Światowe Dni Młodzieży zawiesiły na kilka dni prawie całe życie polityczne w kraju. Przez tydzień Polska była centrum całego chrześcijańskiego świata i to historyczne wydarzenie przyćmiło wszystkie bieżące spory. KOD publikował codziennie swój licznik dni bez publikacji wyroku TK, prezydent Andrzej Duda podpisał nową ustawę o Trybunale („za plecami papieża” – jak zauważa portal Tomasza Lisa) i właściwie nikogo to specjalnie nie interesuje. Oczywiście z wyjątkiem tych, którzy liczyli na to, że papież Franciszek niczym Barak Obama odniesie się do bieżącej sytuacji w Polsce, a może nawet skrytykuje „antydemokratyczne” władze. Do niczego takiego nie doszło, trzeba było więc fabrykować newsy, takie jak rzekomy brak uśmiechu Franciszka podczas rozmowy z prezydentem Polski. Antyrządowe media i internauci zestawili ze sobą fotografie papieża rozmawiającego kolejno z Obamą i Dudą, przy czym na pierwszej fotografii ojciec święty szeroko się uśmiechał, na drugiej zaś zachowywał kamienną twarz. Oczywiście była to manipulacja, polegająca na wyborze obrazu pod tezę, znalezienie zdjęcia z szeroko uśmiechniętymi Franciszkiem i Andrzejem Dudą zajęło śledzącym medialne przekłamania kilka minut. Kolejnym problemem okazała się „afera dywanowa” – podczas przywitania papieża na Wawelu prezydent Polski idzie po czerwonym dywanie, głowa kościoła zaś tuż obok niego, jednak już po chodniku. Nawet autor Na Temat uznał sprawę za dętą, nie na tyle jednak by o niej nie napisać, zaopatrując materiał tytułem „Dywan-gate. Andrzej Duda obraził papieża Franciszka na czerwonym dywanie? Pytamy”. Czy portal Tomasza Lisa obraził inteligencję czytelników? Pytam.
Telewizje, które nigdy dotąd w takim wymiarze nie mówiły o Bogu i nie poświęcały sprawom duchowym (kontrowanym jednak często tragiczną niekompetencją i pustką dziennikarzy), pokazywały radosny, pełen młodzieńczego entuzjazmu tłum. Tłum, co naprawdę ważne w dzisiejszych, lecz przecież i w każdych czasach, wielonarodowy, wielorasowy. Pielgrzymi bardzo chętnie obnosili się ze swoimi symbolami narodowymi, w czym podobni byli do kibiców piłkarskich, jednak poczucie wspólnoty zastąpiło tu ducha rywalizacji. Nie dochodziło do żadnych kłótni czy starć, zaś obserwatorzy bardzo chętnie odnotowywali bliskość przedstawicieli zwaśnionych na co dzień narodów – Ukraińców i Rosjan, młodych gości z Izraela i Palestyny. W komentarzach często pojawiało się oczywiste a zarazem rewolucyjne przecież stwierdzenie, że chrześcijaństwo to jedyny przykład wypełniającego się w praktyce „multi-kulti”. „Gdyby te całe ŚDM nie były katolickie, to wypadałoby się nimi zachwycić” – pisze w „Gazecie Wyborczej” Michał Danielewski.
