Wykapana Anna Majcher

 |  Written by alchymista  |  9

Oglądałem zdjęcia tej szefowej dywersantów na Ukrainie. Pierwsze wrażenie: no wykapana Anna Majcher z Ogniem i Mieczem...
Ale, prawdę mówiąc, Anna Majcher w swoich aktorskich kreacjach bardziej mi się podobała. Nie tylko z uwagi na jej niewątpliwe walory. Rzecz w tym, że to jej moskowskie alter ego takim chamstwem podszyte, takim fanatyzmem w oczach, psychopatią i głupotą, że chciałoby się ową Marię Koledę posłać na jakieś prace społeczne w pralni zakładu psychiatrycznego i to co najmniej na dziesięć lat. Wyciągnięte to to z jakiegoś ponurego, sowieckiego blokowiska, pewnie ma na karku kilka wyroków za zbójowanie, a teraz... nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka...

Tak sobie pomyślałem, że chyba nieboszczyk Petelicki miał trochę racji. W jakimsi tam wywiadzie wychwalał on kibiców i mówił, że można z nich zrobić świetne oddziały zbrojne, a Brytyjczycy tak już robią. I coś w tym jest. Wygląda na to, że jeśli nikt nie chce wojny na poważnie z uwagi na zagrożenie wojną nuklearną, to wojnę toczy się tak jak w XVI wieku. Toczą ją cywile, na niwie ideologii i na niwie mordobicia. Jeśli spojrzeć na XVI-wieczne armie, to są to cywil-bandy, grupy łobuzów, często pijaków i zboczeńców, dowodzone przez szlachetnie urodzonych, lecz nieraz nieco podupadłych w prestiżu i statusie oficerów. Ludzie ci zajmują się swoim rzemiosłem dlatego, że je lubią albo dlatego, że zmuszają ich do tego okoliczności – brak środków finansowych, długi, pożądanie sławy, kariery i bogactw. Exemplum nie pierwsze i nie ostatnie: kniaź Roman Rużyński.

Wychodzi na to, że kto ma więcej drużyn kibiców i odpowiednich oficerów (spadochroniarzy i komandosów), ten wygrywa... Pewnie i kawaleria wróci do łask jak tak dalej pójdzie... A ja myślałem, że do powrotu kawalerii potrzebne byłoby jakieś pole siłowe... Życie jest ciekawsze, niż science-fiction... Już i broń atomowa Lisowsczykom będzie niestraszna.

 

Jakub Brodacki

5
5 (2)

9 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Serio mówiąc Anna Majcher przeżywa obecnie jakies załamanie nerwowe. Trudne są lost seks bomby, zwłaszcza jeśli dla kobiet z walorami w polskim kinie nie ma sensownych ról aktorskich. No, pomijając fakt, że nie ma czegoś takiego jak "polskie kino"... ;-)
Obrazek użytkownika Signa

Signa
nie tylko nad losem polskiego kina, ale i nad walorami aktorki Anny Majcher, i skoro to jest serio. Serio mówiąc - pani ta była przez długie lata tzw. "partnerka" cudzego męża.
Deklaruje się jako katoliczka, ale "poszukująca": buddyzm, joga, judaizm (tak!), wreszcie bioenergoterapie, wróżbiarstwo.
Cytat z Anny Majcher: - Gdybym nawet była uzależniona, to jestem w bardzo dobrym towarzystwie. Lepiej być sławnym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem.
Cóż, jak w reklamie: "wybór należy do ciebie!"
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Aktorzy nigdy nie powinni być wzorem postępowania. Są ludźmi na sprzedaż, niewolnikami tłumów, a przez to mają niestabilną psychikę. Doceniając walory tej pani, które są niejako dobrem wspólnym, niekoniecznie muszę cenić ją za jej życie prywatne, które w tym zawodzie ex definitione prywatne nie jest... ;-)
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Ciekawy życiorys. Kobitka-wojowniczka. Ciekawe, czy juz jest gierojką ruchu LGBT?
Do Ciebie pytanie, jaki był klucz likwidowania zdolnych ludzi przez Stalina? Czy ta kobieta miała byc objęta czystką po wojnie? Coś za długo przebywała w Ameryce, mogła się zarazić niechęcią do ZSRS...
Obrazek użytkownika tł

Litośći! Myślisz, Alchymisto, że ja wiem więcej niż wszyscy historycy i sowietolodzy razem wzięci ;-)))?
Nie mam zielonego pojęcia jaki był "klucz Stalina"! Myślę natomiast, że im dłużej rządził, tym bardziej klucz ten stawał się paranoidalny. Vide sprawa żydowska (lekarze kremlowscy).

Nasza snajperka była chyba raczej bezpieczna. Paradoksalnie, dzięki temu pobytowi w USA, który uczynił z niej osobę znaną tatmejszej opinii publicznej.

