Mama Łukaszka prowadziła ostry bojkot osiedlowej piekarni.
- Łamią wszelkie procedury wypieku chleba! - utrzymywała.
- Znasz się na pieczeniu chleba? - spytała ironicznie babcia Łukaszka.
- Nie, ale oficjalne czynniki tak mówią! - mama Łukaszka gorączkowo wertowała czterostronicowy dodatek do "Wiodącego Tytułu Prasowego" pod tytułem "My, Europejczycy wstydzimy się za Polskę".
- Jakie czynniki? - zapytał spokojnie tata Łukaszka.
- Europejska Komisja do Spraw Obrotu Bielizną Używaną - odczytała mama.
- Co ma bielizna do chleba? - zaśmiała się perliście siostra Łukaszka. - Czy komisja do spraw bielizny może się wypowiadać w sprawie chleba?
Tego dla mamy Łukaszka było już za wiele.
- Mogą, bo są Komisją Europejską! - mama prawie wykrzyczała ostatni wyraz. - Co, nie podoba ci się? Chcesz wyjść...
- Nie! - wystraszyła się siostra.
- ...z Europy? - dokończyła mama i spojrzała na swojego syna. - Łukasz!
- Co?
- Czemu tak nienawistnie milczysz? Idź po chleb.
- O tej porze? Sklep zamknięty.
- Wiem o tym, poza tym w sklepie jest za drogo. Pójdziesz do piekarni.
Hiobowscy osłupieli.
- Przecież prowadzisz bojkot piekarni - upewniał się Łukaszek.
- Piekarni tak, ale nie chleba. Chleb należy się wszystkim. Bo powstał on za pieniądze, jakie piekarnia dostała od wszystkich Polaków.
- Dostała? - tata Łukaszka zakrztusił się herbatą.
- No przecież nie ukradła. No nie patrz się tak Łukasz tylko idź! Tu masz odliczone pieniądze!
Łukaszek poszedł więc. Pod piekarnią była już spora grupa niezadowolonych ludzi. Na samochodach, torbach i ubraniach mieli nalepki z napisem "precz z chlebem" i wszyscy chcieli kupić chleb. Byli niezadowoleni bo piekarnia podniosła właśnie ceny chleba. Przed piekarnią stał jej szef i tłumaczył skąd się wzięła ta podwyżka, ale do zebranych jakoś to nie trafiało.
- Za poprzedniego piekarza chleb był tańszy - powtarzali ludzie w kółko. - Pan chyba oszalał. Podnosi sobie pan ceny ot, tak, nie licząc się w ogóle z portfelami klientów.
- Podnoszę, bo muszę. Teraz jest duża inflacja, ceny mąki, prądu i gazu poszły górę - tłumaczył piekarz.
- Co to ma do rzeczy? - jakaś pani wzruszyła dostojnie ramionami. - Poprzedni właściciel piekarni umiał sobie jakoś z tym poradzić. Może pan nie daje sobie po prostu rady? Proszę odejść i oddać piekarnię poprzedniemu właścicielowi.
- Wtedy ceny surowców i nośników energii były o wiele tańsze a to one w dużej mierze składają się na cenę chleba... - pan piekarz zaprezentował infografikę z procentowym rozkładem składników ceny jednego bochenka. Jakiś młody człowiek z brodą i w okularach, nie wytrzymał.
- Nie życzę sobie prezentowania informacji, kłamliwych i tendencyjnych, tożsamych manipulacyjną propagandą innych sklepów. Traktuję to jako despekt. Naprawdę uważacie, że cena chleba zależy od ceny prądu czy gazu jednocześnie informując, że nie macie na to wpływu? Serio??? To wy, jako producent chleba ponosicie odpowiedzialność za ceny waszych produktów. Nikt inny tylko wy! To wy jesteście odpowiedzialni, aby w cenie waszego produktu zmniejszać udział drożejących kosztów! To jest wasze zadanie! Wskazywanie paluchem na gazownię czy elektrociepłownię jest żałosną próbą zdjęcia z siebie tej odpowiedzialności i świadczy wyłącznie o was! Mieliście wiele lat, by się na to przygotować! A wy nie zrobiliście nic! Zupełnie nic! Poza tym przypominam, że priorytetem jest w tej chwili klimat, walka o planetę, o środowisko!
