Wygrana ukradziona i korzyść długoterminowa

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  7
O konsekwencjach negatywnych wszystkich wydarzeń mijającego tygodnia napisano już wiele. Największe i najbardziej bezczelne oszustwo wyborcze zostało przyklepane przez władzę i trzymane przez nią na smyczy media. Będziemy pisać o tym jeszcze tysiące razy, jak najbardziej słusznie.  Teraz (dlaczego teraz, czy była to wiedza tajemna?) wychodzi na jaw, że obowiązujący kodeks wyborczy zniósł wymóg podawania przyczyn unieważnienia głosu, co więcej – w przypadku wyborów prezydenckich – w ogóle zwalnia instytucje liczące głosy od obowiązku podawania liczby głosów nieważnych. Jawnie więc czyni się z nich instrument fałszowania wyborów. W sejmie przyjęty został bez ani jednego głosu sprzeciwu. Jeśli ktoś miał jeszcze zaufanie do instytucji państwowych, powinien się z niego wyleczyć – i taki też sygnał poszedł na zewnątrz, o czym pisałem poprzednio. To kompromitacja wewnętrzna, ale i zewnętrzna, zauważona zresztą przez tak ważne dla PO „światowe media”. Jakby tego blamażu było mało, doszło jeszcze aresztowanie dziennikarzy, które zwróciło na nasz reżim uwagę organizacji w rodzaju „Reporterzy bez granic”. Ukradziono nam wybory, zamknięto przedstawicieli mediów (nie tylko z TV Republika i PAP, ale tradycyjnie „nasze” media ludzi spoza swojego towarzystwa mają gdzieś), na koniec ogłoszono wynik, który jest bliższy sondażom, niż exit pools, nie daje aż tak wielkiej wygranej PSL, ale śmierdzi jeszcze bardziej. PiS dostaje więcej głosów, niż PO, jednak głosy te dają mu mniej mandatów, sama różnica między partiami topnieje (ciekawe, ile w tym znikających głosów i kart wyborczych?), a ludowcy zwiększają poparcie społeczne. Czasem nawet o 1000%. Mało kto w to wierzy, ale w razie czego zawsze można wytłumaczyć to sobie „polskim bałaganem”, więc winę zdjąć z władzy i przelać de facto na nas wszystkich, choć ja winny czuję się umiarkowanie i czytelnicy pewnie też. Przedstawiciele władz ogłaszają, że nic się nie stało, my reagujemy mocnymi komentarzami w sieci, a jeśli już gdzieś wychodzimy na ulicę, to prowadzeni przez spontanicznych i dzielnych ludzi, którzy wiedzą, że nie ma różnicy między PiS a PO. PiS tymczasem znowu nie do końca potrafi – jak po 10 kwietnia – schylić się po emocje, leżące na ulicy, czym dezorientuje część swoich zwolenników, prawicowym przeciwnikom zaś ułatwia głoszenie bzdur o bandzie czworga.

A jednak zaryzykuję stwierdzenie, że paradoksalnie, Prawo i Sprawiedliwość pozostaje głównym wygranym wyborów sprzed tygodnia i to nie tylko w liczbie głosów.  2/3 ludzi polityką zainteresowana jest tak płytko, że zapamięta tylko pierwszy przekaz, który pojawił się w niedzielę wieczorem i powtórzony został w poniedziałkowej prasie – wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość. Reszta dla tego odbiorcy jest za trudna lub mało ciekawa. Wybory wygrał PiS, który zawsze przegrywa i miał przegrywać do końca świata. PKW odebrała PiS wygraną, ale nie odebrała efektu psychologicznego, uzyskanego w tych pierwszych, powyborczych godzinach. Stygmat partii, która przegrywa każde głosowanie, został z PiS zdjęty.   Równocześnie zaś o wiele więcej osób, niż życzyłyby sobie władze, zobaczyło totalną kompromitację instytucji państwowych. Samo to byłoby niewystarczające, by dać PiS polityczną korzyść, bowiem wiele osób widziało nieprawidłowości w pracy PKW, nie łącząc tego z próbą fałszerstwa czy polityką, jako taką – ot, znów bałagan. Lecz nawet ta grupa dostrzegła władzę, broniącą tego bałaganu. Chciałoby się napisać, jak niepodległości, choć akurat w tej sprawie bym takiego zapału się nie spodziewał. Ba, niektóre osoby naprawdę poirytowane poczuły się dopiero wtedy, gdy ich dotychczasowi polityczni wybrańcy zapisali ich w swoich wypowiedziach do stronników Jarosława Kaczyńskiego. Tym samym zaszkodził sobie wśród części swoich wyborców również Bronisław Komorowski.

