Sąd nad Narodowym Funduszem Zdrowia

 |  Written by Lech 'Losek' Mucha  |  16
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów podał informację, że sąd antymonopolowy podtrzymał decyzję UOKiKu o nałożeniu kary na Narodowy Fundusz Zdrowia, za niezgodne z zasadami konkurencji traktowanie kontrahentów. Za stosowanie w latach 2011 i 2012 kryteriów, które mogą dyskryminować część potencjalnych kontrahentów na NFZ została nałożona kara finansowa w wysokości 181 318 zł. Prezes UOKiK nakazała również zaniechanie antykonkurencyjnych praktyk. Chodziło o postępowania konkursowe dotyczące kontraktów na badania tomograficzne i rezonansu magnetycznego.
Nie są to pierwsze rozstrzygnięcia, w których Urząd stwierdził nadużycie pozycji rynkowej przez NFZ. Przykładowo w 2009 r. Prezes Urzędu uznała, że Fundusz ustalając kryteria oceny ofert przedsiębiorców przystępujących do konkursu na świadczenia zdrowotne, faworyzuje dotychczasowych kontrahentów. Na NFZ została nałożona kara w wysokości ponad 1,14 mln zł. Decyzja została podtrzymana przez sądy kolejnych instancji. 
 
Widać tu wyraźnie do czego prowadzi sytuacja, w której państwo próbuje podejmować się wykonywania zadań, do których nie jest powołane. Skutek tego jest taki, że jedna państwowa instytucja (UOKiK), ukarała drugą państwową instytucję (NFZ) milionowymi karami, pokrywanymi z pieniędzy, które mogły by być wydane na leczenie ludzi. Te kary to niestety nie jest jedyny koszt tego skandalu. Oprócz zmarnowania pieniędzy, które NFZ powinien przeznaczyć na leczenie chorych, a które zostają wydane na pokrycie kosztów kar, do strat związanych z patologicznym systemem należy również zaliczyć koszty postępowań odwoławczych przed sądami, a także te koszty które ponosi UOKiK na badanie takich protestów, a których można by zdecydowanie uniknąć, gdyby to wszystko nie stało na głowie.
 
Co więc należy zrobić? Jak zaradzić tej sytuacji?
 
Zobaczmy najpierw, jakie są przyczyny tego stanu. 
Narodowy Fundusz Zdrowia dysponuje pewną ograniczoną ilością pieniędzy, którą może przeznaczyć na pokrycie kosztów badań tomograficznych i rezonansu magnetycznego. Ta ilość jest pochodną wysokości składki na Narodowy Fundusz Zdrowia. Na rynku funkcjonuje wiele podmiotów, które dysponują odpowiednimi środkami technicznymi, pozwalającymi wykonać badanie. Ale ktoś im za te badania musi zapłacić.
Istotne jest również to, że zapotrzebowanie na badania wyraźnie przewyższa możliwości finansowe Funduszu. Stąd biorą się limity na ilość wykonywanych badań, prowadzące do sytuacji, w której z jednej strony istnieją wielotygodniowe kolejki do badań, a z drugiej sprzęt i specjaliści pozostają niewykorzystani.
Wobec tego zachodzi sytuacja, w której urzędnicy Funduszu muszą zdecydować komu i w jakiej wysokości przyznać kontrakt na badania.
I tu mamy pierwszy kłopot. Taka "uznaniowość" w działaniach urzędników dowolnego szczebla zawsze rodzi możliwość korupcji, ale nawet gdybyśmy dysponowali w NFZ-cie wyłącznie kryształowo uczciwymi urzędnikami, dalej istniałby problem sprawiedliwego podziału tego tortu.
Próbuje się go rozdzielić na drodze konkursów. Ale tu rodzi się kolejny kłopot. Jeżeli konkursy będą ogłaszane często - powiedzmy - co rok, to firma planując zakup sprzętu nie mając gwarancji przedłużenia kontraktu, nie może rozsądnie inwestować. Jeżeli konkursy będą za rzadko, lub będą faworyzować podmioty już mające kontrakty - pojawią się słuszne protesty ze strony nowych graczy, naruszona będzie zasada gry rynkowej pomiędzy starymi i nowymi uczestnikami konkursów.
Kolejny problem, to kryteria oceny ofert. Jeżeli   zasadnicze znaczenie będzie miało kryterium ceny - a wiemy, że często tak było w kontraktach podpisywanych przez NFZ - to skazujemy pacjentów na usługi niskiej jakości.
Oprócz prób kontraktowania usług po jak najniższych cenach, po to by zakontraktować ich jak najwięcej, Narodowy Fundusz Zdrowia próbuje również - i to od wielu lat-  administracyjnie zmniejszać ilość zlecanych badań ( i innych procedur też!). Służy temu system skierowań i restrykcyjny wobec niektórych specjalności system uprawnień.
Zgodnie z zarządzeniem wydanym przez NFZ, skierowania na badania tomograficzne i rezonans mogą wystawiać wyłącznie specjaliści działający w ramach systemu ubezpieczeń. Możliwości tej pozbawieni są lekarze pierwszego kontaktu, pomimo tego, że mają umowę z NFZ-em, a także prywatne gabinety, ponieważ takiej umowy nie mają.
To prowadzi do absurdalnych sytuacji, w których internista kieruje pacjenta do chirurga wyłącznie po to, by ten wystawił skierowanie na badanie. Albo specjalista z prywatnego gabinetu, poleca pacjentowi pójść do lekarza rodzinnego, by ten skierował go do ortopedy wyłącznie po to, by ten wystawił skierowanie. Pomimo, że wskazania do wykonania badania są dla wszystkich zainteresowanych oczywiste.
Interniści i lekarze rodzinni mają rozległą wiedzę, która zdecydowanie daje im prawo decydowania o konieczności badań.
Uprawnienie do refundowanego badania jest prawem ubezpieczonego pacjenta, a nie kierującego lekarza,  a wobec tego, niehonorowanie skierowań z prywatnych gabinetów jest bezzasadne.
Za wizytę u specjalisty - której jedynym sensem jest przepisanie rozpoznania na skierowaniu - Fundusz musi zresztą zapłacić, ale widocznie globalnie się to opłaca... Widocznie ta wydłużona droga sprawia, że niektórzy pacjenci nie docierają na badanie...
 