- Ludzie, zrozumcie - pan sprzedawca był zrozpaczony. - Co ja mam zrobić? Odłączyć prąd? Jak będę pracował w nocy? Wyłączyć gaz? Na czym będę piekł?
- Jest pan amatorem czy zawodowcem? - zapytał surowo starszy pan w kurtce moro z napisem na plecach "Jestem z WSI i się tego nie wstydzę".
- Zawodowcem...
- To powinien pan wiedzieć co zrobić, aby chleb był tańszy.
- Wiem - pan piekarz wyprostował się dumnie. - Zetnę swoją marżę. O tyle.
- Za mało - zaczęli wybrzydzać potencjalni klienci. - A zresztą i tak wolelibyśmy poprzedniego właściciela. U niego nawet może być drożej, bo chleb ma lepszy smak. Smak wolności.
- Czy ktokolwiek chce u mnie kupić chleb? - pytał załamany piekarz.
- Ja - Łukaszek przepchnął się przez tłum. - Ale mam za mało pieniędzy. Chyba, że sprzeda mi pan po starej cenie.
- Jak jemu po starej cenie, to nam też! - zawołali wszyscy.
- Widzisz? - westchnął pan piekarz. - Nie mogę.
- A jeśli sprawię, że inni kupią po nowej?
- To dostaniesz bochenek za darmo!
- Ty chcesz nas zmusić, żebyśmy kupili chleb po droższej cenie? - pan w kurtce moro spojrzał lekceważąco na Łukaszka. - Jesteś amatorem czy zawodowcem?
- Amatorem.
Pan w moro prychnął śmiechem. Kilka osób mu zawtórowało.
- Nie spytał pan amatorem czego - rzekł spokojnie Łukaszek. - Otóż jestem amatorem dobrego chleba. I wierzę, że wszyscy tu obecni, no może poza panem, są amatorami dobrego smaku i dobrych rzeczy. A wszyscy wiemy, że to, co dobre musi kosztować. Czy Ferrari jest tanie? Czy na wczasy na Zanzibarze każdy sobie może pozwolić? Nie. I tak samo jest z tym chlebem. Nie jest tani, to fakt. Ale dzięki temu macie pewność, że kupujecie produkt ekskluzywny. Żadna hołota żyjąca za wasze pieniądze z 500+ nie wbije swoich szczerbatych zębów w ten sam miąższ chlebowy co wy. A zatem kupujcie! Kupujcie, bo to ostatnia taka okazja. Dzisiaj jest drogi. Ale jutro może być jeszcze droższy!
Ludzie runęli do środka i zaczęli kupować chleb. Pan w kurtce w moro spojrzał na Łukaszka i też wszedł do piekarni. Rozanielony piekarz wręczył Łukaszkowi darmowy bochenek i Łukaszek poszedł do domu.
- Ehehe, zapomniałam, że chleb podrożał i dałam ci za mało pieniędzy - śmiała się nieszczerze mama. - Ale widzę, że sam sobie poradziłeś. Brawo, brawo...
- Dołożyłem ze swoich - rzekł Łukaszek urażonym tonem. - Musicie mi oddać.
- Niczego ci nie oddam - zaśmiała się triumfująco mama. - Poczuj i ty na własnych pieniądzach szaleństwa tego reżimu. I co? Jak ci się to podoba? Popierasz obecną władze? Co teraz zrobisz?
Łukaszek zacisnął palce w kieszeni na pieniądzach, które dostał od mamy idąc po chleb.
- Nie wiem - powiedział powoli. - Jakoś sobie to odbiję...
