W sprawie Wojciecha Sumlińskiego - list otwarty i raczej osobisty

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  35
Po załamaniu psychicznym, próbie samobójczej, gnojeniu i zastraszaniu nie tylko jego samego, lecz również rodziny i dzieci, Sumliński – moim zdaniem, oczywiście, opartym na kilku latach obserwacji procesu i śledzenia tematu, WSZYSTKO podporządkował jednej sprawie. Udowodnieniu swojej niewinności, a co za tym idzie – odpowiedzialności Bronisława Komorowskiego i środowiska dawnego WSI. Wcześniej uważałem, że temu służy wątpliwa, choć z punktu widzenia logiki procesowej Sumlińskiego słuszna, polityka WS w trakcie procesu: mnożenie świadków, przywoływanie wątków na pozór nie dotykających sprawy, przedstawianie wielu aspektów działalności służb, śledztwa w sprawie ks. Popiełuszki itd. Stopniowo jednak okazywało się, że miało to sens, a zeznania świadków, czasem wprost, czasem jakby mimochodem, potwierdzały wersję zdarzeń, przedstawioną przez dziennikarza.

Sumliński kilkukrotnie wnosił o dołączenie do akt sprawy jego książek, sąd jednak, co trzeba pamiętać, wnioski te regularnie odrzucał. Wyrok uniewinniający (tak obciążający dla Komorowskiego, WSI i prokuratury) zapadł wiec w całkowitym oderwaniu od tego, co Wojciech Sumliński napisał (i przepisał) w swoich książkach. Od kilku dni trwa dyskusja o fragmentach, które dziennikarz przepisał z książek lepszych od siebie pisarzy, „pożyczając” sobie narrację, opisy, dialogi, a czasem nawet pogodę ze scen napisanych przez innych autorów. Nie zamierzam twierdzić, że jest to ok, ponieważ ok nie jest. Sam wcześniej miałem trochę żalu, że kolejne książki w 2/3 stanowią powtórzenie poprzednich. Okazuje się, że to nie jedyny problem. Pozostają jednak pytania, których nikt nie zada – czy to z wygody, czy przez grzeczność… Co się stało? Czy Sumliński uznał, że cel uświęca środki i dla wykazania winy drugiej strony można/warto posłużyć się fragmentami cudzych tekstów, jakby sama prawda była nieatrakcyjna? Poza kwestiami etycznymi to bardzo duże ryzyko.  Po ludzku – jak można się aż tak podkładać? Czy wreszcie tkwi za tym jakiś problem natury psychologicznej, za którym stoją wcześniejsze, lecz mające konsekwencje do dziś, dramatyczne przejścia?
Nie podejmuję się odpowiedzi na te pytania. Uważam jednak, że dla chwilowej satysfakcji poczucia moralnej wyższości w wyjątkowo różnorodnej i nie zawsze ciekawej grupie, nie należy rezygnować w wzięcia pod uwagę wszystkich tych czynników. Niezależnie od tego, czy jesteśmy skłonni uznać je za okoliczności łagodzące, czy też nie.

Wojciech Sumliński opisał prawdziwe wydarzenia, jak się okazuje, nie zawsze własnymi słowami. Dał amunicję swoim wrogom, zawiódł część swoich czytelników, wczoraj – fanów, zwolenników… Tyle tylko, że niewiele zmienia to w kontekście działań prezydenta Komorowskiego i aparatu represji III RP, który odpowiada zarówno za prowokację wobec dziennikarza, jak i za późniejsze jej skutki. Być może również za doprowadzenie go do takiej ostateczności, w której granice między dobrem, złem, celem i skutecznością zacierają się na tyle, by „na żywca” przepisywać fragmenty cudzych książek. Jeśli wiec tak chętnie sadzacie dziś Sumlińskiego na ławie oskarżonych, to przynajmniej zastanówcie się, czy na pewno powinien na niej siedzieć sam.