Ideałem byłoby znalezienie środków na badania dla wszystkich pacjentów, którzy tych badań wymagają. Można oczywiście zrobić to zwiększając zasadniczo nakłady na ochronę zdrowia. Nie da się zwyczajnie przesunąć środków w Narodowym Funduszu, bo - poprzez mechanizm "krótkiej kołderki" spowodowało by to dalsze pogłębienie niedofinansowania innych procedur. Nie da się - z oczywistych powodów - zasadniczo ograniczyć zapotrzebowania na badania. To co można zrobić oprócz zasadniczego powiększenia składki na ubezpieczenie zdrowotne, to wyrównać niedobory finansowe poprzez współpłacenie. Tym samym da się zlikwidować konieczność postępowań konkursowych i zapewnić pacjentom dostęp do badań w realnym czasie i dostęp do kontraktów wszystkim podmiotom, spełniającym jasno określone wymogi dotyczące jakości i bezpieczeństwa wykonywanych badań. Jest kwestią umowy społecznej, o ile należy powiększyć składkę na Fundusz i co za tym idzie ilość pieniędzy z budżecie NFZ przeznaczanych na badania. Pozostałą część musieli by dopłacać pacjenci. Przy czym, w poszczególnych pracowniach, ta dopłata wcale nie musiała by być taka sama. Stałe byłoby tylko dofinansowanie z NFZ-tu. Wysokość dopłat zależała by od decyzji kierownictwa poszczególnych pracowni. Tu właśnie było by miejsce dla gry rynkowej gwarantującej, że dopłaty nie będą wyższe niż to jest konieczne. Jednocześnie to właśnie do decyzji kupującego usługę pacjenta należała by decyzja, czy kupić tańszą, czy lepszą, ale droższą usługę.
 
Takie rozwiązanie zapewni stałość zasad na rynku, ponieważ nie będzie konieczności ponawiania szkodliwych konkursów. Z tego samego powodu pozwoli podmiotom działającym na rynku na racjonalne inwestowanie. Zapewni lepsze wykorzystanie sprzętu, co przyczyni się do spadku cen. Wyeliminuje uznaniowość urzędniczą, ograniczając ryzyko korupcji. Zmniejszy ryzyko zakupu przez NFZ najtańszych, a przez to nienajlepszych jakościowo usług. Pozwoli na zaoszczędzenie środków przeznaczanych na organizację postępowań konkursowych.
 
Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że da się również, poprzez celowaną pomoc rozwiązać problem tej części pacjentów, których na dokonanie dopłat nie będzie stać. Można będzie przeznaczyć na to między innymi pieniądze zaoszczędzone na nonsensownych karach i niepotrzebnych procesach sądowych toczących się pomiędzy  instytucjami tego samego państwa...
 
 
Lech Mucha
4.25
4.3 (4)

16 Comments

Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
To znaczy czym tak naprawdę różnią się usługi RTG czy dajmy na to, rezonansu w kwestii jakości usługi? Na czym polega ta "lepszość"?  Bo jeśli pacjent ma płcić za "wodotryski" w rodzaju zastąpienia zwykłych szyb w okanch przez witrażowe... To ja już na wstępie dziekuję.

