Bywa tak, że przypadek sprawia, że dwa wydarzenia, dwa nieszczęścia mają miejsce tak blisko siebie, ze można z nich wyciągnąć wnioski o które byłoby trudno, gdyby nie ich bliskie sąsiedztwo czasowe. Pierwsze wydarzenie, o którym chcę napisać, to śmierć siedemnastoletniego młodego człowieka, straszna tragedia dla jego rodziny, która ujawniła duży problem, gdy trzeba było podjąć trudną decyzję o zaprzestaniu uporczywej terapii. Zanim dojdę do drugiego chcę zwrócić uwagę na przyczynę tego, co działo się we Wrocławskim szpitalu przy ul. Traugutta.
Abyśmy Was leczyli, musicie nam zaufać!
Rozumiem, że matka nie potrafi pogodzić się ze śmiercią dziecka. Przypomina mi się tu zasłyszana historia. Mój kolega spotkał kiedyś przypadkowo swojego kolegę, również lekarza. W szpitalu, w którym się spotkali umierała, nieuleczalnie chora na chorobę nowotworową, matka owego drugiego kolegi. I ten człowiek, choć był lekarzem i powinien zdawać sobie sprawę z pewnych faktów i nieuchronności śmierci, powiedział do mojego kolegi: "i zobacz, te skurwysyny nie chcą jej leczyć...", mając na myśli lekarzy leczących jego umierającą matkę. Najbliższą rodzinę można zrozumieć. Ale całe to zamieszanie, transparenty, pikiety, zawiadamianie prokuratury, oskarżenia o handel narządami do przeszczepów, o morderstwo w świetle prawa, wywieranie nacisków na lekarzy, świadczy przede wszystkim o kompletnym braku zaufania do lekarzy zajmujących się chłopcem!
Chłopak zmarł, co dało się przewidzieć. Nie pobrano narządów do przeszczepów. A pikietujący pod szpitalem pikietują dalej, żądając stworzenia "procedur", według których mają postępować lekarze.
Procedury - to kolejne słowo-klucz, zdecydowanie nadużywane w dzisiejszych czasach. Niektórzy na wszystko na świecie chcieliby stworzyć procedury, widząc w nich jakąś magiczną receptę na wszystkie nieszczęścia, a to przecież niemożliwe! Procedury nie mogą zastąpić współczucia, rozsądku, osobistego podejścia do człowieka, którego się leczy, którym się opiekuje, personalnego i podmiotowego traktowania chorego człowieka i jego rodziny. Żadnymi procedurami nie da się zastąpić zaufania!
Też jestem rodzicem...
Jestem chirurgiem ogólnym w powiatowym szpitalu. Ani nie usuwam ciąż, ani nie dokonuję przeszczepów, ani też nie jestem przez życie zmuszony do orzekania o odłączeniu nastolatka od respiratora. Cieszę się, że nie musiałem podejmować takiej decyzji.
Zastanawiałem się, jak pewnie wielu z nas, co bym zrobił, gdyby to moje dziecko leżało na OIOM-ie nieprzytomne... Uważam, że nie wolno lekarzowi w takiej sytuacji samemu decydować o postępowaniu, bo brakuje mu wtedy obiektywnego oglądu sytuacji. Bez istotnej konieczności nie operujemy członków naszych rodzin. Z własnego doświadczenia wiem, że nawet proste leczenie rodziny nie jest łatwe ani przyjemne. Musiałbym więc zdać się na kolegów lekarzy, by to oni podjęli decyzję. I tu dochodzimy do drugiego tragicznego wydarzenia. Do niechcianego dziecka, którego zabicia odmówił pan profesor Chazan. Otóż gdybym musiał oddać los mojego dziecka w ręce innego lekarza, to chciałbym, by o tym losie zadecydował ktoś taki jak właśnie pan profesor Chazan! Ktoś, kto bez względu na okoliczności postąpi tak, jak nakazuje mu sumienie!
Ponieważ nie zajmuję się intensywną terapią, ani nie orzekam o śmierci mózgowej u pacjentów, nie potrafię odpowiedzialnie stwierdzić, czy obecny stan wiedzy na temat problemu śmierci mózgowej jest wystarczający, by odłączyć dziecko od respiratora. Potrafię jednak z pełnym przekonaniem powiedzieć, że chciałbym w podobnej sytuacji oddać taką decyzję w ręce człowieka, który ma sumienie i nie waha się postępować zgodnie z tym sumieniem.
Salus aegroti suprema lex!
Myślę, ba, jestem pewien, że to lekarze pokroju pana profesora, po prostu mający sumienie, powinni być gwarantami działań dla dobra i dla zdrowia chorych, które jest - jak mówi to łacińskie przysłowie - najwyższym prawem, znacznie ważniejszym, niż prawa stanowione!
Dlatego - zwracam się teraz do tych kolegów lekarzy, którzy w dyskusjach publicznych i medialnych stanęli po stronie "przeciwników istnienia sumienia", tych którzy ponad osobiste przekonanie lekarza o słuszności działania, przekładają "przepisy” i "procedury", a których tu miłosiernie nie będę wymieniał z nazwiska - atakując profesora Chazana, negując prawo innych kolegów lekarzy do posiadania własnego zdania opartego na sumieniu, religii czy światopoglądzie własnoręcznie wykopaliście dołek, w który teraz wpadli koledzy z Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im. T. Marciniaka.
To między innymi takie działania i wypowiedzi jak Wasze podważają zaufanie do całej naszej grupy zawodowej!