- Łamią wszelkie procedury wypieku chleba! - utrzymywała.
- Znasz się na pieczeniu chleba? - spytała ironicznie babcia Łukaszka.
- Nie, ale oficjalne czynniki tak mówią! - mama Łukaszka gorączkowo wertowała czterostronicowy dodatek do "Wiodącego Tytułu Prasowego" pod tytułem "My, Europejczycy wstydzimy się za Polskę".
- Jakie czynniki? - zapytał spokojnie tata Łukaszka.
- Europejska Komisja do Spraw Obrotu Bielizną Używaną - odczytała mama.
- Co ma bielizna do chleba? - zaśmiała się perliście siostra Łukaszka. - Czy komisja do spraw bielizny może się wypowiadać w sprawie chleba?
Tego dla mamy Łukaszka było już za wiele.
- Mogą, bo są Komisją Europejską! - mama prawie wykrzyczała ostatni wyraz. - Co, nie podoba ci się? Chcesz wyjść...
- Nie! - wystraszyła się siostra.
- ...z Europy? - dokończyła mama i spojrzała na swojego syna. - Łukasz!
- Co?
- Czemu tak nienawistnie milczysz? Idź po chleb.
- O tej porze? Sklep zamknięty.
- Wiem o tym, poza tym w sklepie jest za drogo. Pójdziesz do piekarni.
Hiobowscy osłupieli.
- Przecież prowadzisz bojkot piekarni - upewniał się Łukaszek.
- Piekarni tak, ale nie chleba. Chleb należy się wszystkim. Bo powstał on za pieniądze, jakie piekarnia dostała od wszystkich Polaków.
- Dostała? - tata Łukaszka zakrztusił się herbatą.
- No przecież nie ukradła. No nie patrz się tak Łukasz tylko idź! Tu masz odliczone pieniądze!
Łukaszek poszedł więc. Pod piekarnią była już spora grupa niezadowolonych ludzi. Na samochodach, torbach i ubraniach mieli nalepki z napisem "precz z chlebem" i wszyscy chcieli kupić chleb. Byli niezadowoleni bo piekarnia podniosła właśnie ceny chleba. Przed piekarnią stał jej szef i tłumaczył skąd się wzięła ta podwyżka, ale do zebranych jakoś to nie trafiało.
- Za poprzedniego piekarza chleb był tańszy - powtarzali ludzie w kółko. - Pan chyba oszalał. Podnosi sobie pan ceny ot, tak, nie licząc się w ogóle z portfelami klientów.
- Podnoszę, bo muszę. Teraz jest duża inflacja, ceny mąki, prądu i gazu poszły górę - tłumaczył piekarz.
- Co to ma do rzeczy? - jakaś pani wzruszyła dostojnie ramionami. - Poprzedni właściciel piekarni umiał sobie jakoś z tym poradzić. Może pan nie daje sobie po prostu rady? Proszę odejść i oddać piekarnię poprzedniemu właścicielowi.
- Wtedy ceny surowców i nośników energii były o wiele tańsze a to one w dużej mierze składają się na cenę chleba... - pan piekarz zaprezentował infografikę z procentowym rozkładem składników ceny jednego bochenka. Jakiś młody człowiek z brodą i w okularach, nie wytrzymał.
- Nie życzę sobie prezentowania informacji, kłamliwych i tendencyjnych, tożsamych manipulacyjną propagandą innych sklepów. Traktuję to jako despekt. Naprawdę uważacie, że cena chleba zależy od ceny prądu czy gazu jednocześnie informując, że nie macie na to wpływu? Serio??? To wy, jako producent chleba ponosicie odpowiedzialność za ceny waszych produktów. Nikt inny tylko wy! To wy jesteście odpowiedzialni, aby w cenie waszego produktu zmniejszać udział drożejących kosztów! To jest wasze zadanie! Wskazywanie paluchem na gazownię czy elektrociepłownię jest żałosną próbą zdjęcia z siebie tej odpowiedzialności i świadczy wyłącznie o was! Mieliście wiele lat, by się na to przygotować! A wy nie zrobiliście nic! Zupełnie nic! Poza tym przypominam, że priorytetem jest w tej chwili klimat, walka o planetę, o środowisko!
