Zacznę od wersji skróconej dla zabieganych czytelników: „Fryzjer Stalina” to świetna książka. Na tym właściwie mógłbym zakończyć, wypadałoby jednak napisać jeszcze kilka słów, co za książka, co za fryzjer i co w ogóle chodzi.
W latach 20. i 30. Stalin miał przy swoim boku osobistego fryzjera, a zarazem szefa ochrony, Karla Paukera. W oparciu o jego losy oraz lekturę licznych książek, wspomnień i materiałów źródłowych Paul M. Levitt stworzył obszerną i całkiem wiarygodną w opisie realiów powieść. Boheterm jej uczynił zaś Razana, albańskiego Żyda ze zmienionym nazwwiskiem i fikcyjnego następcę Paukera na stanowisku Stalinowego golibrody.
Czytając pierwsze strony byłem, mówiąc szczerze, pełen obaw, czy książka nie okaże się trochę naiwną pozycją z cyklu „facet z Zachodu wyobraża sobie komunistyczne represje”. Nic z tych rzeczy. Wraz ze spiralą czystki roku 1937 rozkręca się również autor, a opisy Sowietów zaczynają pokrywać się z tym, co znamy z wielu innych pozycji. Tym razem poznajemy je przez pryzmat losów tytułowego bohatera a także jego nowej, radzieckiej rodziny – poślubionej przez niego wdowy Anny, jej czwórki dzieci z pierwszego małżeństwa, a jakby było ich wszystkich za mało, jeszcze adoptowanej przez Razana i Annę córki jego poprzednika, który zdążył paść już ofiarą maszyny terroru.
Razem z Razanem zwiedzamy Kreml. Razem z jego bliskimi zapadłe rosyjskie mieściny, tyły frontu, biura bezpieki, katownie, łagry i psychuszki. Ba, losy rzucą synów Anny i do faszystowskich Włoch, i, już po roku 1939, do Polski, a raczej Generalnej Guberni. Jednak wbrew pozorom nie jest to wyłącznie przygnębiający opis ludzkiej bezradności wobec terroru. Może nie traktowałbym „Fryzjera Stalina” jako powieści satyrycznej, choć smutnej, jak czynią to niektórzy recenzenci. Owszem, można ją odebrać i w ten sposób, absurdalnego humoru tu nie brak, jednak warto zauważyć jej potencjał, jakby to nie zabrzmiało – przygodowy, awanturniczy. Oczywiście pełną bólu i dramatów, osadzoną w ekstremalnych warunkach. To opowieść o woli przetrwania i życia, przy tym zaś porządna lekcja historii. Levitt nie żałuje swoim czytelnikom przypisów, wymienia również wszystkie źródła, na których sie opierał i którymi się inspirował.
Trochę tu Orwella, ale i Haska. Trochę „Paragrafu 22”, ale i „Mistrza i Małgorzaty”. A przy tym jest to pozycja oryginalna, skojarzenia zaś są raczej luźne, biorą się z podobieństwa miejsc i sytuacji. Instytucje totalne zawsze będą do siebie wystarczająco podobne, by przywołać z pamięci kilka innych tytułów książek, a zarazem na tyle inspirujące, by napisać kolejne. Tę można postawić na półce obok wymienionych bez żadnego wstydu.
Paul M. Levitt, Fryzjer Stalina, Fronda 2014
W latach 20. i 30. Stalin miał przy swoim boku osobistego fryzjera, a zarazem szefa ochrony, Karla Paukera. W oparciu o jego losy oraz lekturę licznych książek, wspomnień i materiałów źródłowych Paul M. Levitt stworzył obszerną i całkiem wiarygodną w opisie realiów powieść. Boheterm jej uczynił zaś Razana, albańskiego Żyda ze zmienionym nazwwiskiem i fikcyjnego następcę Paukera na stanowisku Stalinowego golibrody.
Czytając pierwsze strony byłem, mówiąc szczerze, pełen obaw, czy książka nie okaże się trochę naiwną pozycją z cyklu „facet z Zachodu wyobraża sobie komunistyczne represje”. Nic z tych rzeczy. Wraz ze spiralą czystki roku 1937 rozkręca się również autor, a opisy Sowietów zaczynają pokrywać się z tym, co znamy z wielu innych pozycji. Tym razem poznajemy je przez pryzmat losów tytułowego bohatera a także jego nowej, radzieckiej rodziny – poślubionej przez niego wdowy Anny, jej czwórki dzieci z pierwszego małżeństwa, a jakby było ich wszystkich za mało, jeszcze adoptowanej przez Razana i Annę córki jego poprzednika, który zdążył paść już ofiarą maszyny terroru.
Razem z Razanem zwiedzamy Kreml. Razem z jego bliskimi zapadłe rosyjskie mieściny, tyły frontu, biura bezpieki, katownie, łagry i psychuszki. Ba, losy rzucą synów Anny i do faszystowskich Włoch, i, już po roku 1939, do Polski, a raczej Generalnej Guberni. Jednak wbrew pozorom nie jest to wyłącznie przygnębiający opis ludzkiej bezradności wobec terroru. Może nie traktowałbym „Fryzjera Stalina” jako powieści satyrycznej, choć smutnej, jak czynią to niektórzy recenzenci. Owszem, można ją odebrać i w ten sposób, absurdalnego humoru tu nie brak, jednak warto zauważyć jej potencjał, jakby to nie zabrzmiało – przygodowy, awanturniczy. Oczywiście pełną bólu i dramatów, osadzoną w ekstremalnych warunkach. To opowieść o woli przetrwania i życia, przy tym zaś porządna lekcja historii. Levitt nie żałuje swoim czytelnikom przypisów, wymienia również wszystkie źródła, na których sie opierał i którymi się inspirował.
Trochę tu Orwella, ale i Haska. Trochę „Paragrafu 22”, ale i „Mistrza i Małgorzaty”. A przy tym jest to pozycja oryginalna, skojarzenia zaś są raczej luźne, biorą się z podobieństwa miejsc i sytuacji. Instytucje totalne zawsze będą do siebie wystarczająco podobne, by przywołać z pamięci kilka innych tytułów książek, a zarazem na tyle inspirujące, by napisać kolejne. Tę można postawić na półce obok wymienionych bez żadnego wstydu.
Paul M. Levitt, Fryzjer Stalina, Fronda 2014
(2)