Marcin Brixen - blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki szli osiedlem dyskutując o czymś niezwykle ważnym, a przed nimi szedł jakiś facet z torbą. Doszli pod osiedlowy posterunek policji, pod którym był zaparkowany radiowóz. I nagle ten facet zatrzymał się, kucnął przy radiowozie, wyjął z torby klucz i zaczął odkręcać śruby mocujące koło.
Chłopaków zamurowało.
- Co pan robi? - zapytał Łukaszek.
- Odbieram swoją własność - powiedział pan.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Do bardzo dziwnej sceny doszło w osiedlowym sklepie rowerowym. Łukaszek razem ze swoim tatą wybrali się po zakup sakwy do roweru babci. Po tym jak prezydent miasta śmiałą decyzją zwęził główną arterię z jednego pasa do połowy tata Łukaszka ugiął się przed przemocą komunikacyjną. Oświadczył babci Łukaszka, że już nie da rady wozić jej na zakupy. I babcia musi jeździć sama. Rowerem.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek i jego koledzy byli bardzo zaskoczenie, kiedy to wchodząc do klasy oprócz nauczycielki zauważyli też jakąś obcą panią.
- To lewicowa aktywistka - wyjaśniła nauczycielka. - Przyszła do was aby walczyć.
- Spóźniła się - oznajmiła kwaśno dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza. - Nie ma już lekcji. Rok szkolny już się skończył. Zostało tylko rozdanie świadectw...
- No i ja właśnie w tej sprawie - ożywiła się pani aktywistka i zaapelowała mdłym głosem:
- Porzućcie te relikty przeszłości!
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Ta uroczystość nie była zapowiadana. O tym, że zostało otwarte jakieś rondo Hiobowscy dowiedzieli się kiedy po prostu obok niego przechodzili.
- Nie może być! - zawołała mama Łukaszka i zaszlochała radośnie na widok tablicy z napisem "Rondo Praw Kobiet". Zastępca prezydenta miasta z namaszczeniem powiesił tabliczkę na słupie. a aktywista LGBT pokropił ją czymś - jak się późnij okazało semoliną.
- Rondo Praw Kobiet - zakrzyknęła mama z łzami w oczach i już chciała podejść bliżej, gdy siostra Łukaszka złapała ją za rękę:
- Ostrożnie! Tu może coś jechać!
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Był piękny, majowy dzień. Pani Sitko, dozorczyni bloku, w którym mieszkali Hiobowscy, pracowała. Był to rzadki ostatnio widok z to z aż dwóch powodów. Po pierwsze - ostatnio coraz mniej ludzi pracowało a coraz więcej żyło ze zbiórek. A drug powód - do miasta przyjechał prezydent i wszyscy zamiast pracować polecieli go oglądać.
Pani Sitko z zaciśniętymi ustami zamiatała chodnik koło swojego bloku i patrzyła na sąsiedni blok, w którym pracował jej kolega po fachu. Kilka dni temu zablokował windę i zrobił zbiórkę. Zebrał więcej niż lewicowa aktywistka na wegańskie masło do chleba.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Przyznać trzeba, że jedynie najbardziej zorientowane i najbystrzejsze osoby orientowały się co jeszcze jest lub znów jest zamknięte a co już nie. Do takich osób należała babcia Łukaszka. Pasjami śledziła co, gdzie i kiedy i w rodzinie Hiobowskich uchodziła za autorytet. Niestety, na każdy autorytet przychodzi pora, że ktoś próbuje go podważyć.
- Restauracja Smaczna nadal jest zamknięta - rzekła babcia patrząc w swoje notatki.
- Nie - powiedział Łukaszek.
- Ach, racja, przecież teraz to jest uzdrowisko... Jest zamknięte.
- Nie.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Do bardzo nietypowego zdarzenia doszło pod koniec zeszłego tygodnia. Kiedy Hiobowscy wrócili z majówki i weszli do bloku, w którym mieszkali przeżyli prawdziwy szok. Pod ich drzwiami leżał nieprzytomny mężczyzna.
- Pijak! - sapnęła oburzona babcia Łukaszka. Dziadek Łukaszka pokręcił głową.
- Raczej jakiś bezdomny zasłabł...
- Jeść... - wyszeptał nieznajomy. - Jeść...
- Oni wszyscy mówią jeść, a potem chcą tylko pieniądze - machnął ręką tata Łukaszka.
- Ja naprawdę jestem głodny - wyszeptał pan otwierając oczy. - Dwa dni nie jadłem...
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Wszyscy mieszkańcy znali dobrze starą furgonetkę, która oklejona plakatami z owocami jeździła po ulicach, a jej załoga zachęcała przez megafon aby jeść owoce, bo są zdrowe. Okazało się jednak, że osoby, którym ta forma propagowania owoców przeszkadza, ba, uważały ją nawet na okrutną i wstrętną.
Wieczorem to babcia pierwsza zauważyła pomarańczowe odblaski na szybie. Palił się stojący na parkingu owocobus. Wszyscy zbiegli na dół. Na miejscu było już sporo ludzi, a co chwila przybiegali kolejni.
- Komu to przeszkadzało - rzucił załamany kierowca busa.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  1
Leniwie snuł się dzień w mieszkaniu Hiobowskich, leniwie wszyscy przeżuwali pieczywo, aż rozległ się dzwonek u drzwi i wszystko nabrało tempa.
Drzwi otworzył Łukaszek i do kuchni weszła zaambarasowana pani ze sklepu. W ręku trzymała jakiś papier.
- Dzień dobry - przywitała się. - Wczoraj któremuś z państwa sprzedała bułki...
- Mnie. Pyszne są - powiedział niewyraźnie tata Łukaszka żując właśnie jedną z nich.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Trudny poświąteczny powrót do pracowej normalności tata Łukaszka, wraz ze swoim kolegą z pracy Kubiakiem, łagodzili kawą z firmowego ekspresu. Razem z nimi na trzeciego był jakiś nowy pracownik, pierwszy dzień w pracy. Nalali aromatyczny płyn do kubków, podnieśli do nosów, powąchali, podnieśli do ust i skosztowali pierwszy łyk.
- Pyszna herbata - powiedział nowy.
Tata Łukaszka i Kubiak zakrztusili się.
- To jest kawa - zauważył Kubiak.
- Herbata - odparł z łagodnym uśmiechem nowy. - Przecież jest napisane.
I pokazał napis na kubku "herbata".
5
5 (2)

Strony