Marcin Brixen - blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Koniec roku kalendarzowego zawsze obfitował w ogromną ilość manifestacji pojawiających się na mieście. Było to spowodowane tym, że NGO biorące pieniądze z zagranicy obijały się przez dwanaście miesięcy i kiedy na koniec trzeba było zrobić bilans roczny dla sponsora, okazywało się, że muszą w kilka dni wyrobić roczną normę.
Pod blokiem Hiobowskich falowało morze transparentów.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Mama Łukaszka poszła wyrzucić śmieci i traf chciał, że przy śmietniku spotkała męża dozorczyni pana Sitko. Tak jakoś dyskretnie zajrzała mu przez ramię i ujrzała, że wśród wyrzucanych śmieci przewijają się rybie ości.
Tak jakoś niedyskretnie zwróciła na to uwagę.
- Ości się wyrzuca, co?
- Owszem, ości - odparł pan Sitko. - Jest ryba, to i muszą być ości.
- Zaraz, moment - zaniepokoiła się mama Łukaszka. - Ale chyba nie kupił pan żywej ryby?
Pan Siko milczał.
- Kupiliście żywą rybę?!
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Powoli zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Rodzina Hiobowskich stała przed blokiem i naradzała się nad dalszą strategią robienia zakupów.
- Protestuję! - odezwał się obok jakiś młody głos. - Nie możecie robić tych zakupów!
Obejrzeli się, stał tam jakiś młodzian z różowym rowerem i turkusową grzywką.
- Jest bieda, inflacja! Osiemdziesiąt procent ludzi musi oszczędzać na jedzeniu!
Tata Łukaszka zbył słowa młodziana machnięciem ręki.
- Ja należę do pozostałych dwudziestu procent.
- Jak to? - nie zrozumiał młodzian.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek wraz ze swoją mamą szli ze świątecznymi zakupami. Dotarli do swojego bloku i mama już westchnęła, że będzie usiała szukać kluczy w swojej przestanej torebce, gdy nagle z mroku wyłonił się jakiś młody człowiek niosący jakiś wąski a długi pakunek i przed nimi otworzył drzwi.
- Dziękuję - powiedziała uradowana mama Łukaszka i poznała w młodym człowieku nowego sąsiada z ich piętra. Wsiedli razem do windy i mama Łukaszka ze zdumieniem skonstatowała, że ów tajemniczy przedmiot niesiony przez sąsiada to choinka.
- Jak to? Przecież państwo niedawno obchodzili chanukę?
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek wraz ze swoim dziadkiem zmierzali do sklepu osiedlowego po kolejną porcję świątecznych zakupów, gdy przed drzwiami sklepowymi zastąpił im drogę pewien pan. Pan spytał czy zamierzają zrobić zakupy.
- Owszem, zamierzamy - odparł uprzejmie dziadek.
Pan, uśmiechając się z zakłopotaniem zapytał czy byliby tak uprzejmi i kupili mu coś.
- Zapomniał pan zwyczajowego tytułowania kierownikiem albo prezesem - wtrącił Łukaszek.
Pan zamachał rękami.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Zarówno mama Łukaszka jak i mama Wiktymiusza zżymały się na samą myśl o Bożym Narodzeniu. Mierził je bardzo religijny charakter tej uroczystości.
- Te święta powinny być bardziej świeckie - sarkała mama Łukaszka. - A jeśli są osoby, które nie wierzą?
- To niech idą do pracy - odpowiadali beztrosko Hiobowscy i puszczali koło uszu gwałtowną lawinę argumentów mamy Łukaszka, że przecież święto państwowe i tak dalej.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
U Hiobowskich wybuchła dyskusja na temat homoseksualizmu wśród zwierząt. Według dziadka Łukaszka zjawisko to nie istniało w przyrodzie poza człowiekiem.
- Ależ to oczywista bzdura - uniosła się mama Łukaszka i sięgnęła po "Wiodący Tytuł Prasowy", który w lokalnym dodatku informował o powstaniu w ich mieście pierwszego w kraju zoo LGBT.
- Wreszcie zamknęli gejów w klatkach - rzekł z zadowoleniem dziadek.
- A wcale, że nie! - zaperzyła się mama Łukaszka. - To jest zoo, które pokazuje, że są wolne zwierzęta!
- Bez klatek? - zainteresowała się siostra Łukaszka.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Zdarzyło się tak, że do miasta miał przyjechać Karosław-Jaczyński. Na spotkanie ze swoimi zwolennikami. Mówiąc w skrócie: Karosław-Jaczyński nie był lubiany w mieście. Mieszkańcy z jednej strony chętnie sięgali po pieniądze wypłacane przez jego rząd, ale z drugiej strony - bardzo chcieli, aby ten rząd się skończył.
Wszystkie lokale w mieście po kolei odmawiały gościny Karosławowi-Jaczyńskiemu i jego partii, aż wreszcie  znalazł się jeden odważny i salę wynajął. Zwolennicy opozycji nawoływali się przez internet jednocześnie do bojkotu lokalu i do uczestnictwa w spotkaniu.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Mama Łukaszka stwierdziła, że jej syn nie może spędzać wolnego czasu w wakacje tak, jak chce. W związku z tym zorganizowała mu wyjście w swoim towarzystwie na spotkanie Koła Feministek.
- Nauczysz się czegoś mądrego - zapewniała mama.
- Tam??? - spytał Łukaszek. Mama się spieniła i chciała go ukarać.
- Co, zły zaimek? - zadał drugie pytanie a mama spieniła się jeszcze bardziej.
Następnego poszli do osiedlowego domu kultury. Na scenie spotkanie prowadziła ich sąsiadka, mama Wiktymiusza. Zjechało się bardzo dużo pan.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek wraz ze swoim tatą stali na przystanku tramwajowym - tak wypadło, że musieli jechać tramwajem - gdy tuż na ich oczach zdarzył się straszliwy wypadek.
Nagle na ulicę, pomiędzy pędzące auta wjechał rowerzysta. Jedno z aut, aby go nie przejechać, ostro skręciło, uderzyło w krawężnik, odbiło się w drugą stronę i wpadło na chodnik. A tam potrąciło jakąś starszą panią i zakończyło rajd na latarni. Rowerzysta zaś, również uderzył w krawężnik i przewrócił się na chodnik, tylko że po drugiej stronie jezdni. Leżał teraz na plecach obok swojego pojazdu i mrugał oczami.
5
5 (1)

Strony