Zamach w Smoleńsku - analiza

 |  Written by polfic  |  10
Witam,
Poprzednia notka:
http://blog-n-roll.pl/pl/chyba-wiem-co-si%C4%99-sta%C5%82o-w-smole%C5%84sku#.U_GOSKM390I
była pisana na gorąco i może nie do końca odpowiadała temu co miałem na myśli, więc teraz opisze jak wygląda analiza tego co się stało w Smoleńsku.
Zacznijmy od tego, że dla mnie fakt zamachu nie budzi najmniejszych wątpliwości. W świetle wydarzeń na Ukrainie już nikt nie powinien mieć złudzeń.
Pisałem swego  czasu w notce(1) tak: „Jak widzimy szachista mógł się ukryć jeżeli TYLKO jedne drzwiczki były uchylone. A ja odnoszę wrażenie, że jedna grupa  patrzy na zamach przy TYLKO jednych drzwiczkach uchylonych, druga natomiast podobnie tylko, że zupełnie innych. Zwróćmy uwagę, że drzwiczki uchyla nam zamachowiec!!!. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że uchylenie OBU drzwiczek naraz pozwoli nam zrozumieć co się naprawdę stało. Zakładam, że rozwiązanie jest bardzo proste i oczywiste.
Prześledźmy teraz te otwierane przez zamachowców drzwiczki. Z jednej strony mamy nieudostępnianie wraku czy czarnych skrzynek. Przecież wskazuje to jednoznacznie na zamach i wskazuje trop na to, kto dokonał zamachu. Z drugiej strony, pojawia się koncepcja maskirowki, która prawie natychmiast jest ośmieszona  przez samych autorów (sic). Wiemy z innych źródeł, że KGB taki miała zwyczaj, żeby ukrywać prawdę pod absurdalnymi teoriami. Doszedłem do wniosku, że maskirowka jest kluczem do zrozumienia tego co się stało w Smoleńsku. Zauważyłem pewną rzecz, jakakolwiek wzmianka czyniona przeze mnie o maskirowce, spotyka się z dużą niechęcią u ludzi bliskich moim poglądom. Jedyne rozsądne wyjaśnienie to, to, że komuś zależy na tym, żeby tak właśnie było. I mamy dwie sprawy: wiedzę, że był zamach, samolot wybuchł i wiedzę, że komuś zależy, żeby do spraw opisywanych przez maskirowiczów nikt się nie zbliżał. Teoretycznie nie trzyma się to kupy. Zadałem sobie pytanie: dlaczego tak jest? Jak już pisałem: zrozumiałem to przy dyskusji z Niefachowcem, że zamachowcy nie przewidzieli mgły i samolot miał odlecieć. Spowodowało to, że zamach nie przebiegał tak jak to zaplanowano. Jedyne rozwiązanie tego jest takie, że zamach odbył się w warunkach awaryjnych, nieprzewidzianych.
Widzę to tak:
Zamachowcy dokonali analizy SWOT (2), wszystkie atuty są w ich rękach. Tutaj mała dygresja: Z mojej analizy historycznej wynika, że mając wszystko co potrzeba, zamachowcy powinni chcieć wykorzystać sytuację w pełni. Przykładem jest opisywana przeze mnie sprawa księcia d’Enghien (3). Zresztą podobnie rzecz się skończyła. Myślę, że zaplanowano coś w rodzaju maskirowki, z naciskiem na COŚ W RODZAJU. Nie wiem, może jakiś szantaż, coś podobnego. Wracając do „naszego” przypadku - wszystko przygotowane, uzgodnione, a samolot z powodu mgły chce uciekać. Wiedzą też, że sytuacja może się już nie powtórzyć. Nie trzeba być wielkim psychologiem, żeby stwierdzić, że w takiej sytuacji jest nerwowo. Wszystkie plany idą w łeb, trzeba ratować co się da. Trzeba podjąć decyzję w kilka sekund, bez dokładniejszej analizy. I taka decyzja zostaje podjęta: rozwalamy samolot.  Wszystkie mankamenty, czy nazwijmy to wprost: partackie wykonanie zamachu (w sensie zacierania śladów), wynikają z tego pośpiechu. Przecież nie uważamy czekistów za kretynów, którzy nie potrafią przygotować zamachu. Wszystko co było potem czyli: takie śledztwo, ukrywanie skrzynek czy wraku, wynika z tego, że nie poszło tak, jak zaplanowano. Stosunkowa łatwość w dojściu do śladów wybuchu jest symptomatyczna.
I wracamy do pojawienia się teorii maskirowki. Ja nie zajmowałem się samą teorią tylko faktem, ze taka teoria się pojawiła. Jeżeli rzeczywiście była to wrzutka czekistów, to musiało mieć jakiś cel. Nie podejrzewamy ich o działanie bezsensowne przecież. Jedyne rozwiązanie jest takie, że ujawnienie tego planu jest groźniejsze dla zamachowców niż ujawnienie samego zamachu. Nazwijmy to poświęceniem wieży dla obrony hetmana.
Pozostaje pytanie dlaczego?
W zasadzie odpowiedzi mogą być dwie:
Albo ktoś, kierując się teorią maskirowki, natrafił na ślad tego planu, z którego JEDNOZNACZNIE I PRAWNIE wynika, kto był zamachowcem. Nie wiem, kwestia dwóch samolotów, po prostu nie wiem. Na razie nie wiem …. Zauważmy, że jeżeli ktoś rzeczywiście natrafił na taki ślad, to zostanie natychmiast wyśmiany, nieprawdaż?
Jest i druga opcja: Ujawnienie planu bezpośrednio skutkowałoby ujawnieniem wspólnika zamachowców a raczej ich wspólnych planów. I to wspólnika baaardzo wysoko postawionego, którego za wszelką cenę trzeba chronić. Jeżeli miałbym obstawiać to podejrzewałbym pewną kobietę, która dostała się na stanowisko nieprzypadkowo.
Pozdrawiam
  1. http://polfic.salon24.pl/554416,dowody-na-zamach-mechaniczny-turek
  2. http://polfic.salon24.pl/553012,analiza-swot
  3. http://polfic.salon24.pl/549863,dowod-na-zamach-c-d-czyli-czy-fym-ma-racje
5
5 (1)

