Aby rząd mógł coś rozdać to musi najpierw zabrać. Rząd nie ma swoich pieniędzy. Dodatkowo aby móc rozdać część kasy musi zmarnować. Przeznaczyć na biurokrację i idiotyczne pomysły. Wylobbowane. Taka jest mniej-więcej doktryna i wszyscy o tym wiedzą. Rozdawnictwo powoduje deficyt budżetowy i upadek finansów publicznych. Są jednak pewne niuanse:
1. W porównaniu z sytuacją, w której rząd zabierał tak jak wyżej ale nic nie rozdawał odnotowujemy zdecydowany postęp wywołujący pohamowany rozwój gospodarczy.
2. Rozdawnictwo rządowe było niedobre ale już unijne – wspaniałe. Unia tez nie ma swoich pieniędzy, wszystko co daje musi komuś zabrać. Nie słyszałem jednak sprzeciwu Balcerowicza przed wejściem do Unii. Przed 2004 roku. Czy się sprzeciwiał jednak? Rozdarł szaty że upadniemy przez rozdawnictwo unijne? Po anszlusie, po 2004 roku też jakoś nie protestował.
3. Wchodząc do Unii znaleźliśmy się w gronie państw z rozwiniętym rozdawnictwem, które jest standardem unijnym. Czy libki protestowały? Czy ich głównym postulatem na arenie europejskiej było powstrzymanie rozdawnictwa w krajach członkowskich?
4. Obecnie się zmienił kierunek rozdawnictwa. Balcerowicz nie protestował przeciw dawaniu lewym cysternom, a protestuje przeciw dawaniu emerytom. Takie ma priorytety widocznie.
5. Podobnie transferowanie kasy z Polski do RFN aby tam rozdać nie budzi jego sprzeciwu. Rozdawnictwo tam jest słuszne a u nas niesłuszne.
Balcerowicz nie odróżnia firmy państwowej od prywatnej. Jak to możliwe że przedsiębiorstwo po prywatyzacji dalej jest państwowe? No jest ale jest własnością innego państwa. I takie państwowe przedsiębiorstwo dla niego jest prywatne.
Podsumowując: jak Unia się rypnie to pociągnie nas za sobą tak czy siak, więc nie ma się co ograniczać.