Zbyt wiele patosu

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  1
Z tak zwanych ważnych przyczyn rodzinnych (jak większość moich czytelników zapewne wie, w zeszłym tygodniu umarł mój ojciec), nie pisałem bloga. Może raczej nie pisałem go jeszcze bardziej, bo i wcześniej w ostatnich miesiącach mniej tego było, niż kiedyś, pisanie na wpół zawodowe nie sprzyja pisaniu hobbistycznemu, przynajmniej w moim przypadku. Pary, złośliwości i potrzeby wypowiedzenia, a czasem i wydarcia się starczało mi akurat tyle, by pisać na Twitterze. A że do tego Twitter i tak zjada blogosferę, więc jakoś nie mogłem się zabrać za jakiś tekst, który nie będzie miał swojej postaci papierowej.

Raz już zacząłem, napisałem akapit o tym, że Krzysztof Grabowski z Pidżamy Porno i Strachów na Lachy, przez chwilę niemal na ołtarze prawicowych portali wyniesiony za jednorazową krytykę Donalda Tuska, powrócił do starych, dobrych czasów. Boi się PiS i pisze przy tym rzeczy jakże miłe dla sprzyjającego tej partii czytelnika – że teraz partia Kaczyńskiego jest o wiele mądrzejsza i o wiele silniejsza, niż 10 lat temu i teraz władzy już nie odda. Ciekawe, ile osób tak myśli po stronie nieprzejednanych przeciwników PiS i obrońców rozmaitych Trybunałów, których uczciwość poświadczają żony z różnych mrocznych instytucji, ucji, ucji, ucji…

Trochę zbyt wszystko mnie to bawi, by pisać odpowiednio godnie, jak na osobę, która między jedną a drugą mszą za wieczny spokój zmarłego, porządkuje papiery, sprawy i pliki. Więc nie pisałem, choć trudno się nie roześmiać, widząc znów te same histerie i te same błędy, które co naprawdę najpierw odebrały PiS władzę, ale później odczarowały Platformę i obok kilku innych czynników pomogły jej – a wcześniej jej prezydentowi – stracić władzę. Pamiętacie Państwo z Monty Pythona scenę, gdy dość naiwny bohater dostawał w łeb gumowym kurczakiem od rycerza w zbroi, mówiącego „Zbyt wiele patosu”? Tym facetem jest teraz Platforma, są media, są ci wszyscy eksperci, których pospisuje się w tytułach newsów jako „ekspertów” właśnie, bo nazwiska mają coraz mniejsze znaczenie – każdy powie to samo. Najwięcej pan Sibora, owładnięty jakąś obsesją na punkcie Agaty Dudy.

Mamy coraz bardziej pocieszny KOD i spotkania, na które wpada 5 – 10 osób, oraz protesty, na których pojedyncze osoby „z ulicy” towarzyszą posłom i młodzieżówce PO. Mamy prawicowych internautów, którzy masowo trollują facebookowe „strony obrońców demokracji” i prawicowych dziennikarzy, którzy z zapartym tchem przepisują ich najgłupsze wpisy jako dowód na ograniczenie uczestników tej akcji. Mamy jazgot, który od razu, bez czekania, wrócił do poziomu sprzed wyborów 2007 roku tak, jakby nic się nie zmieniło. Działacze PO, którzy krzyczą niczym, do wyboru, Gomułka lub Smoleń w „6 dniach z życia kolonisty” i posłowe Nowoczesnej, chcący się od nich odróżnić, mówią więc podczas debaty poświęconej anulowaniu wyboru członków TK, że są tu pierwszy raz, że myśleli, że będzie zupełnie inaczej, a tu jest po nocy i brutalnie. Kto przed 25 października latami chował przed tymi ludźmi telewizory powinna ustalić specjalna komisja śledcza.

Ludzie mogli nabrać się na płaczącą Sawicką i bardzo wiele osób z tej możliwości skorzystało, nie sądzę jednak, by dziś, gdy coraz więcej osób czerpie wiadomości z bardziej od telewizji czy prasy pluralistycznego internetu, a i na rynku prasy jesteśmy przecież w zupełnie innym, niż wcześniej miejscu, ktoś nieprzekonany łykał obronę demokracji, czyli trybunału. Społeczeństwo nie ruszy się już w obronie zmurszałej i zepsutej elity, chyba, ze siłami, pięciu, może piętnastu osób – sto zrobi z nich telewizja, dla której niszowe w gruncie rzeczy protesty są ważniejsze, niż zmieniająca w jakimś stopniu wektory naszej polityki zagranicznej wizyta Andrzeja Dudy w Chinach. O niej zbyt wiele nie było, może tylko, że Duda się ślizgał, dziecko myślało, że delegacja jest z Holandii, a koszulka „Red is bad” nie podoba się części myślących odwrotnie komentatorów. Na więcej ich nie stać, nawet na ewentualną krytyczną refleksję, bo przecież prawa człowieka czy prześladowania chrześcijan w Chinach dają do takiej podstawy, nikt się nie zdobył. Krzyczeć, że mordują, gdy ktoś dał im packą na muchy po łapach w chwili, gdy znów sięgali po coś nie swojego – na tyle mogą się w tej chwili zdobyć.

Jedyna pomoc przychodzi zaś z Niemiec, co jest jednak przysługą niedźwiedzią. Niemcy chcą wzbudzić w nas kompleksy, wysyłają więc jakiegoś burmistrza dziury, o której nikt nie słyszał, by powiedział, że już nas nie lubi, a tyle lat nam pomagał, bo jego tata tu walczył. Nic sobie z tego nie robimy, próbuje więc poruszyć nas rysownik, który nawet nie wie, jak wygląda polska flaga, więc miesza jej kolory, pokazując, że bierzemy kasę z Unii, a flagę tejże wyrzucamy. Tyle, że Unia, z Merkel, Tuskiem i terrorystami na pokładzie chwilowo straciła swój blask, nikt za jej flagę umierać, ani nawet stać na mrozie nie będzie. Tak się pechowo poskładało, dla nich pechowo, nie dla nas.

Do wyboru mamy uśmiechnąć się, lub ulec histerii i każde ich święte oburzenie kontrować naszym świętym oburzeniem. Ja wybieram to pierwsze.

PS. O tym, jak bardzo chcemy się dziś jeszcze przejmować Niemcami, pokazała mi reakcja na moją przeróbkę przywołanego rysunku. Obie wersje znajdą Państwo tutaj:
https://twitter.com/karnkowski/status/670174946396667904 (oryginał w linku na końcu tweeta)
 
5
5 (3)

1 Comments

Więcej notek tego samego Autora:

=>>