Marcin Brixen - blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Babcia Łukaszka miała iść do szpitala.
Hiobowscy byli przerażeni.
- Nie przesadzajcie - starała się ich uspokoić babcia Łukaszka. - To tylko drobny zabieg.
- To my to wiemy - odpowiedziała tata Łukaszka. - Z medycznego punktu widzenia tak. Ale nie zapominajmy, że właśnie trwa strajk lekarzy.
- Coś ty! - wykrzyknęła rodzina. - Wcale tego nie zauważyliśmy! Nikt o tym nie mówi!
Babcia wahała się.
- Następny termin za szesnaście lat - zauważyła słodko mama Łukaszka.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
- Nie może być tak - instruowała mama Łukaszka swojego syna. - Nie może tak być, że demokracja jest deptana!
- Rządzi większość! - poddał z uśmiechem dziadek.
- Ale nie może być tak, że mniejszość nie ma nic do powiedzenia! - argumentowała mama.
- Czyli rządzi mniejszość? - spytał Łukaszek.
- Oczywiście, że nie! Większość!
- Czyli jeśli mniejszość żąda na przykład niepodległości... - podpowiadał rozbawiony tata Łukaszka.
- Nie! Oczywiście, że nie! To wewnętrzna sprawa kraju!
- Którego kraju? - zachmurzył się dziadek. - Bo Rosja a Krym...
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowscy siedzieli przed telewizorem i oglądali rozdanie nagród Nobla.
- Nie ma już nic innego? - zdziwił się Łukaszek.
- Jest - ożywił się podejrzanie tata Łukaszka i sięgnął po pilota. - Mecz!
- Jeszcze czego! - oburzyła się mama Łukaszka. - Nie będziesz mi tu seksizmu w domu szerzył!
- Ale jaki seksizm?
- No przełącz! No popatrz tylko! Sami faceci grają!
- A jak powinno być twoim zdaniem?
- Pół na pół, kobiet i mężczyzn!
- Trzecia płeć może się poczuć obrażona - zauważyła złośliwie babcia Łukaszka.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Koło szkoły, do której chodził Łukaszek przechodziła grupa kilkudziesięciu na czarno ubranych osób.
- Co to? - zainteresował się okularnik z trzeciej ławki. - Pogrzeb?
- Czarny protest - zadudnił Gruby Maciek.
- Umarł ktoś?
- Jesteśmy za życiem - warknęła jedna z pań przechodzących za płotem.
- Za czyim życiem? - zainteresował się Łukaszek.
- Naszym, oczywiście! Dlatego żądamy pigułki dzień po!
- Nie wiedziałem, że partia Platforma Oligarchów ma swój dzień...
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łokieć. Zaczęło się wszystko od łokcia. Łokieć należał do Kubiaka. Kubiak zleciał z drabinki w archiwum i boleśnie się w niego uderzył.
- Urazy łokcia są bardzo niebezpieczne - stwierdził szef i kazał tacie Łukaszka zawieźć Kubiaka do szpitala.
Było banalnie.
Pojechali samochodem. Nie było miejsca pod szpitalem żeby zaparkować bezpłatnie, wszystkie parkingi były płatne... Banał. Zaparkowali gdzieś dalej, podeszli pieszo. Rejestracja, izba przyjęć, godzinka tu, godzinka tam...
Było banalnie.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek wraz ze swoim tatą pojechali autem po coś do centrum miasta. Jechali tak i jechali aż tu nagle wybiegł na ulicę pan policjant i zaczął machać wielokolorową latarką. Zatrzymali się.
- Co to za sygnały świetlne? - spytał tata Łukaszka. - Od kiedy to policja zatrzymuje tęczową latarką?
- Od wczoraj - burknął pierwszy policjant. - Dokumenty poproszę.
- Musimy pokazywać, że jesteśmy tolerancyjni - pospieszył z wyjaśnieniami drugi policjant. - Niech no pan dmuchnie w to urządzenie.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  1
Tata Łukaszka twierdził później, że wszystkiemu winny był Kubiak, a Kubiak z kolei twierdził, że wszystkiemu winny był smalec.
Kiedy w pracy u taty Łukaszka nastała pora przerwy śniadaniowej, wszyscy byli w ciężkim szoku. Otóż poprzedniego dnia w firmie była pani dietetyk. Czasami firmy mają takie pomysły, aby pracownicy lepiej pracowali. Pani dietetyk jednych pochwaliła, innych zganiła, a najgorzej wyrażała się o Kubiaku.
Kubiak, mówiąc w skrócie, był antywegetarianinem i miał menu jaskiniowca.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Cała ta historia o uzależnieniach i matematyce zaczęła się pewnego słonecznego wrześniowego poranka. Dozorczyni bloku, w którym mieszkali Hiobowscy, pani Sitko czyniła zadość swoim obowiązkom. Uwijając się pilnie na trawniku zezowała poirytowana na balkon mieszkania na parterze. Było to jej mieszkanie, a na balkonie siedział jej mąż. Pan Sitko rozłożył się na leżaku w jeszcze ciepłych promieniach słońca i sączył coś ze szklanki z błogą miną. I nie wiadomo co bardziej zirytowało panią Sitko: to, że ona pracuje a on nie, czy też właśnie owa błogość.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tak to już jest, że co innego rzeczywistość telewizyjna, a co innego ta prawdziwa. Ot, na ten przykład zombie. Opanowały media i kulturę masową. Coraz więcej było zombie w telewizji. Gotuj z zombie, podróżuj z zombie, taniec z zombie, nawet zombie plus size. I ludzie się przyzwyczaili, nikt bowiem nie myślał, że kiedykolwiek, gdziekolwiek takie zombie spotka.
Tak też myśleli Hiobowscy aż do wtorkowego popołudnia. Wtedy to bowiem przerażenie i terror opanowały ich mieszkanie. Bowiem to tata Łukaszka miałby podobno stać się zombie.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Klasa Łukaszka siedziała pilnie w swoich ławkach ku irytacji i pisała ku irytacji pani od geografii.
- Może byście się zainteresowali tym, co mówię? - nie wytrzymała w końcu.
- Pani daruje, ale to co pani mówi niewiele ma wspólnego z geografią - odpowiedziała dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Jak to nie? Geografia to nie tylko góry i morza. To też środowisko, a zamieszkuje je ludzie, a ludzie to też ruchy ludnościowe, migracja...
- No właśnie. Większych głupot dawno nie słyszałam.
5
5 (2)

Strony