Wygląda na to, że „nasze” media należy czytać jak „Gazetę Wyborczą” - badając co nam mówią, a czego według nich w żadnym wypadku mówić nam nie należy...
I. Kreacja symbolu
Sam już nie wiem, co w sprawie prof. Witolda Kieżuna jest bardziej obrzydliwe: czy fakt, że legendarny powstaniec i światowej sławy naukowiec okazał się TW; czy okoliczność, że do publicznej demaskacji doszło w ramach wojenki między dwoma tygodnikami; czy też to, że o współpracy profesora wiedziano od dłuższego czasu w światku dziennikarzy i historyków a mimo wszystko uznano, że ciemna prawicowa gawiedź nie zasługuje na prawdę i pewne rzeczy należy przed patriotyczną częścią opinii publicznej skrzętnie ukrywać, by nie brukać wykreowanego na jej użytek propagandowego mitu.
Od wczoraj brnę mozolnie przez kolejne pliki z upublicznionych akt TW „Tamiza” i w tyle głowy narasta mi przekonanie, że potraktowano nas jak „ciemny lud”, który „kupi” każdą błyskotkę. Jak neokolonialnych Murzynów zarządzanych przez białych mzimu, albo jeszcze lepiej – medialnych szamanów decydujących co i kiedy z tajemnej wiedzy można udostępnić profanom. Na poniedziałkowym (29.09.2014) spotkaniu w Klubie Ronina Sławomir Cenckiewicz powiedział, że o współpracy prof. Kieżuna mówił mu m.in. jeden z dziennikarzy „wSieci”. Z kolei Paweł Lisicki napisał:
„Prawdę powiedziawszy, zdecydowałem się opublikować artykuł po tym, jak usłyszałem, że wiedza o agenturalnej przeszłości profesora jest w kręgach niektórych historyków i publicystów powszechna, ale – jak tłumaczył mi to jeden znawca – lud prawicowy potrzebuje mitów oraz legend, dlatego nie należy mu zbyt wiele mówić. Skoro jest zapotrzebowanie społeczne na symbol, to trzeba się z tym pogodzić, choćby prowadziło to do sytuacji, w której wzorcem postawy patriotycznej i antykomunistycznej może być współpracownik SB.
Już po opublikowaniu artykułu doszedłem do wniosku, że tak właśnie myślano. Kilku znaczących historyków kojarzonych z prawicą przyznało, że o problemie uwikłania Kieżuna wiedziało. Uznawali widać, że inna ma być prawda dla wybrańców, a inna dla mas, które można karmić bajkami.” (wytłuszczenia moje – GG)
II. Zmowa milczenia
Nasuwa się tu kilka pytań:
1) Czy w redakcji „wSieci” wiedziano o przeszłości prof. Kieżuna, gdy wywieszano go na sztandarach jako podręczny autorytet do pacyfikowania rewizjonizmu historycznego spod znaku „zychowszczyzny”?
2) Czy wiedziano o tym w „Do Rzeczy”, gdy w tygodniku zamieszczano wywiady z prof. Kieżunem?
3) Czy wiedziano o tym w pozostałych mediach publikujących artykuły oraz inne materiały w których prof. Kieżun wypowiadał się na szereg tematów – począwszy od fachowej, krytycznej analizy transformacji ustrojowej, a skończywszy na kwestiach patriotyczno-tożsamościowych?
Zwróćmy uwagę: Piotr Woyciechowski w Roninie wyznał, że o TW „Tamizie” dowiedział się na jesieni ubiegłego roku, mniej więcej w podobnym czasie Cenckiewicz dowiedział się o sprawie od kogoś z „wSieci”, a jeszcze w 2014 „Do Rzeczy” jak gdyby nigdy nic udostępniało swe łamy prof. Kieżunowi. Od 13 maja 2014 Woyciechowski spotyka się z prof. Kieżunem w sprawie artykułu, od końca czerwca dołącza jego opiekun naukowy, czyli Sławomir Cenckiewicz, w międzyczasie natomiast trwa w najlepsze „wojna o pamięć” między środowiskiem braci Karnowskich, a „Do Rzeczy” w której profesor Kieżun wystawiany jest przez Karnowskich na pierwszej linii frontu... Został potraktowany w cyniczny, instrumentalny sposób. Inna sprawa, że sam profesor ochoczo w to wszedł. Liczył, że nikt nie ośmieli się wyciągnąć na niego papierów? Że ma aż tak szczelną osłonę medialną? Czy dlatego stanął w pierwszym szeregu rozgrzanego do czerwoności sporu publicznego?
