
Dochodzę do wniosku, że polskie społeczeństwo nurtują trzy zasadnicze motywy polityczne, którym Prezes Kaczyński niejako „przeciwstawia” swoją wizję państwa. Te trzy motywy wymienię w kolejności ich ważności:
1. lęk przed klęską „naturalną” typu wojna (szczególnie wojna z Rosją);
2. pragnienie zgody (przeniesienie relacji funkcjonujących w małej społeczności na relacje ogólnopaństwowe);
3. wprowadzenie miękkiej dyktatury kosztem partii politycznych.
4. niewiara w możliwość sprawiedliwego osądu racji w łonie wspólnoty, poszukiwanie sędziów niezależnych (rozjemców, takich jak UE, USA czy nawet Rosja).
Przesłuchałem wystąpienie Prezesa w klubie ronina. O kwestiach relacji z Rosją Kaczyński w tym wystąpieniu akurat nie wspomina, ale faktem jest, że medialna propaganda przez pięć ostatnich lat powtarzała jak mantrę „przecież wojny im nie wypowiemy”. To właśnie z tego powodu w czasie swojej kampanii prezydent Duda robił rozmaite gesty i wypowiadał słowa-klucze, takie jak przywrócenie relacji handlowych z Rosją – szczególnie ważne dla rolników. Jeśli ukuto propagandowe hasło „Kaczyński dzieli Polaków”, to właśnie dlatego, że znaczna część społeczeństwa wojny z Rosją panicznie się boi.
Pisze o tym, by zaznaczyć, że pragmatycznie rzecz biorąc, partii Prawo i Sprawiedliwość należy się nasze poparcie. Lęki społeczne są całkowicie zrozumiałe, większość ludzi w naturalny sposób obawia się utraty majątku, zdrowia, życia, utraty bliskich. Właśnie dlatego wspieram PiS, w nadziei, że ta partia i utworzony przez nią rząd nie będzie robił do Putina głupich umizgów i nie zachęci „miłującego pokój” Hegemona do napaści na prostoduszne Mirmiłowo (by użyć przenośni zaczerpniętej z popularnego kiedyś komiksu Janusza Christy pt. Kajko i Kokosz).
Nie wszystkie jednak tezy Prezesa Kaczyńskiego są bezdyskusyjne. Kaczyński na pewno przeczytał więcej mądrych książek, niż ja i ma wiedzę głębszą, bo wzbogaconą o informacje niejawne. Zwrócę tylko uwagę na kilka kluczowych kontrowersji.
Osią wystąpienia Kaczyńskiego jest obrona instytucji partii politycznej. Zjawisko partyjności („fakcyjności”) było najbardziej znienawidzonym przez dawnych Polaków zjawiskiem politycznym. Wówczas owe grupy ideowe lub grupy interesów nazywano fakcjami. Mimo wszystko ruch egzekucyjny partią polityczną nie był, a ustrój staropolski nie znał zjawiska wielopartyjności. Obowiązujący dogmat konsensusu zmuszał żywioły partyjne do gry zakulisowej, do kamuflowania celów. Miało to swoje złe i dobre strony. Na pewno dobrą stroną była demonstracyjna jedność, manifestowana w uchwalanych jednogłośnie ustawach sejmowych (tzw. „konstytucjach”). Prawo uchwalone jednogłośnie było święte i w zasadzie niepodważalne. Oczywiście rzeczywistość skrzeczała i lokalne społeczności często sabotowały wykonywanie ustaw. Spotykało się to jednak z powszechnym potępieniem. Jeśli więc porównamy wagę ustaw staropolskich z ustawami III RP, to nawet ustawa konstytucyjna wypada przy prawach staropolskich niezwykle blado. Pomijam fakt, że konstytucja jest sformułowana w taki sposób, że niczego obywatelom nie gwarantuje – chodzi o to, że większość konstytucyjna a jednogłośność to dwie różne jakości.
