
Jak wiemy od wczoraj, debata Kopacz-Szydło odbędzie się 19 października według narzuconej przez media (a zapewne nie pomylę się, jeśli napiszę, że przez sztab Kopacz) formuły. Poprowadzą ją znani z dyspozycyjności wobec reżimu dziennikarze, z których jeden został nawet w swoim czasie ukarany za stronniczość odsunięciem od prowadzenia wieczoru wyborczego w macierzystej stacji. Nie zgodzono się na udział w przedsięwzięciu żadnego niesprawdzonego dziennikarza, ba, nawet Ziemiec czy Rymanowski są tu za mało pewni, nie dopuszczono też do projektu TV Republika.
Część moich kolegów pisze, że Szydło da sobie radę, bo Kopacz jest jaka jest, a jeśli ktoś ma rządzić krajem, to wypadałoby, by sobie z czwórką przeciwników poradził. Jest w tym pewna słuszność, mam więc nadzieję, że faktycznie będzie tak, jak piszą optymiści, niemniej pamiętam choćby debatę Kaczyński – Tusk. Pamiętam więc również, ile warte są ustalenia z tym towarzystwem. Ponieważ wiele osób zdaje się nie pamiętać, przypomnę – publiczność, która miała zachowywać się spokojnie, wyśmiewała, przerywała i zagłuszała wypowiedzi Kaczyńskiego, zaś jego otoczenie i organizatorzy z „pisowskiej” ponoć wówczas TVP okazali się bezsilni. Sam Jarosław Kaczyński też wypadł poniżej swoich możliwości i do dziś sądzę, że to właśnie tamten wieczór zdecydował o przegraniu wyborów. Wyborów, które bardzo długo wydawały się wygrane. Jeśli więc pan Stanisław Karczewski sądzi, że ma jakieś gwarancje, to powinien o tym zapomnieć. Mam nadzieję, że pani Beata Szydło ma pełną świadomość, gdzie i do kogo się wybiera i zostanie na to odpowiednio przygotowana.
Tymczasem Stanisław Karczewski przyznaje wprost, że PiS nie miał tu nic do powiedzenia, co w sumie też niezbyt dobrze rokuje, bo trzeba było cały proces negocjacji na żywo transmitować przez periscope, albo jakoś inaczej wybić się na samodzielność. Słowem – coś wymyślić. Oczywiście dobrze, że wiemy już, jak wyglądały rozmowy, ale… Powtórzę za kolegami – przecież chodzi o rządzenie krajem. Całkiem sporym.
Wszystko jednak jest do opanowania, debata (która zresztą i tak nie musi mieć decydującego znaczenia) do wygrania nawet w warunkach niesprzyjających, czego oczywiście Beacie Szydło życzę, ale gdy czytam tweeta Karczewskiego „Dziennikarze nie komentują i nie przerywają wypowiedzi B. #Szydło i E. #Kopacz. #Debata to również test na wiarygodność dziennikarzy.”, to jakoś tak mi dziwnie. Jak to jest, że my nie potrzebujemy już żadnych testów na wiarygodność tego zakłamanego towarzystwa, a tu się okazuje, że mają ją dopiero udowadniać w sytuacji, gdy gra idzie o naprawdę dużą stawkę a oni sami grają z nami, a raczej przeciw nam, o życie. A co, jeśli testu nie zdadzą, a życie wygrają? Hm?
Część moich kolegów pisze, że Szydło da sobie radę, bo Kopacz jest jaka jest, a jeśli ktoś ma rządzić krajem, to wypadałoby, by sobie z czwórką przeciwników poradził. Jest w tym pewna słuszność, mam więc nadzieję, że faktycznie będzie tak, jak piszą optymiści, niemniej pamiętam choćby debatę Kaczyński – Tusk. Pamiętam więc również, ile warte są ustalenia z tym towarzystwem. Ponieważ wiele osób zdaje się nie pamiętać, przypomnę – publiczność, która miała zachowywać się spokojnie, wyśmiewała, przerywała i zagłuszała wypowiedzi Kaczyńskiego, zaś jego otoczenie i organizatorzy z „pisowskiej” ponoć wówczas TVP okazali się bezsilni. Sam Jarosław Kaczyński też wypadł poniżej swoich możliwości i do dziś sądzę, że to właśnie tamten wieczór zdecydował o przegraniu wyborów. Wyborów, które bardzo długo wydawały się wygrane. Jeśli więc pan Stanisław Karczewski sądzi, że ma jakieś gwarancje, to powinien o tym zapomnieć. Mam nadzieję, że pani Beata Szydło ma pełną świadomość, gdzie i do kogo się wybiera i zostanie na to odpowiednio przygotowana.
Tymczasem Stanisław Karczewski przyznaje wprost, że PiS nie miał tu nic do powiedzenia, co w sumie też niezbyt dobrze rokuje, bo trzeba było cały proces negocjacji na żywo transmitować przez periscope, albo jakoś inaczej wybić się na samodzielność. Słowem – coś wymyślić. Oczywiście dobrze, że wiemy już, jak wyglądały rozmowy, ale… Powtórzę za kolegami – przecież chodzi o rządzenie krajem. Całkiem sporym.
Wszystko jednak jest do opanowania, debata (która zresztą i tak nie musi mieć decydującego znaczenia) do wygrania nawet w warunkach niesprzyjających, czego oczywiście Beacie Szydło życzę, ale gdy czytam tweeta Karczewskiego „Dziennikarze nie komentują i nie przerywają wypowiedzi B. #Szydło i E. #Kopacz. #Debata to również test na wiarygodność dziennikarzy.”, to jakoś tak mi dziwnie. Jak to jest, że my nie potrzebujemy już żadnych testów na wiarygodność tego zakłamanego towarzystwa, a tu się okazuje, że mają ją dopiero udowadniać w sytuacji, gdy gra idzie o naprawdę dużą stawkę a oni sami grają z nami, a raczej przeciw nam, o życie. A co, jeśli testu nie zdadzą, a życie wygrają? Hm?
(8)
5 Comments
@autor
14 October, 2015 - 10:14
Mam nadzieję, ale to już leży
14 October, 2015 - 19:15
Pozdrawiam
@Budyń
14 October, 2015 - 19:20
@Budyń
14 October, 2015 - 21:15
Nie wiem kto to wymyślił, ale PiS-owi nie przeszkodziłoby w otatnich tygodniach... nie robić żadnej debaty, gdy alternatywą jest taka, a nie inna formuła "jednostronnej nawalanki 4:1". Moim zdaniem, już bardziej ten "szoł" zaszkodzi Beacie Szydło, niż pomoże, zwłaszcza, że Kopacz będzie znała pytania, a komentatorzy będą mieli gotowce napisane w sztabie "misia" Kamińskiego.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
@Budyń
15 October, 2015 - 13:03
Pozdrawiam