Przez ostatnie dwa lata zajmowałem się, przed dużą część czasu jako jedyny dziennikarz, relacjonowaniem procesu Wojciecha Sumlińskiego. Na Twitterze, ponieważ nie była tym tematem zainteresowana żadna, podkreślam – żadna, gazeta. Nie żałuję poświęconego jej czasu, pracy i nerwów. Zamierzam, jeśli będzie taka potrzeba, zajmować się nią również w przyszłości. Nie mam zamiaru udawać, że nic się nie stało, jeśli chodzi o książki. Nie jest to jednak dla mnie, w odróżnieniu od wielu z Państwa, powod, by udawać, że nie stało się nic oprócz książek.
5
5 (5)

35 Comments

Obrazek użytkownika tł

Myślę, że w zakończeniu tej notki powinieneś był oddać sprawiedliwość @Anderowi, który rzetelnie relacjonował proces Sumlińskiego dłużej niż "przez ostatnie dwa lata". Nie wiem, czy jest on - lub czuje się - dziennikarzem, natomiast odwalił solidny kawał dobrej, dziennikarskiej roboty.
Obrazek użytkownika Krzysztof Karnkowski

Krzysztof Karnkowski
Przypisujesz mi mam wrażenie jakieś niecne intencje. Nie mam najmniejszego zamiaru pomniejszać roli Andera, z którym od pownego momentu stanowiliśmy, mogę chyba tak napisać, zespół, a na pewno służyliśmy sobie wzajemnie radą i pomocą - ale trochę o co innego chodzi w tym tekście.  Zresztą pisany był na gorąco i z potrzeby chwili, jeśli pojawi się gdzieś jego bardziej dopracowana wersja, na pewno pojawi się w niej również Ander.
Pozdrawiam.
Obrazek użytkownika tł

Jeśli stanowiliście - jak piszesz - zespół, tym bardziej powinieneś wspomnieć o Anderze.

Ad meritum: Sumliński zniszczył swoją wiarygodność i bardzo zaszkodził ewentualnym śledztwom w paru sprawach. Wiarygodny faktograficznie plagiator stylistyczny - taka konstrukcja logiczna jest trudna do obrony. 

Pzdr.
Obrazek użytkownika ander

ander
Bardzo Ci dziękuję za dobre słowo nt mojej pracy przy procesie - ale Budyniowi rzeczywiście o coś innego chodziło w tym tekście - to przecież jego osobisty list otwarty - a  ja mogę tylko potwierdzić, że stanowiliśmy w tej sprawie fajny zespół i wielokrotnie mogłem liczyć na jego pomoc i wsparcie, ale przede wszystkim mógł na to liczyć sam WS, ponieważ to dzięki Budyniowi na najważniejszych rozprawach zaczęły się pojawiać duże niezależne media, a relacje z rozprawy pojawiały się na żywo na twitterze. Na razie muszę się spokojnie zastanowić nad tą całą sytuacją i nie chcę wyciągać zbyt pochopnych wniosków - tak, jak Budyń napisał, jest wiele pytań, na które naprawdę trudno jest w tej chwili znaleźć w miarę logiczną odpowiedź.

Pozdrawiam serdecznie

 
Obrazek użytkownika tł

Kiedy portal wPolityce po raz pierwszy zamieścił Twoją relację z którejś tam już, kolejnej rozprawy nie podpisał jej Twoim nickiem. Wytknąłem im to w komentarzu i nick się pojawił. M.in. dlatego jestem szczególnie wyczulony na "pomijanie roli Andera w sprawie Sumlińskiego" ;-).

Pzdr.
Obrazek użytkownika Nessun Dorma

Nessun Dorma
Dobrze, że nie tylko wrogowie Wojtka Sumlińskiego poruszają ten nieoczekiwany temat. Ktoś z przyjaciół Wojciecha Sumlińskiego powinien zadać pytania, które zadałeś. 
Pozdrowienia!
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
RZETELNĄ analizę tekstów p. Wojciecha Sumlińskiego, które miałyby być plagiatem - w zestawieniu z tekstami oryginalnymi.
Bo na razie są to "rozważania" bez "podkładki". Zarzuty - podnieśli wpierw nieprzyjaciele p. Wojciecha!
I nie dotyczą one meritum problemu - czyli rzeczywistych, kryminalnych faktów, o których mowa w publikacjach p. Sumlińskiego.
 Czy byłbyś uprzejmy, Budyniu, zacytować in extenso wyjątki opracowań p. Sumlińskiego, w których opisuje on kryminalne afery dotychczasowych "władców Polski" <„pożyczając” sobie narrację, opisy, dialogi, a czasem nawet pogodę ze scen napisanych przez innych autorów>.
Nie wiem, na ile zarzuty plagiatu są rzetelne i uzasadnione. Po prostu - gdybym miała taką wiedzę - mogłabym ewentualnie podjąć dalszą dyskusję.
Natomiast to, co w Newsweeku cytował pan Jakub Korus - ma jedną, skąd inąd ciekawą właściwość - opisy dotyczą pewnych osób. I jeśli w tych opisach p. Sumliński "podpiera się" opisami zaczerpniętymi z innych autorów - to rozpoznanie jego "bohaterów" tutaj, w Polsce - staje się niemożliwe. A zapewne właśnie o to p. Wojciechowi chodziło! Fakty - natomiast pozostają, osoby - stają anonimowe.
Pozdrawiam!
Obrazek użytkownika Traube