I tu trzeba przyznać rację Kaczyńskiemu, że niechęć do partyjności oznacza prędzej czy później jakąś formę dyktatury. Po wygaśnięciu dynastii jagiellonów szlachta rządziła Rzecząpospolitą po dyktatorsku, dzieląc tę władzę tylko z królem i kościołem. Pewne znaczenie ustrojowe miał na pewno Gdańsk, ale mieszczanie i chłopi bezpośredniego udziału w rządach nie mieli. Społeczeństwo szlacheckie było stosunkowo nieliczne, silnie wyczulone na punkcie swoich praw i przywilejów, nieufne wobec wszelkich nowości, które tę dyktaturę mogłyby osłabić lub podważyć. Pomimo tej nieufności i dopatrywania się spisków, dawni Polacy nie zauważyli jednak jednej podstawowej nowości, która weszła do polskiej praktyki parlamentarnej tylnymi drzwiami – to znaczy liberum veto. Liberum veto tak dalece zdegenerowało parlament, że aby go naprawić, zaimprowizowano instytucję sejmów skonfederowanych. W XVIII wieku pojawiły się też dwa silne ugrupowania polityczne: partia saska i partia Czartoryskich. Zmieniał się też klimat społeczny. Rewolucja francuska otworzyła drogę do nadania praw obywatelskich szerokim rzeszom ludzi.
Wiemy doskonale, że im większe społeczeństwo, tym trudniej je skupić wokół idei konsensusu i tym trudniej ten konsensus osiągnąć. Partie polityczne okazały się potrzebne.
Co więcej, okazało się, że dotychczasowe prawo narodów jest niewystarczające i że potrzebne są instytucje międzynarodowe, które mniej lub bardziej niesprawiedliwie dbają o „ład światowy”, tworzą międzynarodowe standardy prawne, pełnią rolę chcianych lub niechcianych rozjemców w konfliktach. Zwłaszcza ta ostatnia kwestia jest dla społeczeństwa polskiego szczególnie ważna. Wszyscy narzekamy na fatalne działanie polskich sądów. No to oczyma wyobraźni zobaczmy, jak wyglądałaby rozprawa sądowa przed polskim sądem między PO a PiS w sprawie katastrofy smoleńskiej... Albo lepiej sobie nie wyobrażajmy...
Już nasi przodkowie zdawali sobie sprawę, że postanowienia sądu mogą być skuteczne tylko wtedy, gdy strony uczestniczące w sporze zgodzą się uznać wyrok za wiążący. To oznacza, że sąd musi mieć niekwestionowany autorytet, uznawany jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy. Takim sądem był w wieku XV-XVI sąd królewski, bo król miał wystarczający autorytet, by jego wyroki uznawano. Niemożność rozwiązania konfliktu wewnętrznego prowadzi zawsze do szukania rozjemców poza granicami kraju, i to zarówno drogą prawą, jak i drogą lewą, niegodziwą. W takim trybie społeczeństwo polskie – niezależnie od intencji polityków – podjęło decyzję o przystąpieniu do Unii Europejskiej. Ludzie uznali, że elity polityczne w Polsce „nie radzą sobie” z rządzeniem i dlatego należy przenieść uprawnienia władcze na ośrodki zewnętrzne.
Omówione motywy polityczne polskiego społeczeństwa nie są aż tak głupie, jak się może wydawać. Zwłaszcza postulat zgody nie jest aż tak nierealistyczny. Właśnie Pierwsza Solidarność pokazała, że możliwy jest konsensus i ustrój oparty na konsensusie nawet w społeczeństwie masowym. Niewątpliwie pomaga w tym uznawany przez wszystkich za przeciwnika nieprzyjaciel i pomaga też tworząca się in statu nascendi kultura polityczna, która – no właśnie – wyklucza jawną partyjność, promuje zgodę, wyklucza partyjne hejterstwo, które trzeba dziś bezwzględnie zwalczać w internecie.
Nie twierdzę, że to jest recepta na dziś. Najpierw trzeba przede wszystkim odsunąć od władzy przestępców, wprowadzić konieczne reformy, ustabilizować rządy reformatorów na około 8-10 lat i przyuczać społeczeństwo do społecznej dyscypliny w obronie Ojczyzny. O tej dyscyplinie mówił Prezes Kaczyński. Dlatego właśnie uważam, że Prawo i Sprawiedliwości powinno liczyć na nasze energiczne wsparcie.
