Konflikt polsko-czechosłowacki o Śląsk Cieszyński wpłynął na wrogi stosunek Pragi do Warszawy podczas wojny 1920 roku.
Po agresji czechosłowackiej na Śląsk Cieszyński w styczniu 1919 roku, stosunki pomiędzy Warszawą a Pragą były bardzo napięte. Na mocy decyzji Rady Najwyższej Ententy z 27 września 1919 roku na spornym terytorium Śląska Cieszyńskiego, Spiszu i Orawy miał zostać przeprowadzony plebiscyt. Z uwagi na znaczną przewagę ludności polskiej, Warszawa mogła być spokojna o wynik plebiscytu, jednak w ww. decyzji RN Ententy zapowiadały, iż oprócz wyniku plebiscytu wezmą również pod uwagę „położenie geograficzne oraz ekonomiczne miejscowości”. Tym niemniej koncepcja plebiscytu stwarzała dla władz czechosłowackich niebezpieczeństwo utraty tej części Śląska Cieszyńskiego, która w wyniku czeskiego najazdu zbrojnego w styczniu 1919 została oderwana od Rzeczypospolitej.
Rozpoczęta w dniu 25 kwietnia 1920 wyprawa kijowska na Kijów nie mogła w żadnym wypadku wzbudzić zadowolenia w Pradze. Sukcesy polskie w zmaganiach z bolszewikami odsuwały perspektywę oderwania Śląska Cieszyńskiego od Rzeczypospolitej, w przypadku natomiast porażki strony polskiej rosły nadzieje Pragi na pomyślne rozwiązanie problemu przynależności państwowej tego terytorium.
Ponadto w wypadku polskiego zwycięstwa Czechosłowacja zostałaby oddzielona od Rosji dodatkową barierą propolsko nastawionej Ukrainy Naddnieprzańskiej, pozostającej w bardziej lub mniej bliskim związku federacyjnym z Rzecząpospolitą. Porażka wojskowa strony polskiej stwarzała zaś możliwości ożywienia irredenty ukraińskiej w Małopolsce Wschodniej.
Na stosunki czechosłowacko-polskie musiała też wpływać rozpoczęta w lutym 1920 ofensywa dyplomatyczna Moskwy wobec władz Czechosłowacji. W odpowiedzi Beneš , iż polityka czechosłowacka będzie „neutralną w stosunku do wszystkich poszczególnych problemów Rosji” oraz informował, że interesują go „wyłącznie związki ekonomiczne z bratnim narodem rosyjskim”.
Prawie cała prasa czechosłowacka, z wyjątkiem katolickiej, odnosiła się z niechęcią do działań polskich, a w miarę doniesień o sukcesach wojska polskiego, z coraz większą wrogością. Nawet czescy narodowi demokraci, zwolennicy polityki interwencyjnej w Rosji przeciwko bolszewikom, na wieść o zdobyciu Kijowa przez polską 3 armię, ogłosili, że Czechosłowacji nie pozostaje nic innego tylko szukać oparcia o jakieś potężne państwo, także Rosję chociażby rządzoną przez partię bolszewicką.
W Czechosłowacji zaczęto się bowiem obawiać, że Polska, upojona zwycięstwami na wschodzie dokona interwencji zbrojnej na Śląsku Cieszyńskim, Spiszu i Orawie. Rozpowszechniano przy tym pogłoski o rzekomej koncentracji wojsk polskich w powiecie Bielsko-Biała. Zaczęto też na łamach prasy domagać się zakazu przewozu broni i amunicji do Polski przez terytorium Czechosłowacji. Rozpoczęto również nie przebierającą w środkach propagandę antypolską na Zachodzie. Już wcześniej Czesi inspirowali prasę zachodnioeuropejską, starając się wmówić światowej opinii publicznej, że tylko Czechosłowacja w Europie Środkowo-Wschodniej stanowi „wyspę pokoju i demokracji” w morzu „anarchii i reakcji” oraz przekonać czytelników, iż polskiej rzekomej niezaradności i płynącej stąd nędzy można przeciwstawić czeską „sprawność polityczną i gospodarczą”.