Traube
bez względu na reprezentowaną opcję polityczną. Innych cytatów bym pewnie nie rozpoznał, ale te z Na wschód od Edenu na 100% tak. Myślę, że trzeba być głupcem, żeby kalkować tak dla wielu pamiętne teksty i prezentować je jako własne przemyślenia. Sorry, ale od dziś pan Sumliński gra dla mnie w tej samej lidze, co Eliza Michalik.
Obrazek użytkownika tł

Pod rozwagę:

"Cała historia współpracy Bronisława Komorowskiego z WSI dziś jest ponurym żartem. Została zdyskredytowana przez jednego człowieka. Dziś każdy, kto przypomni, że to właśnie Bronisław Komorowski twardo bronił WSI, naraża się na śmieszność. Każdemu zostanie zadane pytanie: „Czytałeś o tym u MacLeana czy u Larssona?”. Nie będzie miało żadnego znaczenia to, że były prezydent jako jedyny poseł Platformy Obywatelskiej głosował w 2006 roku przeciwko rozwiązaniu WSI. Nikt już nie zapyta o podejrzane związki z Polaszczykiem, „Pro Civili” i z innymi elementami tej postsowieckiej hybrydy od lat żerującej na polskim organizmie. Nie wolno będzie pytać, bo pytający będą stali w jednym szeregu z wariatami. Fenomenalne zamknięcie tematu. Można wręcz zasugerować, że mistrzowsko rozegrany gambit."

http://fideista.salon24.pl/692282,gambit-komorowskiego-napisze-wam-prawd...

PS. Nie powiem, abym zgadzał się bez reszty ze wszystkimi tezami cyt. tekstu. Niemniej jednak zgadzam się z twierdzeniem jego Autora, że wpadka Sumlińskiego zapewniła bezkarność w tej sprawie Komorowskiemu, a i zapewne paru innym towarzyszom z WSI.
Obrazek użytkownika ro

ro
Scenariusz napisania i opublikowania książki  jaki został przedstawiony w linku jest prawdopodobny.
A nawet bardzo. 
Dlaczego poblikacja nie ukazała się przed drugą turą? Żeby na to odpowiedzieć, trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie: ile osób spośród 16 742 938 potrafiłoby w maju ubiegłego roku prawidłowo rozszyfrować skrót WSI?
Znaczenie w tamtych wyborach miała inna trzyliterówka: "bul".
Spalenie Sumlińskiego w maju nie zmieniłoby wyniku (przy założeniu, że wybory były uczciwe...), natomiast teraz ma konkretną wartość - tę o której pisze "fideista", czyli  bezpieczeństwo "ofiary" i okolicy.

Sumliński mógły próbować teraz napisać swoją książkę jeszcze raz. Tym razem sam.
A właściwie jeszcze nie teraz.
Dopiero po "trzeciej chemii i po naświetlaniach".
Jeśli operacja się uda.
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Jak widzę, niczego nie możemy się nauczyć (poza mną oczywiście laugh). Dawanie się wpuszczać przeciwnikom w dyskusje które służą tylko i wyłącznie nim, jest absurdalne i takim zawsze będzie.
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
to nie jest absurdalne. Wielu z nas doznało zawodu. To tak w warstwie emocjonalnej, bo przecież z całego serca kibicowaliśmy Wojciechowi Sumlińskiemu.
A jest jeszcze problem rozliczenia działania służb. Tutaj Sumliński w niesamowicie głupi sposób zaszkodził sprawie, której poświęcił tyle sił, czasu, emocji. W 158 % zgadzam się z Tł`em (czy Tł mnie słyszywink???), że "wiarygodny faktograficznie plagiator stylistyczny" jest nie do obrony. Służby będą grzały sprawę, bo nie mam wątpliwości, że to one wyciągnęły plagiat, a my będziemy się bezradnie przyglądać, jak Komorowskie czy inne, unikają kary. Dzięki kilku efektownie brzmiącym cytatom, przy których "zapomniano" dodać cudzysłowu i przypisu.
Przyznam, że szlag mnie trafia, choć staram się unikać emocjonalnych dyskusji - na TT rozgorzała bardzo gorąca wymiana zdań, wielu zawiedzionych wyciąga najcięższe działa, z kolei wielu jest takich, którzy są skłonni banować za najmniejsza krytykę. A służby zacierają łapki.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Zgodnie z tym co napisałem, nie powinienem odpowiadać laugh.
Ale niech tam. Badźmy poważni: nagłosnił sprawę Gajowego a potem unieważnił? Przecież to bez sensu. Podobnie było z prof. Kieżunem: opowiedział, ze były wały i przekręty a potem stało się to nieważne. Opamiętajcie się trochę. Dajecie sie rozgrywac jak dzieci. 
Obrazek użytkownika tł