10 Comments

Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Nie wejdę głebiej w tę dyskusję o "zamachu w warunkach awaryjnych", a powód tej niechęci zrozumiesz pewnie z tego, co napiszę poniżej.

Piszesz: "Zauważyłem pewną rzecz, jakakolwiek wzmianka czyniona przeze mnie o maskirowce, spotyka się z dużą niechęcią u ludzi bliskich moim poglądom. Jedyne rozsądne wyjaśnienie to, to, że komuś zależy na tym, żeby tak właśnie było."

A ja to stwierdzenie uważam za nieuprawnione nadużycie.Jest inne rozsądne wyjaśnienie.
Maskirowka jest stekiem posklejanych bzdur, bez najmniejszej staranności o zachowanie hierarchii ważności faktów, domysłów, plotek i zwykłych fantasmagorii. Obserwowałam dosyć długo tok myślenia grupy, która tę "teorię" tworzyła. Nie wiem czy pamiętasz. Nawet fakt, że zostala wykorzystana karta ofiary do podjęcia pieniędzy, była wyjaśniana początkowo przez maskirowiczów jako dowód na to, że ta osoba przeżyła. Argumentów dostarczył też Cyprian Polak, który "miał widzenie" i "rozmawiał z ofiarami". Wybacz, ale są jakieś granice absurdu. Myślę, że niechęć właśnie stąd, bo takich karkołomnych konstrukcji myslowych jest tam co niemiara. Zamiast szukać wyjaśnień najprostszych (karty - jak wiadomo - ukradli i wykorzystali ruskie), brnęli w nonsensy.

Jestem zdania, że zamach miał być i był. Blachy samolotu są wywinięte na zewnątrz, więc zapewne środki wybuchowe były w środku - ergo: zostały tam włozone wczesniej. Być może jest jakiś element improwizacji, ale nie sądzę, by wiele on zmieniał. Celem było od początku unicestwienie, a nie żadne tam szantaże. Nie przesadzajmy też z mądrością czekistów. Inne zamachy w Rosji też zostały wyjaśnione, choć prawda nie miała być poznana.

Jeśli komuś z kryjących zamach na czymś zalezy, to jedynie na tym, by zajmowac ludziom czas sprawdzaniem fałszywych, choćby najbardziej absurdalnych tropów. Maskirowicze stali się pasem transmisyjnym - czyli kimś, kogo nazywamy pożytecznym idiotą.
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
To Ci na pewno wolno! :))
Jeśli złapiesz za ogon coś więcej, niż ten ślad przeczucia, że coś w tym może być, to oczywiście z chęcią przeczytam :)
Obrazek użytkownika polfic

polfic
To nie jest ślad przeczucia. To jest chłodna analiza tego co w tym przypadku można zanalizować. Jedyne pewne w tym wszystkim, to jest to co możemy ocenić własnymi zmysłami. Z racji tego, że jesteśmy dezinformowani z oczywistych względów, jedyne pewne jest dla nas obserwowanie zachowań i działań ludzi przed i po zamachu. To jest jedyne na czym w rzeczywistości możemy polegać.
 
Obrazek użytkownika geoal

geoal
>To nie jest ślad przeczucia. To jest chłodna analiza tego co w tym przypadku można zanalizować

Trudno znaleźć ślady chłodnej analizy w zestawie stawianych pytań i przypuszczeń, które są kulinacje miały w tekście Chyba wiem co się stało w Smoleńsku. Nie wiem czy jest Pan socjologiem, gdyż tylko to mogłoby tłumaczyć zadufanie wyrażone w słowach:

jesteśmy dezinformowani z oczywistych względów, jedyne pewne jest dla nas obserwowanie zachowań i działań ludzi przed i po zamachu

Należy uwzględnić inżynierskie spojrzenie- jedynie pewne są prawa fizyki. To spojrzenie nakazuje odwoływać się do materialnych śladów katastrofy, uwzględnia możliwości techniczne dokonywania matactw przez zainteresowaną stronę. Można krytykować brak dostępu do rejestratorów, .... Jednak pominę przykłady materialne, gdyż nie mają dla Pana żadnego znaczenia, wszak preferowana metoda analiz opiera się o

zachowania ludzi to jest jedyne na czym w rzeczywistości możemy polegać.

