Sondaże, czyli PiS i PO „mają taki sam wynik”

 |  Written by Recenzent JM  |  7

Komu potrzebne są sondaże? Zadałem akurat takie pytanie, bo chyba to, że są potrzebne – nie budzi żadnych wątpliwości. Gdyby było inaczej, to „sondażownie” straciłyby rację bytu.

Komu więc są potrzebne? Może się zdziwicie, ale ja jestem przekonany, że na ich „produkt” jest dość duże zapotrzebowanie. Zaczynając od instytucji państwowych i partii politycznych, poprzez różne media, kończąc zaś na wyborcach, którzy - aby właściwie zagłosować muszą mieć informację o tym, która ze stron ma największe szanse na zwycięstwo. Wielu wyborców nie ma pojęcia, czy głosuje na szamanów politycznych, na zdeprawowanych cyników, zdrajców oraz donosicieli, czy nawet na zwykłych złodziei i oszustów. Nie znajdą przecież obiektywnej wiedzy o uczciwości, profesjonalizmie, czy innych zaletach i wadach kandydatów, na ich wyborczych plakatach. Tym bardziej nie doświadczą jej w telewizji, czy w radiu. Owszem dowiedzą się z mediów o kandydacie, którego żona naciągnęła kancelarię Sejmu na 12 zł i 80 gr, ale nie będą już mieć informacji np. o tym, że jakiś polityk partii rządzącej naraził państwo na miliardowe straty. Usłyszą, że jeden z polityków jest prawdziwym miłośnikiem zwierząt, zaś inny trzyma kota tylko dlatego, że nie może się poradzić żony. Nad tym, kto akurat jest dobry, a kto zły – taki wyborca nie musi się oczywiście zastanawiać, bo dawno zostało mu to podprogowo zaimplementowane. Ale, nie wiadomo też do końca, czy jego przekonania faworyzują raczej tych „złych”, czy tych „dobrych”. Jak sami wiecie, dzisiejszy świat pędzi do przodu, stwarzając tyle sytuacji stresowych, że taki wzorcowy i dobrze przygotowany wyborca, mimo tej całej indoktrynacji mógłby się i tak pomylić, skoro w głosowaniu mylą się nawet posłowie.

A posłowie mimo wszystko mają znacznie łatwiej, bo jak głosować, mają wpisane w tablecie. Gorzej, kiedy obok nie ma kolegi z partii, który potrafiłby tą informację z tabletu wydobyć. Nie wiadomo też, czy ten, który akurat podpowiada – szepcze w dobrej wierze, czy chce człowiekowi zaszkodzić. Ostatecznie, zawsze można zerknąć, jak głosuje większość kolegów i koleżanek z partii – chyba, że próżność zwyciężyła akurat potrzebę włożenia okularów.

Statystyczny wyborca nie może liczyć na to, że ktoś z komisji mu podpowie. Nie może też podpatrzyć podczas głosowania, jak głosuje większość, nawet, gdy okulary założył.

I po to m. in. są prowadzone i publikowane sondaże. Bo jak tu odwrócić się od partii, która wprawdzie zawiodła, bo skupia się na samych obiecankach dobrobytu i straszeniu opozycją, ale z sondaży jasno wynika, że aż tylu potencjalnych wyborców jeszcze ją popiera. Może oni czują, że tym razem partia już na pewno będzie dbać o państwo i społeczeństwo, a nie o własną d*** (***czyt. kieszeń)?

W tym mechanizmie oddziaływania wynikami sondaży na wyborców coś jednak zgrzyta i myślę, że jest to wynikiem pewnych zaniedbań, czy kolejnej już bezczynności naszych władz.

Chodzi mi o fakt, że prezentowane wyniki sondaży, niesłychanie mocno zależą od tego, kto zamawia dany sondaż. Uważam, że to duży błąd, iż władza jeszcze o tym nie pomyślała i tego problemu nie rozwiązała, bo to dla władzy dużo poważniejszy problem, niż jakiś pedofil-morderca na wolności, czy jakiś Brunon K. na uczelni. Przecież jak wiemy – pierwszemu bez problemu zapewniono ciągłą ochronę kilku oddziałów policyjnych, drugiego otoczono pięcioma agentami ABW i po niebezpieczeństwie. Na dodatek to my za to płacimy, a nie osoby za tą „durnotę” odpowiedzialne.