No to wyobraz sobie Sumlińskiego tym razem w roli świadka przed sądem w jakiejś sprawie związanej z WSI, ProCivili, Komorowskim, etc. Sam się opamiętaj
Obrazek użytkownika polfic

polfic
A co ma ksiązka do zeznań przed sądem? Bez przesady.
Obrazek użytkownika Traube

Traube
Gdybym przeczytał to z całą pewnością odkryłbym cytaty z Na wschód od Edenu, bo czytałem i słuchałem ją ze 20 razy, pierwszy raz gdy miałem chyba 16 lat. Sam bym to wtedy nagłośnił, bo to paskudny plagiat. I miałbym w głębokim poważaniu co o tym myślą służby. Dziś w Szwecji, Niemczech czy Anglii ujawniane są skandaliczne zachowania policji i dziennikarzy, ukrywających tożsamość bandytów i gwałcicieli, aby nie wzbudzać antyimigranckich nastrojów i nie wzmacniać wrogich uchodźcom ugrupowań. I teraz im się to czkawką odbija. Kłamstwo sprawiło, że i te nastroje, i notowania owych partii znacznie wzrosły. Wybacz, ale udawanie, że nic się nie stało, przyjmowanie zasady, że nie liczy się prawda tylko sprawa, nie różni się niczym od takiego lewackiego relatywizmu.
Obrazek użytkownika polfic

polfic
A czy ja mówię, żeby kłamać? Bardziej mnie hmm... śmieszy (może to złe słowo) podniecanie się czyms co nie jest tego warte ani nic nie zmienia. 
Obrazek użytkownika Traube

Traube
Mnie z kolei męczy nadużywanie argumentu o wrzutkach, odwracaniu uwagi itp. 
Książkę o Komorowskim przejrzałem w księgarni. Nie spodobał mi się styl, a i Komorowski nie był już prezydentem, więc jej nie kupiłem.
Coś tam o plagiacie widziałem na twitterze, chyba na jakimś portalu też, ale ten tekst był pierwszym, jaki przeczytałem w całości. Do tego zestaw cytatów z moim ulubionym Steinbeckiem na czele.
Pierwszy raz coś w tym temacie komentuję i od razu słyszę, że się daję wpuszczać, daję sobą sterować, ba, że się podniecam...
Wracając do meritum, zawsze uważałem, że lepiej z mądrym stracić, niż z głupim zyskać. Tak też patrzę na tę sprawę. 
Obrazek użytkownika Max

Max
Pełna zgoda.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
i nie my unieważniamy. Napisałam przecie, w najgłupszy możliwy sposób dał służbom argumenty, że to co napisał nie jest wiarygodne. Wiesz jaka ma być żona cezara. To samo dotyczy wszystkich, którzy ruszają do walki z wszelkimi mafiami, służbami etc. Inaczej łatwo ich pokonać, ośmieszyć.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
"Oto Ja posyłam was jak owce między wilki, bądźcie tedy roztropni jak węże i niewinni jak gołębie" Mt.10, 16
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Max

Max
Nie trzeba być ani świętym Franciszkiem, ani gołębicą - wystarczy byc zwyczajnie uczciwym.
A jak już cytatami... ;)

Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach. (Mt 7:15-20)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika polfic

polfic
No więc ... poznawajmy po owocach :)
Obrazek użytkownika Max

Max
Wiecie co, moi drodzy, sądzę, że warto pewne rzeczy napisać wprost i nazwać je po imieniu.

