi nazwiskami,  jesteśmy świeżo po pana głośnej wypowiedzi w Kanadzie. Jest kolejna rozprawa i się okazuje, że nie ma na niej mediów poza blogerami.
Dla mnie jest to również zaskakujące. Ilekroć rozmawiam z kolegami, z dziennikarzami, ze wszystkich stron otrzymuję wyrazy poparcia, jestem klepany po plecach, słyszę „Jesteśmy z tobą, trzymaj się” itd. Nie chcę wymieniać nazwisk, ale parę dni temu miałem spotkanie z dość dużym gronem dziennikarskim w Radio Wnet, gdzie bardzo dużo padło słów otuchy, sympatii; parę dni temu rozmawiałem z kolejną koleżanką dziennikarką, podobnie. Gdy kogoś spotykam, dostaję bardzo dużo ciepłych słów, natomiast niestety na słowach się kończy. Dziwię się trochę, bo abstrahując od tego, że jest to sprawa dla mnie ważna, najważniejsza ze wszystkich, jakie miałem, to myślę, że jest ważna dla opinii publicznej – tylko jak się ma opinia publiczna o tym dowiedzieć, skoro przedstawicieli mediów jest niewielu. Nie mam zamiaru się żalić, robię swoje. Dobrze, że przychodzą tacy ludzie, jak pan, dobrze, że przychodzi bloger Ander. Właściwie wy we dwóch to ciągnięcie.

Na koniec poprosiłbym jeszcze Pana o kilka słów o nowej książce.
Książka „Z mocy nadziei” to jest książka, mówiąc najkrócej, o tym, że jeżeli człowiek upadnie i znajdzie się w upadku w totalnym załamaniu, to żeby nie pozostawał w nim, tylko wstał i szedł dalej. Ja w takim upadku byłem, w jakiejś mierze wciąż tkwię, wstaję, upadam. Moje życie w ostatnich latach to są właśnie upadki, powstania, załamania,  takie, że po prostu człowiekowi wydaje się, że nie ma już sił, bo ma przeciwko sobie naprawdę potężnych ludzi. Tak, jak dziś Krzysztofa Bondaryka, szefa ABW. Wiemy, że to są instytucje, które mogą mi załatwić kolejny zarzut, kolejne pięć kontroli skarbowych, to nie jest problem dzisiaj wykreować dla kogoś zarzut taki, czy inny, przeczołgać przez parę sądów. Żyję z takim bagażem, myślę o tym, co się dzieje, przygotowuję się do tego, niosę ten ciężar. Ja staram się robić swoje i o tym jest ta książka.  W moim przypadku ten upadek to jest fałszywe oskarżenie, u kogoś innego to może być śmierć bliskiej osoby, kalectwo, jakaś podłość ludzka, która człowiekowi niszczy życie. Każdy, prawie każdy z nas ma coś takiego, co jest dla niego ciężarem i wydaje się nie do zniesienia.  Ja w tej książce opisuję swoje losy – człowieka, dziennikarza, który przechodzi przez sytuacje, które wydają mu się nie do udźwignięcia. Opowiadam na kanwie tej historii o wielu sprawach, które dotąd nie ujrzały światła dziennego. Jest bardzo dużo nowych informacji o prezydencie Bronisławie Komorowskim. Bardzo ciekaw jestem reakcji pana prezydenta. Mam nadzieję, że ta książka zdąży się ukazać, a nie zostanę obudzony o szóstej rano jutro lub pojutrze. Będzie tam bardzo wiele ciekawych informacji prawdziwych, które mu się z pewnością nie spodobają, będzie też o wielu innych osobach. Ja piszę prawdę, piszę to, co jestem w stanie udowodnić w każdym uczciwym sądzie. Nie jest mi lekko, ale jak mówiłem już dziś 10 razy po każdym upadku się podnoszę i idę dalej. Wierzę, powiem górnolotnie, że mając po swojej stronie prawdę muszę wygrać.

rozmawiał Krzysztof Karnkowski/Budyń78
5
5 (5)

6 Comments

Obrazek użytkownika ossala

ossala
Nie umiem sobie wyobrazić, przez co przeszedł.
Co się zaś tyczy Bondaryka... Daleka jestem od tego, aby spłycać temat, ale mnie sam widok tego człowieka przyprawia o odruchy wymiotne, a co dopiero jak gębę otwiera.
Pozdrawiam
 

Ossala

Obrazek użytkownika krisp

krisp
tego, jak moskiewski z natury system niszczy człowieka, który stał sie dla tego systemu niebezpieczny, bo dotarł zbyt blisko ichnich mrocznych systemowych tajemnic, wielkich mafijnych pieniędzy, czy też może pachnących zdradą Polski kontaktów z OBCYMI (kimkolwiek ci obcy by nie byli). Trzeba się modlić za Pana Wojciecha, by Boża Opatrzność Go chroniła od wszelkich zasadzek niegodziwców spod znaku tusko-komoruskiej ferajny.

Pozdrawiam Niepoprawnie

krisp
Obrazek użytkownika ossala

ossala
czerpie pokłady siły i nadziei, ale z całego przeczytanego wywiadu najbardziej ujęło mnie to, że on doradza innym, aby się nie poddawać, tylko podnosić.
 

Ossala

Obrazek użytkownika gość z drogi

gość z drogi
bo to piękny przykład patrioty i rzetelnego dziennikarstwa..pamietamt przecież,ze już wcześniej im sie naraził zbierając matreiały w sprawie mordu okrutnego na Patronie-Kapłanie Bł Jerzy Popiełuszko 
pozdr 

<p>gość z drogi</p>

Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
to widzę człowieka, który walczy w najbardziej niesprzyjających warunkach. A czy jest jakiś konkretny pomysł, jak my - bardziej Niepoprawni - możemy Mu pomóc?
Obrazek użytkownika gość z drogi

gość z drogi
jest..nie zapominając, przypominając i wspierając...
serd pozdr 

<p>gość z drogi</p>

Więcej notek tego samego Autora:

=>>