Skoro szybko okazało się, że nie można uznać Światowych Dni Młodzieży za porażkę, podjęto próby przeciwstawienia dobrych gości złym gospodarzom. „Polskich katolików można było bez trudu rozpoznać w kolorowym, radosnym tłumie z całego świata: zabawa Polaków ograniczała się do machania chorągiewkami i smętnego zawodzenia <<Barki>>.” – pisała, również w „Wyborczej”, Aleksandra Klich, „feministka-katoliczka”. „O takich jak my papież powiedział kiedyś, że <<ich twarze są skwaszone jak papryczki w occie>>. I że pewnie są chorzy, bo chrześcijaństwo to radość, nawet<<wśród bólów, udręk czy prześladowań>>”. W wymiarze politycznym próbowano też, zarówno w mediach krajowych, jak zagranicznych wykreować konflikt między słowami papieża o uchodźcach a sztywnym stanowiskiem polskich władz. Bardzo ważny, niestety słabo słyszalny, był głos rzecznika Watykanu, ks. Federico Lombardiego. Lombardi w wywiadzie dla Radia Watykańskiego przypomniał o odmienności sytuacji Polski i krajów Europy zachodniej czy południowej. „Polska to inny kraj niż Włochy. A zatem inne są też problemy związane z migracją niż na przykład na Lampedusie. Tu przybywają Ukraińcy i Rosjanie. To inna kategoria ludzi niż Afrykańczycy czy przybysze z Bliskiego Wschodu. Dlatego musimy sobie zdać sprawę, że inna jest też specyfika migracji, gdy chodzi o kwestie kulturowe czy religijne. Tu nie ma problemu islamu. Uchodźców z Syrii jest chyba 300. Ale jest za to wiele tysięcy migrantów, którzy przybywają z Ukrainy i Rosji i którzy są prawosławni bądź należą do katolickich Kościołów wschodnich. A zatem musimy być bardzo ostrożni i zrozumieć, jak różne są oblicza migracji i gościnności. Jest to bardzo ważne. Ale jest też prawdą, że mocnym przesłaniem Papieża jest gościnność. Bo jest to istotny wymiar bycia chrześcijanami”. Warto mieć w pamięci te słowa, gdy politycy opozycji czy działacze KOD, na co dzień nie kryjący się z obojętnym, w najlepszym razie, stosunkiem do Kościoła, używają wypowiedzi papieskich jako pałki i narzędzia moralnego szantażu, mającego skłonić nas do otwarcia się na przybyszów z Afryki czy Bliskiego Wschodu. Zamiast nich warto jednak posłuchać syryjskich chrześcijan, którzy dotarli do Polski, by zwrócić uwagę współwyznawców na swój dramat, poprosić o pamięć i modlitwę, a następnie wrócić do owładniętych wojną domów.
Jeszcze przed rozpoczęciem imprezy media martwiły się, że pielgrzymi utoną w błocie, jeśli pogoda nie dopisze. Deszcz tymczasem, który kilka razy przeszedł nad południem Polski przegrał z entuzjazmem i kolorowymi pelerynami. Jedyne błoto, które być może zostanie zapamiętane, to to, którym próbowała obrzucić uczestników ŚDM współpracująca z „Wyborczą” strona „Sok z Buraka”(specjalizująca się w prymitywnych, atakujących polityków PiS i Kościół grafikach), na której umieszczono zdjęcie ubłoconych uczestników Przystanku Woodstock sprzed kilku lat, podpisując ich jako pielgrzymów. Po szybkim zdemaskowaniu kłamstwa obrazek zniknął ze strony, zaś jej administratorzy mało przekonująco tłumaczyli jego pojawienie się atakiem hakerów. Nie sposób jednak w nie uwierzyć, ponieważ w podobnym stylu utrzymana jest praktycznie cała twórczość autorów „Soku”. Jeśli potwierdzą się krążące w internecie informacje, jeszcze dalej poszła telewizja TVN, której reporter podejrzewany jest o podkładanie butelek po piwie do śmietnika przy akademiku, w którym skoszarowano ochraniających ŚDM policjantów.
Praca służb tymczasem po raz w drugi w ciągu tego miesiąca przebiegła bez żadnych zakłóceń. Po warszawskim szczycie NATO i Światowych Dniach Młodzieży możemy powiedzieć, że państwo polskie zdało egzamin i nie będzie to już jawna kpina, rzucona Polakom w twarz, jak wtedy, gdy po 10 kwietnia wypowiedział je Bronisław Komorowski, lecz wyłącznie stwierdzenie faktu. Pielgrzymi wyjeżdżają z Polski zadowoleni zarówno z gościnnego przyjęcia, jak pracy ochraniających ich służb. Kilkaset tysięcy lub więcej nowych ambasadorów marki „Polska” powraca do domów, by tam opowiedzieć, jak bardzo nasz kraj różni się od tego, co przedstawiane bywa w mediach. O tym, że nie ma tu żadnej dyktatury, za to można przyznawać się do wiary, że człowiek z krzyżykiem na szyi nie jest traktowany jak zacofany dziwak, lub, co gorsza, potencjalne zagrożenie. Najwyżsi przedstawiciele władz modlą się i przeżywają te dni razem ze wszystkimi. Tak samo, jak pełne kościoły i młodzi księża, zaskoczyło to choćby naszych gości z Francji, czy Niemiec. To dla nas bardzo cenne. Przy okazji, dzięki temu zaskoczeniu młodych z zachodniej Europy, docenić możemy naszą polską, rzekomo zacofaną i zaściankową, normalność. Czy dziś moglibyśmy wyobrazić sobie spokojne i bezpieczne ŚDM w Kolonii, która gościła przecież to wydarzenie w 2011 roku?