III. „Nasi” jak michnikowszczyzna
Sprawa profesora Kieżuna śmierdzi i to śmierdzi z każdej strony, jak by jej nie obrócić. Dotyczy to zarówno uwikłań TW „Tamizy”, jak i ośrodków opinii lansujących profesora w charakterze autorytetu od wszystkiego. Uznano, że głód symboli jest tak dojmujący, że z braku laku należy publiczności podsunąć symbol z upudrowaną skazą w życiorysie. Innymi słowy, potraktowano nas w podobny sposób jak michnikowszczyzna traktuje swoich lemingów stręcząc im różnych idoli mętnej proweniencji. To jest pogarda w czystej postaci – tam, na parnasach rozsiedli się różni guru i liderzy opinii, którzy będą dawkować nam wiedzę wedle uznania, a jeśli coś ujawnią, to tylko wtedy, gdy będzie wynikało to z wewnętrznej logiki aktualnych sporów i przepychanek.
Wygląda więc na to, że również „nasze” media należy czytać jak „Gazetę Wyborczą” - sprawdzając po trzy razy każdą informację, czytając między wierszami i przede wszystkim - badając co nam mówią, a czego według nich w żadnym wypadku mówić nam nie należy...
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
44 Comments
@GG
30 September, 2014 - 20:13
@polfic
30 September, 2014 - 20:22
GG
@GG
30 September, 2014 - 20:25
@polfic
30 September, 2014 - 21:25
GG
@GG
30 September, 2014 - 21:01
Twoje pytania mogłyby rzucić ciekawe światło na środowisko naszych milusińskich dziennikarzy.
Niestety nie sądzę, aby ktoś raczył na te pytania odpowiedzieć.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
@Danz
30 September, 2014 - 21:05
Tu bym się chwilkę zatrzymał. Pisałeś zdaje się o tym, że nie ma co mieć złudzeń co do tego towarzystwa, więc nie mam.
Ale co innego mnie zastawiło. Przecież musieli wiedzieć, że po tej publikacji sprzedaż im "siądzie".
@polfic
30 September, 2014 - 21:19
I tego będę się trzymał. Powiem jeszcze tak... mam też nadzieję, że Lisiecki pisze całą prawdę o swoich motywach i nie oszukuje czytelników.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
@Danz
30 September, 2014 - 21:33
No i jeszcze jedno - dlaczego sam profesor nie rozpoczął rabanu, że grzebią mu w życiorysie? Przecież wiedział o szykowanym artykule co najmniej od maja. Albo nie ubiegł tekstu publikując własną interpretację np. we "wSieci"? Liczył, że automatycznie osłonią go te chwalebne karty biografii przy medialnym wsparciu Karnowskich?
GG
@GG
30 September, 2014 - 21:47
Żal mi Kieżuna jako starszego człowieka, ale dokumenty opublikowane w Do Rzeczy wydają się być jednoznaczne... Niestety.
Myślę, że taka, a nie inna prawda o profesorze Kieżunie sprawia nam emocjonalny ból i dlatego mamy takie gorące, ale i bolesne dyskusje na naszym portalu.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
@ Danz
30 September, 2014 - 22:04
GG
GG
30 September, 2014 - 22:09
Omowilem je krotko i podsumowalem.
http://blog-n-roll.pl/pl/comment/434198#comment-434198
Prof. Kiezun jest bohaterem, rowniez dzisiaj.
A moze szczegolnie dzisiaj poniewaz zwrocil Polakom emocjonalna dume z ich bohaterstwa i sens walki o niepodleglosc
Bardzo mozliwe, ze w ten sposob wygral wojne o niepodleglosci Polski.
Nie wiem, czy bez jego walki o sens PW, o sens walki o niepodleglosc zaczely by sie organizowac oddzialy gwardii obrony terenowej.
Ten ruch moze byc wlasnie kolebka odradzajacej sie gotowosci bojowej Polakow.