 
Obrazek użytkownika Max

Max
Wszystko dobrze, ale ten XVI wiek i bandy pijaków oraz zboczeńców?

Tylko jeden (jest ich mnóstwo), ale wymowny przykład.
Hans Talhoffer, mistrz szermierki, był jednym z pierwszych członków tzw. Bractwa św. Marka, założonego przez cesarza Maksymiliana Habsburga zrzeszającego najlepszych sposród lancknechtów - bo o nich mowa.

Ogólnie rzecz biorąc, XVI wiek to schyłek wojskowości opartej na pospolitym ruszeniu, a początki wojska zawodowego. Po tym jak janczarzy, husyci i Szwajcarzy solidnie i wielokrotnie przetrzepali skórę rycerstwu, niektórzy wreszcie poszli po rozum do głowy.

W przypadku lancknechtów odkurzono starą jak świat (macedońska sarissa!) taktykę opierania się w walce na pikach, wzbogaconą o takie wynalazki jak flambergi, czyli ciężkie dwuręczne miecze. Szkolenie najemników trwało długo - zasadniczo, po raz pierwszy zadziałały na tym polu mechanizmy rynkowe :). Im lepsze wyszkolenie i ekwipunek wnosił najemnik - tym wyzszy żołd. Wolny rynek ma swoje prawa.

Z jednej strony, istotnie, w szeregi lancknechtów zaciagał się ówczesny lumpenproretariat, z drugiej - sam Maksymilian w którejś bitwie (nie pamiętam, której) stał w ich szeregach z piką w ręku, a szlachta na balach maskowych przebierała się za tych żołnierzy.

O zboczeniach się nie wypowiem. :) Pijacy? Prawdpodobnie, we wszystkich armiach całego świata niektórzy pili na umór. Ale "bandy"?? To byli doskonale wytrenowani żołnierze...

pozdrawiam

PS. Jak napisałem, przykładów na "fachowość" formacji militarnych w XVI wieku jest więcej, lancknechci to pierwszy, który przyszedł mi do głowy.
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Nie znam historii landknechtów ani wojskowości zachodniej Europy, choć czytałem co nieco o kondotierach. Odkrycie na nowo taktyki starożytnej to także domena Szwedów, którzy wzorowali się na taktyce rzymskiej.

Miałem więc na myśli przede wszystkim rzeczywistość środkowej i wschodniej Europy i w tym kontekście pisałem. W Moskowii gros armii stanowiło pospolite ruszenie; podobnie w Turcji i w Krymie.
W Rzeczypospolitej armia była teoretycznie zawodowa; w praktyce nie odpowiada to naszemu dzisiejszemu wyobrażeniu regularnej armii. Były to raczej firmy ochroniarskie, które wynajmowały swoje usługi państwu lub możnym obywatelom. Biorąc pod uwagę konny charakter tej armii, dominowała strategia i taktyka dywersji, gdyż Tatarzy raczej unikali walnych bitew. Taki był też charakter dymitriady - niewiele walnych bitew, bardzo wiele drobnych potyczek, rajdów, blokowania strategicznych punktów, przecinanie szlaków komunikacyjnych, szerokie wykorzystanie agentury i agentury wpływu.

Tak to w tej chwili wygląda na Ukrainie: nie ma regularnej jatki, są działania dywersyjne Moskwy i słabowite próby (?) przeciwdziałania rządu Ukrainy.

Zboczenia wydają mi się w armii nowożytnej oczywistością. Przede wszystkim powszechne stosowanie tortur wobec schwytanych "języków" przy nieustających potyczkach na pograniczu tatarskim nie mogło nie pozostawać bez wpływu na psychikę. W armii kwarcianej chronili się tez mordercy, którzy przyjęci pod komendę hetmańską unikali w ten sposób jurysdykcji sądów. Polecam choćby pamiętnik Druszkiewica - facet zabił dworzanina Bogusława Radziwiłła, uciekł przed strażą do kościoła, potem prześlizgnął się przez kordon tych, którzy otoczyli kościół i przy pomocy stryjca popłynął Dnieprem na Ukrainę. Tu miał do wyboru: albo Sicz, albo kwarcianych. Wybrał kwarcianych, choć musiał się jakoś tu wkupić w łaski hetmana, bo armia była "ściesniona" (poczty liczyły dwóch ludzi, a nie trzech jak zazwyczaj) i to dość nieszczęśliwie, bo akturat trafił na rok 1648...

Prawdziwie regularna armia zaistniała z początkiem wieku XVIII. Wraz z systemem garnizonów, wybiórczym poborem (nie znam terminologii, w każdym razie nie był to pobór powszechny) składów zaopatrzenia, stałych podatków itp.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>