Media dostały kilka ogłoszeń oraz reklam i po krzyku. Ale dysonans poznawczy wyborców związany z różnymi wynikami sondażowymi może w przyszłości skutkować utratą władzy.

Tak sobie myślę, że premier ma wpływ na CBOS, który – jak wiemy jest współ finansowany przez kancelarię premiera. Wiemy też, że ten ośrodek badawczy osiąga w swoich badaniach wyniki najbardziej zbliżone do oczekiwanego przez władzę wzorca.

Przecież można było chyba bez specjalnych problemów wprowadzić jakiś rodzaj „akcyzy”, na wyniki różniące się od wyników CBOS, której wielkość byłaby w odpowiedni sposób zależna od rozmiarów tej różnicy.

To zaniechanie władz, muszą niestety naprawiać teraz media. Czy zdajecie sobie sprawę, jak trudno znaleźć jakąś „sondażownię”, która zrobiłaby takie badania, by na czele była Platforma?

Szczególnie teraz, kiedy już wszyscy fachowcy z branży są przekonani, że wybory wygra PiS.

A co będzie, jeśli uda mu się samodzielnie utworzyć rząd? Ci ludzie też muszą z czegoś żyć, nie tylko „tu i teraz”, ale również po zmianie władzy.

Jeden Lis stanął na wysokości zadania i załatwił kilka dni temu dla Newsweeka sondaż, w którym PiS miał tylko 34% poparcia, a PO aż 32%. Badania wykonała firma Estymator. Słyszeliście o takiej? Media podają, że to jakaś „pracownia”.

Dzienik.pl mógł jednak powołując się na te wyniki opublikować artykuł pt. „PO dogania Prawo i Sprawiedliwość. Najnowszy SONDAŻ”, w którym można było przeczytać (cytat oryginalny): - „Na trzy miesiące przed wyborami do Parlamentu Europejskiego Platforma i mają, w granicach statystycznego błędu, taki sam wynik...” Zauważyliście pewnie, że w tym zdaniu, PiS przestał nawet istnieć.

Ale co może zrobić jeden lis, nawet tak utalentowany i wierny jak nad red. Tomasz z Newsweeka. A pro pos najnowszego sondażu, to został opublikowany dzisiaj. Badania przeprowadziła „sondażownia” Homo Homini dla „Rzepy”. PiS z poparciem 30% ma w nim 8% przewagi nad PO.

Dziennik.pl okrasił to taką wypowiedzią:

„Tylko cztery partie znalazłyby się w Sejmie - wynika z najnowszego sondażu Homo Homini. Wybory wygrałby PiS, jednak zdobyłby za mało głosów, by utworzyć samodzielny rząd.”

No i następny problem. Po co w takim razie na niego głosować?

Czy można wierzyć sondażom? Uważam, że można, ale w stopniu nie większym niż w obietnice premiera.

Jak by jednak nie było – na pewno można, i trzeba o nich pisać.

5
5 (3)

7 Comments

Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
że sondaży potrzebują także różni tacy "ludzie kultury". Gdy dobrze je odczytać, poczuje się kierunek wiatru ( czyli najnowsze tryndy ;)).... Można się wcześniej przygotować i gdy przydzie zmiana, spaść na cztery łapy no i znowu załapać się na konfitury.
To ci bardziej przebiegli, jak choćby Pasikowski. Tłuki z TVN-u nadal będą szły w zaparte.
 
