W powojennych Niemczech nie ukarano lekarzy winnych przeprowadzania zbrodniczych eksperymentów w III Rzeszy.
Na zlecenie Kolegium Lekarskiego RFN doktor Alexander Mitscherlich, wspomagany przez swojego asystenta, studenta medycyny Freda Mielkego, był obecny na procesie lekarzy, przygotował obszerny raport, w którym starał się przedstawić rzeczywistą sytuację medycyny za czasów Trzeciej Rzeszy. „Tylko nieustępliwe ujawnienie wszystkich faktów – napisał - i szczere dążenie do zbadania prawdy mogą pozwolić niemieckiemu personelowi lekarskiemu wyciągnąć konsekwencje i znaleźć właściwą drogę naprzód”.
Po drobiazgowym badaniu Mitscherlich doszedł do wniosku, że owych 23 oskarżonych stanowiło jedynie wierzchołek góry lodowej, gdyż było jeszcze wielu innych lekarzy, którzy bądź aktywnie uczestniczyli w zbrodniach nazizmu, bądź czerpali z nich korzyści. Oszacował, że ich liczba wynosi co najmniej wynieść 350 osób, choć dzisiaj wiadomo, że było ich znacznie więcej.
Mitscherlicha w zdumienie wprawił ogrom haniebnych czynów popełnionych przez specjalistów, którzy przysięgali bronić ludzkiego życia ponad wszystko. A jeszcze bardziej go szokowało, że nie oni mieli wyrzutów sumienia ani nie okazywali skruchy po popełnionych czynach.
Niektórzy wymieni w raporcie lekarze, jak Ferdinand Sauerbruch oraz Wolfgang Heubner, dyrektor Instytutu Farmakologii Uniwersytetu w Berlinie, uczestniczący w maju 1943 roku w konferencji w Akademii Medycyny Wojskowej, w czasie której Gebhardt i Fischer przedstawili wyniki swoich eksperymentów z sulfonamidami, nie ukrywając faktu, że badania zostały przeprowadzone na więźniarkach Ravensbrück, pozwali Mitscherlicha i udało im się osiągnąć, że wycofał fragment, w którym zostały wymienione ich nazwiska.
Jednocześnie ceniony specjalista w dziedzinie medycyny lotniczej z Göttingen, Friedrich Rein, oskarżył go o nieodpowiedzialność za zaatakowanie podstaw badań naukowych i zniesławianie niemieckiego środowiska lekarskiego i stwierdził, że tylko dewianci mogą przeczytać jego książkę.
Pracę Mitscherlicha zatytuowaną „Das Diktat der Menschenverachtung” (Dyktat pogardy dla ludzi) opublikowaną w nakładzie 10 tys. Egzemplarzy zamierzano rozdać uczestnikom dorocznego zgromadzenia lekarzy niemieckich w 1948 roku. Jednakże niemal cały nakład książki zniknął w tajemniczy sposób z piwnicy siedziby Kolegium Lekarskiego – przez co żadnemu lekarzowi nie udało się jej przeczytać. Nie ukazała się ani jedna jej recenzja, ani jeden list do redakcji w żadnym czasopiśmie medycznym.
Wiele lat później Mitscherlich powiedział: „To było tak, jakby nigdy nie została napisana”.
Mitscherlich został poddany kampanii nękania i szkalowania przez innych niemieckich lekarzy, którzy uznając go za zdrajcę sabotowali jego karierę do tego stopnia, że w 1956 roku Wydział Medycyny Uniwersytetu we Frankfurcie odmówił przyznania mu katedry w Instytucie Psychoanalizy i Medycyny Psychosomatycznej, której objęcie zaproponował mu rząd kraju związkowego.
Nic więc dziwnego, iż w Niemczech nad pozostałym niemieckimi zbrodniarzami w lekarskich kitlach spuszczono zasłonę milczenia.
„Denazyfikacja” niemieckich lekarzy stanowiła poważny problem ze względu na ogromny odsetek tych z nich, którzy za czasów Trzeciej Rzeszy wstąpili do NSDAP (45 proc.), SA (26 proc.) i SS (7 proc.), oraz oczywiście na to, że zniszczony kraj nie mógł się bez nich obejść.
W tej sytuacji większość lekarzy nie miała zbyt wielu problemów przed wymiarem sprawiedliwości, otrzymując, w najgorszym razie, wyroki zasądzające niewielkie grzywny lub krótkie okresy zawieszenia w obowiązkach zawodowych. Wśród nich znajdowali się profesorowie i dziekani wydziałów odpowiedzialni za kształcenie następnej generacji niemieckich lekarzy.
Mitscherlichowi udało się przekazać jeden egzemplarz swojej pracy Światowemu Stowarzyszeniu Lekarzy, organizacji powstałej rok wcześniej w Londynie z inicjatywy przedstawicieli krajowych stowarzyszeń medycznych z 32 państw w odpowiedzi na informacje o niemieckich zbrodniach medycznych.
Jednym z pierwszych kroków stowarzyszenia było opracowanie nowoczesnej wersji przysięgi Hipokratesa, którą każdy lekarz musiałby złożyć, aby uzyskać dyplom. Jej celem było określenie podstaw honorowego zachowania, a zawarte w niej uniwersalne wartości etyczne miały stanowić normy postępowania: „W chwili przyjęcia mnie do grona członków zawodu lekarskiego uroczyście przyrzekam poświęcić me życie służbie ludzkości; (…) ze wszystkich mych sił będę dbać o zachowanie godności i szlachetnych tradycji zawodu lekarskiego; (…) zachowam najwyższy szacunek dla życia ludzkiego od jego początku nawet pod wpływem groźby, nie użyję mojej wiedzy lekarskiej przeciwko prawom ludzkości. Przyrzekam to uroczyście, z własnej woli, na mój honor!”.