Zapytam więc o psychologię, opisywane przez literaturę metody manipulowania ludźmi, istnieje taka możliwość?. Ze swej strony podpowiem- modyfikowanie bez pozostawienia śladów struktury wewnętrznej materiuałów jest prawie nie możliwe, a całkowicie niemożliwe w skali ilości dostępnego materiału na wraku w Smoleńsku.


 
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Ależ ja nie zaprzeczam temu. A wprost przeciwnie. Badanie materialne jest istotne ze względu na poszukiwania dowodów materialnych w sensie prawnym. I nie jestem temu przeciwny. Ja prowadzę analizę po swojemu ale nie przeciwko innym poszukiwaczom prawdy.
Acha, nie jestem socjologiem, jestem logikiem z wykształceniem lingwistycznym :)

Pozdrawiam :)
Obrazek użytkownika geoal

geoal
W odpowiedzi na argumenty komentatora (wywinięte blachy, itd...), padał Pan ostateczny argument:
"jedyne pewne jest dla nas obserwowanie zachowań i działań ludzi przed i po zamachu"
Mocno kontrowersyjna, jak na logika, wypowiedź, a ponoć docenia Pan znaczenie nauk ścisłych. Podczas II Konferencji Smoleńskiej odbył się panel socjologiczny, prelegencji nie pozwalali sobie na tak kategoryczne stwierdzenia w stosunku do dowodów materialnych. Na tym poprzestanę.
 
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Na Boga... przeciez ja nikogo nie krytykuję za badania świadectw materialnych. Zresztą przecież główne założenie mojej analizy, czyli pewność wybuchów jest oparta również na tychże badaniach.
Co do pewności: niestety nie mogę się zgodzić, dowody materialne, nie są dowodami w sensie takim, że nie są namacalne. Opierają się na zdjęciach. Natomiast zachowania są pewne bo można je rozpatrywać jak pewne bo one po prostu są. Znowu zbiorę minusy smiley, ale stwierdzę, że jeżeli maskirowka jest prawdą (ja w rozumowaniu ją wykluczyłem) ale rozważmy to: wtedy dowody materialne nie są prawdziwe
Dodatkowo: Przecież my jesteśmy po jednej stronie barykady. Ja tylko patrzę na sprawę z zupełnie innej perspektywy.

Pozdrawiam i przecież podziwiam co Pan robi,
Obrazek użytkownika geoal

geoal
dowody materialne, nie są dowodami w sensie takim, że nie są namacalne. Opierają się na zdjęciach.

W tym tkwi źródło problemów i niezrozumienia- dowody materialne to dowody materialne, mówiąc kolokwilne, zdjęcia najczęściej dokumentują jedynie ich położenie w przestrzeni.
IES badając głowice magnetofonu MARS-BM, z braku możliwości przeprowadzenia prawidłowych badań, wykonał makroskopowe zdjęcia głowicy oraz taśmy, porównywał rozstaw śladów na obu. To jeden z przypadków prawidłowego zastosowania zdjęć.
Prawdziwe badania kontaktu skrzydła z brzozą nie opierająsię na analizie zdjęć i kadrów z wiadomosci telewizyjnych, zaś prawidłowe ich przeprowadzenie wyklucza pomyłki. Mając do wyboru- analizowanie metodologi badań (choćby opinia prywatna dwójki chemików) lub analizy psychologiczne świadków wybieram te pierwsze.
Uwaga, cios poniżej pasa, zbrodnię w Katyniu rozwikłano nie na podstawie zeznań świadków a dzięki analizie materialnej.
Obrazek użytkownika polfic

polfic
:)
Dlaczego poniżej pasa?
Dziękuję za cenną wymianę poglądów :)
Powtarzam - ja nie analizuję sprawy ani na podstawie zeznań świadków ani na podstawie ich analizy psychologicznej. Analizuję tylko fakt pewnych zachowania i zdarzeń, które są.
Dodam jeszcze takie porównanie, nawiązując do "mojego" mechanicznego turka". Odnoszę, ja osobiście, wrażenie, że to jest tak:
My siedzimy przed otwartymi drzwiczkami i analizujemy czy widać sznurówkę szachisty czy też nie. A drugiej strony otwarte drzwiczki i szachistę widać doskanale a przed nimi siedzą goście i krzyczą "o to gra kosmita". Myślimy sobie, skoro tak to nie zaglądamy. Takie jest moje wrażenie i nic nie poradzę.

Pozdrawiam :)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>