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Recenzent JM

Recenzent JM
Chyba masz rację. Aby się wcześniej przygotować na zmiany - sondaże mogą się przydać. Ciekawe, czy np. takie  "szczury" opuszczające tonącą Platformę - uciekają ze względu na opdające słupki sondaży, czy dlatego, że oglądają od środka, jak to wszystko się sypie?
Serdecznie Cię Szara kotko pozdrawiam.
Obrazek użytkownika Jurand

Jurand
Komu potrzebne są sondaże? Według mnie tym co chcą zrobić w miarę wiarygodny wyborczy przekręt. Wygrana PO czy wysoki procent SLD w przypadku, kiedy wcześniejsze sondaże pokazują, załużmy, 45% PiS, 19% PO i 8% SLD byłaby nie wiarygodna. Nagle niczym królik z kapelusza wychodzi, że PO wygrał z 39%, SLD 27% a PiS 22% bez wcześniejszego przygotowania przez właśnie sondażyki byłoby conajmniej dziwne. Dlatego proszę się spodziewać, że PO i SLD będzie rosło, a PiS spadało.

Jurand

Obrazek użytkownika Recenzent JM

Recenzent JM
Zgadza się - w takim celu na pewno też się je wykorzystuje i nie wątpię, że tym razem też tak się je wykorzysta.
Serdecznie pozdrawiam
Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
Zauważyłem, że znaczna część elektoratu, w związku z tym, że nie interesuje się na codzień polityką, to nie potrafi  wyciągać wniosków na temat kandydatów, więc głosuje na podstawie
1. Informacji uzyskiwanych od znajomych, sąsiadów,  którym ufa z jakichś, nieraz całkiem różnych, przyczyn. W małym stopniu dotyczy to elektoratu blokowisk, dużych miast, gdzie społeczeństwo jest mało zintegrowane. Nieraz w ostatniej chwili dostaję zapytania na kogo głosuję np. pod kościołem. Ale to dotyczy tylko 30% społeczeństwa, które chodzi do kościoła.
2. Rzadko zdarza się, że wyborcy dostają info w kościele na temat "grzesznych" partii, większość wiernych i tak wie wystarczająco na temat palikociarzy, na temat PO czy SLD już jest z tym gorzej. Jeżeli stale, w ciągu roku, są bojowi księża, którzy w czasie ogłoszeń wykorzystują tę możliwość, (większość księży jednak tego unika), spotykają się oni z pretensjami w zakrystii o wtrącanie się do polityki. Trzeba wtedy wspierać jednych i drugich, tłumacząc że jest to walka ze złem, że tego się po nich spodziewamy. Istnieje taka możliwość wsparcia księdza, nie tylko kopertą, podczas kolędy.
3. Jest także dziwna grupa w elektoracie, którzy obstawiają jakby obstawiali konia na wyścigach, nawet nie wykupując biletu totalizatora. Jest to ta grupa najbardziej podatna na sondaże. Mówią potem: "na nich głosowałem i wygrali, wiedziałem na kogo". Nie znają konsekwencji tego wyboru. A jak nawet po latach poznają, to o tym nie chcą pamietać, nie idą do następnych, bo to nic nie zmieni.
4. I jest też taka grupa, która z trudem daje się do głosowania namówić. Mówią: "bo wszyscy politycy tacy sami, bo polityka jest brudna, bo to nic nie da. Niech idą ci, co wiedzą jak głosować, niech idą i wybiorą za mnie" itp. Mówią po latach: "przecież na nich nie głosowałem to mam czyste sumienie".
5. Najgorsza grupa, to bezpośrednio, finansowo zależna, poprzez posady z politycznego nadania - swoje i rodziny, lub poprzez nacisk - najgorzej wyglądało to w ostatnim referendum, kiedy obowiązkiem było nie iść. A ten kto szedł był widoczny. Jak w PRL-u. Im sondaże niepotrzebne.
Obrazek użytkownika Recenzent JM

Recenzent JM
Dziekuję, za ciekawe uzupełnienie do notki.
Serdecznie pozdrawiam
Obrazek użytkownika Sawicki Marek

Sawicki Marek
Sondaże to kasa dla kolesi,z PObolszewi które te sondaże robią,wszystko zgodnie z sprawem,
do czego opozycja nie może się doczepić.

A POdrugie to wici dla lemingów,co może ich sPOtkać,gdy partia miłości do obywatwli nie wygra.
Więc muszą się sprężać,by żyć dalej na zielonej wyspie w dobrobycie.

pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>