Sumliński zżynał, przepisywał całe akapity, powielał sytuacje i opisy, zmieniając jedynie peronalia. Jeśli ktoś ma wątpliwości, Budyń podrzucił wyżej link. Zrobił tak nie tylko w "Niebezpiecznych związkach", już kilkanaście lat temu (przed aferą z Komorowskim) ukradł tekst dziennikarce, bodajże "Polityki". (Jeśli ktoś jest zainteresowany szczegółami, odszukam, ale zapewniam, że się nie mylę.) Wtedy Sumlińskiemu odpuścili, pokajał się, mówiąc, że ma żonę i dzieci...

On jest jak kleptoman. Tylko, że tradycyjny kleptoman nie może sobie odmówić przyjemności gwizdnięcia czekoladki, a Sumliński nie umie sobie odmówić przyjemności plagiatowania.

Jak paskudną rzeczą jest plagiat zdają sobie najlepiej sprawę ci, którzy własnego pióra używają  na co dzień: dla przyjemności, dla idei czy dla pieniędzy. Jest to proceder ohydny, porównywalny ze świństwem, którym jest podprowadzenie zaprzyjaźnionym gospodarzom srebrnych sztućców. 

Boże drogi, toż Sumliński dalej kradnie. Proszę, tekst z 2015 roku, zamieszczony między innymi na S24 (wcześniej w lokalnej gazetce): http://wojciechsumlinski.salon24.pl/640269%2Cstalo-sie
Przecież to (znana skądinąd) Anna Świderkówna!

Porównajcie sobie (więcej pod linkiem w komentarzu Budynia):

WS:
"Każdy historyk, bez względu na poglądy, musi stwierdzić dwa niepodważalne fakty. Po pierwsze w latach 30 - 33 n.e. człowiek imieniem Jezus głosił w Palestynie bliskość Królestwa Bożego. Gromadziły się wokół Niego tłumy, a on nauczał i uzdrawiał ludzi. Wszyscy jednak Go opuścili, gdy został skazany na śmierć. "

AŚ:
"[...] każdy historyk, bez względu na swoje poglądy czy przekonania, musi stwierdzić dwa niewątpliwe fakty. Po pierwsze: w latach mniej więcej 28-30 pewien człowiek, imieniem Jezus, głosił w Palestynie bliskość Królestwa Bożego. Gromadziły się wokół Niego tłumy pełne entuzjazmu. Wszyscy Go jednak opuścili, gdy tylko władze żydowskie skazały Go na śmierć.

**

"Niebezpieczne związki" skończyłem czytać dwa dni temu. To książka być może i interesująca, ale napisana fatalnie, a beletryzujące wtręty (w tym kradzione beletryzujące wtręty) są zupełnie chybionym literacko pomysłem. Przeczytałem ją dopiero teraz, po tym jak wyszłą sprawa plagiatów, wcześnie jnie miałem ochoty.  A nie miałem ochoty, bo gdy sprawa Sumlińskiego zaczęła stwać się głośna postanowiłem posłuchać sobie co ma do powiedzenia sam Wojciech Sumliński. I odnalazłem ze dwa, długie, wywiady z nim, zamieszczone na YouTube. Nie ma jak "źródła".
Sumliński zrobił na mnie zdecydowanie złe wrażenie. Wyglądał na człowieka, świadomie czy nieświadomie, konfabulującego, przynajmniej miejscami, a przede wszystkim niezrównoważonego psychicznie. Swoja opinią nie podzieliłem się z nikim poza moimi znajomymi "in real life". Pomyślałem - po co, i tak facet (niewątpliwie) wiele przeżył, miał pod górkę. Może to był błąd, nie wiem.

A potem z Sumlińskiego zaczęto robić ikonę, symbol i bohatera. Ja mu serdecznie współczuję, ale jego wiarygodność w moich oczach była zawsze wątpliwa, teraz jest żadna. Oczywiście, za wiarygodność byłego prezydenta też bym złamanego grosza nie dał, ale to zupełnie - zupełnie inna sprawa.

Obrońcy Sumlińskiego dopuszczają się teraz gwałtu na logice i zdrowym rozsądku. Przepisywał , no i co z tego, mówią. No nic - poza tym, że kradł i dotąd do kradzieży się otwarcie nie przyznał. Za to pieprzy trzy po trzy coś o inspiracjach...
Wolne żarty, drodzy moi. Inspirować to można się stylem, tematyką. Jak się człowiek naczyta (i lubi) dajmy na to Lovecrafta, to potem może wplatać do tekstu passusy o nienazwanej grozie, kształtach wymykających się euklidesowej geometrii i inne takie. Ale nie skopiuje toczka w toczkę akapitów napisanych przez Ojca Grozy.

