
Gdy Rafał Bochenek radził Renacie Grochal po napisaniu bzdurnego tekstu o Beacie Szydło by się nie przeceniała mieniąc się dziennikarką, został zrugany przez jej aktualnego szefa, Tomasza Lisa, który zwyzywał byłego rzecznika rządu od miernot i pogodynków.
Mnie to nie grozi, bo – po pierwsze – wątpię by to, co piszę kiedykolwiek dotarło do oczu naczelnego Newsweeka, a – po drugie – nigdy pogodynkiem nie byłem i nie zamierzam. No, chyba, że grożą nam tak katastrofalne zmiany klimatu, że jakiś medialny decydent uzna moją fizjonomię za odpowiednią ilustrację tych pogodowych nieszczęść.
Przede wszystkim jednak redaktor Lis nie znalazłby powodu by i mnie młotkować, bo ja – w przeciwieństwie do pana Bochenka, panią Renatę Grochal uznaję za dziennikarkę. A jakże! Tyle, że za dziennikarkę słabą …
Nie zamierzam tu jednak brodzić po płyciznach jej publicystyki. Piszę o niej wyłącznie dlatego, że zainspirowała mnie jej okazjonalnie prezentowana skłonność do jajcarstwa. Innymi słowy, gdy słynne „Ale jaja! Ale jaja!” aż proszą się by je umieszczać po co drugim akapicie jej niektórych tekstów.
Wzorcem mogłoby oczywiście zostać jej dzieło, w którym to szyderstwo skierowane przeciw religijnym praktykom Prezydenta i jego rodziny obróciło się przeciw autorce. Nie dość, że głupim tekstem dała świadectwo braku tolerancji dla ludzi przywiązanych do wiary, to dla wielu wytworem ignorancji pozostają do dziś jej przesławne „codzienne roraty”.
Ale jaja! Co nie? Ręka swędzi by stuknąć w klawiaturę i zacytować komentarz jednego z internautów, który- podejmując krotochwilną konwencję pani redaktor - wyraził przypuszczenie, że jej ulubionym świętem jest Lany Poniedziałek, najlepiej obchodzony w piątek …
Tym razem, nie tekst, a myśl ... no, może jednak półmyśl, wyrażona w dzisiejszej „Loży prasowej” kiedy zachęcała byśmy nie omieszkali się uchachać z kolejnych odsłon akcji koszulkowej, która jak wiadomo polega na ubieraniu rozlicznych pomników w t-shirty z nadrukiem „KonsTYtucJA”.
No, cóż … różne rzeczy różnych ludzi śmieszą. Mnie onieśmiela już sam koncept grafiki, która z tytułu ustawy zasadniczej wydobywa owo TY i JA, czyli NAS. Czyż ten zabieg nie poraża swą genialnością, mnogością znaczeń i zbliża głębią symboliki do świeczki pani prezes Gersdorf, której niby nie było, ale która świeci ?
Mam jednak sporo obaw co do wyboru pomników, na których zawisły lub zawisnąć mają wspomniane koszulki. Nie mam nic przeciwko Misiowi Uszatkowi. Mówiąc prawdę przeciw żadnemu z misiów, choć taki Miś Puchatek może budzić wątpliwości. Jak to, konstytucja promowana przez misia z małym rozumkiem? A jeśli komuś przyjdzie ubrać w taki t-shirt Manneken Pisa z Brukseli? Co będzie jak ten hultaj, nie daj Bóg, na koszulkę nasiusia?
Śmichy-chichy, ale ostrzegam, że te przebieranki pomników mogą się źle skończyć dla niektórych.
Nie wierzycie? To spróbujcie ubrać w taką koszulkę pomnik Czajnika z Mrągowa!
Zazdroszczę wszystkim, którym mrągowski czajnik tylko z czajnikiem się kojarzy!
1 Comments
A może ten "pomnik"...
15 August, 2018 - 19:12