Wskazane wyżej przykłady kłamstw i nadużyć medialnych pokazują skalę desperacji środowisk, które chciałyby się do czegoś koniecznie przyczepić, ale nie mają do czego. Z wielkiej próby, jaką były dla nas – gospodarzy, mieszkańców, służb – próby, jaką były Światowe Dni Młodzieży, wychodzimy zwycięsko. Wiara czyni cuda. Cuda, działające i procentujące przez długi, bardzo długi czas.
Krzysztof Karnkowski
Artykuł ukazał się we wczorajszym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie"
Telewizje, które nigdy dotąd w takim wymiarze nie mówiły o Bogu i nie poświęcały sprawom duchowym (kontrowanym jednak często tragiczną niekompetencją i pustką dziennikarzy), pokazywały radosny, pełen młodzieńczego entuzjazmu tłum. Tłum, co naprawdę ważne w dzisiejszych, lecz przecież i w każdych czasach, wielonarodowy, wielorasowy. Pielgrzymi bardzo chętnie obnosili się ze swoimi symbolami narodowymi, w czym podobni byli do kibiców piłkarskich, jednak poczucie wspólnoty zastąpiło tu ducha rywalizacji. Nie dochodziło do żadnych kłótni czy starć, zaś obserwatorzy bardzo chętnie odnotowywali bliskość przedstawicieli zwaśnionych na co dzień narodów – Ukraińców i Rosjan, młodych gości z Izraela i Palestyny. W komentarzach często pojawiało się oczywiste a zarazem rewolucyjne przecież stwierdzenie, że chrześcijaństwo to jedyny przykład wypełniającego się w praktyce „multi-kulti”. „Gdyby te całe ŚDM nie były katolickie, to wypadałoby się nimi zachwycić” – pisze w „Gazecie Wyborczej” Michał Danielewski.
Skoro szybko okazało się, że nie można uznać Światowych Dni Młodzieży za porażkę, podjęto próby przeciwstawienia dobrych gości złym gospodarzom. „Polskich katolików można było bez trudu rozpoznać w kolorowym, radosnym tłumie z całego świata: zabawa Polaków ograniczała się do machania chorągiewkami i smętnego zawodzenia <<Barki>>.” – pisała, również w „Wyborczej”, Aleksandra Klich, „feministka-katoliczka”. „O takich jak my papież powiedział kiedyś, że <<ich twarze są skwaszone jak papryczki w occie>>. I że pewnie są chorzy, bo chrześcijaństwo to radość, nawet<<wśród bólów, udręk czy prześladowań>>”. W wymiarze politycznym próbowano też, zarówno w mediach krajowych, jak zagranicznych wykreować konflikt między słowami papieża o uchodźcach a sztywnym stanowiskiem polskich władz. Bardzo ważny, niestety słabo słyszalny, był głos rzecznika Watykanu, ks. Federico Lombardiego. Lombardi w wywiadzie dla Radia Watykańskiego przypomniał o odmienności sytuacji Polski i krajów Europy zachodniej czy południowej. „Polska to inny kraj niż Włochy. A zatem inne są też problemy związane z migracją niż na przykład na Lampedusie. Tu przybywają Ukraińcy i Rosjanie. To inna kategoria ludzi niż Afrykańczycy czy przybysze z Bliskiego Wschodu. Dlatego musimy sobie zdać sprawę, że inna jest też specyfika migracji, gdy chodzi o kwestie kulturowe czy religijne. Tu nie ma problemu islamu. Uchodźców z Syrii jest chyba 300. Ale jest za to wiele tysięcy migrantów, którzy przybywają z Ukrainy i Rosji i którzy są prawosławni bądź należą do katolickich Kościołów wschodnich. A zatem musimy być bardzo ostrożni i zrozumieć, jak różne są oblicza migracji i gościnności. Jest to bardzo ważne. Ale jest też prawdą, że mocnym przesłaniem Papieża jest gościnność. Bo jest to istotny wymiar bycia chrześcijanami”. Warto mieć w pamięci te słowa, gdy politycy opozycji czy działacze KOD, na co dzień nie kryjący się z obojętnym, w najlepszym razie, stosunkiem do Kościoła, używają wypowiedzi papieskich jako pałki i narzędzia moralnego szantażu, mającego skłonić nas do otwarcia się na przybyszów z Afryki czy Bliskiego Wschodu. Zamiast nich warto jednak posłuchać syryjskich chrześcijan, którzy dotarli do Polski, by zwrócić uwagę współwyznawców na swój dramat, poprosić o pamięć i modlitwę, a następnie wrócić do owładniętych wojną domów.