Swemu niezadowoleniu z ofensywy polskiej na wschodzie dał również wyraz Edward Beneš w rozmowie na początku maja 1920 roku z sekretarzem poselstwa polskiego w Pradze, Leszkiem Malczewskim. Twierdził, że wojna „będzie trwała długo, a wyniki jej nie są pewne”. Czeski minister spraw zagranicznych utrzymywał, że „Polacy wstępują w ślady Niemców i nie wyjdą na tym dobrze”. Przestrzegał, iż rząd czechosłowacki nie uzna zresztą nigdy państwa ukraińskiego, które – jego zdaniem –„ stanie się prędzej czy później ostoją wpływów niemieckich”. Ze słów Beneša wynikało, że nie chce przyjąć do wiadomości koncepcji federacyjnej Józefa Piłsudskiego oraz że odnosi się wrogo do możliwości powołania na trwałe państwa ukraińskiego, przyjaźnie nastawionego do Polski. Oficjalny zaś organ rządu czechosłowackiego „Republika” pozwalał sobie na nazywanie polskiej wyprawy na Kijów „największym przestępstwem wobec ludzkości”.
Na przełomie maja i czerwca 1920 roku z inspiracji czeskich komunistów doszło do strajku kolejarzy, domagających się wstrzymania transportów do Polski. Uchwalono rezolucja zapowiadała bojkot przewozu materiałów wojennych do Polski, aby nie były one „wykorzystane przeciwko ludności obszaru cieszyńskiego, z jednej strony, i przeciw Rosji Sowieckiej, z drugiej”. Beneš, naruszając postanowienia polsko-czechosłowackiej umowy kolejowej, powiadomił poufnie władze kolejowe, że nie będzie obstawał bezwarunkowo przy wykonywaniu swych instrukcji dotyczących tranzytu dla potrzeb polskiego wojska. Interwencja w tej sprawie polskiego chargé d’affaires w Pradze Wysockiego u czechosłowackiego premiera socjaldemokraty Vlastimila Tusara w dniu 23 maja, nie przyniosła żadnych pozytywnych skutków.
W dniu 10 lipca opublikowana została wspólna premiera Władysława Grabskiego i Edwarda Beneša deklaracja, na mocy której obie strony obiecywały podporządkować się decyzji aliantów w kwestii Śląska Cieszyńskiego, Spiszu i Orawy. Ostatecznie Rada Najwyższa Entanty w dniu 28 lipca przyznała Czechosłowacji większość spornego terytorium, zamieszkałego przez ludność polską.
Przyjmując tę deklarację Grabski liczył na zmianę stosunku Pragi do Warszawy, szczególnie, iż Beneš oświadczył, że „odtąd rozpoczyna się nowy okres stosunków Polaków z Czechami, stosunków przyjaznych i solidarnych. Czesi otwierają szeroko wrota dla wywozu do Polski tego, czego mogą jej dostarczyć dla celów wojennych i innych; odtąd nie może być mowy o wstrzymywaniu transportów wojennych itp.” Czeski minister z pełną premedytacją kłamał, gdyż zaraz po powrocie, wyjaśnił sekretarzowi poselstwa polskiego w Pradze Malczewskiemu, że nie może „jednak jaskrawo naruszać naszej neutralności wobec waszej wojny z Rosją, która by słusznie uważała przewóz dla was broni przez nasze terytorium za akt zwrócony przeciw sobie”.