Nikt przytomny nie odbiera mu
30 September, 2014 - 23:07
GG
Bedę cyniczny, ale nie obraź
01 October, 2014 - 00:54
Kazdy może mówić piękne rzeczy,
Piękne i wzniosłe rzeczy bedą wniosłe i piękne, ale mówcy to nie ubrązowi.
Stanął po dobrej stronie - jak wielu innych. Teraz.
Chciał (czy inni chcieli, aby był) ikoną - a ma brudy w życiorysie.
Bohaterem był do 1946, w tym roku chyba wrócił do Polski
Potem został wiceprezesem komunistycznego NBP, członkiem SD, wykładowcą dla kadr PZPR, tudzież współpracownikiem SB. Karierę robił - wszak "żyć trzeba", a "Gierek ludzki pan".
Gorzkie, okrutne, powiesz?
Ale to prawda,
A jego roli w obronie etosu Powstania bym nie przeceniał.
Naprawdę, nie potrzeba nam "zamazianych" ikon, bohaterów "ze skazami" - czcijmy tych rzeczywistych, bez skaz.
Tak, jestem bezkompromisowy, w tych sprawach.
I nie, argument "a co ty byś zrobił, Maxie" nie zadziała. Nie wiem, co bym zrobił, może miałbym dość siły ducha, żeby się pokusom oprzeć, może nie. Mam nadzieję, że tak, każdy z nas taką nadzieję ma. Ale na pewno, na znajomych bym donosów nie pisał, choćby "niewinnych", a gdyby mi się zdarzyło "polec" nie wybielałbym potem siebie, za autorytet nie robił, mając na względzie wcześniejsze zasługi (a "wtopy" dziwnie tłumacząc czy przemilczając). Jak się juz coś spaprało pozostaje jedno: przyznać się i powiedziec: zbłądziłem. Może wybaczą - a może nie. I tak - summa summarum - moja to była wina, moja słabość.
Ona nas oszukał, wiesz? Ciebie, mnie, wszystkich.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max
01 October, 2014 - 16:04
"Kazdy może mówić piękne rzeczy i dalej:
Stanął po dobrej stronie - jak wielu innych."
*** Dowcip polega na tym, ze nie ma zadnych wielu innych.
On jest i byl sam.
Jego wklad jest nie do przecenienia.
Podejmujac walke z antypolska folksdojczowska falanga, wiedzial ze sie eksponuje wlasnie z powodu kontaktow z ubecja, wiedzial ze folksdojczyscie moga go zaatakowac.
Pomimo tego nie dal sie zastraszyc, zaszantazowac hakami, podjal walke i wygral.
Walka a raczej wojna toczy sie nie tylko o etos Powstania tylko i przede wszystkim o sens Powstania i dalej, automatycznie o sens walki Polakow o niepodleglosc. Celem jest spacyfikowanie Polakow TERAZ, maja zrezygnowac z ambicji posiadania wlasnego panstwa, maja zaakceptowac uniecestwienie i przylaczenie do Niemiec albo rozbior.
Prof. Kiezun wygral przede wszystkim ta wojne, zarazil Polakow Virusem Polskosci.
Jest Virusem Polskosci.
Polacy odzyskuja gotowosc do walki o niepodlegla Polske.
Dlatego jest przez folksdojczyzm atakowany i torturowany.
Nie oszukal mnie, zrezygnowal z przyjemnej starosci i podjal walke dlatego ze jest patriota i walke o niepodlegla Polska uwaza za absolutnie najwazniejsza sprawe.
Jestem Mu za to bardzo wdzieczny.
Co do wykladow: byl w komunistycznej Polsce pracownikiem polskiej uczelni, na ktorej wyglaszal wyklady.
Jego wyklady byly tak dobre, ze rowniez zdecydowano sie na nie poslac kadre komunistyczna.
Pytanie zasadnicze jest, czy krzewil komunistyczne metody zarzadzania, czy tez zmienial swiadomosc kadr partyjnych uczac wrogich systemowi zasad zarzadzania?
@ Fritz
01 October, 2014 - 18:07
GG
GG
01 October, 2014 - 18:27
Kiezun konsekwetnie atakowal nonsensowne wypowiedzi o PW, o jego genezie, prowadzil kampanie; to nie byly einzelne wypowiedzi i dlatego dotarl emocjonalnie do narodu, odwrocil vektor emocjonalny co wlasnie tym zwyciestwem bylo.
