Solidarność - moja miłość

 |  Written by Ufka  |  2

To nie jest tekst konkursowy. Nie wiem wiele o SW, Wrocław to nie Warszawa (tak, wiem, że był odłam SW w W-wie) ale po prostu tamta notka poruszyła wspomnienia dzisiaj też dla mnie ważne.

Nie da się wszystkiego dowiedzieć z książek, z sieci. Niektóre rzeczy trzeba po prostu przeżyć. I dlatego nie będę pisała historii Solidarności, nie będę wspominać karnawału ale tylko wyjmę to jedno slowo.

Nie wiedzieliśmy wtedy wiele o przywódcach. To byli nowi ludzie - Wałęsa, Bujak. O doradcach wiedzieliśmy dużo więcej. O niektórych za dużo - myślę o Michniku czy Kuroniu. Ale ja nie o tym. Tylko o tej solidarności przez małe "s". To ona mnie porwała. To te organizacje nie branżowe tylko regionalne. To postawienie na ujęcie się za mniejszymi zakładami,ktore same nic nie mogły. Ta bezinteresowna życzliwość do ludzi i chęć niesienia pomocy słabszym. To nie minęło 13 grudnia. Ci, którzy nie zostali internowani zbierali produkty do paczek (kartki!), odwiedzali rodziny, organizowali wyjazdy dla dzieci. Rozprowadzali bibułę. książki, zbierali pieniądze na podziemie.

Potem był jeszcze Gdańsk i Jan Paweł II, który nas utwierdzał na tej drodze. Mówił na Zaspie w 1987 roku: Jedni drugich brzemiona noście. Brzemię w oryginale to "ciężar nie do udżwignięcia".

Po 1989 o tym zupełnie zapomniano. Nie tylko politycy, nowa Solidarność także. Odrodziła się jak człowiek po ciężkim wylewie. Żyje, chodzi, ale musi się uczyć od nowa słów. Tego słowa ze swojej nazwy nie rozumie. Wdaje się w gierki z dyrekcjami zakładów pracy, walczy o przywileje pewnych grup, nie wchodzi z pomocą tam, gdzie powinna. To tamta z 1980 zachwyciła ludzi na całym świecie - nie tylko z powodu walki z komuną, ale z powodu swoich ideałów. Ta nowa jest cieniem cienia związków na Zachodzie. A przecież to u nas jest dziki kapitalizm. To u nas nie tylko młodzi zachwycają się a to JKM a to Gowinem. Wszystko zależy od nas, panstwo ma być stróżem nocnym i nie przeszkadzać. Nie przeszkadzać w dorabianiu się i nie zawracać głowy. Sami sobie poradzimy.

Taa, do czasu. Życzę im wszystkim jak najlepiej, ale ciekawa jestem co zrobią, kiedy urodzi im się niepełnosprawne dziecko? Kiedy sami zapadną na ciężką chorobę albo będą mieli poważny wypadek? Nawet przy zgromadzonych oszczędnościach (przy rozkręcaniu nteresu nie każdy ma) nie na wiele czasu wystarczy. A potem co? Jednak zmiana optyki?

O politykach w tej notce nie chcę pisać. Oni są też tą nową Solidarnością - branżową. Teraz myślą o większych przywilejach dla siebie, o zabezpieczeniu finansowym niewybranych samorządowców. Trzymiesięczna odrawa to już za mało.

Ja dwa kilometry od siebie mam popegierowskie osiedle. Tam rośnie już trzecie pokolenie osób zupełnie wykluczonych. Jakie im dano szanse?  Teraz jeszcze żyją z emerytur swoich rodziców, dziadków. Co będzie jak ich zabraknie?

A młodzi w wielkich miastach? Głosują nogami czyli wyjeżdżają. Albo jak znajdą pracę to pracują jak Koreańczycy bo kraj jest nieustająco na dorobku. Niektorzy dorobili się już. Może czas na dorobek pozostałych? I na poważne traktowanie słów Naszego Świętego a nie tylko kwiaty na Jego grobie?

PS A propos solidarności. Możecie przysłać książki do naszej biblioteki. Szczególne podziękowania dla Karafki la Fontaine'a - ode mnie i pani Bibliotekarki! Ponieważ wysyłanie książek jednak kosztuje to Pani Dyrektor Arrivy przychyliła się do mojej prośby. Ci z Warszawy i Gdańska mogą oddawać książki kierowcom autobusów do Węgorzewa.Proszę tylko na paczce napisać - Książki dla biblioteki w Perłach.

Autobusy z Warszawy odjeżdżają z Dworca Zachodniego o godz.11.25 i 14.50. Z Warszawy Wschodniej (od Lubelskiej) dwadzieścia minut poźniej.

Z Gdańska dworzec autob. 16.35

Edit img SK  http://www.infor.pl/

5
5 (3)

2 Comments

Obrazek użytkownika JaN

JaN
Ufko dobrze by było gdyby nasza solidarność przetrwała do 89 roku. Początek był wspaniały. Ci którzy uniknęli internowania w pierwszych dniach stanu wojennego pomagali rodzinom internowanych. My spotkaliśmy się i po ustaleniu kto siedzi podzieliliśmy się opieką nad rodzinami tak żeby każdy miał kontakt z jedną rodziną i ją wspierał we wszystkich potrzebach. Mój podopieczny wyszedł dopiero późną jesienią więc dość długo musiałem dbać o jego żonę i dwójkę dzieci w wieku przedszkolnym. 
Gdy po "Okrągłej Magdalence" pozwolono na nowo zarejestrować związek to następnego dnia dowiedziałem się że grupka "kolegów" całą noc stała pod urzędem żeby nikt nie ubiegł i żeby to oni stanowili komitet założycielski. Na nic się zdały nasze apele żeby zorganizować Ogólne Zebranie Delegatów tych co działali przez cały okres stanu wojennego. Ale się nie udało i musieliśmy się w 1991r wypisać z tej farsy zwanej NSZZ Solidarność. 
Obrazek użytkownika Ufka

Ufka
Było ok. Część juz oczywiście nie pracowala ale działaliśmy caly czas razem, do końca. Nawet w czasie wyborów byiśmy jako mężowie zaufania . I to nie freudowska pomyłka - bo to faktycznie był koniec

Ufka

Więcej notek tego samego Autora:

=>>