W okresie największych sukcesów sowieckich na froncie, w lipcu 1920 w wielu krajach Europy odbywały się strajki przeciwko wojnie w Polsce. Akcja była zorganizowana i koordynowana przez Komintern, który tworzył komitety wspierania Rosji sowieckiej w oparciu o komunistyczne frakcje partii socjaldemokratycznych i finansował potajemnie antypolską propagandę prasową. W wielu krajach europejskich doszło do manifestacji, idących pod hasłami: „Ręce precz od Rosji” oraz „Ani jednego naboju dla pańskiej Polski”. Jednocześnie Biuro Międzynarodowe Federacji Związków Zawodowych, będące filią II Międzynarodówki, poleciło swoim członkom, by przeforsowali embargo na dostawy amunicji do Polski.
Akcje strajkowe poparł rząd Czechosłowacji, ogłaszając 9 sierpnia 1920 roku ścisłą neutralność w wojnie polsko-sowieckiej. Licząc na upadek Polski, korzystne stosunki z Rosją sowiecką oraz utrzymanie zaanektowanego Zaolzia, 11 sierpnia władze czechosłowackie zablokowały jakikolwiek tranzyt materiałów wojennych do Polski.
Władze w Pradze starały się także zatrzymać udającą się do Polski francusko-brytyjską misję wojskowo-polityczną (Maxime Weygand, Edgar Vincent D'Abernon, Maurice Hankey i in.). „Prezydent Czechosłowacji Masaryk uważał za rzecz bezwzględnie pewną nie tylko zdobycie Warszawy przez armię bolszewicką, - wspominał D’Aberon - ale nawet przestrzegał nas, byśmy nie organizowali żadnej pomocy militarnej na korzyść Polaków”. Motywował to tym, że „z punktu widzenia wojennego pomoc taka będzie najzupełniej bezskuteczna, a może ona łatwo podkopać autorytet Mocarstw Zachodnich przy późniejszych pertraktacjach”. „Polakom nic nie pomoże w ich beznadziejnym położeniu – kontynuował Masaryk – nasze zaś ujmowanie się za nimi może się dla nas wielkim złem okazać”. Władze czechosłowackie swoim „dobrym radom” nadały zresztą konkretny kształt, gdy w dniu 10 sierpnia nie wyraziły zgody na przemarsz wojsk węgierskich przez terytorium czechosłowackie celem udzielenia pomocy Rzeczypospolitej.
Zbliżeniu się Armii Czerwonej do Warszawy towarzyszyły nieprzychylne Polsce głosy prasy czechosłowackiej. Podawano sensacyjne i niesprawdzone doniesienia o zajęciu Lwowa przez siły bolszewickie, prorokowano Warszawie rychły upadek, twierdzono niezgodnie z prawdą, że rząd polski ewakuował się na zachód, a resztki rozbitej armii polskiej, które nie zdołały się wycofać w kierunku zachodnim, przeszły na terytorium Rumunii i tam zostały rozbrojone.
Polskie zwycięstwo w wojnie z bolszewikami, nie tylko uratowało Rzeczpospolitą od niewoli, ale także nolens volens uchroniło Czechosłowację przed podobnym losem. Politycy polscy zapamiętali natomiast dokładnie, że w razie potrzeby Rzeczpospolita nie może liczyć nie tylko na wsparcie południowego sąsiada, ale nawet na jego życzliwą neutralność. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski przyjął w dniu 4 listopada 1920 czechosłowackiego chargé d’affaires w Warszawie Jaroslava Nováka. Piłsudski oświadczył wówczas, iż nabrał „głębokiego przekonania, że Czesi wszędzie na całym świecie przeszkadzali jakiemukolwiek poczynaniu polskiemu, i to w takich wypadkach, kiedy im ono w ogóle nie szkodziło. Ba, nawet wtedy – mówił Marszałek – kiedy ich wręcz nie interesowało. Nie dziwcie się więc – kontynuował swe wystąpienie – że się we mnie osobiście zrodziło przekonanie, że my Polacy nie możemy zaliczać Czechów do grupy naszych przyjaciół, lecz uważać ich – chcę mówić dyplomatycznie – za co najmniej podejrzanych” .