Cóż, mam nadzieję, że niedługo kolejny raz potwierdzi się powiedzenie, że chytry dwa razy traci. I choć grupa zniechęconych do PO i Komorowskiego ostatnimi wydarzeniami nie będzie pewnie przesadnie liczna, wyniki wyborów pokazują, że w najbliższym czasie właśnie te mało liczne grupy i drobne odpływy elektoratów mogą mieć znaczenie. A choć PiS również stracił kilka głosów, zbyt miękką zdaniem niektórych postawą, stratny będzie mniej, bowiem tego poparcia na pewno nie zyska Platforma.

PS. Tekst zacząłem pisać w niedzielę, jednak z braku czasu nie mogłem go dokończyć. Ponieważ jednak zbyt wiele się nie zmieniło, zdecydowałem się dziś na dopisanie puenty i publikację.
PS.2 część strat na pewno pomoże PiS odzyskać demonstracja, zapowiedziana na 13 grudnia
 
5
5 (11)

7 Comments

Obrazek użytkownika Max

Max
Możesz mieć rację z tym zdjęciem stygmatu porażki. Pożyjemy, zobaczymy. Mam jeszcze jedną konkluzję - zasadniczo, nic się nie zmieniło po tych wyborach - i wcale nie mówię o wynikach. Nie zmieniła się Polska. Tylko że teraz mamy (oczywiście ci interesujący się cokolwiek) większą świadomość "jak to wszystko działa". A raczej co nie działa, a działać powinno. Vide: wolne, uczciwe, wybory. Ciekawe, co ludzie z tą wiedzą zrobią - postarają się szybko zapomnieć czy wręcz przeciwnie.

Marna (jednak) skala dotychczasowych protestów wydawałaby się przemawiać na korzyść pierwszego scenariusza. Ale wcale nie jestem przekonany, że tak będzie.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika fritz

fritz
...nic się nie zmieniło po tych wyborach ...Tylko że teraz mamy (oczywiście ci interesujący się cokolwiek) większą świadomość "jak to wszystko działa"


*** I dokladnie to sie zmienilo: swiadomosc!
To jest pierwsza zmiana bez ktorej dalsze nie sa mozliwe.
Teraz trzeba ja poglebiac ..  ta zmiane (sic!) swiadomosci.
Obrazek użytkownika Max

Max
Mówiąć po psycholgicznemu, ludzie muszą tę smutną prawdę zinternalizować - wybory są, a przynajmniej bywają - fałszowane. Wyciagnąć wnioski. Mnie to kosztowało pół nocy nieprzespanej, ze złości.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
część strat na pewno pomoże PiS odzyskać demonstracja, zapowiedziana na 13 grudnia

Trochę to będzie późno, Szanowny, bo emocje wnoszą się i opadają jak fale. PiS, a może Prezes stracił wyczucie timingu, w dodatku zbyt mocno odciął się od dwunastki dzielnych ludzi, o których wspominasz.

Demonstracja 13 grudnia jest rutynowa, niejako rytualna, w dodatku, pogoda może się znacznie pogorszyć, a zimowa aura nie sprzyja wielkim zgromadzeniom outdoorowym :)
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Krzysztof Karnkowski

Krzysztof Karnkowski
Nie pamiętam, ile już było demonstracji 13 grudnia, dwie, trzy? Ale wszystkie były sporym sukcesem frekwencyjnym, więc nie sądzę, by w tym roku miało być inaczej. Pogoda dotąd nie przeszkodziła ani razu.
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
...15 tysięcy uczestników. Jeśli teraz będzie nawet mniej więcej tyle samo,
to po wykrzyczeniu słusznych haseł i wygłoszeniu słusznych mów 
w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku wszyscy rozejdą się do domów.

Ale nie sądzę, żeby to wstrząsnęło Komorowskim, Schetyną czy Kopacz.
Żeby przełożyło się na jakieś decyzje władzy w sprawie wyborów. A przecież
chyba o to by szło?
 

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Jonathan

Jonathan
 jest niezwykle istotne w mechanice kampanii wyborczej. Nie jest sztuką zacząć z górnego C, sztuką jest takie stopniowanie, by wielki finał wypadł tuż przed wyborami. Doskonale (niestety)   to wyszło PO w 2007 r. z rozdzierającą serca Beatą "Lodziarą" Sawicką w piątek, chwilę przed ciszą. Timing Prezesa... Dosyć się obawiam, ostatnio jakoś nie najlepiej wychodzi..

Be careful what you wish for, cause it may come true.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>