
Od dwóch dni trwa medialna (i ochoczo przenoszona na dół) medialna wrzawa wokół wpisania do budżetu pieniędzy dla uczelni o. Tadeusza Rydzyka. Pieniędzy, które pojawiły się, potem, pod wpływem powszechnej (a czy słusznej, o tym za chwilę) krytyki zostały wycofane, ale wygląda na to, że temat wróci w senacie.
Fakt, że decyzja budzi histerię środowisk, mówiąc eufemistycznie, antytożsamościowych, jest zupełnie logiczne. Nie po to „Gazeta Wyborcza” walczyła o rząd dusz, nie po to elity wpajały społeczeństwu swoje antywartości, nie po to Walter tworzył imperium medialne, by ktoś wyłamywał się z tego frontu jedności. A jeśli już okazuje się być na tyle silny, by się wyłamać, to nie należy mu pomagać, a co najwyżej, w razie możliwości, podstawiać co jakiś czas nogę. Do tej pory polityka państwa wobec toruńskich mediów tak właśnie wyglądała, wystarczy przypomnieć sobie wszystko, co działo się wokół miejsca na multipleksie.
Do tej pory polityka wyglądała również tak, że państwo wspierało, czasem w sposób wyjątkowo bezczelny, inicjatywy, wpisujące się w wizję ideologiczną w danym momencie rządzących. Postkomuniści sponsorowali choćby „Wiadomości Kulturalne” Teoplitza, zaś z TV wyrzucili wszystko, co było nie po linii, łącznie z kultowym, anarchistycznym „Alternativi” (może by tak teraz, hm…). Platforma Obywatelska nie skąpiła pieniędzy na Krytykę Polityczną i takie arcydzieła kina polskiego, jak „Pokłosie” czy „Ida”.
Wczorajszą galę „Człowieka Roku” Strefy Wolnego Słowa obstawiły takie instytucje, których rok wcześniej nikt by się tam nie spodziewał. PGNiG, PKP, Orlen, PZL-Świdnik, Tauron, Biedronka… Tak, tak, spisuję to z zaproszenia na wczorajszą uroczystość. Nawet redaktor Sakiewicz zauważył w swojej przemowie, że teraz musi nauczyć się nowego słowa „Sponsor”. Gdy zaś po kilku tygodniach przerwy zdarzyło mi się kupić „W Sieci” bardzo zdziwiły mnie niektóre reklamy. Kiedyś trafiały się tam, owszem, ogłoszenia PZU, ale pamiętamy z taśm, że szef tej instytucji, podchodzący do tematu racjonalnie („To też nasi klienci”) nie znajdował uznania kolegów. Tu też jednak dużo się zmieniło, a pewnioe nie tylko tu.
Nowy rząd, który zastał, również w sferze duchowej, potężne zniszczenia, przystępując do odbudowy wspiera, jak wszyscy przed nim, podmioty, które wpisują się w tę samą wizję i pracują dla tej samej sprawy. Argumenty, że teraz powinno być inaczej, a najlepiej w ogóle bez tego typu działań, padające czasem od zatroskanych internautów i dziennikarzy przypominają mi trochę apele o jednostronne rozbrojenie zachodnich pacyfistów sprzed kilkudziesięciu lat. Kilka dni temu wszyscy zapewne obejrzeliśmy (a kto nie oglądał, to powinien jeszcze nadgonić) wykład Jarosława Kaczyńskiego w WSKSiM, co jakiś czas czytujemy teksty jej profesorów, powołujemy się na toruńskie media. Ogólnie rzecz biorąc, nawet jeśli u kogoś o. Tadeusz Rydzyk nie budzi specjalnej sympatii, naprawdę trudno zaprzeczyć, że jego ośrodek jest poważnym punktem na mapie czegoś, co czasem określa się „archipelagiem polskości”.
Owszem, ktoś, kto wymyślił, by pieniądze odebrać hospicjom, oddał swojemu środowisku przysługę na tyle niedźwiedzią, że bym się poważniej pomysłodawcy przyjrzał, niemniej oburzenia samym faktem, pytań, po co PiS się w to pakuje, za bardzo nie rozumiem. Zwłaszcza, gdy przypomnę sobie, jakie kwoty szły latami w prawdziwe błoto. Tu zaś jest szansa wydania pieniędzy z pożytkiem nie dla samego „imperium ojca Rydzyka”, a dla kształtowania polskich elit i polskiej, chrześcijańskiej myśli.
Tym bardziej zaś dziwię się, że głosy przeciwko temu kierują również niektórzy dziennikarze, którzy obecnie również czerpią zysk z tego samego zjawiska, tyle, że w formie dyskretniejszej, czyli wspomnianych reklam.