A, że wyrok? A wyrok sądu w jakiej był sprawie? O domniemaną korupcję, tak? No i został Sumliński uniewinniony. Czy to znaczy, że o Komorowskim napisał prawdę, całą prawdę i tylko prawdę? Nie. Poza tym, od kiedy sądy III RP odzyskały w naszych oczach autorytet? Czy też autorytet ten mają i na ich wyroki warto się powoływać wtedy, gdy wydają "właściwe" wyroki? Pozwolę sobie pozostać przy swoim: sądom III RP nie ufam.

Najgorsze jest to, że choćby i Komorowski miał na sumieniu brzydkie rzeczy, teraz będzie bardzo ciężko przekonać opinię publiczną, że tak jest naprawdę.

Sumlińskiemu życzę wszystkiego najlepszego, ale powinien usunąć się w cień. To człowiek skompromitowany, a bardzo możliwe, że po prostu chory.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Więc moje podejście jest słuszne: wzruszenie ramionami.
Obrazek użytkownika JaN

JaN
Mnie w kolejnych książkach trochę irytowały powtórzenia niektórych zwrotów czy faktów ale wiem że nie każdy czytał wszystkie więc się nie czepiałem. Plagiat mnie boli choć go nie zauważyłem ale kładę to na karb przebytego załamania psychicznego i chęci pokazania że życie przerosło kryminał. 
Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
niech pierwszy...
Nie, rzucać nie będę.
Choć nie powiem - w szkole średniej - gdy należało przygotować esej na temat klasycznych (obowiązkowych) pozycji polskiej literatury - czasami "podpierałam się" Karolem Estreicherem (starszym). Zwłaszcza gdy brakło mi czasu na "przemyślenia" własne. Niekiedy wywoływało to "dysonans poznawczy". Zwłaszcza gdy Estreicher "uwypuklał" patriotyczne, polskie cechy charakeru rejenta Milczka i cześnika Raptusiewicza. Co do choleryka, prostaka, Raptusiewicza - ostatecznie, z pewnymi zastrzeżeniami - mogłabym się zgodzić... Ale ten fałszywy Milczek? Never! Nie taka postawa mogła, moim zdaniem, "budować" czy charakteryzować polskość... Jednak - nic to - jak mawiał Mały Rycerz.
Dzięki Estreicherowi - kształtowałam własny styl literacki, co nieźle "zaprocentowało" podczas matury: pisałam na temat wolny - analizę literacką samodzielnie wybranej pozycji (czyli "Tiary i korony" Jeske-Choińskiego).
To taka dygresja - na temat fascynacji "cudzymi stylami". A ponadto, jak tłumaczył po latach pewien nauczyciel (i ojciec), który sam przygotowywał synowi niektóre wypracowania, wymagając jedynie, aby syn głośno je przeczytał, zanim przepisze, że w ten sposób - kształtował umiejętności syna.
No i wreszcie - zdarzyło mi się, choć jeden raz jedynie - pisać esej na temat Lalki - dla mego "Dziecka". Dodam - że otrzymała zań notę "minus cztery" - "z powodu błędów interpunkcyjnych".Na marginesie - maturę z j. polskiego zdałam celująco, Lalka to jedna z moich ulubionych, doskonale znanych pozycji. Natomiast interpunkcja winna, moim zdaniem, służyć ekspresji, i nie może autor stawać się jej - interpunkcji - niewolnikiem! Coś jak z prawem i obywatelem wink
No i - "dochodzę" do problemu plagiatu p. Sumlińskiego.
Uważam, że niepotrzebny - nie wniósł niczego, a zabrał i zniszczył wiele, choćby właśnie - szacunek ludzki. Historia, moim zdaniem podobna do historii prof. Kieżuna, która też osobiście mnie boli. Niemniej uważam, że w tej sytuacji byłoby lepiej po prostu zamilczeć - "zejść z linii strzału". Bo nie wydaje się, że istnieje choćby jedno dobre, czy "eleganckie" tłumaczenie, albo "dobre wyjście".
W dodatku - te "literackie ozdobniki" u Sumlińskiego raczej mi przeszkadzały, mimo iż czytałam jedynie pozycję o "niebezpiecznych związkach" Komo..., a potem - przekazałam dalej. 
Oczywiście - chciałabym się, w moich ocenach - mylić!
Pozdrowienia - dla autora - Budynia!
 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>