Rzecz gustu. W tym rzecz!

 |  Written by Everyman  |  0

O tym, że o gustach nie powinno się dyskutować wiadomo od dawna. Nie ja to wymyśliłem i nie zamierzam podważać zawartej w tym stwierdzeniu racji. Nie mogę jednak powstrzymać się od uwagi, że skoro są ludzie i ludziska, gusta też bywają różne, a skala tolerancji estetycznej ma swoje granice.

Z góry przepraszam za przykład, którym się posłużę, ale chciałbym być dobrze zrozumianym. Otóż, wśród znajomych, których z racji codziennych obowiązków nie mogę uniknąć jest jeden, który w taki oto sposób często rozpoczyna relacje z wędrówek po sieci: „włanczam ci ja dzisiaj komputer, a on najpierw wypierdzi się, wypierdzi, a jak już odpali, wiecie co tam można znaleźć?” …

Ohydne, prawda? No właśnie. Wątpię, czy po takim dictum znajdzie się ktokolwiek, obdarzony choćby szczątkową wyobraźnią, kto nie zapragnie łyku świeżego powietrza i wcale nie musi być pięknoduchem by poczuć obrzydzenie. Nawet garstka wielbicieli gargantuicznych rubaszności nie odważy się przecież uznać autora takich tekstów za arbitra elegantiarum.

Zatem - choć tli mi się z tyłu głowy iskra niepokoju, że to miecz obosieczny – upieram się, że wśród rozgadanych totalsów dawno pękły granice estetycznej kontroli i od pewnego czasu coraz łatwiej dostrzec, że nurzają się w materii, którą tylko z litości można nazwać błotem.

Lista obelg, kłamstw i zwykłych obrzydliwości jest tak długa, że jej odtwarzanie musi budzić niesmak, który z czasem zaczyna dominować nad treścią wypowiedzi przeciwników aktualnej władzy. Jednocześnie skłania do reakcji z góry wykluczającej refleksję nad merytoryczną zawartością tychże wypowiedzi.

Czy tylko mnie się zdarza przemożna chęć natychmiastowego przełączenia kanału, gdy tylko na ekranie pojawi się twarz Neumanna, Szczerby, Thun, Grabca czy Pitery? W ilu polskich domach można wtedy słyszeć „Nie da się tego słuchać ani oglądać!”?

Owszem, ciągle jeszcze uważam, że o wyborach elektoratu przede wszystkim decyduje oferta programowa, zaraz potem wiarygodność jej autorów, ale coraz częściej zaczynam doceniać siłę zwyczajnych, ludzkich upodobań i sympatii. Czyż właśnie nie dlatego na przykład wyborczy potencjał Wałęsy spadł do poziomu marnych kilku procent? Prostactwa, skłonności do krętactwa, pychy i nieuctwa długo się nie da ukryć …

A Tusk? Choć cwany, nie sądzę by był lubiany przez niezbędną większość. Cwaniactwo popłaca tylko na krótką metę. Ilość kłamstw, złośliwości, niespełnionych obietnic czy brak lojalności wobec własnego kraju musi budzić niechęć. Nie da się wejść do tej samej rzeki. Zwłaszcza, gdy się do niej wpuści aż tyle piranii ...

Nie chcę tu - broń Boże! - dowodzić, że wyłącznie zwrot ku kulturze wysokiej jest receptą na zwycięstwo w demokratycznych wyborach. Będę się jednak upierał, że trzymanie klasy jest lepsze, niż zapasy w kisielu lub plucie na odległość.

Przypomnę, że ten sam Demos wybrał najlepszym programem telewizyjnym w dziejach „Kabaret Starszych Panów. Stawianie na Sławomira, tego od polewania się szampanem w Zakopanem, czy Zenka od oczu zielonych jest wielce ryzykowne …

Demos nie jest głupi i wie co to szyk! 

5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>