In vitro niezbędne od jutra? ...

 |  Written by Animela  |  3

Rzecznik rządu, p. Kidawa-Błońska, w "Porandu Tok FM" powiedziała dziś między innymi, że jedną z tych ustaw, które rząd pani premier Kopacz postara się uchwalić jeszcze w tej kadencji, jest ustawa o in vitro. Bo "pani premier obiecała ją Polakom", no i w ogóle - Polska nie może dłużej funkcjonować bez tej ustawy!

No i tu się zastanowiłam, kto tu oszalał: ja - czy pani rzecznik? ...

Jako osoba o pamięci - niestety - znakomitej, wróciłam myślami do roku 2012, kiedy to premier Tusk postanowił wprowadzić w Polsce przepisy dotyczące in vitro w drodze ... rozporządzenia. Wiele osób się temu sprzeciwiało: między innymi premier Kaczyński, który twierdził, że takie regulacje powinny być sankcjonowane ustawą, nie zaś aktem wykonawczym. Na próżno - premier Tusk, z determinacją właściwą mu zawsze, gdy chciał "zrobić dobrze" jakiejś odnodze lobbingu, przeforsował stosowny akt prawny.

Mało tego - rozgrzana Platforma Obywatelska poszła za ciosem i uchwaliła "rządowy plan in vitro", dzięki któremu w WYBRANYCH klinikach (rozumiemy już, skąd ta determinacja? ...) pary bezpłodne mogły spróbować tej metody za dopłatą panstwową. Jak sprawdziłam na stronie http://www.invitro.gov.pl/aktualnosci pod koniec października 2014 r., dzięki rządowej pomocy, urodziło się 677 dzieci.

Nie jest to liczba imponująca, która w jakikolwiek sposób zmieniłaby wskaźnik dzietności w Polsce. Jak podaje GUS, w pierwszej połowie 2014 r. w Polsce urodziło się 183000 dzieci - więc te z zapłodnienia pozaustrojowego to jakiś nędzny odsetek. Ale też, przypominam, nie dla dobra rodzicó ani dzieci zrobiono ten program ...

Nie bardzo rozumiem więc, o co ten cały krzyk, że ustawa o in vitro musi być wprowadzona już, natychmiast. Skoro do tej pory prywatne kliniki, dzięki sporym rządowym pieniądzom, świetnie sobie prosperowały przez kilka lat, rodziły się dzieci, a władze państwa nie dość, że patrzyły na to z aprobatą, to jeszcze zachęcały prawy niemogące mieć dzieci do uczestniczenia w procederze in vitro - a teraz się okazuje, że jest to stan NIEDOPUSZCZALNY, który należy natychmiast zmienić, to ... no cóż. Wygląda na to, że przez kilka lat koalicja PO-PSL hojną ręką dotowała coś niedopuszczalnego. Uważam, że jest to sytuacja skandaliczna, za którą premier Tusk powinien odpowiedzieć przed Trybunałem Stanu.

I to pani premier Kopacz go tam wyśle ... Się porobili czasy, co nie? ...

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/rozporzadzenie-ws-in-vitro-drog...

5
5 (2)

3 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Donkowi szykuje się, mam nadzieję, kilka Trybunałów Stanu.
Obrazek użytkownika Max

Max
Znowu odkopali sprawę in vitro?
Ileż można...
Jak sobie przeliczyć, wychodzi, że "sponsorowane" urodzenia to 0,3%.
Hm.
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika mustrum

mustrum
Z in vitro jest gorzej niż Pani pisze.

Te 677 urodzonych dzieci, to efekt przeprowadzenia ponad 18 000 (sic!) zapłodnień. Przoduje AFAIK klinika Novum z Ursynowa. 677 na >18000. To poniżej 4% sukcesu. W statystykach nie ma nigdzie wzmianki 1) Ile dzieci urodziło się z wadami rozwojowymi ani jakie te wady były, 2) Ilu dokonano aborcji eugenicznych oraz 3) Ile zniszczono lub zamrożono (i utrzymuje się w zamrożeniu) żywotnych zarodków.

W odróżnieniu od dużych zachodnich klinik oferujących ART (assisted reproductive techniques) również obejmujących in vitro, polski program nie obejmował leczenia PRZYCZYN niepłodności, co jest pierwszym kerunkiem działań w dużych zachdnich klinikach, a IVF jako rozwiązanie ostateczne.

Swoją drogą, czytając trochę na stronach Mayo Clinic i innych - szanse na ciążę po pierwszej turze IVF wynoszą 51%. Jeżeli tak jest (nie znalazłem statystyk temu przeczących, ani ile spośród tych ciąży jest donoszonych), i zakładając porównywalny poziom sukcesu procedury w polskich klinikach,  to znaczy, że >8300 ciąż IVF w programie ulega poronieniu bądź jest przerywanych. Zgroza!!

<p>Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę.</p>

Więcej notek tego samego Autora:

=>>