
Dawno już przestałbym prowadzić bloga gdybym kierował się złudzeniami, że kilka linijek tekstu zagubionych w internetowej otchłani może mieć wpływ na tych, którzy „wiedzą lepiej” czyli na większość z nas.
Nie przestaję, bo zbyt często zdarzało mi się, że lektura blogów pisanych tu i gdzie indziej nie tylko otwierała mi oczy, ale i nader często zostawiała z opadłą ze zdziwienia szczęką, a sokratejskie „wiem, że nic nie wiem” spychało w kąt besserwisserskie mrzonki.
Tym bardziej dziwi mnie i oburza ignorancja, której nie sposób odróżnić od zwykłej głupoty ludzi mieniących się „elitą” pouczających nas ostatnio o dobrodziejstwach „świeżej krwi” w naszej rzekomo zbyt homogenicznej społeczności.
Odbyłem właśnie rozmowę dwóch zatwardziałych ksenofobów, z których jeden to ja, a drugi - kolega arabista, z którym przyszło nam spędzić w krajach arabskich kilka ładnych lat. Zastanawialiśmy się dlaczego właśnie nam, facetom, którzy wśród muzułmanów mieli wielu przyjaciół tak bardzo się nie podoba, że mamy ich niebawem gościć u siebie w domu.
Od dawna uważam, że nie ma ludzi gorszych i lepszych. Wśród księży, lekarzy i nauczycieli jest taki sam procent świętych i kanalii jak w każdej innej grupie. To samo dotyczy wszystkich grup etnicznych, czy wspólnot religijnych. Rzecz w tym, że nie o jednostkach trzeba nam teraz dywagować. Każdego z nich osobno możemy lubić i szanować, lecz biada, gdy wyłączymy instykt samozachowawczy i pomyślimy przez chwilę, że oni w swojej masie to my ... tylko trochę inni.
W tym „trochę” jest pies pogrzebany. Kiedy Tusk pierś cherlawą wypinał do orderów gdy pojawiły się plany, że w Polsce powstanie najwieksza inwestycja finansowana przez Zjednoczone Emiraty Arabskie – największe w Europie osiedle dla muzułmanów – zachowywał się jak żałosny tuwimowski mieszczuch, który wszystko widzi osobno, czyli nic nie widzi. Jeszcze chwila, a zafundowałby nam 200 meczetów, które Arabia Saudyjska chce wybudować w Europie w ramach braterskiej pomocy, że nie wspomnę o groteskowych usiłowaniach jego – pożal się Boże - ministrów poszukujących w internecie słynnych „katarskich inwestorów”...
Muzułmanie są cool. Są nawet bardzo cool. Dla siebie. My dla nich to obcy, których prorok Isa zwiódł na manowce jakieś 600 lat przed nadejściem ich proroka, głosiciela jedynej prawdy. Oni są narodem wybranym, który ma „ummah”. My nie mamy, więc na pohybel nam …
Wiecie co to ummah? To przekonanie, że każdy muzułmanin to brat dla braci w wierze i wróg niewiernych, czyli nas, żałosnych odszczepieńców.
Dojmujące odczucie, które ani mnie, ani kolegę nie opuszczało podczas pobytu u nich, to podziw z jaką łatwością potrafią korzystać z dorobku cywilizacji zachodniej z jednoczesną pogardą dla naszej duchowości.
Daleki jestem od durnych uogólnień tych, którzy nacierające na Europę masy widzą jako tłum ciemniaków niedawno zeszłych z drzewa lub jako biedaków, z którymi w imię chrześcijańskiego miłosierdzia przyjdzie się dzielić chlebem.
Jest wprost przeciwnie! Oni tu idą by nam pokazać, że są lepsi. Chleb się przyda, ale najważniejsza jest prawda. A ich prawda, to prawda jedyna …
Czym kończy się taka pewność, nam Polakom, nikt przecież nie musi przypominać.
Img.: https://www.ummaland.com/unite/ @kot