Jakiś czas temu media informowały o faworyzowaniu Gazpromu przy sprawie rurociągu nord stream 1 i 2 oraz przy wykorzystaniu niemieckiego rurociągu OPAL, potem na złość Polsce wybrano niemieckiego kandydata na szefa Rady Europejskiej, teraz pisze się o niewspółmiernie dużych opłatach dla Polski wynikających z dyrektywy unijnej w sprawie jakości powietrza, a na jesieni podobno UE ma dać Polsce ultimatum w sprawie braku zgody polskiego rządu na przeszczep do Polski szalejącego w zachodniej Europie wirusa multi-kulti.
Wygląda na to, że eurobiurokraci próbują pokazać Polsce na czym tak właściwie polega europejska solidarność... a w skrócie chodzi o to, że jeśli się ich chwali i na wszystko się zgadza, to wtedy jest się chwalonym oraz klepanym po plecach, a gdy pan komisarz jest w szampańskim humorze, to nawet po twarzy (taka pieszczota technokraty - samca alfa). Państwo jest w takim przypadku (za obopólną zgodą) permanentnie drenowane przez Niemcy, czasem Francję... a kiedy pani Kanclerz jest zadowolona, to można się nawet załapać na order Karola Wielkiego. Jeśli zaś ma się swoje zdanie i rząd próbuje działać podmiotowo w interesie swojego kraju... wtedy przywołuje się go do porządku waląc równo po głowie oraz trzepiąc po kasie, wykorzystując na arenie międzynarodowej swoje wpływy, instytucje, media i finansowane przez siebie fundacje. Na dodatek, jeśli ma się jeszcze na terenie zbuntowanego państwa proniemiecką opozycję totalną, to niepokorny rząd i w swoim kraju kopany jest po kostkach (przecież Europejczycy z Platformy, swego czasu nie na darmo tak często ćwiczyli kopanie).
Media podają, że Polska zaskarżyła do Trybunału Sprawiedliwości UE unijną dyrektywę o jakości powietrza, której wprowadzenie w życie kosztowałoby Polaków 500 mln euro (pozostałe 26 państw unii wnosiłoby w sumie koszt na poziomie 1500 mln.)
Dlaczego mielibyśmy płacić wielokrotnie więcej niż inne państwa UE? Myślę, że dlatego, iż liberalno-lewicowa Unia solidaryzuje się głównie z pieniędzmi, zaś prawicowych konserwatystów zwyczajnie nie lubi, zwłaszcza, kiedy nie chcą dobrowolnie odrzucić chrześcijańskich zasad i wywrócić mózgów na lewą stronę.
Zaś oficjalnie, to mielibyśmy przepłacać, bo te wyższe koszty wynikają z opóźnień naszej gospodarki (za mało zainwestowaliśmy u Niemców w wiatraki, ani nie kupiliśmy też od Francji żadnej elektrowni jądrowej) oraz z powodu złej jakości powietrza.
Co do opóźnień gospodarki to myślę, że Niemcy rozpoczynając drugą wojnę światową i niszcząc nie tylko Polską strukturę gospodarczą, oraz „wspaniały zachód” oddając po wojnie Polskę (na wiele lat) pod okupację sowiecką... powinny mieć na tyle wstydu, żeby przynajmniej takiego uzasadnienia wobec Polski nie używać.
Co do złej jakości powietrza, to myślę, że zależy ono nie tylko od wytwarzanych na terenie naszego kraju zanieczyszczeń, ale również od zanieczyszczeń niesionych spoza obszaru naszego państwa przez wiejące wiatry. I w tym momencie dochodzimy do tytułowego pytania – skąd wieje wiatr? No właśnie wiemy ze szkoły (bardziej dociekliwi też z badań), że u nas najczęściej wiatry wieją właśnie z kierunków zachodnich, czyli głównie z kraju prezydenta Hollanda oraz pani kanclerz Merkel, ale także unijnych komisarzy Junckera i Timmermansa... no i również najgłośniejszego naszego europejskiego oponenta, którego sami rodzice nazwali „Guyem”.
Sprawa wydawałaby się prosta – podtruwacie nam powietrze częściej niż my wam, to nie żądajcie od nas, byśmy płacili na poprawę jego jakości więcej niż wy... ale czy na pewno wiatr wieje tak, jak myślimy?
Ja wiem, czego nas uczyli na geografii i jaki kierunek mają strzałki pokazywane na mapach pogody, jednak w Europie Tuska i Merkel... w dobie Axela i Springera nie wszystko jest tak proste i oczywiste, jak by się wydawało. Bo kto tak naprawdę trzyma w rękach złoty kluczyk do umysłów pragnących się upewnić... choćby... w temacie kierunków wiatru.
No właśnie - od czego jest wszystkowiedzący wujek Google? Spytałem – „jaki kierunek wiatru przeważa w Polsce?”.
I cóż... na pierwszym miejscu wyrzuciło mi artykuł z 2013 roku opublikowany na portalu blog.pl. Tytuł artykułu głosił:
- „Polska: - wiatry zachodnie już przestają przeważać”.
Patrzyłem wstrząśnięty (ale nie zmieszany), zastanawiając się, czy jest jakiś związek pomiędzy zadziwiającą wiedzą podaną w artykule, wspomnianą przeze mnie unijną dyrektywą i ledwo widoczną informacją w górze ekranu – „partner ONET”.