Jeszcze przed rozpoczęciem imprezy media martwiły się, że pielgrzymi utoną w błocie, jeśli pogoda nie dopisze. Deszcz tymczasem, który kilka razy przeszedł nad południem Polski przegrał z entuzjazmem i kolorowymi pelerynami. Jedyne błoto, które być może zostanie zapamiętane, to to, którym próbowała obrzucić uczestników ŚDM współpracująca z „Wyborczą” strona „Sok z Buraka”(specjalizująca się w prymitywnych, atakujących polityków PiS i Kościół grafikach), na której umieszczono zdjęcie ubłoconych uczestników Przystanku Woodstock sprzed kilku lat, podpisując ich jako pielgrzymów. Po szybkim zdemaskowaniu kłamstwa obrazek zniknął ze strony, zaś jej administratorzy mało przekonująco tłumaczyli jego pojawienie się atakiem hakerów. Nie sposób jednak w nie uwierzyć, ponieważ w podobnym stylu utrzymana jest praktycznie cała twórczość autorów „Soku”. Jeśli potwierdzą się krążące w internecie informacje, jeszcze dalej poszła telewizja TVN, której reporter podejrzewany jest o podkładanie butelek po piwie do śmietnika przy akademiku, w którym skoszarowano ochraniających ŚDM policjantów.
Praca służb tymczasem po raz w drugi w ciągu tego miesiąca przebiegła bez żadnych zakłóceń. Po warszawskim szczycie NATO i Światowych Dniach Młodzieży możemy powiedzieć, że państwo polskie zdało egzamin i nie będzie to już jawna kpina, rzucona Polakom w twarz, jak wtedy, gdy po 10 kwietnia wypowiedział je Bronisław Komorowski, lecz wyłącznie stwierdzenie faktu. Pielgrzymi wyjeżdżają z Polski zadowoleni zarówno z gościnnego przyjęcia, jak pracy ochraniających ich służb. Kilkaset tysięcy lub więcej nowych ambasadorów marki „Polska” powraca do domów, by tam opowiedzieć, jak bardzo nasz kraj różni się od tego, co przedstawiane bywa w mediach. O tym, że nie ma tu żadnej dyktatury, za to można przyznawać się do wiary, że człowiek z krzyżykiem na szyi nie jest traktowany jak zacofany dziwak, lub, co gorsza, potencjalne zagrożenie. Najwyżsi przedstawiciele władz modlą się i przeżywają te dni razem ze wszystkimi. Tak samo, jak pełne kościoły i młodzi księża, zaskoczyło to choćby naszych gości z Francji, czy Niemiec. To dla nas bardzo cenne. Przy okazji, dzięki temu zaskoczeniu młodych z zachodniej Europy, docenić możemy naszą polską, rzekomo zacofaną i zaściankową, normalność. Czy dziś moglibyśmy wyobrazić sobie spokojne i bezpieczne ŚDM w Kolonii, która gościła przecież to wydarzenie w 2011 roku?
Wskazane wyżej przykłady kłamstw i nadużyć medialnych pokazują skalę desperacji środowisk, które chciałyby się do czegoś koniecznie przyczepić, ale nie mają do czego. Z wielkiej próby, jaką były dla nas – gospodarzy, mieszkańców, służb – próby, jaką były Światowe Dni Młodzieży, wychodzimy zwycięsko. Wiara czyni cuda. Cuda, działające i procentujące przez długi, bardzo długi czas.
Krzysztof Karnkowski
Artykuł ukazał się we wczorajszym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie"
(2)