Na osiedlu był punkt małej poligrafii. Obsługiwała go pewna pani, zwana z racji wieku - babcią, a z racji funkcji - Xero. I z Babcią Xero wybuchła mała osiedlowa awantura.
Zaczęło się od sprawy dość wstydliwej i niezręcznej.
Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki przyszli kserować wypracowanie.
- Odmawiam - rzekła Babcia Xero z satysfakcją.
- Nie ma pani prawa odmówić - replikował Łukaszek.
- Jest wolny rynek, mam prawo.
- Nie ma czegoś takiego jak wolny rynek. A już w Polsce na pewno, zwłaszcza jeśli należymy do Unii.
Zaczęło się od sprawy dość wstydliwej i niezręcznej.
Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki przyszli kserować wypracowanie.
- Odmawiam - rzekła Babcia Xero z satysfakcją.
- Nie ma pani prawa odmówić - replikował Łukaszek.
- Jest wolny rynek, mam prawo.
- Nie ma czegoś takiego jak wolny rynek. A już w Polsce na pewno, zwłaszcza jeśli należymy do Unii.
(4)