Po agresji czechosłowackiej na Śląsk Cieszyński w styczniu 1919 roku, stosunki pomiędzy Warszawą a Pragą były bardzo napięte. Na mocy decyzji Rady Najwyższej Ententy z 27 września 1919 roku na spornym terytorium Śląska Cieszyńskiego, Spiszu i Orawy miał zostać przeprowadzony plebiscyt. Z uwagi na znaczną przewagę ludności polskiej, Warszawa mogła być spokojna o wynik plebiscytu, jednak w ww. decyzji RN Ententy zapowiadały, iż oprócz wyniku plebiscytu wezmą również pod uwagę „położenie geograficzne oraz ekonomiczne miejscowości”. Tym niemniej koncepcja plebiscytu stwarzała dla władz czechosłowackich niebezpieczeństwo utraty tej części Śląska Cieszyńskiego, która w wyniku czeskiego najazdu zbrojnego w styczniu 1919 została oderwana od Rzeczypospolitej.
Rozpoczęta w dniu 25 kwietnia 1920 wyprawa kijowska na Kijów nie mogła w żadnym wypadku wzbudzić zadowolenia w Pradze. Sukcesy polskie w zmaganiach z bolszewikami odsuwały perspektywę oderwania Śląska Cieszyńskiego od Rzeczypospolitej, w przypadku natomiast porażki strony polskiej rosły nadzieje Pragi na pomyślne rozwiązanie problemu przynależności państwowej tego terytorium.
Ponadto w wypadku polskiego zwycięstwa Czechosłowacja zostałaby oddzielona od Rosji dodatkową barierą propolsko nastawionej Ukrainy Naddnieprzańskiej, pozostającej w bardziej lub mniej bliskim związku federacyjnym z Rzecząpospolitą. Porażka wojskowa strony polskiej stwarzała zaś możliwości ożywienia irredenty ukraińskiej w Małopolsce Wschodniej.
Na stosunki czechosłowacko-polskie musiała też wpływać rozpoczęta w lutym 1920 ofensywa dyplomatyczna Moskwy wobec władz Czechosłowacji. W odpowiedzi Beneš , iż polityka czechosłowacka będzie „neutralną w stosunku do wszystkich poszczególnych problemów Rosji” oraz informował, że interesują go „wyłącznie związki ekonomiczne z bratnim narodem rosyjskim”.
Prawie cała prasa czechosłowacka, z wyjątkiem katolickiej, odnosiła się z niechęcią do działań polskich, a w miarę doniesień o sukcesach wojska polskiego, z coraz większą wrogością. Nawet czescy narodowi demokraci, zwolennicy polityki interwencyjnej w Rosji przeciwko bolszewikom, na wieść o zdobyciu Kijowa przez polską 3 armię, ogłosili, że Czechosłowacji nie pozostaje nic innego tylko szukać oparcia o jakieś potężne państwo, także Rosję chociażby rządzoną przez partię bolszewicką.
W Czechosłowacji zaczęto się bowiem obawiać, że Polska, upojona zwycięstwami na wschodzie dokona interwencji zbrojnej na Śląsku Cieszyńskim, Spiszu i Orawie. Rozpowszechniano przy tym pogłoski o rzekomej koncentracji wojsk polskich w powiecie Bielsko-Biała. Zaczęto też na łamach prasy domagać się zakazu przewozu broni i amunicji do Polski przez terytorium Czechosłowacji. Rozpoczęto również nie przebierającą w środkach propagandę antypolską na Zachodzie. Już wcześniej Czesi inspirowali prasę zachodnioeuropejską, starając się wmówić światowej opinii publicznej, że tylko Czechosłowacja w Europie Środkowo-Wschodniej stanowi „wyspę pokoju i demokracji” w morzu „anarchii i reakcji” oraz przekonać czytelników, iż polskiej rzekomej niezaradności i płynącej stąd nędzy można przeciwstawić czeską „sprawność polityczną i gospodarczą”.