Jakub Brodacki
32 Comments
@alchymista
14 June, 2015 - 14:01
Właśnie, właśnie. Od dawna uważam, że nie da się demokratycznie wygrać następnych wyborów za 4 lata. W sytuacji gospodarczej Polski.
Polficu
14 June, 2015 - 15:36
@ro @polfic
14 June, 2015 - 17:48
Trzeba wierzyć w coś, co naukowo nie jest mierzalne, czyli w duch solidarności. Tego ducha nie można zmierzyć, ale nauka może go badać opisowo, dostrzegając jak gdyby jego doczesne szczątki i domyslając się, jak ten duch działa, gdy nagle dokona inkarnacji... Wybór Dudy to właśnie jest taka nagła inkarnacja, król-duch. Sam Kaczyński unika snucia planów na przyszłość - posłuchajcie jego wystąpienia. Stała się rzecz, która ma charakter naturalny, ale ze względu na ugraniczenia ludzkiego umysłu jawi sie jako cud.
@alchymista
14 June, 2015 - 17:58
To nie cud - to duch w narodzie się odradza. Kwestia sporna czy odradzanie się ducha jest cudem czy genem polskości :)
@ro
14 June, 2015 - 17:53
Polficu
14 June, 2015 - 20:42
ro
14 June, 2015 - 22:00
Bardze proste.
Nie mowiac juz o zniesieniu finansowania partii.
Czy moze wogole o zakazaniu partii, to jest przeciez glowny cel systemu: bez partii i JOW.
Zostaje skatowana, niszczona i gnojona ludnosc nie majaca najmniejszej szansy na przezycie. Po prostu exterminacja nieco wolniejsza niz przy pomocy komor gazowych.
@wszyscy
15 June, 2015 - 07:13
"Czy tego chcemy?"
15 June, 2015 - 07:27
Właśnie, właśnie. A czy jesteśmy w stanie powiedzieć, czego my właściwie chcemy?
@polfic
15 June, 2015 - 08:01
@alchymista
15 June, 2015 - 08:16
Najważniejsze to ustalić co chcemy, a potem wykorzystywać powstałe okoliczności dla osiągnięcia tego celu. A sprawa JOW-ów taką nową okolicznością jest. Czy tego chcemy czy nie.
@polfic
15 June, 2015 - 20:19
Czy to jest okoliczność sprzyjająca reformom?
Bądźmy też realistami. Do ordynacji JOW trzeba się przyzwyczaić, przystosować. Ukraińcy mieli na to ponad 20 lat i do tej pory nie przełamali monopolu oligarchii, która nadal kontroluje ich parlament. Nie można stawiać sobie zadań niemożliwych. Ja naprawdę doceniam mickiewiczowskie "Mierz siły na zamiary" - to hasło bardzo realistyczne wbrew pozorom, wręcz podstawa zarządzania. Masz jakiś plan i zastanawiasz się, jakie masz zasoby, aby go wykonać, ewentualnie jak zwiększyć zasoby.
Zastanówmy się, jakie mamy zasoby, by wykorzystać JOWy do odzyskania niepodległości, odbudowy przemysłu i armii, przywrócenia nam należnego miejsca w świecie. Pomyślałeś o tym? Moim zdaniem JOWy pozbawiają nas szansy na wyzwolenie społecznej energii. Samo hasło jest nośne, a potem, po wygranym referendum, będzie wielka cisza... grobowa cisza.
@ro
15 June, 2015 - 07:31
Polficu
15 June, 2015 - 10:08
@ro
15 June, 2015 - 10:11
A poważniej: JOW-y nie muszą być złe w czasach, że tak powiem, normalnych. W sytuacji obecnej niekoniecznie.
@polfic
15 June, 2015 - 20:22
"Wszyscy też wiemy, że nie
15 June, 2015 - 20:50
Oczywiście, że możemy wykorzystać. Już raz o tym pisałem. Teraz wygrywa Kukiz i PiS. Wprowadzamy JOW-y na naszych warunkach fnansowania kampanii. I partie zagranicy są wyautowane na długie lata.
alchymista
14 June, 2015 - 15:30
Polska byla wtedy pod okupacja rosyjska, z czego wszyscy zdawali sobie sprawe a uwolnienie sie spod niej bylo wspolnym pragniem. Solidarnosc byla ta droga od osiagniecia tego.
