"Odwet za krzywdy". Rozmowa z dr. Mariuszem Bechtą, historykiem IPN i autorem książki „Pogrom czy odwet? Akcja zbrojna Zrzeszenia WiN w Parczewie 5 lutego 1946 r.”

 |  Written by Ursa Minor  |  0

W swojej książce rozprawia się Pan z mitem pogromu Żydów, jaki miał nastąpić w Parczewie. Jak trafił Pan na informacje świadczące o tym, że było inaczej?

– Akcja podziemia polskiego na Parczew z lutego 1946 r. – tak jak inne krwawe starcia z reżimem komunistycznym – obrosła w Polsce „ludowej” czarną legendą stworzoną i pielęgnowaną przez propagandystów oraz dyspozycyjny wobec PZPR świat akademicki. Przez kilka dekad nie było możliwości odbycia rzetelnej debaty naukowej nad przyczynami ataku antykomunistycznych powstańców ze Zrzeszenia WiN na kilkutysięczne prowincjonalne miasteczko, w którym zabito cztery osoby, w tym trzy pochodzenia żydowskiego. Demistyfikacja tego wydarzenia – bo o tym jest moja praca – była możliwa w rezultacie mozolnej rekonstrukcji powojennej rzeczywistości podbijanego kraju, na podstawie wieloletnich kwerend w wielu archiwach państwowych czy w Instytucie Pamięci Narodowej.

Punkt widzenia strony żydowskiej na to wydarzenie był mi znany od roku 2001 z raportów Centralnego Komitetu Żydów Polskich przesłanych do władz KRN i MBP w 1946 roku. Przypadkowo natknąłem się na nie podczas przeglądania zbiorów archiwalnych Urzędu Rady Ministrów w Warszawie. Brakowało mi wówczas wiarygodnych świadectw strony polskiej, by móc wyrobić sobie własne zdanie o tym wydarzeniu. Największa zasługa w ukazaniu prawdziwego przebiegu ataku partyzantów przypadła dr. hab. Dariuszowi Magierowi – kierownikowi archiwum w Radzyniu Podlaskim, który po lekturze odnalezionych w zespole Sądu Grodzkiego w Parczewie akt sprawy wytoczonej przeciw kilku mieszkańcom miasteczka za udzieloną wówczas pomoc żołnierzom WiN napisał artykuł w 2004 roku. To należy uznać za punkt zwrotny w badaniach nad „pogromem” w Parczewie.

Co więc wydarzyło się 5 lutego 1946 roku w Parczewie?

– Tego dnia doszło do akcji zbrojnej oddziału Zrzeszenia WiN, która była klasyczną akcją odwetową, poprzedzoną starannym wywiadem organizacyjnym. Dzięki intuicji oraz doświadczeniu bojowemu swego dowódcy Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” zakończyła się efektownym „pogromem ubeków”, bez poniesienia strat własnych. Zginęło trzech żydowskich strażników z Zysmanem na czele spośród prawie 200 żyjących starozakonnych w miasteczku i Polak – milicjant. Byli też ranni. Poza rozbiciem „kompleksu zbrodni” w Parczewie podziemie antykomunistyczne zwyczajowo podreperowało swoje finanse, aprowizując się kosztem politycznego przeciwnika i jego żydowskich popleczników. Ekspropriacją objęto też państwowy majątek z obu spółdzielni – „Społem” i „Rolnik” – oraz z młyna motorowego administrowanego przez aktywistę Szterna z PPR.

Kto i kiedy wydarzenia w Parczewie określił mianem pogromu Żydów?

– Zredukowanie społecznego wydźwięku zwycięskiej akcji oddziału WiN do poziomu „antyżydowskiego pogromu” nastąpiło w zasadzie już kilka dni, tygodni później. W marcu 1946 r. artykuł o morderstwach na Żydach w Parczewie pióra Szymona Sameta ukazał się w poczytnym piśmie „Haaretz” w Palestynie. Utrwalił on tylko obraz ludności polskiej owładniętej nienawiścią wobec garstki ocalałych z zagłady. Taka była oficjalna propaganda rządowa. Szerokim strumieniem dołączyła do niej literatura wspomnieniowa „utrwalaczy władzy ludowej” z funkcjonariuszem bezpieki Kazimierzem Ostapowiczem na czele – zdaje się, że ostatnim żyjącym uczestnikiem wspomnianej walki komunistów z WiN-owcami w lutym 1946 roku.