Swemu niezadowoleniu z ofensywy polskiej na wschodzie dał również wyraz Edward Beneš w rozmowie na początku maja 1920 roku z sekretarzem poselstwa polskiego w Pradze, Leszkiem Malczewskim. Twierdził, że wojna „będzie trwała długo, a wyniki jej nie są pewne”. Czeski minister spraw zagranicznych utrzymywał, że „Polacy wstępują w ślady Niemców i nie wyjdą na tym dobrze”. Przestrzegał, iż rząd czechosłowacki nie uzna zresztą nigdy państwa ukraińskiego, które – jego zdaniem –„ stanie się prędzej czy później ostoją wpływów niemieckich”. Ze słów Beneša wynikało, że nie chce przyjąć do wiadomości koncepcji federacyjnej Józefa Piłsudskiego oraz że odnosi się wrogo do możliwości powołania na trwałe państwa ukraińskiego, przyjaźnie nastawionego do Polski. Oficjalny zaś organ rządu czechosłowackiego „Republika” pozwalał sobie na nazywanie polskiej wyprawy na Kijów „największym przestępstwem wobec ludzkości”.
Na przełomie maja i czerwca 1920 roku z inspiracji czeskich komunistów doszło do strajku kolejarzy, domagających się wstrzymania transportów do Polski. Uchwalono rezolucja zapowiadała bojkot przewozu materiałów wojennych do Polski, aby nie były one „wykorzystane przeciwko ludności obszaru cieszyńskiego, z jednej strony, i przeciw Rosji Sowieckiej, z drugiej”. Beneš, naruszając postanowienia polsko-czechosłowackiej umowy kolejowej, powiadomił poufnie władze kolejowe, że nie będzie obstawał bezwarunkowo przy wykonywaniu swych instrukcji dotyczących tranzytu dla potrzeb polskiego wojska. Interwencja w tej sprawie polskiego chargé d’affaires w Pradze Wysockiego u czechosłowackiego premiera socjaldemokraty Vlastimila Tusara w dniu 23 maja, nie przyniosła żadnych pozytywnych skutków.
W dniu 10 lipca opublikowana została wspólna premiera Władysława Grabskiego i Edwarda Beneša deklaracja, na mocy której obie strony obiecywały podporządkować się decyzji aliantów w kwestii Śląska Cieszyńskiego, Spiszu i Orawy. Ostatecznie Rada Najwyższa Entanty w dniu 28 lipca przyznała Czechosłowacji większość spornego terytorium, zamieszkałego przez ludność polską.
Przyjmując tę deklarację Grabski liczył na zmianę stosunku Pragi do Warszawy, szczególnie, iż Beneš oświadczył, że „odtąd rozpoczyna się nowy okres stosunków Polaków z Czechami, stosunków przyjaznych i solidarnych. Czesi otwierają szeroko wrota dla wywozu do Polski tego, czego mogą jej dostarczyć dla celów wojennych i innych; odtąd nie może być mowy o wstrzymywaniu transportów wojennych itp.” Czeski minister z pełną premedytacją kłamał, gdyż zaraz po powrocie, wyjaśnił sekretarzowi poselstwa polskiego w Pradze Malczewskiemu, że nie może „jednak jaskrawo naruszać naszej neutralności wobec waszej wojny z Rosją, która by słusznie uważała przewóz dla was broni przez nasze terytorium za akt zwrócony przeciw sobie”.