Takiej kampanii nie bylo u innych, tylko wlasnie pojedyncze wypowiedzi poprawne i grzeczne, nie chcieli urazic "wybitnych publicystow konserwatywnych", znaczy "patriotow" i dlatego nie byli skuteczni.
Kiezun byl.
Chyba, ze cos przeoczylem.
pozdrawiam
PS. To jest zreszta ogolny problem polskich mediow patriotycznych: promuja ludzi jako prawicowych, ktorzy w sposob oczywisty staraja sie, znaczy prezentuja linie polityczna wymierzona przeciwko niepodleglosci Polski, czy tez staraja sie pozbawic Polakow tozsamosci narodowej, sensu istnienia jak narod.
Innym problemem jest praktycznie calkowity brak promocji silnego panstwa, uswiadamiania Polakom, ze silne panstwa jest wlasnie najlepszym dla nich biznessem. Zarowno pod wzgledem czysto materialnym jak i socjalnym, emocjonalnym umozliwiajacym urzeczeywistnienie sie w najlepszym znaczeniu tego slowa.
@ Fritz
01 October, 2014 - 18:37
GG
GG
01 October, 2014 - 19:07
Rowniez Zebrowski czy tez Pulazynski.
Tylko ze oni przekazuja inne emocje.
Emocje przekazywane przez Kiezuna, to absolutna pewnosc koniecznosci walki zbrojnej o Polske.
Ten przekaz tak niebezpieczny dla volksdojczyzmu poniewaz dociera do ludzi, wywoluje fascynacje.
Dlatego mial poparcie niektorych mediow.
Nie byloby tego przekazu, nie byloby fascynacji, bylby sympatyczny wiekowy pan cos tam opawiadajacy. W sumie nuda.
Kiedy sluchasz Kiezuna, nie jest nudno.
Atak na niego nie jest atakiem na niego, tylko ma celu zniszczenie na nowo odzyskiwanej swiadomosci narodowej sprowadzajacej sie do koniecznosci walki o ile bedzie konieczna.
Ta swiadomosc narodowa koniecznosci walki jest w tej chwili glowna polska bronia odstraszajaca.
@ Fritz
01 October, 2014 - 19:12
GG
GG
01 October, 2014 - 19:37
1. Nie bylo zadnej alternatywy do prof. Kiezuna. Nikt nie przekazywal tej woli walki a to jest dokladnie ten decydujacy o wszystkim emocjonalny przekaz.
Przekaz juz nastapil.
Teraz nastepuje proba skompromitowania przekazu, tej woli walki o Polske przez kompromitowanie prof. Kiezuna.
Mam nadzieje, ze sie nie uda.
2. Mozna bylo poinformowac na dziesiec innych sposobow.
Sposob poinformowania wybrany przez Do Rzeczy jest jasnym przeslaniem operacyjnego centrum folksdojczyzmu, ktorego zadaniem jest niszczenie polskiej tozsamosci i sensu walki o niepodleglsc Polski.
Poinformowac powinno np. wSieci wybierajac zupelnie inna, wrecz odwrotna narracje. Teraz dlatego poniewaz wlasnie przekaz czy tez zakazenie Virusem Polskosc juz nastapilo.
Wybrzydzenia teraz na prof. Kiezuna jest dokladnie tym co wlasnie volksdojdczyzm reprezentujacy Niemcy, chce osiagnac, a wiec defetyzm, dezintegracje i tym samym gotowosc do samounicestwienia
Co rowniez tutaj widzimy.
Temu trzeba sie przeciwstawic.
pozdrawiam
PS. teraz tez nie widze nikogo, kto moglby przejac paleczke po Prof., przkazywac bezwzgledna wole walki zbrojnej o niepodlegla Polske wbrew panujacemu serwilizmowi wobec Niemiec.
Moze masz jakas propozycje?
Ten oczywisty brak pokazuje jak wazna postacia prof. byl i jeszcze jest.
Trzeba go chronic a nie niszczyc ponieaz jego przekaz trwa nadal.
@GG
01 October, 2014 - 01:33
Na pewno jakaś jest, tylko czy to jeden z jej aspektów?
