Zelnik, Bolek i Tamiza

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  8
Odkąd opinia publiczna żyje znów sprawą Bolka, próbuje się, również po prawej stronie, tworzyć fałszywe analogie. Wcześniej zestawiano sytuację Wałęsy z sytuacją prof. Kieżuna, od dziś zaś również z historią Jerzego Zelnika. Moim zdaniem zarówno jedno i drugie porównanie jest kompletnie nie na miejscu.

O sprawie Zelnika wiemy na razie nie wiele, same deklaracje aktora dają nadzieję na jakieś przyzwoite zakończenie, co już stawia rzecz w zupełnie innym świetle, niż dzisiejszą chaotyczną linię obrony wpadającego co krok we własne sidła Wałęsy. Wyborcy PiS nie ruszą w sobotę na miasto z portretami aktora, nie wstawią sobie jego zdjęć w awatary, nie napiszą masowo, że są TW jakimś tam. Tym różnią się od sympatyków KOD, którzy dumni są z afiliacji z TW Bolkiem, zaś jego ofiary, jak wszystkich innych poszkodowanych czy to przez PRL, czy też III RP mają w głębokiej pogardzie. Zelnik nie miał wpływu na życie polityczne III RP, nie blokował lustracji i dekomunizacji, nie wzmacniał lewej nogi, nie wynosił swoich akt, korzystając z uprzywilejowanej pozycji. Całe jego zaangażowanie ograniczyło się do kilkukrotnego zamanifestowania odwrotnych do reszty jego środowiska sympatii politycznych. Jeśli zaś dla kogoś akurat poparcie Zelnika dla PiS było kluczowe przy podejmowaniu decyzji wyborczych, mogę tylko współczuć. Dla mnie takie deklaracje to co najwyżej niespodziewany bonus lub przykry zgrzyt. Żaden aktor nie przekonał mnie dotąd do niczego poza filmem, w którym występował.

O wiele bardziej przykry był dla mnie fakt relacji prof. Kieżuna z bezpieką. Jednak i tu jest to raczej kwestia zawodu, bo facet, który ma pełne podstawy, by być jednym z niewielu żyjących autorytetów moralnych i bohaterów mógłby powiedzieć, jak to było, co wtedy myślał i przeprosić. I tylko ta niewykorzystana szansa łączy Kieżuna z Wałęsą. Kieżun wobec III RP był jednoznacznie krytyczny, ja natomiast nigdy nie odniosłem wrażenia, by wypowiedzi profesora, czy to o Powstaniu, czy o transformacji ustrojowej, czy o sytuacji bieżącej wreszcie, wygłaszał TW Tamiza, nie Witold Kieżun. W przypadku Wałęsy prawie zawsze słyszymy kręcącego, zamotanego TW Bolka. Czasem pewnego siebie i aroganckiego, czasem już tylko przestraszonego – bo tak odebrałem ostatnią rozmowę byłego prezydenta z Moniką Olejnik.

Zawartość teczki Zelnika w niczym nie zmienia mojej oceny „żartu” Wojewódzkiego i Jaoka, tak samo, jak ujawnienie akt „Tamizy” nie wpłynęło – z zachowaniem proporcji – na ocenę Powstania Warszawskiego, a kwestia zbyt chętnego sięgania po cudzą narrację w niczym nie usprawiedliwia działań prezydenta Komorowskiego, WSI i prokuratury wobec Wojciecha Sumlińskiego. Kolejny raz będą nam wmawiać, że jest inaczej, ale nie musimy towarzyszyć im w tej pociesznej gimnastyce.

