
O gustach ponoć nie powinno się dyskutować, a przecież dyskutują wszyscy. Pomny powszechnego prawa do własnych opinii na temat tego co nam się podoba nie mogę się powstrzymać i jednak poruszę kilka wątków wpływających na kształt naszych współczesnych gustów.
Zainspirowała mnie medialna awantura wzniecona po emisji jednego z odcinków programu „W krzywym zwierciadle” nadawanym cyklicznie w Superstacji. Przyniosła ona skutek prywatny, bo skłoniła mnie do odszukania w sieci fragmentów programu, w którym prowadzący, niejaki Kuba Wątły, obrażał dziennikarzy telewizji publicznej, a wtórował mu gość - poeta, Tomasz Jastrun. Skutkiem publicznym natomiast są kroki prawne podjęte przez władze telewizji publicznej w obronie dobrego imienia TVP i jej dziennikarzy w skandaliczny sposób naruszanego przez występujących w omawianym odcinku.
Nie będę cytował słów indywiduum, autora metafor ociekających „wydzielinami i odchodami”, przy których gargantuiczne popierdywanie to niebiańska muzyka, zaś poziom rzucanych dowcipów zmusza do porównań gdzie vis comica Kuby Wątłego tak się ma do akceptowalnego poziomu poczucia humoru jak żarty Ferdka Kiepskiego do błyskotliwych bon motów Oscara Wilde'a. Na dodatek, prowadzący, którego miałem okazję na szczęście widzieć pierwszy i ostatni raz w życiu, irytował manierą charakterystyczną dla nudziarzy, którzy po każdym nietrafionym dowcipie toczą wzrokiem w oczekiwaniu niczym niezasłużonego poklasku. Znacie ten rodzaj żenady? Nie znacie? Polecam Superstację!
Równie żenujących doznań dostarczał Tomasz Jastrun, który nie tylko bez mrugnięcia okiem uczestniczył w pokazie chamstwa dziennikarskiego troglodyty, lecz także twórczo rozwijał wątki, jak choćby ten o przyczynach odczuwanych mdłości. Szczególnie wstrząsająco brzmiał jego wywód o rzekomo odczuwanym współczuciu dla dziennikarzy TVP, którzy w trosce o byt własny i swoich rodzin sprzedali swoją niezależność. Wyobraźcie sobie, że mówił to facet, który w tej samej chwili godził się świadomie nurkować w szambie! Świadomie, bo choć nie mam złudzeń co do bezinteresowności wyrażanych poglądów, podstawowej wrażliwości estetycznej trudno mu odmówić …
Uogólniając, można śmiało stwierdzić, że dożyliśmy czasów, w których doraźna polityczna zapiekłość burzy kanony i coś, co do niedawna wszyscy gotowi byliśmy uznać za kicz i badziewie, w imię politycznych racji stawia na piedestał.
W tym kontekście przestaje dziwić oś konfliktu w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Jak pisze jedna ze zirytowanych przedłużającą się awanturą aktorka, łapanie się za krocze czy kopulowanie na scenie to środki wyrazu, którym zrewoltowana część zespołu przypisuje atrybuty wolności sztuki i chęć jej obrony, podczas gdy rzeczywistym powodem konfliktu są różnice poglądów pomiędzy nową i starą dyrekcją.
Można mnożyć pola, na których prawdziwa twórczość przegrywa z politycznie nacechowaną tandetą. Ot, choćby dzisiaj na fb, jedna z moich znajomych udostępniła kolejną z grafomańskich, pisanych częstochowskim rymem piosenek Skiby, a kilku pozostałych znajomych opatrzyło ją komentarzami w rodzaju „super!” tylko dlatego, że ten potworek był antypisowski …
Swoim znajomym wyślę osobiście, a pozostałym tą drogą ślę przesłanie:
Myślcie sobie co chcecie, ale pokornie proszę: nie próbujcie już dłużej nas przekonywać, że syf i szmira to prawie to samo co sonata księżycowa!
ilustracja z:http://kibole.pl/wp-content/uploads/2014/08/KubaWontly2.jpg
Hun
2 Comments
@Everyman
17 February, 2017 - 17:05
Omijam szerokim łukiem, jak
18 February, 2017 - 08:39
Ossala