Na jakiej podstawie twierdzono, że akcja miała charakter pogromu o podłożu etnicznym, narodowościowym i religijnym?

– Dla frontowej propagandy komunistycznej aż tak zniuansowane tło historyczne opanowania miasteczka przez WiN było zbędne. Ich argumentacja była bardzo siermiężna i wystarczało, że wpisywała się w pewien wypracowany od lat 40. ideologiczny szablon walki „internacjonalistów” z PPR/PZPR, z „obozu postępu”, z „faszystami” z AK i NSZ. Nikt z nich nie zagłębiał się w kontekst kulturowy antagonizmu polsko-żydowskiego w Parczewie i fakt równoległego funkcjonowania dwóch światów: żydowskiego i chrześcijańskiego, które się nie przenikały. Na prowincji nie było żadnego marginesu asymilacji. To dopiero badania specjalistów nad społecznym czy kulturowym tłem zagłady te czynniki podniosły do rangi głównych postulatów badawczych. Do nich ochoczo nawiązują badacze tworzący intelektualne zaplecze Centrum Badań nad zagładą Żydów w Warszawie.

Od kiedy miejscowi Żydzi wspierali bolszewików? Podobno już w 1939 r. lokalne komórki Komunistycznej Partii Polski i Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy witały sowieckie władze i denuncjowały antykomunistycznie usposobionych Polaków?

– Utopia komunistyczna nigdy nie zdobyła sobie dominującej pozycji w żydowskiej społeczności Parczewa po I wojnie światowej. Ona była konserwatywna i religijna. Komunistyczna ekstrema była w niej marginesem, choć bardzo krzykliwym i rzucającym się w oczy. W sierpniu 1920 r. żywot parczewskiego rewkomu złożonego z Żydów trwał raptem kilka dni, kres położyła mu zwycięska bitwa Wojska Polskiego na przedpolach Warszawy. Ta sytuacja powtórzyła się po agresji Związku Sowieckiego na Polskę, rewkom przestał istnieć w chwili wkroczenia armii niemieckiej. Niemniej oba epizody tylko utrwaliły podejrzenia Polaków o organicznych więzach komunizmu z wyznawcami judaizmu.

Na czym polegał konflikt polsko-żydowski w tym miasteczku?

– Powojenny antagonizm polsko-żydowski w Parczewie był wynikiem trwałego podziału sympatii politycznych wśród mieszkańców miasteczka na tle okupacji narzuconej przez Sowietów. I to była najważniejsza cezura moralna dla zaangażowanej ideowo polskiej większości. Garstka Żydów od 200 do 500 osób postawiła na odbudowę swojej gminy wyznaniowej pod kuratelą reżimu. Za tym szedł drenaż ekonomiczny ludności przez Żydów związanych z komunistyczną policją polityczną. Tym wyborem Żydzi postawili się po przeciwnej stronie w walce Polaków z komunizmem, jej bohaterów identyfikujemy obecnie choćby na warszawskiej Łączce.

Kim byli Żydzi kolaborujący z okupacyjną władzą?

– Prym wśród nich wiedli byli partyzanci Armii Ludowej skupieni wokół swego dowódcy Chila Grynszpana. Rychło część z nich zasiliła lokalne struktury siłowe (UB i MO), lecz większość z wyznawców judaizmu starała się ułożyć sobie życie, nie angażując się w działalność PPR. Wybrali raczej dostosowanie w beznadziejnej sytuacji politycznej, w której sprawa niepodległości Polski została przesądzona na forum międzynarodowym, a powojennemu podziemiu przypadła ważna rola zbrojnej samoobrony w powstrzymywaniu sowietyzacji kraju. W Parczewie, poza policją polityczną, stale byli obecni Sowieci (NKWD), a dodatkowo istniała autonomiczna paramilitarna „ochrona miasta” – bojówka złożona z dorosłych Żydów mających stale broń pod ręką. Ich dowódcą był Abram Zysman vel Bocian. Był to miejscowy przedwojenny tragarz, żyjący na bakier z tradycją żydowską, członek PPR i AL. Bojówkę tworzyło około 40 ludzi, którzy patrolowali ulice, jedyny most na Konotopie łączący obie części miasta czy główny plac targowy, dając się we znaki przyjezdnym chłopom. Uczestniczyli oni również w rajdach grup operacyjnych bezpieki przeciw podziemiu polskiemu w okolicach Parczewa. Przesłuchiwali, bili i zabijali przeciwników reżimu komunistycznego.