Tego w zaden sposob nie mozna przenosic na obecna warunki.
Np. teraz Polska jest pod niemiecka okupacja i jest przez Niemcow sytematycznie likwidowana a narod jest unicestwiany srodkami ekonomicznymi, kulturowymi i edukacyjnymi a Polacy w olbrzymiej wiekszosci nie pojmuja tego.
Prawo narodowe do rozwiazywania wewnetrznych spraw jest zawsze wystarczajace.
Miedzynarodowe sady moga cokolowiek stanowic w danym kraju tylko wtedy, kiedy jest zwykla kolonia.
Zawsze jest partyjnosc, Nie ma partyjnosci tylko w dyktaturach.
Problem polega na tym, czy wszystkie partie maja wspolny mianownik czy nie.
I tak np. w Niemczech maja: silne Niemcy, bogate Niemcy, niepodlegle Niemcy decydujace o prawie stosowanym w Niemczech, Niemcy o mozliwie duzych wplywach miedzynarodowych (tzn. kolonizujace sasiednie kraje)
Niemieckie partie spieraja sie tylko na ten w jaki sposob jak najlepiej osiagac te cele.
W Polsce natomiast sa partie, ktore chca likwidacji Polski, daza do zniszczenie polskiej swiadomosci narodowej, po prostu unicestwienia narodu. PO jest taka partia co jest oczywiste, jezeli przyjzymy sie jej dzialaniom. W tym sensie to zadna partia tylko subwersyjna antypolska organizacja sluzaca interesom Niemiec.
Partie subewersyjnie antypolskie powinny byc konstytucyjne zakazane o ile juz nie sa w ramach definicji praw i obowiazkow obywatelskich i tym samym rowniez partyjnych.
@fritz
14 June, 2015 - 17:43
alchymista
14 June, 2015 - 17:52
Co do obecnych partii: jedna partia jest polska PiS, a druga jest postkomunistyczna, wystepujaca pod wieloma postaciami.
@fritz
14 June, 2015 - 18:08
W Sejmie I kadencji istniały reprezentacje róznych środowisk, ale bardzo kanapowe. Partie przedwojenne miały charakter masowy, były bez porównania liczniejsze. TO nie wynikało z ordynacji, tylko z samoorganizacji społecznej.
alchymista
14 June, 2015 - 21:56
Jezeli spoleczenstwo osiagnie ten podobny poziom samoroganizacji jak w II RP, jak piszesz, to prog 5% i tak nie bedzie gral zadnej roli poniewaz wszystkie partie bada wysoko powyzej progu.
Jezeli partie IIRP byly tak liczne, to rzeczywiscie pech, ze nastapil taki stan w ktorym mogly sie blokowac nawzajem. Albo moze nie byly to partie tylko cos na ksztalt ruchomych piaskow w sejmie?
Partie postkomunistyczne udaja rozne partie a sa dokladnie jedna partia z tymi samymi interesami. I w ciagu ostatnich 25 lat rzadzily ponad 22. One reprezentowaly bardzo konkrotne sily i interesy i znakomicie je reprezentowaly. Polska jest zdewastowana, Polacy wymieraja, prawie ze osiagnely swoj cel likwidacji panstwa i narodu. Dlatego trudno nazwac je wydmuszkami. Partie wydmuszki nie maja wladzy.
@fritz
15 June, 2015 - 07:10
To ja mam jeszcze lepszy
15 June, 2015 - 18:21
Wprowadźmy monarchię.
Od razu wszystkim nam się poprawi, Polsce też się poprawi.
Wprowadźmy monarchię, władza będzie wtedy należycie legitymizowana.