A, załóżmy roboczo, zgodnie ze słowami Cenckiewicza - który "wiedział", a jako pierwszy z tych co "wiedzieli" zdecydował się upublicznić sprawę - że zhodziło mu o to, aby nie prezentowano młodzieży (jako najmniej historyznie kumatej)m ale i innym, jako bohatera człowieka, którego przeszłość nie jest bez skazy?
Zakładając, dalej roboczo, że takie były motywy panów C&W, nie inne, co mieli zrobić? Kwerenda trwała, Kieżun wiedział - chyba ok się zachowali? Mieli milczeć? Jak reszta? Przecież, jak czytam, żadna to nowość dla "wtajemniczonych" "środowisk".
Tylko ta szara prawicowa, nawina masa miała być rzymana z dala od niewygodnych informacji. Tak - "for the greater good of God".
Wiesz, mnie się to jakoś nie podoba. Z przyczyn dość zasadniczych. Wiadomo, jakich.
Po ki czort - czy jeszcze ktoś zadaje sobie to pytanie? - był "nam" Kieżun?
Co, nie było innych obrónców Powstania Warszawskiego? Byli i są.
Co więcej, są to osoby o niezapapranym życiorysie.
Czyżby chodziło tu o profesorski tytuł, trzeba było człowieka "wielkiego formatu"?
To uwiodło?
Zapewne.
Ale dla mnie więcej warta opowieść prostego człowieka, Powstańca (jeszcze niektórzy żyją - i - mówią) od PRL-owskiego nominata, jeszcze współpracownika służb. Wspomnienia kogoś, kto nie był wiceprezesem NBP, przepustki na Zachód nie dostał i w łaskach władzy ludowej nie był.
Nie tylko opowieść cenna.
Im - chwała. Tym, którzy zginęli wa;cząc o Polskę, a jak nie zginęli, wcale różowo im się nie żyło. Oni nie mieli (i nie chcieli mieć) opcji "gry z bezpieką".
Wydaje mi się, że niektórzy z "naszych" chcieli anty-Bartoszewskiego mieć. A że coś tam, po drodze, być może i nie w porządku, i nie do końca tak fajnie - po co prawicowemu lemingowi głowę zawracać?
Ukłony. Ja wysiadam z tego tramwaju i rezygnuję z tej zabawy. Wiarygodność, wracając do początku, niektórych "prawicowych" "ośrodków opiniotwórczych" (a nie mam na myśli "Do rzeczy') spadła u mnie do zera. Co prawda, od dawien dawna, miałem dystans, ale oto jest ostateczna kompromitacja. I spójrz - ilu osobom zrobili wodę z mózgu?
Szok, niewiara, zaskoczenie, oburzenie. Ale, moment - te materiały były dostępne. O Kieżunie można było przeczytać. Mniej dostępne dla szaraczków, ale te tuzy?
Cemckiewicz zrobił dobrze, ajkiekowliek by nie były jego motywy. Ja zakładam, że jak najbardziej uczciwe (sam bym się oburzył, widząc TW windowanego wzwyż) - ale mogę się mylić. Summa summarum - do przodu.
Nie można zamiatać pod dywan. Nawet jak idzie o "swoich" (czy on "swój", inna sprawa, "mój" to on nie jest).
PS. Bardzo doceniam śp Annę Walentynowicz.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@ Max
01 October, 2014 - 18:16
Ja nie twierdzę, że należało siedzieć cicho, wręcz przeciwnie - mam pretensję, że ujawniono TW "Tamizę" dopiero teraz, podczas gdy w międzyczasie trwał w najlepsze festiwa fetowania profesora jako ober-autorytetu, wzorca niezłomności itd. "Do Rzeczy" też ma tu swoje za uszami, bo udostępniało mu łamy w momencie, gdy już wiedzieli. A że po drodze zaostrzała się wojna na linii Karnowscy - Lisicki, to i nie sposób uciec od podejrzeń, że i ten czynnik odegrał tu rolę, na zasadzie - pompujcie Kiezuna, my poczekamy i... przekłujemy wasz balon. Oczywiście, dobrze się stało, że sprawa wreszcie ujrzała światło dzienne.
Co do wiarygodności tzw. "naszych" ośrodków opiniotwórczych - pełna zgoda, wyraźnie zresztą napisałem to w tekście. W sprawę Kieżuna umoczone są wszystkie centra prawicowej opinii, które potraktowały nas jak stado baranów.