20 milionów dla prywatnej uczelni. Pomnóżmy to przez pięć i zorganizujmy referendum w tej sprawie.
Fakt, że decyzja budzi histerię środowisk, mówiąc eufemistycznie, antytożsamościowych, jest zupełnie logiczne. Nie po to „Gazeta Wyborcza” walczyła o rząd dusz, nie po to elity wpajały społeczeństwu swoje antywartości, nie po to Walter tworzył imperium medialne, by ktoś wyłamywał się z tego frontu jedności. A jeśli już okazuje się być na tyle silny, by się wyłamać, to nie należy mu pomagać, a co najwyżej, w razie możliwości, podstawiać co jakiś czas nogę. Do tej pory polityka państwa wobec toruńskich mediów tak właśnie wyglądała, wystarczy przypomnieć sobie wszystko, co działo się wokół miejsca na multipleksie.
Do tej pory polityka wyglądała również tak, że państwo wspierało, czasem w sposób wyjątkowo bezczelny, inicjatywy, wpisujące się w wizję ideologiczną w danym momencie rządzących. Postkomuniści sponsorowali choćby „Wiadomości Kulturalne” Teoplitza, zaś z TV wyrzucili wszystko, co było nie po linii, łącznie z kultowym, anarchistycznym „Alternativi” (może by tak teraz, hm…). Platforma Obywatelska nie skąpiła pieniędzy na Krytykę Polityczną i takie arcydzieła kina polskiego, jak „Pokłosie” czy „Ida”.
Wczorajszą galę „Człowieka Roku” Strefy Wolnego Słowa obstawiły takie instytucje, których rok wcześniej nikt by się tam nie spodziewał. PGNiG, PKP, Orlen, PZL-Świdnik, Tauron, Biedronka… Tak, tak, spisuję to z zaproszenia na wczorajszą uroczystość. Nawet redaktor Sakiewicz zauważył w swojej przemowie, że teraz musi nauczyć się nowego słowa „Sponsor”. Gdy zaś po kilku tygodniach przerwy zdarzyło mi się kupić „W Sieci” bardzo zdziwiły mnie niektóre reklamy. Kiedyś trafiały się tam, owszem, ogłoszenia PZU, ale pamiętamy z taśm, że szef tej instytucji, podchodzący do tematu racjonalnie („To też nasi klienci”) nie znajdował uznania kolegów. Tu też jednak dużo się zmieniło, a pewnioe nie tylko tu.
Nowy rząd, który zastał, również w sferze duchowej, potężne zniszczenia, przystępując do odbudowy wspiera, jak wszyscy przed nim, podmioty, które wpisują się w tę samą wizję i pracują dla tej samej sprawy. Argumenty, że teraz powinno być inaczej, a najlepiej w ogóle bez tego typu działań, padające czasem od zatroskanych internautów i dziennikarzy przypominają mi trochę apele o jednostronne rozbrojenie zachodnich pacyfistów sprzed kilkudziesięciu lat. Kilka dni temu wszyscy zapewne obejrzeliśmy (a kto nie oglądał, to powinien jeszcze nadgonić) wykład Jarosława Kaczyńskiego w WSKSiM, co jakiś czas czytujemy teksty jej profesorów, powołujemy się na toruńskie media. Ogólnie rzecz biorąc, nawet jeśli u kogoś o. Tadeusz Rydzyk nie budzi specjalnej sympatii, naprawdę trudno zaprzeczyć, że jego ośrodek jest poważnym punktem na mapie czegoś, co czasem określa się „archipelagiem polskości”.
Owszem, ktoś, kto wymyślił, by pieniądze odebrać hospicjom, oddał swojemu środowisku przysługę na tyle niedźwiedzią, że bym się poważniej pomysłodawcy przyjrzał, niemniej oburzenia samym faktem, pytań, po co PiS się w to pakuje, za bardzo nie rozumiem. Zwłaszcza, gdy przypomnę sobie, jakie kwoty szły latami w prawdziwe błoto. Tu zaś jest szansa wydania pieniędzy z pożytkiem nie dla samego „imperium ojca Rydzyka”, a dla kształtowania polskich elit i polskiej, chrześcijańskiej myśli.
Tym bardziej zaś dziwię się, że głosy przeciwko temu kierują również niektórzy dziennikarze, którzy obecnie również czerpią zysk z tego samego zjawiska, tyle, że w formie dyskretniejszej, czyli wspomnianych reklam.
20 milionów dla prywatnej uczelni. Pomnóżmy to przez pięć i zorganizujmy referendum w tej sprawie.
(3)