Koreańskie rozliczenia

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  0
Co jakiś czas dzielę się z czytelnikami blog-n-rolla co ciekawszymi odkryciami, dotyczącymi mało znanego u nas kina Korei Południowej. Dziś chciałbym opowiedzieć o dwóch filmach, przy których nie sposób nie uciec przed oczywistymi pytaniami i skojarzeniami, dotykają one bowiem czasów koreańskiej dyktatury wojskowej. Jeden z nich, co ciekawe ten bardziej sensacyjny, stawia też pytania o rozliczenie władzy.

W 1980 roku w Korei Południowej doszło do krwawych protestów w mieście Kwangju (Gwangju). Do ich stłumienia użyto armii, a według różnych źródeł zginąć mogło od 200 do nawet 2000 osób. W konsekwencji tych wydarzeń, znanych jako masakra w Kwangju, od władzy odsunięty został urzędujący wówczas prezydent Choi, który dokonał prób liberalizacji systemu. Zastąpił go twardogłowy wojskowy Chun, rządzący Koreą do 1987.

Film "26 lat" (26-nyeon, Korea Południowa, 2012, reż. Geun-hyeon Jo) wraca do tych wydarzeń, choć większość akcji rozgrywa się współcześnie. „26 lat” zaczyna się od animowanego (!) filmu w filmie, pokazującego, jak na losy bohaterów wpłynęła rzeź z 1980 roku. Ktoś traci matkę, która ginie od zabłąkanej kuli, ktoś ojca, ktoś - starszą siostrę. A jeszcze ktoś jest żołnierzem, który nie za bardzo wiedząc, co dzieje się dookoła morduje, by przez kolejne lata nie móc zaznać spokoju.

Dziewczynka z animacji zostaje wicemistrzynią w strzelaniu, jeden z chłopców młodym szefem gangu, drugi - firmy ochroniarskiej, trzeci policjantem... Wszystkich znajdzie zaś były żołnierz.

Były prezydent wyszedł niedawno z więzienia, nie stracił majątku, cieszy się szacunkiem wielu wpływowych sił, a jego ochrona wydaje polecenia lokalnej policji. W tych warunkach nie można liczyć na skruchę i słowo "przepraszam". Nasi bohaterowie opracują więc piętrowy i bardzo pomysłowy plan, który ma go do tych przeprosin zmusić. Niektórzy zechcą pójść dalej. Co uderzające w „26 lat” nawet młodzi żołnierze gangu z Kwangju utożsamiają się z dramatycznym dziedzictwem swojego miasta.

Cały czas jest to jednak film akcji – tyle, że z elementami dramatu historycznego, dość odważnie stawiający pytania dotyczące wciąż żywej najnowszej historii Korei. Na polskim widzu może zrobić równie mocne wrażenie. Podobnych do prezydenta Chuna mieliśmy w ostatnich kilkudziesięciu latach aż nadto i polskich Kwangju na mapie kilka by się przecież znalazło.
 


***



Drugi film, o którym chciałbym dziś napisać to „Prawnik” (The Attorney/Byeon-ho-in; Korea Południowa, 2014, reż. Woo-seok Yang).  Tym razem wracamy do wydarzeń odrobinę nowszych. Na początku lat 80. koreańskiemu reżimowi przytrafił się proces sądowy, zapamiętany pod nazwą "Sprawy Burim". Grupa ok. 20 osób - studentów i wykładowców została oskarżona na podstawie sfabrykowanych dowodów i wymuszonych torturami zeznań o udział w prokomunistycznym spisku. Ówczesny obrońca grupy, Moo-hyun Roh stał się w latach 80-tych ważną figurą opozycji demokratycznej, co po upadku reżimu zaprowadziło go aż na fotel prezydenta Korei Południowej. Na tym stanowisku nie spełnił jednak oczekiwań i stracił społeczne poparcie. Odsunął się od polityki, ta jednak dopadła go, gdy członków jego rodziny i jego samego oskarżono o korupcję. Wreszcie, mimo, że był katolikiem, popełnił samobójstwo rzucając się ze skały. Do dziś nie wiadomo, czy głównym powodem tego kroku były oskarżenia, z których został pośmiertnie oczyszczony, czy narastające kłopoty ze zdrowiem...

"The Attorney" to film, który dość luźno oparty został o opisany na początku fragment historii eks-prezydenta Korei. Uczciwy, sprytny życiowo lecz w stosunku do władz dość naiwny Song, nie ukończywszy pełnych studiów prawniczych, zostaje szalenie popularnym specjalistą od podatków. Przypadek sprawia, że nagle zaangażować musi się w proces polityczny - jednym z oskarżonych jest syn zaprzyjaźnionej z nim właścicielki małej knajpki, w której stołuje się od czasów studenckich.

Chłopak znika bez śladu na kilka miesięcy, by odnaleźć się w więzieniu - skatowany, bełkocący i przerażony. Tak samo, jak pozostali aresztanci. Song odkrywa nagle, że system niespecjalnie przystaje do obowiązującej konstytucji, następnie musi stoczyć z nim nierówną walkę. Traci nerwy, złudzenia i intratne zlecenie, ale nie poddaje się.

W Korei film obejrzało już 11 milionów widzów – co ponoć zaskoczyło reżysera, dla którego „The Attorney” jest późnym debiutem w tej roli, wcześniej zajmował się on tworzeniem komiksów. Cały czas toczy się też dyskusja wokół opisanych wydarzeń, lecz również dzisiejszej polityki, w której niektórzy widzą zbyt wiele elementów kontynuacji. Nie podejmuję się ocenić tego wymiaru sprawy, jednak sam film jest naprawdę wstrząsający, a obraz działania aparatu represji niepokojąco znajomy. Jego prawdziwość potwierdzają zaś nawet ci politycy partii rządzącej (będącej demokratyczną kontynuatorką ówczesnego antykomunistycznego obozu władzy), którzy w latach 80.tych padali ofiarą prześladowań ze strony reżimu.

W głównej roli widzimy jednego z bardziej znanych dziś na świecie koreańskich aktorów, Kang-ho Songa (The Host - Potwór, Snowpiercer), tym razem w dość nietypowej dla niego roli. Zamiast wyrzutka jest tu zbuntowanym co prawda, ale jednak członkiem klasy średniej. I jest niemniej przekonujący.
 


Obu filmów szukać można jedynie (ale jak widać – skutecznie) w internecie. Mam nadzieję, że „Prawnik” prędzej czy później pojawi się przynajmniej na jednym z niszowych kinowych pokazów w ramach cyklu organizowanego przez Gutek Film lub na festiwalu „5 smaków”. Jednak wcale nie musi tak być, więc pozostają nam kanały nie całkiem oficjalne.

wcześniejsze wpisy o koreańskim kinie
Montaż
Wspólnik
Duch pośród duchów - co daje nam oglądanie koreańskich horrorów?
Apostoł. O prześladowaniu chrześcijan w Korei Północnej

o azjatyckich filmach na bieżąco piszę tu
5
5 (3)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>