W okresie największych sukcesów sowieckich na froncie, w lipcu 1920 w wielu krajach Europy odbywały się strajki przeciwko wojnie w Polsce. Akcja była zorganizowana i koordynowana przez Komintern, który tworzył komitety wspierania Rosji sowieckiej w oparciu o komunistyczne frakcje partii socjaldemokratycznych i finansował potajemnie antypolską propagandę prasową. W wielu krajach europejskich doszło do manifestacji, idących pod hasłami: „Ręce precz od Rosji” oraz „Ani jednego naboju dla pańskiej Polski”. Jednocześnie Biuro Międzynarodowe Federacji Związków Zawodowych, będące filią II Międzynarodówki, poleciło swoim członkom, by przeforsowali embargo na dostawy amunicji do Polski.
Akcje strajkowe poparł rząd Czechosłowacji, ogłaszając 9 sierpnia 1920 roku ścisłą neutralność w wojnie polsko-sowieckiej. Licząc na upadek Polski, korzystne stosunki z Rosją sowiecką oraz utrzymanie zaanektowanego Zaolzia, 11 sierpnia władze czechosłowackie zablokowały jakikolwiek tranzyt materiałów wojennych do Polski.
Władze w Pradze starały się także zatrzymać udającą się do Polski francusko-brytyjską misję wojskowo-polityczną (Maxime Weygand, Edgar Vincent D'Abernon, Maurice Hankey i in.). „Prezydent Czechosłowacji Masaryk uważał za rzecz bezwzględnie pewną nie tylko zdobycie Warszawy przez armię bolszewicką, - wspominał D’Aberon - ale nawet przestrzegał nas, byśmy nie organizowali żadnej pomocy militarnej na korzyść Polaków”. Motywował to tym, że „z punktu widzenia wojennego pomoc taka będzie najzupełniej bezskuteczna, a może ona łatwo podkopać autorytet Mocarstw Zachodnich przy późniejszych pertraktacjach”. „Polakom nic nie pomoże w ich beznadziejnym położeniu – kontynuował Masaryk – nasze zaś ujmowanie się za nimi może się dla nas wielkim złem okazać”. Władze czechosłowackie swoim „dobrym radom” nadały zresztą konkretny kształt, gdy w dniu 10 sierpnia nie wyraziły zgody na przemarsz wojsk węgierskich przez terytorium czechosłowackie celem udzielenia pomocy Rzeczypospolitej.
Zbliżeniu się Armii Czerwonej do Warszawy towarzyszyły nieprzychylne Polsce głosy prasy czechosłowackiej. Podawano sensacyjne i niesprawdzone doniesienia o zajęciu Lwowa przez siły bolszewickie, prorokowano Warszawie rychły upadek, twierdzono niezgodnie z prawdą, że rząd polski ewakuował się na zachód, a resztki rozbitej armii polskiej, które nie zdołały się wycofać w kierunku zachodnim, przeszły na terytorium Rumunii i tam zostały rozbrojone.
Polskie zwycięstwo w wojnie z bolszewikami, nie tylko uratowało Rzeczpospolitą od niewoli, ale także nolens volens uchroniło Czechosłowację przed podobnym losem. Politycy polscy zapamiętali natomiast dokładnie, że w razie potrzeby Rzeczpospolita nie może liczyć nie tylko na wsparcie południowego sąsiada, ale nawet na jego życzliwą neutralność. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski przyjął w dniu 4 listopada 1920 czechosłowackiego chargé d’affaires w Warszawie Jaroslava Nováka. Piłsudski oświadczył wówczas, iż nabrał „głębokiego przekonania, że Czesi wszędzie na całym świecie przeszkadzali jakiemukolwiek poczynaniu polskiemu, i to w takich wypadkach, kiedy im ono w ogóle nie szkodziło. Ba, nawet wtedy – mówił Marszałek – kiedy ich wręcz nie interesowało. Nie dziwcie się więc – kontynuował swe wystąpienie – że się we mnie osobiście zrodziło przekonanie, że my Polacy nie możemy zaliczać Czechów do grupy naszych przyjaciół, lecz uważać ich – chcę mówić dyplomatycznie – za co najmniej podejrzanych” .
CDN.
Img.: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/47059:1/ @kot
(1)