
„Apelujemy o pozostawienie naszej ukochanej Tęczy na Placu Zbawiciela w Warszawie!"
I w sumie - trzeba jakoś zrozumieć tę wypaczoną miłość. Nie każdy rodzi się z poczuciem estetyki; a nawet - nie w każdym jest ono zdolne się obudzić przy najwytrwalszych zabiegach pedagogicznych. De gustibus ... no właśnie. Jeden kocha "Bolero" Ravela, a inny czuje dreszcz ekstatycznego szczęścia przy utworach "Weekendu". Ktoś tam z nabożną czcią podziwia angielską porcelanę, a inny woli kupować pamiątkowe kubki z napisem "Paryż" czy "Berlin". Komuś zapadnie w pamięć mroczna gotycka świątynia, a ktoś inny odczuwa dreszcze ekstatycznego podniecenia na widok Tęczy. Trudno. Taka karma!
Dołączam się niniejszym do apelu lewactwa: zostawcie im tę ich Tęczę ukochaną! I tak Plac Zbawiciela należy na najbardziej klaustrofobicznych i brudnych miejsc w Warszawie. Tęcza tam pasuje o wiele bardziej, niż w "jednej z najbardziej poważanych instytucji kultury". Świątynię można trochę przesunąć (można było kilkadziesiąt lat temu, to można i dziś - aż TAK BARDZO nie cofnęliśmy się chyba w rozwoju? ...), żeby sacrum nie stykało się tak bezpośrednio z profanum. Za to Tęczy koniecznie trzeba dodać Palmę z ronda de Gaulle"a - będzie do Tęczy pasować jak ulał! Pod Palmą, a obok Tęczy, władze Warszawy mogłyby też zwolennikom kolorowego i plastikowego kiczu zafundować trochę gipsowych krasnali i zwierząt. Jakże uroczo oczom pani Środy rysowałby się taki sielski obrazek, jaki wielokrotnie zdarzało mi się widywać w Polsce powiatowej (ale i w większych ośrodkach takie landszafty się zdarzają: sarna skubie trawę, obok kilka sporych zielonych żab, wokół - malowniczo rozmieszczone drewniane grzyby ... Bociany to już, jak mi się zdaje, rzecz nieco rzadsza, więc pewnie trzebaby odkupywać od koneserów, ale - wiele też takie coś może kosztować? ... Nawet dodajć do tego grające ławki, jakie od pewnego czasu czyhają na niebacznego turystę (rzecz wybitnie obciachowa i wkurzająca), wyniesie to, jak sądzę, o wiele mniej, niż koszt miesięcznego ochraniania Tęczy - nie mówiąc już o kosztach kolejnej naprawy tego (Piiii).
Skoro sama Tęcza powoduje miłosne drgawki u co mniej odpornych lewaków, to raki entourage, jaki mi się zamarzył, zapewne wzbudziłby po prostu drgawki szczęścia. A iluż obcokrajowców coś takiego mogłoby przyciągnąć? ... Ile biur podróży mogłoby rozwinąć skrzydła, dając anonse w zagranicznej prasie: "Tylko w Polsce! Jedynie w Warszawie! Szał by night,barwny slajd, winter party w śniegach Tatr ... pawie pióra w koafiurachTudzież: kolorowe jarmarki i blaszane zegarki, pierzaste koguciki, baloniki na druciku ... A to wszystko w jednym miejscu! W samej stolicy kraju należącego do Unii Europejskiej w dwudziestym pierwszy wieku! Kupować, zwiedzać, fotografować ..".
Dodatkowo - możnaby rozwinąć (w miejsce "wygaszonych stoczni, hut i zakładów zbrojeniowych) rozkręcić prężny biznes: malutkie, plastikowe tęczki z herbem Warszawy na podstawce. Trochę się dziwię, że wpadłam na ten pomysł jako pierwsza. Wyobrażam sobie, że każdy zakochany w Tęczy kupiłby sobie co najmniej jedną - toż to co najmniej setki tysięcy! Żyła złota! ...
P.s. Moim znajomym, średniomłodym, nieźle wykształconym i średniosytuowanym lemingom zapowiedziałam, że przy każdej sprzyjającej okazji będą ode mnie dostawać (w braku miniaturowej Tęczy) bukiet sztucznych kwiatów w tęczowej palecie barw. Miny były nietęgie :)
Img.: http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,tecza-trafi-przed-zamek-ujaz... @kot