Dlaczego akcję zorganizował WiN? Było to w tym regionie najsilniejsze zgrupowanie podziemia niepodległościowego?

– Zrzeszenie WiN, będące w prostej linii kontynuatorem tradycji Armii Krajowej z okresu okupacji niemieckiej, było najsilniejszą strukturą wojskową powstrzymującą sowietyzację tego zakątku kraju. Reprezentowało rząd polski w Londynie zdradzony w 1945 r. przez swoich sojuszników z okresu II wojny światowej. Na tyle, na ile pozwalały miejscowe warunki, stawało w obronie obywateli gnębionych przez nowego okupanta.

Akcja WiN pod dowództwem „Jastrzębia” doprowadziła do wycofania lokalnych Żydów ze struktur UB i MO, więc chyba przyniosła pożądany skutek, ale dlaczego parczewscy Żydzi opuścili miasto? Co się z nimi stało?

– Exodus całej społeczności żydowskiej po spektakularnym ataku partyzantów to przede wszystkim manifestacja solidarności grupy etnicznej w obliczu uderzenia w nią z zewnątrz! Element traumy po zagładzie. Ale też potwierdzenie utrzymującego się od wielu już miesięcy napięcia w codziennym ich współżyciu z ludnością polską. Bez efektywnej opieki ze strony UB nie widzieli oni szansy na dalsze w miarę spokojne życie w Parczewie i stąd taka, a nie inna decyzja o grupowym wyjeździe na Dolny Śląsk lub opuszczeniu kraju na stałe. Co ciekawe, w pierwszej kolejności uciekli z podbitej Polski żydowscy dezerterzy z MO w Parczewie! Przykładowo Zygmunt Goldman, zastępca komendanta milicji w Parczewie, nagle objawił się u swojej siostry w Palestynie jeszcze w 1946 roku! Wszelkie powojenne próby odbudowy życia społecznego ludności żydowskiej na podlaskiej prowincji nie powiodły się. Jej przedstawiciele decydowali się na wyjazdy do dużych miast lub na Ziemie Zachodnie. Sporo z nich wybrało życie poza krajem podbitym przez Sowietów. Wyjeżdżali do Izraela, Stanów Zjednoczonych, Szwecji etc.

Jak zareagowała na akcję WiN władza ludowa, a jak lokalna społeczność?

– Sukces podziemia w Parczewie wprawił w konsternację aktyw PPR. Partia komunistyczna cieszyła się minimalnym poparciem w tych stronach. Przez dłuższy czas opoką komunistów była ludność ukraińska, która stopniała w rezultacie wymian i wywózek między Polską „ludową” a Związkiem Sowieckim. Pojawiły się pomysły komisarycznego nadzoru nad miejscowymi ogniwami PPR. Dla bezpieki to był nie mniejszy cios. Dozór wewnętrzny w UBP zakończył się wyrzuceniem ze służby funkcjonariuszy pochodzenia ukraińskiego podejrzewanych o kontakty z UPA. Podobne rozliczenia objęły obsadę posterunku MO w Parczewie. Polscy mieszkańcy miasteczka odetchnęli z ulgą – choć na dość krótko – kolejne ordynarne fałszerstwa komunistów wokół referendum ludowego z czerwca 1946 r., wyborów do Sejmu Ustawodawczego w lutym 1947 r., a zwłaszcza ustawa „amnestyjna” z lutego tegoż roku zachwiały wiarą tej społeczności w ostateczne zwycięstwo w walce o niepodległy kraj.

http://www.naszdziennik.pl/mysl/113127,odwet-za-krzywdy.html

5
5 (4)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>