
Kilka dni bez TV i internetu przywraca pokorę. Okazuje się, że świat się kręci niekoniecznie wokół osi wyznaczanych przez media, a i tempo tych obrotów nie zawsze zależy od wagi zdarzeń anonsowanych w tytułach i nagłówkach.
Pierwsza refleksja narzucająca się po kilkudniowej wizycie w świecie oddalonym od mediów to ta, że ludzi zajmują całkiem inne sprawy niż dziennikarska pogoń za newsami, a druga, że jeśli coś w końcu przykuje ich uwagę to raczej na krótko. Na tyle krótko, niestety, by w zadufaniu stwierdzić, że jest się poinformowanym, za krótko by odkryć, że właśnie stało się ofiarą manipulacji.
Uwaga ta nie dotyczy, rzecz jasna, tropiących prawdę dziennikarzy i blogerów, bo przecież nie ich spotkałem w zapadłej wsi na Mazurach i pobliskim zapyziałym miasteczku, lecz przecież – ilu by ich nie było – nie oni decydują o wynikach wyborów powszechnych i samorządowych. Gdyby było inaczej, już dawno aktualny prezes rady ministrów zostałby najwyżej prezesem stowarzyszenia sprawującego nadzór nad jednym z „Orlików”.
Jeśli do tego dodać zadziwiająco powszechną niechęć młodzieży do polityki warto zadać pytanie: co sprawia, że partia rządząca dołuje w sondażach?
Przypadek? Wpływ opozycyjnych mediów ze znacząco ograniczonym zasięgiem?
Sam nie wiem jak nazwać ten syndrom. Wiem za to, że rzadko się zdarza by nagła lub zgoła powolna konstatacja, że ktoś nas oszukuje dała się odwrócić. Uświadomienie sobie, że jest się ofiarą oszustwa jest przykre i trwać może długo, lecz jest nieuniknione. Wyjąwszy idiotów jest prawem powszechnym i właśnie się dzieje …
Sam kiedyś drwiłem i obśmiewałem lemingi. Wiem dzisiaj, że to był błąd wynikający z pychy neofity, który przejrzał wcześniej. Mnie oraz wielu mądrzejszych ode mnie jest dziś łatwiej mówić: nie mówiłem? Co z tego, że miałem i mieliśmy rację? Co z tego?
Jeśli przyjąć, że różna może być droga do prawdy to wołając „ Niech żyje PiS!” należy zaraz potem krzyknąć „Chwała kelnerom!”
Wiem, wiem... to przecież nie to samo. Motywy inne i inne zasługi. Mniejsza o nie.
Z każdym dniem częściej przychodzi mi do głowy, że naszą misją jest wymyślić sposób jak sprawić by w miarę bezboleśnie z leminga znów stać się … człowiekiem.
Oni na to czekają.
Pomóżmy tylko znaleźć im alibi.
Img.: http://teoriazycia.blogspot.com/2012/08/jeszcze-o-lemingach.html
11 Comments
@Mohair
20 August, 2014 - 18:51
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Standardowo nie chcą. Nawet
21 August, 2014 - 15:43
Ale...
Na pocieszenie dodam, że są granice, do których można naciągnąć wizję rzeczywistości - tak aby pasowała do wyuczonej interpretacji. A przynajmniej dla większości ludzi takie granice istnieją. Absolutni głupcy, fanatycy i wariaci stanowią nieliczny odsetek populacji. ;)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Mohair Charamassa
20 August, 2014 - 19:32
I mówię to jako dawna zwolenniczka Unii Demokratycznej, a potem jeszcze przez czas jakiś Unii Wolności.
@Ellenai
21 August, 2014 - 11:27
Rozmawiałem wielokrotnie z ludźmi popierających UD i UW i zawsze główną rolę grał przesąd kompetencji, zaufania, sprawdzalności, przewidywalności, noramlności, uczciwości, a wreszcie bezpieczeństwa. Jeden z przyjaciół jak usłyszał, że Wałęsa kandyduje na prezydenta, to był przerażony, że w kraju zapanuje anarchia i od razu sięgał po dowód żeby zagłosować na Mazowieckiego. Ktoś inny piętnował złodziejską grupę Tuska w UW i przeciwstawiał jej normalnych, solidarnościowych działaczy UD typu Ernest Skalski...
Moja rodzina zrozumiała kim jest Ernest Skalski po jednym z jego tekstów o Jaruzelskim w roku 1989... A więc dosyć wcześnie...
Alchymisto
21 August, 2014 - 13:37
Wcześniej - tak, jak mówisz - nie ulegało dla mnie wątpliwości, że nigdzie indziej nie znajdę ludzi równie kompetentnych, sprawdzalnych, przewidywalnych, uczciwych i budzących zaufanie.
Akurat Ernest Skalski nie budził tych moich dobrych uczuć, ale wtedy uważałam, że w każdej grupie zdarzają się wyjątki, które nie powinny mi zmieniać obrazu całości.