Nie znam tych zagadnień zbyt dobrze, dlatego trudno mi tu polemizować, choć do dużej części przedstawionych tu rozwiązań mam niejakie zastrzeżenia.

Z autopsji jednak znam i to dość dobrze, działanie systemu w Kanadzie. Nie będę tu opisywał tego, bo byłby to bardzo obszerny materiał. Zresztą nie o to tu chodzi. Wskazuję tylko że są w tzw. świecie, rozwiązania które w dużej mierze godzą rozbieżne interesy wielu uczestników usług medycznych, nie rujnując jednocześnie budżetu. Może warto zastanowić się jak robią to, ci którym udaje się osiągnąć jako taką równowagę. NIe twierdzę żę należy wprost implementować te rozwiązania, jest to jedynie sugestia by na etapie rozważań wyjść od czegoś, co się sprawdza, zamiast eksperymentować z dużym ryzykiem.
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
"To znaczy czym tak naprawdę różnią się usługi RTG "
Aparaty są lepsze i gorsze, starsze i nowsze, mniej i bardziej dokładne, opisujący badanie specjaliści są mniej, lub bardziej doświadczeni, obsuga milsza, lokalizacja wygodniejsza...
Ale jak ktoś będzie chciał zapłacić za badanie w pomieszczeniu z witrażami, to jego wola... Na tym właśnie polega zjawisko wolności. 
Obecna sytuacja prowadzi do szeregu patologii. Przede wszystkim, system konkursowo-kontraktowy odbiera tę wolność, ponieważ wybór sprzedawcy ( na przykład takiego z witrażami w oknach ) nie jest dokonywany przez kupującego, tylko przez urzędnika. Podobnie sztywna cena. Nie daje żadnego wyboru nikomu z uczestników rynku. A wszystko to razem prowadzi jeszcze do patologii procesowania się urzędów państwowych między sobą i wszystkich kosztów z tym związanych.

W normalnym systemie rozbieżne interesy sprzedających, którzy chcą sprzedać najdrożej i kupujących, którzy chcą kupić najtaniej, godzą nie urządnicy NFZtu, tylko wolny rynek.
Pozdrowienia.
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Chciałbym wierzyć w istnienie tzw. wolnego rynku.
Może to nieadekwatny przykład, ale kiedyś wchodze na bazar i pytam z brzega o cenę owoców. Podaje mi jakąś tam cenę, niezbyt drogą, ale i owoce niezbyt dobre. Wchodze dalej, owoce świetne, za to ceny - ho, ho ho! Więc wracam do tego przy wejściu i pytam go, jak to jest. Przeciez im głebiej wolnego rynku, tym powinno być taniej, bo konkurencja wieksza, to i taniość, i jakość powinna być lepsza. Mruga do mnie okiem i mówi: "wie pan, zawsze sie tak robi. Ci co stoją na zewnątrz mają być tańsi".

Wiem, wiem, makroekonomia to nie mikroekonomia, prawo analogicznego myślenia działa tylko czasem. Ale mam wrażenie, że coś w tym jednak jest... wink
Obrazek użytkownika maxymilian

maxymilian
Doskonale podsumowanie..
"wolny rynek" czyli swieta krowa ekonomi kapitalistycznej.
A w ukryciu zmowa korporacji medycznych z kolesiami pracujacymi w NFZ...i podzial "kasy"gdzies na boku..
 
