Marcin Brixen - blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Wszyscy w bloku zaniemówili i popatrzyli na mamę Wiktymiusza. Jedni z szacunkiem, inni z zazdrością, jeszcze inni z przerażeniem.
- Może pani powtórzyć? - poprosiła pani Sitko.
- Lecę do Paryża - powtórzyła z dumą lekko drżącym głosem mama Wiktymiusza.
- Teraz??? - spytał z niedowierzaniem pan Sitko.
- No, nie teraz. Za dwa dni.
- To szaleństwo - pokręcił głową tata Łukaszka. - Nie słyszała pani co się tam dzieje?
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowscy patrzyli w kompletnym osłupieniu na to, co wyprawia mama Łukaszka. A wyprawiała ona rzeczy straszne. Mięła w rękach "Wiodący Tytuł Prasowy".
- Straszne rzeczy to wyprawia ten kraj na odcinku tak zwanej sprawiedliwości! - eksplodowała mama Łukaszka, kiedy zwrócili jej uwagę. - Zabili więźnia!
Hiobowscy zażądali wyjaśnień.
- Tu, o tu - mama machała pomiętą gazetą. - Jeden ze sprawców gwałtu i napaści w Rimini zmarł niedawno w polskim więzieniu!
- Jaki gwałt w Rimini? - spytał dziadek.
- No jak to jaki, sprzed pięciu lat, cała Polska tym żyła!
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Dziadek, tata i Łukaszek patrzyli w skupieniu na ekran telewizora. Babcia patrzyła z niedowierzaniem, mama z ironią. Siostry nie było.
Trwały ostatnie sekundy meczu piłki nożnej Polska - Dania. Arbiter spojrzał na zegarek i...
- Jest! Koniec! - wrzeszczał dziadek Łukaszka.
- Wygraliśmy! - wtórował mu tata Łukaszka.
- Cztery do zera - Łukaszek uśmiechnął się szeroko. - Kolejny mecz bez porażki. Moja metoda działa.
- Jaka twoja metoda? - pytała czujnie babcia.
- No, moja metoda na wygrywanie meczy. Napisałem do Prezydenta...
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
- Tak, to byli Niemcy.
Głos wybrzmiał niezwykle głośno, z lekkim echem, jak to przez głośniki. A potem zapadła cisza. I jak Polska długa i szeroka przez kraj przetoczyła się fala stukotu. Opadały sztućce, jeśli ktoś akurat jadł. Opadały szczęki, jeśli ktoś miał. Opadały wreszcie ręce, jeśli nie zostało już nic innego. Tu i ówdzie w polskim oddziale niemieckiego medium rozlegało się upiorne wycie.
U Hiobowskich opadła jedna szczęka (babcia), łyżeczka do herbaty (tata Łukaszka) i trzy pary rąk (mama Łukaszka, siostra Łukaszka i sam Łukaszek).
A dziadek Łukaszka?
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Taki właśnie był tytuł, "Jak naprawdę wybuchła druga wojna światowa".
- To nieważne - machnął ręką dziadek Łukaszka.
- Jak to? - oburzyła się babcia Łukaszka. - To co jest ważniejsze? Treść? Reżyser?
- Ważniejsze jest w jakiej telewizji to pokazują - dziadek uniósł palec do góry, a babcia przyznała mu rację.
Film miał być prezentowany w Najlepszej Telewizji.
- To nie będzie miał wiele wspólnego z prawdą - zażartował tata Łukaszka, a mama ciężko się obraziła.

5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tak, to prawda, że rodzice chcą kształtować swoje dzieci podług swoich niespełnionych marzeń.
Mama Łukaszka miała takie marzenie. Że jej dziecko zakłada bluzę, naciąga kaptur, bierze do ręki drąg, koktajl Mołotowa i niszczy, rozbija, podpala, bije się z policją, walczy na ulicach...
Łukaszek tylko spojrzał na nią ironicznie i westchnął ciężko.
- No dobrze, załóżmy, że rzucę koktajlem w radiowóz i go spalę.
- Byłoby super!
- Kto by za to zapłacił?
- Nie rozumiem... - mama Łukaszka była autentycznie zdumiona.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowscy pojechali do marketu po zakupy.
Nie tylko oni zresztą. Wydawać by się mogło, że całe miasto wsiadło w auta i zaparkowało pod marketami. Ruch na parkingach był duży, wolnych miejsc parkingowych było mało. Było trąbienie, zajeżdżanie drogi, mniej wprawni kierowcy parkowali fatalnie. Ludzie krzyczeli na siebie. Katastrofa wisiała w powietrzu.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Babcia i dziadek Łukaszka szli wraz z wnukiem poprzez osiedle i kłócili się. Dziadek atakował, że wczorajszy sos grzybowy babci nie nadawał się do spożycia. Babcia argumentowała, że główny składnik zebrany w lesie przez panią Sitko i w związku z tym jest on bez zarzutu i że dziadek ma przestać wymyślać. Łukaszek nic mówił, aż w pewnym momencie krzyknął: "uwaga!" i dość brutalnie zepchnął babcię i dziadka z chodnika.
- Co ty gówniarzu... - zaczął dziadek i urwał. Bo to zza ich pleców wyłoniło się duże auto i wolno tocząc się chodnikiem podjechało pod najbliższy bok.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
U Hiobowskich zadzwonił dzwonek. Za drzwiami stała dozorczyni, pani Sitko i trzymała w ręku jakąś gazetę.
- Co się stało? - zaniepokoił się dziadek Łukaszka i wpuścił ją do środka.
- Ja do pani, jako do specjalistki od patologicznej prasy - pani Sitko zwróciła się do mamy Łukaszka. Mama zaczęła się zastanawiać czy się nie obrazić, ale pani Sitko dodała, że nie przyszła w imieniu swoim tylko pana z drugiego piętra.
- Nie mógł sam przyjść? - zdumiała się mama.
- Ma jedną nogę... - bąknęła pani Sitko.
- W tym bloku jest winda.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  1
Zdarzają się anomalnie pogodowe w Polsce, szczególnie latem, i co roku jest ich coraz więcej.
- Mój Boże, zapowiadają upalny, słoneczny weekend - powiedział zdumiony dziadek Łukaszka składając piątkowy numer "Prawdziwej Ojczyzny".
- E tam, znowu się pomylą - krakała babcia, której to gazeta "Międzynarodowy Horyzont" wieszczył złowrogą burzę na wszystkich frontach.
- Jedźmy więc! - zakrzyknęła mama Łukaszka. - Jedźmy więc, bo nie wiadomo czy w tym roku będzie ładna pogoda!
- Będzie przyszły rok - odparł z flegmą tata Łukaszka.
5
5 (4)

Strony