PS. Już po napisaniu tego tektu zapoznałem się z zawartością teczki Zelnika, opublikowaną przez Cezarego Gmyza. Fakt, że nawet w ocenie Gmyza właściwie "niczego tam nie ma", nie zmienia w niczym wymowy mojego wpisu, a jeśli już, to jedynie ją wzmacnia.
http://gmyz.dorzeczy.pl/id,8241/Jerzy-Zelnik-i-SB.html
 
PS. Obrazek oczywiście z czasow nagonki na Zelnika po wspomnianej audycji Wojewódzkiego i Jaoka.
5
5 (2)

8 Comments

Obrazek użytkownika Warszawa1920

Warszawa1920
Jestem daleki od moralizowania, ale - wybacz! - pobrzmiewa w Twoim tekście "zjawisko" klasyfikowania TW na: "tych właściwych" i "naszych", konfidentów par excellence i donosicieli sui generis. Nie bawmy się w takie egzegezy, bo kto z nas wie, czego się jeszcze  dowiemy ...


Pozdrawiam,
Warszawa1920
Obrazek użytkownika Krzysztof Karnkowski

Krzysztof Karnkowski
nie, ten tekst w ogóle nie jest o tym. Dla mnie istotne są dwie rzeczy, które jednak rozróżniam: współpraca z SB i rzutowanie tej współpracy na polityczne wybory po roku 1989, na blokowanie lustracji, na nasze życie wreszcie. W tej drugiej kategorii Kieżun, ani tym bardziej Zelnik, nie mają w ogóle startu do Wałęsy.
Pozdrawiam.
Obrazek użytkownika Warszawa1920

Warszawa1920
Nikt przytomny na umyśle nie będzie w ogóle zaczynał porównywać kataklizmu politycznego, jaki pozostawił/a po sobie wałęsa z (mam nadzieję ...) nieszkodliwym zobowiązaniem Zelnika. Może się nie zrozumieliśmy: kolaboracja z komunizmem jest złem. Po prostu. A jej analizowanie jest niebezpieczne. Zakładając nawet, że jest to - tylko ... - próba analizy socjopolitycznej znaczenia byłych (?) kapusiów w obecnym życiu publicznym Polski.

Pozdrawiam, 
Warszawa1920
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai

Fakt, że o Zelniku z 1963 roku wiemy niewiele. Fakt też, że z kolei wiemy o nagonce po obrzydliwej prowokacji Wojewódzkiego i jego kumpla. Wreszcie fakt, że Wałęsę w jego współpracy z SB trudno byłoby dogonić nawet Maleszce, nie wspominając już o innych, bo żaden z nich nie mógł szkodzić Polsce i Polakom jak ten, który sięgnął po prezydencką władzę. Jednak...
 Mam mniej lat niż Zelnik, więc o latach 60 z własnego doświadczenia trudno byłoby  mi dyskutować. Jednak mogę już mówić o czasach nieco późniejszych.
Lata 70 i 80 nie strzaskały mi kręgosłupa. Może miałam po prostu szczęście, bo nie wystawiano mnie na szczególnie dotkliwe próby. Robiłam tylko to, co uważałam za powinność przyzwoitego człowieka, a rewizja w mieszkaniu i przesłuchanie na miejscu nie przebiegało jakoś szczególnie dramatycznie. Nie byłam nikim ważnym, nie miałam znanego nazwiska. Zupełnie jak Zelnik w 1963 roku. Nikt nie wpadł też na pomysł, by mnie w 1981 roku internować. Mozna więc powiedzieć, że nie było mi dane "sprawdzić się w warunkach bojowych". Moze więc nie powinnam się mądrzyć i oceniać?
Wiem jednak jedno - nie przyszłoby mi to wtedy do głowy, by móc już nie tylko za pieniądze, ale choćby tylko dobrowolnie zgodzić się na współpracę z systemem  niszczącym ludzi i moją własną Ojczyznę.
Dziś ten mój kręgosłup trzeszczy, gdy czytam dobrowolnie napisane listy do Kiszczaka, ale też gdy słyszę z ust Zelnika słowa, które bagatelizują jego ówczesne zachowanie, bo podobno był wtedy "nastolatkiem i innym człowiekiem niż dziś". Zastanawiam się czy jestem w jakiejś nielicznej i dziwacznej grupie idiotów i idiotek, które swojego stosunku do lojalności wobec przyjaciół i niezgody na podanie ręki złoczyńcy nie zmieniły od dziesiątek lat?
Nie mam najmniejszego zamiaru udawać, że nic się nie stało, nawet jeśli Zelnik po wielokroć odpokutował swoje ówczesne zachowanie. Nie mam zamiaru nastwiać ucha dla tłumaczeń o młodym wieku. Zginał Grzesio Przemyk, zginął Staszek Pyjas, zginął 17-latek zaledwie Emil Barchański.
Chcę usłyszeć od Zelnika nie opowieści o młodości, ale jasną deklarację: "Współpraca z SB była złem i ja temu złu wtedy uległem".