I co? Jak brzmię? Jak wariat, prawda? :)
No dobrze, łagodniej mówiąc, jak utopista. :)
Pomysłów na ustrój istnieje milion pięćset dwa dziewięćset. Tak, tak - jest mnóstwo odmian samej "demokracji". Władzę można wyłaniać na przeróżne sposoby. Od koronacji, przez pucz, po wybory różnej maści. I wiecie, wcale nie jestem przekonany, który z tych sposobó jest najlepszy. Zależy od kraju, czasów, okoliczności. Patrząc na dzieje różnych państw, ciężko wskazać system jednoznacznie najlepszy. Wiem, że ma pierwszu rzut oka to co pisze, brzmi jak herezja (bo co najmniej od kilkudziesięciu lat wmawia się ludziom, że "tylko demokracja") - ale po chwili refleksji chyba kazdy się zgodzi: napisałem oczywistą oczywistość.
Rozmowy ze zwolennikami JOW-ów przypominają mi nieodmiennie rozmowy z początkującym szachistą, który próbuje adwersarza przekonać, że "oryginalne" otwarcie pionkiem na A4 może być, w pewnych okolicznościach, dobre. Otóż teoretycznie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, kiedy będzie miało efekt pozytywny. Przeciwnik dostanie ataku śmiechu i przez przypadek przewróci swojego króla, podajjąc niechcący partię. :) Istnieje nieliczona ilość sytuacji, gdzie "a2-a4" doprowadzi do wygranej.
Są to jednak przypadki ekstremalnie rzadkie, co z tego, że jest ich wiele? :)
Działanie na zasadzie: "zmieńmy coś, cokolwiek", a potem zobaczymy co wyjdzie jest co najmniej nierozsądne. Tym bardziej, że w przypadku JOW my wiemy co wyjdzie. Ale niektórzy liczą na cud, na fuksa. Przepraszam, na wojnie i w polityce cuda się nie zdarzają. W ogóle, jakoś o nie trudno... :)
Chcemy demokracji, chcemy poprawić ordynację na lepszą?
Proszę: jeszcze raz odsyłam do tekstu, który takową ordynację opisuje, w sposób prostu i przystępny.
http://www.tokfm.pl/blogi/lmarkuszewski/2015/05/pojedynczy_glos_przechod...
A tu opis troszkę bardziej rozbudowany, dla bardziej dociekliwych:
http://stv.org.pl/stv-w-polsce/
No i co? No i istnieje coś lepszego (zdecydowanie lepszego) niż JOW, jeśli jesteśmy tak niezadowoleni z obowiązującej ordynacji (która wcale nie jest taka zła, to na marginesie).
Nie będę powtarzał argumentów przedstawionych w tekstach do których odsyłałem wyżej, każdy może się sam z nimi zapoznać.
Tylko, że w Polsce problemem nie jest ordynacja. Powatrzanie "JOW, JOW, JOW" ma w sobie coś z magicznych szamańskich rytuałów mających ne celu przywołanie deszczu. Nie wiadomo jak, nie wiadomo dlaczego, nie wiadomo w ogóle na jakiej zasadzie - ale JOW na pewno pomogą. Na wszystko.
Przywykłem posługiwać się w życiu rozumem i logiką - dlatego szamaństwo intelektualne jest dla mnie wyjątkowo irytujące, zwłaszcza, że koszty krotkowzroczności poniesiemy wszyscy.
Fasadowość i puste hasła stosowane przez propagandystów JOW porażają swoją głupotą. Przykładowo (o czym mówił Kaczyński): w całym cywilizowanym świecie w demokracjach istnieją partie polityczne i wszędzie są finansowane z budżetu. O, znam jeden wyjątek: Ukraina. Chcemy takiej oligarchii jak u nich?
Kilka razy się zastanawiałem, o co w tym chodzi, kto i jaki ma interes, żeby Polakom mieszać w głowach. No cóż, jeśli nei wiadomo o co chodzi - chodzi o pieniądze, prawda?
Gromadki lokalnych kacyków samorządowych, niespełnieni "politycy", co im "wadliwa" ordynacja nie pozwala dorwać siędo żlłobu (pardon, Sejmu) - liczą, że bez progu wyborczego, w sytuacji gdzie pierwszoturowy zwycięzca bierze wszystko (tj. mandat) może jakoś uciułają ze 20%, moze wystarczy. Kumpel rzucą kasę na "kiełbachę wyborczą" (stąd chcą wykluczyć finansowanie partii z normalnego zdarzenia), potem dopuści się ich do koryta i "spłaci".