- Ludzie, zrozumcie - pan sprzedawca był zrozpaczony. - Co ja mam zrobić? Odłączyć prąd? Jak będę pracował w nocy? Wyłączyć gaz? Na czym będę piekł?
- Jest pan amatorem czy zawodowcem? - zapytał surowo starszy pan w kurtce moro z napisem na plecach "Jestem z WSI i się tego nie wstydzę".
- Zawodowcem...
- To powinien pan wiedzieć co zrobić, aby chleb był tańszy.
- Wiem - pan piekarz wyprostował się dumnie. - Zetnę swoją marżę. O tyle.
- Za mało - zaczęli wybrzydzać potencjalni klienci. - A zresztą i tak wolelibyśmy poprzedniego właściciela. U niego nawet może być drożej, bo chleb ma lepszy smak. Smak wolności.
- Czy ktokolwiek chce u mnie kupić chleb? - pytał załamany piekarz.
- Ja - Łukaszek przepchnął się przez tłum. - Ale mam za mało pieniędzy. Chyba, że sprzeda mi pan po starej cenie.
- Jak jemu po starej cenie, to nam też! - zawołali wszyscy.
- Widzisz? - westchnął pan piekarz. - Nie mogę.
- A jeśli sprawię, że inni kupią po nowej?
- To dostaniesz bochenek za darmo!
- Ty chcesz nas zmusić, żebyśmy kupili chleb po droższej cenie? - pan w kurtce moro spojrzał lekceważąco na Łukaszka. - Jesteś amatorem czy zawodowcem?
- Amatorem.
Pan w moro prychnął śmiechem. Kilka osób mu zawtórowało.
- Nie spytał pan amatorem czego - rzekł spokojnie Łukaszek. - Otóż jestem amatorem dobrego chleba. I wierzę, że wszyscy tu obecni, no może poza panem, są amatorami dobrego smaku i dobrych rzeczy. A wszyscy wiemy, że to, co dobre musi kosztować. Czy Ferrari jest tanie? Czy na wczasy na Zanzibarze każdy sobie może pozwolić? Nie. I tak samo jest z tym chlebem. Nie jest tani, to fakt. Ale dzięki temu macie pewność, że kupujecie produkt ekskluzywny. Żadna hołota żyjąca za wasze pieniądze z 500+ nie wbije swoich szczerbatych zębów w ten sam miąższ chlebowy co wy. A zatem kupujcie! Kupujcie, bo to ostatnia taka okazja. Dzisiaj jest drogi. Ale jutro może być jeszcze droższy!
Ludzie runęli do środka i zaczęli kupować chleb. Pan w kurtce w moro spojrzał na Łukaszka i też wszedł do piekarni. Rozanielony piekarz wręczył Łukaszkowi darmowy bochenek i Łukaszek poszedł do domu.
- Ehehe, zapomniałam, że chleb podrożał i dałam ci za mało pieniędzy - śmiała się nieszczerze mama. - Ale widzę, że sam sobie poradziłeś. Brawo, brawo...
- Dołożyłem ze swoich - rzekł Łukaszek urażonym tonem. - Musicie mi oddać.
- Niczego ci nie oddam - zaśmiała się triumfująco mama. - Poczuj i ty na własnych pieniądzach szaleństwa tego reżimu. I co? Jak ci się to podoba? Popierasz obecną władze? Co teraz zrobisz?
Łukaszek zacisnął palce w kieszeni na pieniądzach, które dostał od mamy idąc po chleb.
- Nie wiem - powiedział powoli. - Jakoś sobie to odbiję...
(1)