Obrazek użytkownika ro

ro

Chcę usłyszeć od Zelnika nie opowieści o młodości, ale jasną deklarację: "Współpraca z SB była złem i ja temu złu wtedy uległem".

Tym bardziej, że w środowisku aktorskim był jeden przykład takiego zachowania. Aktor Tomasz Dedek, może nie tak znany, jak Zelnik, ale też - kilka lat temu powiedział mniej wiecej tak:
"Donosiłem, brałem za to pieniądze i będę z tym musiał żyć do końca życia". 
Żaden powód do chwały, ale...

Z całą pewnością rzecz by się miała inaczej, gdyby Zelnik i inni  zaraz w `89 - jeżeli bali się wcześniej, powiedzieli to po prostu. Wtedy chyba nawet łatwiej byłoby zrozumieć; pamięć o tym, co to było SB była żywsza.

Pamiętam akt odwagi koleżanek z grupy dziekańskiej (to był "średni" Gierek). Przed jakimś zjazdem, czy "wyborami" cztery(!) dziewczyny poprosiły, żeby uważać na to, co się przy nich mówi. "Bo jak TAM się pójdzie, to się nie panuje nad tym, co się gada".
To był szok, bo mieliśmy podejrzenie graniczace z pewnością co do jednego kolegi, który to wszystko słyszał, ale milczał. Ale tylko do niego. A może niesłusznie? Żadna z tych dziewczyn nie miała potem kłopotów, w każdym razie nic nie mówiły.

 

Obrazek użytkownika Warszawa1920

Warszawa1920
... jest nas więcej, "dziwacznych idiotów i idiotek, którzy swojego stosunku do lojalności wobec przyjaciół i niezgody na podanie ręki złoczyńcy nie zmienili od lat" ..., Droga Ellenai. Najwyższą ceną, jaką dziś płaci Naród Polski, jest koszt braku prawdy w życiu publicznym. Tego pojęciowo prostego, a moralnie najgenialniejszego tak - tak, nie - nie, bez światłocienia.

Serdecznie pozdrawiam, 
Warszawa1920
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Cieszę się :) Naprawdę się cieszę, że ktoś to napisał.
Mnie, co prawda, akurat przypadek Zelnika psychicznie nie załamie, zresztą przypuszczam, że ten jego -nazwijmy to - epizod, był stosunkowo niewielki. Nie załamie, bo przywalono mi obuchem już dwa razy. Raz, gdy kilka lat temu dowiedziałam się, że mój przyjaciel, brat-łata, był niegdyś donosicielem i to raz na zawsze zamknęło mi do niego drogę, choć przyjaźniliśmy się od czasów studenckich.
Drugi był profesor Kieżun, którego nie znałam osobiście, ale który był dla mnie autorytetem - jednym z bardzo niewielu, jakich mam. Czemu? Bo jego przypadek był dla mnie chyba jeszcze trudniejszy.
Od dziecka mam pełen pokory i wdzięczności stosunek do AK, a w szczególnosci do tych, którzy gotowi byli poświęcić życie w obronie mojej Warszawy. A profesor  był dla mnie personifikacją tej niezwykłej odwagi, miłości do Ojczyzny i poświęcenia. Zasługi pozostają te same, ale nie umiem już znaleźć w sobie dlań tyle szacunku, co wcześniej.

Masz rację, że jesteśmy złaknieni prawdy.
Przywołałeś Norwida... Bardzo często go sobie powtarzam. Gdy zaczynam wątpić.

Ja również serdecznie Cię pozdrawiam :)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>