GG
Pochwalanie opcji "zamiatania
01 October, 2014 - 18:26
Niejasno się pewnie wyraziłem, było dośc późno gdy pisałem komentarz, a oczy mi się wtedy powoli zamykały. :)
PS. Przejrzałem dziś (nie kupiłem) "wSieci", jest tam wywiad z Kieżunem.
Cytat (niedokładnie): "Gra (z SB, dop. mój) udała mi się wyjątkowo. Uratowałem pięć lub sześć osób."
Słów mi brak na taką bezczelność, przepraszam.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Propaganda zawsze cuchnie.
01 October, 2014 - 07:07
Jeszcze niedawno Rzeczpospolita była "nasza", Wprost, a już nie jest i "nasi" dziennikarze i publicyści pracują dla "nich". Dla nas pracują publicyści, którzy kiedyś pracowali u nich, nawet w giewu.
Tv Republika miała być wzorcem niezależności. Już nie jest. A pozostała w niej duża grupa "naszych" dziennikarzy, także tych z Rzepy, jak Ziemkiewicz, Gmyz.
Sami nasi :).
Więc jakim cudem Wildstein, publicysta Do Rzeczy, może uważać, że jego swoboda wypowiedzi jest ograniczana, a "nasi" POzostają i są usatysfakcjonowani. Bo zbyt niezależne media mogą zostać przejęte ot tak, od pstryknięcia palcami?
Wildstein, to ten, co wykradł i opublikował sławną listę i zdemaskował Maleszkę. Legenduje się na później, czy po prostu jest rzeczywiście niezależny?
(Tu ciekawa wypowiedź eksperta o agenturze wśród dziennikarzy, w tym o AKowcach)
Rzeczywiście, bardzo ciekawa
01 October, 2014 - 11:56
Aby zachęcić (poszedłem za linkiem) wkleję fragment:
_____
Wierzy Pan w zapewnienia, że dziennikarze, nawet ci z „akowską” przeszłością, figurujący na listach ubeckich czy esbeckich jako TW, nie donosili, a ich nazwiska zostały tam wpisane z „nadgorliwości” esbeków czy ubeków, którzy liczyli na donosy? Niektórzy, tak jak Bohdan Tomaszewski, przekonywali, że ich zeznania nie miały żadnej wartości…
W zasadzie nie ma przypadków rejestrowania Bogu ducha winnych ludzi jako informatorów. Istnieją wcale liczne historie, gdy współpracownik po jakimś czasie (paru miesiącach, paru latach) odmawiał dalszej współpracy. Są też i takie, gdy esbek nieprofesjonalnie podchodził do rozpracowania kandydata na TW, po czym dochodziło do rejestracji, a następnie współpraca szła bardzo opornie lub wcale. Okazywało się wtedy, że zgoda na współpracę traktowana była przez werbowaną osobę jako swego rodzaju rytuał. Poza tym osoba zwerbowana, jeśli przekazywała jakiekolwiek informacje na temat innych osób, w zasadzie nie mogła wiedzieć, czy były to rzeczy szkodliwe, czy też bezwartościowe. Nie mogła też podejmować gier z SB – te były mało prawdopodobne, bo mamy tu do czynienia z relacją człowiek-instytucja. Instytucja, zwłaszcza taka, jest zwykle górą. Stąd traktuję tego rodzaju współczesne wypowiedzi trochę jako racjonalizowanie post-factum. Czasem zresztą mamy do czynienia z notorycznymi kłamcami, zaprzeczającymi nawet w obliczu oczywistych dowodów współpracy. Czasem są to niezwykłe przypadki amnezji.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Ja także potwierdzam
01 October, 2014 - 14:29
Max przy toczył jeden z fragmentów, a ja przytoczę tez inny. Bardzo intersujący jako przyczynek do oceny zachowania Kieżuna i ewentalnych prób porównywania go z innymi konfidentami - szczególnie tymi, którzy działali w innym okresie (podkreślenia moje).
"Motywacje i okoliczności wiązania się z SB zmieniały się przez dekady PRL. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych były to głównie kwestie osiągania własnych korzyści. Chodziło o zgodę na wyjazd za granicę oraz paszport, odbiór zatrzymanego przez drogówkę prawa jazdy i uniknięcie kolegium. Jakaś część przypadków godzenia się na współpracę wynikała też z takiego konformistycznego nastawienia, że zgodzić się trzeba, a potem jakoś się to ułoży. Informatorów-ideowców niemal nie było."