Obrazek użytkownika maxymilian

maxymilian
To oni maja dusze ?
"No i wyszło socjalistyczne szydło z worka duszy homo sovieticusa."
Bez kompleksow kolego.Nie kierowalem tej opini do kolegi.
No i ten exhibicjonizm w samoocenie zupelnie tutaj niepotrzebny..Czyzby nieczyste sumienie ?
Jestesmy w Advencie..Uwaza sie kolega za Katolika ( w jego Darwinistycznej odmianie) troche pokory i refleksji nad wlasna grzesznoscia i niedoskonolascia  wskazne w okresie oczekiwania na przyjscie Boga. Tak uczy nasz Swiety Kosciol Katolicki.
Pzdr..
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
Ja nie mam kompleksów,a i o moją pokorę proszę się nadmiernie nie martwić, jest w sam raz. Raczej proszę komentować bardziej sensownie.
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
I jeszcze mi przyszło do głowy Stronniku, że ten tzw.świat wydaje ma leczenie kilka razy więcej niż my. I oczekiwania że za 25% nakładów będziemy mieli to co oni jest naiwnością. Jeszcze raz pozdrawiam.
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Oczywiście że w innych państwach pieniądze są większe. Jednak obawiam się że wypuszczenie z rąk inicjatywy dopiero rozkręci zasdę zmowy kolesiów. W Kanadzie jest tak że to państwo narzuca standardy, zasady działąnia ((dość ściśle) i  oczywiście ceny usług. np. (o ile się nie mylę, bo juz jakis czas się nie interesowałem) jendostkowa wizyta pacjenta u lekarza rodzinnego kosztuje podatnika $33. To z kolei jest według lekarzy za mało więc ograniczają np ilość schorzeń z jakimi pacjent może jednorazowo zgłosić się do lekarza. Rodzi to groteskowe a czasem wręcz groźne sytuacje, bo po prostu zaczyna brakować całosciowego oglądu stanu pacjenta. Generalnie laekarz kanadyjsji pracuje w pośpiechu, traktując często pacjenta "po łebkach". Podobnie jak dentysta gabinet został zamieniony w kabinkę w której pacjent oczekuje na pojawienei iselakarza który ma 10 minut dla niego a po tym czasie wykazuje ogromne zniecierpliwienie i pośpiech, bo musi juz do następnego pacjenta. Nie ma szans na pogłębioną rozmowę z pacjentem. Wszystko zależy od tego ile kredytów do spłacenia ma dany lekarz. Z reguły starsi lekarze wykonujący zawód juz na emeryturze (brak lekarzy) są bardziej skłonni do dobrego traktowania pacjentów. Nie mam dobrego rozeznania jak wygląda finansowanie szpitali, ale ciągle czyta  się apele w tamtejszych mediach żeby sfinansować jakąś inwestycję albo pomóc w finansowaniu jakiegoś szpitala. Obecnie następuje trend budowy wielkich szpitali, które pozostają w gestii miejscowych władz (miasta, regionu) ale są finansowane z budżetu prowincji (województwa które ma znacznie wiekszą autonomię niż nasze województwo). W ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat nastąpiła nieznaczna poprawa stanu i funkcjonowania służby zdrowia ale ciągle jest daleko do jakiegoś zadowolenia. Są usługi na które czeka się miesiącami, wizytya u specjalisty to kwestia czasem kilku miesięcy. Ale o całkowietej prywatyzacji nawet nikt nie chce słyszeć. Ogólnie system przypomina ten polski ale jest jednak wydajniejszy także, jak mi wiadomo, na skutek znacznie lepszego systemu dyscyplinującego i kontroli. O łapówkach dla lekarza nie ma wogóle mowy. Choć świat nie jest przecież doskonały, więc zapewne zdarzają się, tyle że w znikomym procencie kontaktów lekarz pacjent. Wiem że znaczące modyfikacje systemu zaczęto nie od zwiększania budżetów szpitali, ale od pracy nad poprawieniem sposobów zarządzania i efektywnosci usług. Po prostu udoskonalono system, a trwało to latami i nadal trwa.

Pozdrawiam

 
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha

Biorąc pod uwagę różnice w finansowaniu ochrony zdrowia, dziw, że W Polsce wogóle jeszcze cokolwiek działa w ochronie zdrowia...
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Nie rozumiem sensu tej kary antymonopolowej, przecież to z naszych pieniędzy. NFZ nie jest instytucją prywatną. Jedyne słusznym rozwiązaniem było odwołanie winnych.
 
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
Bo tego nie da się zrozumieć. To jest przykład nonsensownego działania charakterystycznego dla systemów lewicowych. W normalnych zdroworozsądkowych systemach rzecz zupełnie nie znana.
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika maxymilian

maxymilian
Wewnetrzna wojna :-)) Jeden biurokrata wszedl w obszary kopetencji drugiego biurokraty lub starania o zawlaszczenie dla siebie pola przeciwnika.Moze ktos prywatnie komus nadepnal na "odcisk"i w ramach rewanzu..Mozliwosci interpretowania tej "kary"tak wiele jak posuniec w szachach.
Typowe post-komunistyczne biurokratyczne srodowisko ,zrace sie o kawalek lepszej kosci...
Totalnie skorumpowane..Administratorzy,Biurokraci,Lekarze..I chorzy pacjenci posrodku widziani przez powyzszych jako klienci.Ci niezamozni czy biedni moga dostac tylko nizszej jakosci produkt...Calkowita dengrengolada tego srodowiska..
Pzdr.
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
Całkowita degrengolada jakiego środowiska? Radzę się zastanowić nad odpowiedzią.
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika maxymilian

maxymilian
Jestem zmuszony zauwazyc prokuratorskie zapedy kolegi.
Wciagle pan kogos osadza i oskarza :-))
Moze zmiana zawodu przyniesie pelna satysfakcje ?
Mam rowniez nieodparte wrazenie,ze kolega ma problemy ze zrozumieniem tego co czyta ?
To sie nazywa dyslekxia czy jakos tam ?
Pzdr..

Więcej notek tego samego Autora:

=>>