Tak, takie to proste.
Oczywiście, za manipulatorami podąża horda naiwnych głupców, których urzekło "piękno i prostota" JOW-ów. Jeszcz eparęhasełęk o systemie "sprawiedliwym", "obywatelskim" - i gotowe.
Staram się być cierpliwym człowiekiem, naprawdę - ale skrajna głupota mnie denerwuje. A manipulacje złoszczą. No, już, właśnie północ, zegar w czarnej komnacie bije, zrzucamy maski. Pierniczona szkarłatna zaraza się tu pęta. :)
PS. Może jednak monarchia, hmmm? :)
PPS. O samych JOW-ach jako takich, więcej na moim blogu: http://blog-n-roll.pl/pl/jow-jow-jow-o-co-tu-chodzi#.VX73p-iBV8E
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
15 June, 2015 - 19:31
Wyglada to na szamotaninę co piszesz.
Powtarzam, ustalmy co chcemy, a potem dostosujmy to co mamy do dyspozycji, żeby ten cel osiągnąć.
Wygląda, że nie dostrzegasz,
15 June, 2015 - 20:00
Ja konstatuję fakty, nie "zastanawiam się", bo nie ma nad czym.
Może podam je, jeszcze raz, w skrócie, dla jasności:
- Polakom jest robiona woda z mózgu (co do JOW, demokracji i innych rzeczy "ustrojowych" oraz "ciał astralnych"*);
- publiczna dyskusja nie ma sensu, obawiam się, że zrozumienie pewnych koncepcji jest poza zasięgiem przecietnego obywatela III RP, a dyskutowanie ze "specjalistami od śpiewu i mas"** również mija się z celem, jako że oczywiste są ich złe intencje;
- możemy sobie podyskutować tutaj, owszem, ale to dalej wyważanie dawno otwartych drzwi; pewne rzeczy są znane od dziesiątek, setek i tysięcy lat - ergo: będzie to dyskusja może i interesująca, ale jałowa;
- pewne rozwiązania lepiej zostawić fachowcom, nawiązując do tematyki często poruszanej przez Autora noptki, nie sądzę aby był możliwy powrót do dobrych tradycji (które bardzo sobie cenię, skądinąd) RON. Tylko wtedy wracamy do koncepcji demokracji ograniczonej, cenzusowej. W Polsce AD 2015 - nie przejdzie. Prędziej już moja monarchia albo inna dyktatura ma szansę. ;)
*Maanam - "Boskie Buenos"
**Lady Pank - "Mniej niż zero"
Pozostawiam Twojej domyślności, czemu akurat te dwa kawałki cytuję.
PS. Żeby przeskoczyć ze dwa etapy, proponuję deal. ;)
Za dwa dni napiszę, że słońce wstaje na wschodzie. Ty się nie zgodzisz, argumentując, że zapomniałem o Koperniku, bo to nie "Słońce wschodzi, a Ziemia się kręci". Potem pogadamy o Keplerze. To może od razu? :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max'ie
15 June, 2015 - 20:26
Sprawiedliwe (równe szanse,
15 June, 2015 - 21:58
Hm. ;)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
15 June, 2015 - 20:36
Co do głosu przechodniego... Cytat z linkowanego przez Ciebie tekstu: "STV znacznie ogranicza „czarną kampanię”, gdyż politycy muszą bardziej się skupić na przekonaniu do siebie osób także niekoniecznie będących w ich żelaznym elektoracie, często wyborców partii konkurencyjnych, bo bez tych dodatkowych preferencji nie mają szans na zwycięstwo. Z tego względu daleko bardziej opłacalną strategią jest otwarcie się na przeciwny elektorat, niż atakowanie faworytów tego elektoratu. W kraju, w którym zwraca się uwagę na bardzo brutalną walkę polityczną, może to zadziałać pozytywnie na zachowanie polityków.