Otóż to! "Informatorów-ideowców niemal nie było"
01 October, 2014 - 15:39
@wicenigga
01 October, 2014 - 18:08
Każdy z nas ma specyficzny profil psychologiczny, jednego można kupić pochlebstwem, kogoś innego pieniędzmi, a kogoś innego podsuwając mu kochankę(a). Ostatecznie każdego można złamać, oprócz takich bohaterów jak Walentynowicz, Herbert, czy Popiełuszko. Tym bardziej szanujmy prawdziwych herosów.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
@Danz
01 October, 2014 - 18:29
Jeszcze tych autentycznie "złamanych": przez przemoc, groźby, szantaż można zrozumieć. Czy rozgrzeszyć - nie wiem, ale zrozumieć na pewno można.
Ale tu mamy do czynienia z dobrowolną współpracą. A ten... człowiek jeszcze się tym chwali. (patrz wyżej).
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
01 October, 2014 - 18:52
Ech...
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
To ja polecam zwolennikom
01 October, 2014 - 19:01
Mogę teraz z lekka wulgarnie i młodzieżowo?
Syf, malaria i trzy metry mułu.
I śmierdzi.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Wicenigga, Max, Ellenai, Danz
01 October, 2014 - 18:26
W sumie coś podobnego napisałem w tekście dla przyszłotygodniowej "Polski Niepodległej", ale całość dostępna będzie dopiero od poniedziałku. Na razie wkleję mały fragment (tekst pisałem jeszcze zanim zdołałem "ogarnąć" kluczowe materiały z tego co udostępnilo "Do Rzeczy". Teraz pewnie napisałbym nieco ostrzej):
GG
No właśnie,
01 October, 2014 - 18:39
To rzeczywiście
01 October, 2014 - 18:52
Ale generalnie masz 100% racji. Ludzie nie takie rzeczy potrafią sobie wcisnąc, zwłaszcza, jak im to pasuje. Nie trzeba psychiatrów ani psychologów, każdy w miarę zyciowo doświadczony człowiek zna takie wypadki. Wysoka inteligencja wręcz sprzyja racjonalizacji: wytłumaczenia będą wielopiętrowe; napotkane dylematy z pewnością złożone i trudne, a działania zawsze nacechowane dobrymi intencjami.
Racjonalizacja jest jednym z mechanizmów obronnych, należy do grupy technik zmieniających postrzeganą rzeczywistość. Jest z tuzin innych, od często spotykanych (jak w/w), do dość egzotycznych, jak na przykład substytucja czy sublimacja (to akurat mechanizmy tzw. przemieszczenia, ale interesujące z punktu widzenia poznawczego - wyjasniac ich znaczenia nie bedę, bo nazwy są dość sugestywne i same za siebie mówią).
Jest jeden "przeuroczy" passus, gdy czyta się wypowiedzi pana profesora. Miedzy wierszami, a nawet wprost, sugeruje, że ci, na których donosił po primo nie ucierpieli tak bardzo, a po drugo, mniej byli od pana profesora warci - oczywiście dla idei, dla narodu, dla Polski.
To dorzućmy jeszcze:
a) deprecjację ofiary;
b) wyparcie;
c) atrybucję winy zewnętrzną;
I, zapewne, parę innych. Zabawne - najczesciej wszystko odbywa się nie do końca świadomie, a wysokie IQ pozwala gładko załatać "dziury w kolumnie prawdy".
Psychologizowania koniec - znudzonych przepraszam, jeśli jest na sali psychiatra, może się odnieść. :)
pozdrawiam
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
01 October, 2014 - 19:07
GG
Hehehe.... :)
01 October, 2014 - 19:18
To tylko tak, przy okazji, napisałem. ;)
Wiesz, ze nie praktykuję - dobra, czasem sobie "popatrzę" na ludzi, nie da się "wyłączyć".
Ale że nie praktykuję, pozwalam sobie, z rzadka, na oceny etyczne.
Inna sprawa, że wspomniane mechanizmy są rzeczą jak najbardziej normalną i naturalną, inaczej wszyscy byśmy ze szczętem "powariowali". "Przedawkowane" wpędzają w nerwice i fobie, ale są elementem naszego postrzegania rzeczywistości.