Ale nauczki kosztują. Dziś na pewno już nikomu nie dam się ponieść tak bez reszty i z pełnym zaufaniem. Patrzę i oceniam. Widzę też niedostatki. Moje poparcie nie jest wynikiem bezwarunkowego zaufania, ale chłodnego rachunku wszystkich za i przeciw.
Może to zresztą także i przywilej wieku.
@Ellenai
22 August, 2014 - 08:29
Jestem dziwakiem w tym sensie, że nigdy nie przywiązywałem się do żadnej grupy, a gdy ta grupa szła do władzy, to zwykle prędzej czy później przyjaźń się kończyła... I żeby było jasne: w sensie intelektualnym zawsze było mi przyjemniej obcować ze zwolennikami UW, niż z niektórymi prawicowymi kolegami. Z prawicą łączył mnie właściwie tylko pewien romantyczny styl patriotyczny, ale szybko zorientowałem się, że ja rozumiem patriotyzm inaczej, niż oni.
Z drugiej strony zważmy na szali wady obu grup:
- nużące ograniczenia ideologiczne u prawicowców (antysemityzm ledwo skrywany, pseudo-realizm w stylu Dmowskiego, dziwaczejący z czasem konserwatyzm, ostentacyjny "klero-faszyzm");
- przesądy intelektualne zwolenników UW (euroentuzjaści bezkrytyczni, liberałowie ad absurdum, ateiści zajadli, rozumy akademickie co wszystkie rozumy zjadły, wreszcie katolewacy-świętoszki)...
Czasem myślę, że ludzie po prostu zwariowali...
Alchymisto
22 August, 2014 - 19:55
Żadna grupa też nie jest dla mnie. Mam ciężki charakter, bo potrzebuję wokół siebie bardzo dużej sfery wolności. Nie byłabym w stanie zachować dyscypliny partyjnej, nie bardzo nawet nadaję się na podwładnego. Muszę sama być pewna tego, że chcę coś zrobić i że to ma sens. Jakiekolwiek próby "wychowywania mnie" czy "dostosowywania" nie moga się skończyć niczym pozytywnym.
Po prostu przyjaźniłam się z poszczególnymi ludźmi - głównie poznanymi w czasie studiów, a oni sympatyzowali, bądź działali w UW. I tyle. Taki mieliśmy klimat.
Skoro już robisz porównania, to ja powiem jedynie, że po stronie UW i jej dzisiejszych mentalnych spadkobierców przeszkadza mi teraz niemal wszystko. A po stronie prawej chyba tylko jakaś taka nadmierna podejrzliwość (o dzisiejszej endecji pisać nie będę - jest dla mnie zupełnie nie do przyjęcia). A podejrzliwość… no cóż, ja sama zawsze będę zdania, że wielu ludzi nie jest złych,
a jedynie pogubionych. Nadmierny radykalizm i nieustępliwość w ocenianiu ludzi może być narzędziem niszczenia. Ale niczego nie buduje.
przypuszczam, że nie ma takiego sposobu,
20 August, 2014 - 20:06
Jest chyba tylko jedna recepta, okłady z asfaltu. Na głowę, prócz lewatywy dla trepów, zbawienne jest pacnięcie tyłkiem o asfalt i to z takim lekkim POciągnięciem. Oraz walnięcie kłonicą w POtylicę tych z PSLu.
Żadne uwodzenie tu nie zadziała, bo PiS nigdy tego nie ćwiczył i teraz to może tylko wszystkich zniechęcić spóźnionymi karesami.
Dlatego też nie jestem fanem jakichś energicznych zabiegów w celu wygrania wyborów takich czy innych. Bez pełni władzy nie ma możliwości uzdrowić POlski i zrobić z niej Polski.
"Władza" sama wejdzie w ręce, właśnie wtedy kiedy rozwój sytuacji, koniunktura, przeczołga lemingi po świeżym asfalcie zadkami!
Na rzeczowe argumenty oni są za głupi i szkoda czasu na uświadamianie tłuków, którzy przez tyle lat sami nie załapali istoty polskiej polityki.
@wicenigga
21 August, 2014 - 11:40
Wyrozumiałości mi nie brak,
21 August, 2014 - 15:51
A co do "Pomóżmy tylko znaleźć im alibi" to idę sobie myśleć, że nie mam aż takiego poczucia misji i tyle chrześcijańskiego miłosierdzia :), człowiek ułomny jest.
Więc na moje - niech te cfane gapy same sobie wymyślają alibi i, nie wiedzieć dlaczego, nie mam żadnych wątpliwości, że to z POwodzeniem zrobią.
Mohair Charamassa
21 August, 2014 - 02:22
Ale wracam do adremu: za puentę masz ode mnie piąteczkę.
Nie odkryję ameryki, jeśli napiszę, że niektóre lemingi potrzebują alibi, inne nie. Niektóre lemingi - zaryzykuję - zasługują na naszą pomocną dłoń, inne nie. Znam, mam w moim otoczeniu i jednych, i drugich, nawet wsród naj-najbliższych. O ileż łatwiej jest rozmawiać, przekonywać, jeśli wyciagamy z rękawa i podsuwamy jakieś zdanie, argument, który leming może uznać za swój.
Pozdrawiam moherowo