Dzięki temu wybierani są politycy względnie umiarkowani, koncyliacyjni i otwarci na kompromisy, jednak nie zamyka on całkowicie drogi kandydatom antysystemowym (jak to robią JOWy brytyjskie), o ile zyskali oni wystarczającą ilość głosów by uzyskać kwotę."
To oznacza, że powiedzmy Macierewicz musiałby bardzo się postarać, żeby w ogóle się dostać do parlamentu. Nie mógłby liczyć tylko na swój żelazny elektorat i prawdopodobnie wypchnął by go z Sejmu jakiś Tanajno czy inny złotousty Rozenek. Efekt byłby jeszcze gorszy, niż JOW.
Powiedzmy tak: najpierw rozliczmy kurwy i złodziei, postawmy kraj na nogi, podnieśmy się z kolan, a potem wprowadźmy już taki raj na ziemi, jaki nam się zachce.
Być może Macierewicz mógłby
15 June, 2015 - 21:38
Hipotetyczny Macierewicz ma nie gorszą szansę niż w JOW, a nawet lepszą.
Kluczem jest tutaj matematyka i sposób zliczania głosów - a to już trudno opisowo wyjąsnić. Właśnie, to jest największą i w sumie jedyna skaza STV - wyjasnić ludziom jak to właściwie działą. Mechanika jest prosta, ale już przełożenie potencjalnych wyborów na "numerowanie" tak żeby wyborca "czuł" jest problematyczne. Trzeba być albo "ścisłowcem", wtedy się od razu wie, albo się "nagimnastykować".
Kiedyś już wklejałem ten przykład, liczenia, ale jeśli Ci się chce, a masz czas, przebrnij precedurę zliczania na tym przykładzie:
(od połowy, wybory stolicy Tennesee) http://pl.wikipedia.org/wiki/Metoda_Schulzego
Ogólnie, nie trzymałbym się literalnie sformułowań zawartych (w niezłym zresztą, podtrzymuję) opisującym ordynację tekście (Twój cytat). Albo przewartościujmy: Macierewicz to kandydat głównego nurtu, umiarkowany (duży pozytywny elektorat), a "antysystemowy" Tanajno, to właśnie ekstrema.
Czy jest na sali matematyk? :)
Może lepiej przybliży kulisy, "jak to działa". :)
A działa, wierzcie mi.
Oczywiście ideałów nie ma. Ale jak chcemy ordynacji "sprawiedliwej", uwzględniającej "mniejszości", z pominięciem list partyjnych, maksymalnie "sprawiedliwej" - to jest to.
Ale wiesz, czemu się o STV nie mówi? Nie pasuje ani bonzom partyjnym, ani wspomnianym przeze mnie ambitnym "cwaniaczkom". Pasuje obywatelom - nie politykom.
Co do reszty, oczywiście masz rację, najpierw podnieśmy się z kolan. Ale nie szukajmy gruszek na wierzbie, szczepionych metodą Miczurina, które wyleczą ludzkość z raka, rzeżaczki i podniosą męską potencję."JOW-y"...
Problemem są zdemolowane do imentu instytucje publiczne, skorumpowane, niewydolne, niesprawne. Problem jest zgangrenowana klasa polityczna, os szczebla najnizszego, od samorządów. Problemem są sprzedajne media, manipulujące społeczeństwem. A ponadto, w takim państwie jak mamy, JOW-y są potwornie niebezpieczne.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
15 June, 2015 - 20:47
Oczywiście, że się nie zgadzam
Uważam, że przeduskutowanie sprawy od tego wschodu jest tówrcze. Po drodze mozna do czegoś interesującego dojść. Tym bardziej, że się ma inteligentnego interlokutora z "drugiej" strony :)
I pomyśleć, że to ja zawsze
15 June, 2015 - 21:42
Kara, kara. ;)
A poważniej - boję się. O ludzi, o to jaki następny kit zostanie im wciśnięty, ludziom w tym momencie pozytywnie nastawionym i chętnym zmianom, ludziom, którzy teraz się ocknęli.
PS. Ponieważ właśnie rozmawiałem z mim przyjacielem o wojnie secesyjnej i innych takich, to:
"Till the spoilers are defeated, Till the Lord's work is completed" - pogonimy drani. :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."