No przecież bym własną koszulę pogryzł ze złości, gdyby nie one: sąsiad ma lepszy samochód i ładniejszą żonę. Ale - na pewno ta fura wiecej pali niż moja, a żona może się puszczać. I już lepiej. :))
PS. Przykładu nie należy traktowac do końca dosłownie - akurat nie mam ani samochodu, ani żony... ;)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
01 October, 2014 - 19:30
Można sobie doczytać w Wikipedii charakterystyczne zachowania takich osobników:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Narcystyczne_zaburzenie_osobowo%C5%9Bci
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Dobrze,
01 October, 2014 - 20:21
Deprecjacja ofiary.... jakie to czeste i jak niektórym poprawia samopoczucie. Ten/ta taki beznadziejny, zły, bezwartościowy. Mam prawo zrobić : ......
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Koniczynka
01 October, 2014 - 21:09
Wiadomo że Cenckiewicz dowiedział się o przeszłości od, nie jak piszesz "dziennikarza" W Sieci.
Użył słowa "osoby z W sieci".
W tym zborze jest dziennikarz, sprzątaczka, redaktor naczelny, goniec, wspólpracownik i kto tam jeszcze.
W mojej opinii, intuicja która wspomogę za chwile poszlakami, tropy wiiądą do osoby niezwykle zasłużonej dla znakomitych opisów funkcjonowania agentury w środowisku kościelnym. Że tylko o tym wspomne.
Nieco gorzej wygląda ta sprawa gdy przypomimy sobie że pan Jan Żaryn był i dyrektorem Biura Edukacji Publicznej IPN. A całkiem słusznie pytasz kto z naszych nauczycieli pozowolil byśmy zachwycali się zjawiskiem które przekonywało nas że dwa i dwa to pięć.
Wydaje mi się że to redaktor naczelny "W sieci historii" był osobą od której Cenckiewicz czy Woyciechowski dowiedzieli się o Tamizie.
W wywiadzie dla Frondy profesor Żaryn zajmuje wobec sprawy Tamizy stanowisko ... którego nie sposób nazwać jednoznacznym.
Dopuszcza i nie dopuszcza. Tamiza mógł nie byc agentem ale - Tamiza mógł byc ale....
Jedno lelum polelum. Ciekawe sugestie o pokoleniowym dylemacie AK-wców, jakby kazdy z nich miał zdaje się jakiekolwiek wybory. No i iz owe dylematy mogły dopaść Ak-owca czy narodowca w latach 70 tych - to i w wyniku jakichś za przeproszeniem refleksji osoba ta dokonywała nie do konca właściwych wyborów.
To osoba (pisze już o Żarynie) którą tak jak C&W też zaliczam do ekstraklasy specjalistów d/s archiwaliów. Oznajmia że ma tylko "część" tych materiałów. No i jest zagranicą zatem wiadomo iz nie ma pod ręką notatek ,zatem trudno jej się ustosunkować.
Pisze w tym momencie wyłacznie o własnych intuicjach. W mojej opinii to pan Jan Żarym był osobą która miała wiedze o przeszłości TW Tamizy. Byla to sprawa która najprawdopodobniej przerosła zacną (bez wątpienia) postać pana profesora.
ps.
jeszczeli link
http://www.fronda.pl/a/prof-jan-zaryn-dla-frondapl-o-publikacji-do-rzecz...
@ nurni
02 October, 2014 - 00:02
GG
GG
02 October, 2014 - 00:16
Gdyby trzymać się Twej niestety trafnej obserwacji iż ktoś postanowił nas nie zamartwiać, to bardzo chciałbym by moje intuicje były chybione.
A od biedy zobaczyć tego człowieka jako kolejną ofiarę Tamizy.
Wywiad dla Frondy o tyle mnie zadziwił że po raz pierwszy zobaczyłem Żaryna tak zakłopotanego. A to nie jest człowiek plastelina, wiadomo dlaczego przestał być szefem Biura Edukacji Publicznej.
Wzajemnie.
All
02 October, 2014 - 07:19
@polfic
02 October, 2014 - 19:27
GG
@GG
02 October, 2014 - 19:30
Też pozdrawiam