SKoS część 3

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
W mieszkaniu Hiobowskich zagrała jakaś dziarska melodyjka.
- Telefon! - zawołali wszyscy i każdy zaczął się rozglądać za swoim aparatem, tak na wszelki wypadek.
- Mój! - zawołała mama Łukaszka, podniosła telefon, spojrzała na wyświetlacz, uniosła brwi ze zdumienia, po czym majtnęła palcem po ekranie i przystawiła aparat do ucha.
- Halo... Tak, to ja. Tak. Ja jestem właścicielką tego telefonu.
- E... To już wiem kto dzwoni - zaciekawienie Hiobowskich gdzieś się ulotniło i każdy wrócił do swoich zajęć. Na krótko jednak, bo co chwilę ktoś przerywał to, co robił. I patrzył na mamę Łukaszka i słuchał jej rozmowy, bo rozmowa ta była niecodzienna.
- Tak, słucham. Ach! To pani! Nie no, poznałam oczywiście, ale się nie spodziewałam! No bo jak to, pani tutaj?! Nie, nie wyśmiewam się, ale wie pani... Emigracja to nie dramat, naprawdę. To może być jakaś szansa.
Mama odsunęła telefon, słuchać było jak po drugiej stronie krzyczy jakiś młody żeński głos.
- Ha... Ha... - próbowała mama. - Nie śmieję się, tylko chcę powiedzieć "halo". Nie może pani tak rozmawiać. Wiem, że jest wolność. Ach, ma pani szczęście, że jestem SKoSem. Nie, nie obrażam pani. SKoS to jest skrót. Społeczny KOnsultant do spraw Sztuki. No tak, pierwszy dzień jest pani w pracy. To widać. To znaczy: słychać. I ja, jako SKoS pomogę pani. Nie, za darmo. Proszę pani! Nie wolno wyzywać innych od idiotów i złodziei! Musi się pani odzwyczaić od tego. Domyślam się, że to trudne.
Mama siadła na kanapie i kontynuowała z pewnym zakłopotaniem:
- Aż mi trochę niezręcznie to mówić, ale musi pani być wobec klienta... grzeczna. Nie krzyczeć, nie obrażać. To klient ma rację. Niestety, tak jest. Nie proszę pani, nie nie! Nie może pani wołać, że jestem taka i owaka! Nie, naprawdę, ja nie jestem podstawiona! Proszę się uspokoić i przedstawić mi ofertę. Acha... Tak... Ale wie pani, jeden euro z dziesięciu euro to nie jest pięć procent. Naprawdę. Nie. Tak. No i co z tego? To nadal nie jest pięć procent. Acha, a oferta? No...
Mama westchnęła głęboko i powiedziała:
- Nie zgadzam się. Tak. Cóż mogę powiedzieć... Ależ ja personalnie nic do pani nie mam! Proszę pani, jeszcze raz przypominam, że nie powinna mnie pani obrażać. Tak, tym się różni praca od Twittera. Ale pani oferta jest kiepska. Ojej, wiem! Wiem, że pani poprzednia oferta była beznadziejna a i tak wszyscy ją, jak to pani ujęła, łykali!
Mama spojrzała ze zdumieniem na wyświetlacz.
- Rozłączyła się! No coś takiego. Obawiam się, że ona długo nie utrzyma tej pracy.
- Konsultant z infolinii? - spytała siostra Łukaszka. Mama pokiwała głową.
- Ale kto to był??? - nie wytrzymał dziadek Łukaszka.
- Była posłanka partii rządzącej...

--------------
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
5
5 (3)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>