
alchymista's blog


Świat jest piękny, ale dziwny. Ledwom wczoraj napisał filipikę przeciw Musze i Terlikowskiej, a okazało się, że w konflikt światopoglądowy brną dziennikarze polskiej, ukraińskojęzycznej telewizji Espreso.tv.

Uprzedzając ewentualne pytania stwierdzam, że nie jestem zwolennikiem smażenia się jak kotlet na żadnej plaży, ani na plaży dla golasów, ani na plaży zwyczajnej. Szczególnie, że skórę mam podatną na oparzenia. Kilka razy byłem na plaży dla naturystów i, o ile pamiętam, plażowicze wylegają na plażę około dziesiątej i schodzą z niej około pierwszej, wracając na obiad. Nie są to zdrowe zwyczaje. Dla zdrowia wypadałoby raczej chodzić na plażę PRZED dziesiątą rano i PO piątej po południu.

Aby uspokoić podejrzliwych, na wstępie nadmienię, że Rzeź na Wołyniu nie była kaczką dziennikarską. Nie była też FAKE, ani faktoidem. To był fakt. Historyczny.


Panie Hartman! Ludzie to nie kurzajki, krzyżacy to nie chrześcijanie, a 15 lipca jest dla wszystkich, nie tylko dla pana.

Praktycznie bez echa przeszły refleksje Marka Mojsiewicza dotyczące roli Ukrainy w Europie Środkowej, sporządzone na podstawie robionych przez autora prasówek. Najwyraźniej Mojsiewicz zgłosił pomysł albo zbyt rewolucyjny dla schematycznych umysłów, albo zgoła zbyt oczywisty (i przerażający) aby nad nim debatować.

Wczoraj gościła w Urlach sopranistka Natalia Kowalenko. Głos czysty jak kryształ. Śpiewała przeboje Anny German. Akompaniował jej i opowiadał anegdoty z życia Anny German Andrzej Płonczyński.
Rozmawiam z obecnym na miejscu Ukraińcem. Pytam go co się dzieje na Ukrainie. Odpowiada „nic dobrego. Wojna idzie. Rosja chce wziąć Łuhańsk i Donieck. Wyciąga też rękę po Odessę”. Mówię: „ogląda pan hromadske.tv? Polecam”. „Nie znam hromadske” - odpowiada Ukrainiec - „oglądam piąty kanał. Na nim jest sama prawda.”.


Niedawno po raz pierwszy w życiu obejrzałem konferencję prasową Władymira-Władymirowicza. Tak zwaną „konferencję prasową”, bo w gruncie rzeczy nie była to żadna konferencja, tylko monolog śmiesznego tyrana do całego świata i własnych niewolników. Przez jakiś czas nosiłem w sobie to piorunujące doświadczenie, gdy nagle zapaliła mi się w mózgu lampka: ja przecież gdzieś to już widziałem!