W 1951 roku Światowe Stowarzyszenie Lekarzy uznając, iż wśród niemieckich lekarzy zbrodniarzami była zdecydowana mniejszość, zgodziło się na przyjęcie Niemiec w skład swoich członków.
W Niemczech uznano, iż zbrodni dokonała niewielka grupa fanatyków – lekarzy SS, wyższych urzędników państwowych i funkcjonariuszy służby zdrowia, natomiast zdecydowana większość niemieckich lekarzy pozostała wierna przysiędze Hipokratesa. Nie wiedzieli nic zbrodniach, ani nie mieli z nimi nic wspólnego.
Wszystko to wyjaśniało zmowę milczenia niemieckich lekarzy w późniejszych latach – coś, co Hans-Dieter Söling nazwał „Czwartą Rzeszą”.
Dobrym przykładem na to jest historia psychiatry i SSHauptsturmführera Wernera Heyda, dyrektora Departamentu Medycznego T4 w latach 1939–1942. Został on aresztowany po wojnie, ale w lipcu 1947 roku uciekł z więźniarki, przewożącej go z Norymbergi do więzienia we Frankfurcie. Następnie pod pseudonimem Fritz Sawade zaczął pracować jako lekarz sportowy w jednej ze szkół w Kilonii, był też biegłym w sądach ds. socjalnych. Chociaż o jego przeszłości wiedzieli zarówno przełożeni, jak i bliscy współpracownicy, a także wielu lekarzy w regionie, nikt na niego nie doniósł ani władzom, ani Kolegium Lekarskiemu. W 1954 roku sporządził raport tak bardzo zgodny z linią ideologii nazistowskiej, że zwróciło to uwagę neurologa Hansa Gerharda Creutzfeldta, którego żona spędziła cztery lata w więzieniu za krytykę Hitlera.
Po przeprowadzeniu krótkiego dochodzenia Creutzfeldt odkrył prawdziwą tożsamość Sawadego i powiadomił o tym władze, ale donos został zlekceważony, a Creutzfeldta przekonano, aby nie drążyć sprawy. Jednakże pięć lat później Helmuth Reinwein, profesor na Wydziale Medycyny Uniwersytetu w Kilonii, złożył skargę do władz na bezkarności Heydego. Wybuchł tak wielki skandal, że w końcu Heyde został aresztowany w listopadzie 1959 roku.
Przez kolejne lata zebrano ogromną ilość dowodów, aby przygotować się do tego, co miało być ostatecznym sądem nad odpowiedzialnymi za nazistowski program eutanazji. Jednak po spektakularnej lecz nieudanej próbie ucieczki przy pomocy z zewnątrz Heyde został znaleziony martwy w swojej celi. Powiesił się na własnym pasku 13 lutego 1964 roku, pięć dni przed planowanym rozpoczęciem procesu.
Równie podejrzana była śmierć jego towarzysza z ławy oskarżonych, pracownika administracyjnego T4 Friedricha Tillmana, który został aresztowany w lipcu 1960 roku w Castrop-Rauxel w pobliżu Dortmundu, gdzie pod swoim prawdziwym nazwiskiem prowadził hospicjum. Dzień przed śmiercią Heydego wypadł z ósmego piętra więzienia Butzbach.
Hans Hefelmann, odpowiedzialny za Biuro IIb Kancelarii Führera, które koordynowało program eutanazji dzieci, uniknął procesu, gdyż rzekomo pozostały mu tylko dwa lata życia i nie był w stanie – fizycznym ani psychicznym – znosić trudów procesu. Zmarł w Monachium 26 lat później.
Spośród ośmiu lekarzy, którzy przeżyli wojnę, bezpośrednio odpowiedzialnych za zabójstwa w centrach eutanazji, tylko Hans-Bodo Gorgass, oskarżony o zabicie dwóch tysięcy osób w ciągu pięciu miesięcy, został w marcu 1947 roku skazany na dożywocie. Jednak już w lutym 1958 roku został wypuszczony na wolność.
Pozostali zostali uniewinnieni z powodu złego stanu fizycznego lub psychicznego uniemożliwiającego zniesienie procesu, lub dlatego, że doktryna nazistowska „przysłoniła im racjonalne myślenie do tego stopnia, że nie byli w stanie dostrzec bezprawności swoich działań”, jak to stwierdzono na rozprawie z 1967 roku przeciwko Heinrichowi Bunkemu, Klausowi Endruweitowi i Aquilinowi Ullrichowi.
Werner Catel, jeden z twórców programu T4 – eliminacji dzieci niepełnosprawnych – po wojnie został mianowany profesorem pediatrii i dyrektorem Szpitala Dziecięcego Uniwersytetu w Kilonii. W 1964 roku, po wielu nieudanych próbach postawienia go przed sądem, został mu przyznany pełny immunitet na podstawie tego, że był przekonany o legalności swoich działań. Po przejściu na emeryturę w 1960 roku nadal publikował prace na temat eutanazji. W 1979 roku współredagowana przez niego książka została ogłoszona podręcznikiem dla pielęgniarek w szpitalach dziecięcych.
CDN.
(1)