Strzał w stopę!
Tym ludziom, nie tylko lekarzom, którzy nie wierzą, chcę uświadomić, że religia jest dla osoby wierzącej rodzajem drogowskazu. W sytuacjach trudnych wyborów, mówi nam jak postąpić. Jeśli ludzie pozbawieni łaski wiary, żądają dla siebie prawa wyboru drogi bez wiary, to w imię tego samego prawa człowiek wierzący, powinien mieć możliwość zastosowania zasad religii do swoich wyborów, powinien móc postąpić w zgodzie w własnym sumieniem. Postarajcie się, zamiast chodzić po studiach telewizyjnych ze zdjęciami nieszczęśliwego, chorego dziecka, czym stawiacie się w jednym szeregu z Palikotem, zamiast dla politycznych celów administracyjnie karać lekarza za postępowanie zgodne z sumieniem, nie czekając nawet na pełne wyniki kontroli, postarajcie się zrozumieć społeczny sens istnienia religii! Zróbcie to nawet, jeżeli sami nie potraficie, lub nie chcecie uwierzyć w Boga! Można bardzo łatwo udowodnić, że żadna cywilizacja w całej historii ludzkości nie istniała bez spójnego systemu religijnego! Osobiście jestem głęboko przekonany o istnieniu Boga, ale nawet gdyby Go nie było, to społeczna rola religii nadal pozostanie niezmienna! Nawet gdyby Bóg nie istniał, to wszystko co powyżej napisałem o zasadach wiary i jej pozytywnym wpływie na organizację społeczeństwa, pozostanie prawdą. Walcząc z religią, podcinacie gałąź na której wszyscy siedzimy!
z poważaniem,
Losek
Abyśmy Was leczyli, musicie nam zaufać!
Rozumiem, że matka nie potrafi pogodzić się ze śmiercią dziecka. Przypomina mi się tu zasłyszana historia. Mój kolega spotkał kiedyś przypadkowo swojego kolegę, również lekarza. W szpitalu, w którym się spotkali umierała, nieuleczalnie chora na chorobę nowotworową, matka owego drugiego kolegi. I ten człowiek, choć był lekarzem i powinien zdawać sobie sprawę z pewnych faktów i nieuchronności śmierci, powiedział do mojego kolegi: "i zobacz, te skurwysyny nie chcą jej leczyć...", mając na myśli lekarzy leczących jego umierającą matkę. Najbliższą rodzinę można zrozumieć. Ale całe to zamieszanie, transparenty, pikiety, zawiadamianie prokuratury, oskarżenia o handel narządami do przeszczepów, o morderstwo w świetle prawa, wywieranie nacisków na lekarzy, świadczy przede wszystkim o kompletnym braku zaufania do lekarzy zajmujących się chłopcem!
Chłopak zmarł, co dało się przewidzieć. Nie pobrano narządów do przeszczepów. A pikietujący pod szpitalem pikietują dalej, żądając stworzenia "procedur", według których mają postępować lekarze.
Procedury - to kolejne słowo-klucz, zdecydowanie nadużywane w dzisiejszych czasach. Niektórzy na wszystko na świecie chcieliby stworzyć procedury, widząc w nich jakąś magiczną receptę na wszystkie nieszczęścia, a to przecież niemożliwe! Procedury nie mogą zastąpić współczucia, rozsądku, osobistego podejścia do człowieka, którego się leczy, którym się opiekuje, personalnego i podmiotowego traktowania chorego człowieka i jego rodziny. Żadnymi procedurami nie da się zastąpić zaufania!
Też jestem rodzicem...
Jestem chirurgiem ogólnym w powiatowym szpitalu. Ani nie usuwam ciąż, ani nie dokonuję przeszczepów, ani też nie jestem przez życie zmuszony do orzekania o odłączeniu nastolatka od respiratora. Cieszę się, że nie musiałem podejmować takiej decyzji.
Zastanawiałem się, jak pewnie wielu z nas, co bym zrobił, gdyby to moje dziecko leżało na OIOM-ie nieprzytomne... Uważam, że nie wolno lekarzowi w takiej sytuacji samemu decydować o postępowaniu, bo brakuje mu wtedy obiektywnego oglądu sytuacji. Bez istotnej konieczności nie operujemy członków naszych rodzin. Z własnego doświadczenia wiem, że nawet proste leczenie rodziny nie jest łatwe ani przyjemne. Musiałbym więc zdać się na kolegów lekarzy, by to oni podjęli decyzję. I tu dochodzimy do drugiego tragicznego wydarzenia. Do niechcianego dziecka, którego zabicia odmówił pan profesor Chazan. Otóż gdybym musiał oddać los mojego dziecka w ręce innego lekarza, to chciałbym, by o tym losie zadecydował ktoś taki jak właśnie pan profesor Chazan! Ktoś, kto bez względu na okoliczności postąpi tak, jak nakazuje mu sumienie!
Ponieważ nie zajmuję się intensywną terapią, ani nie orzekam o śmierci mózgowej u pacjentów, nie potrafię odpowiedzialnie stwierdzić, czy obecny stan wiedzy na temat problemu śmierci mózgowej jest wystarczający, by odłączyć dziecko od respiratora. Potrafię jednak z pełnym przekonaniem powiedzieć, że chciałbym w podobnej sytuacji oddać taką decyzję w ręce człowieka, który ma sumienie i nie waha się postępować zgodnie z tym sumieniem.
Salus aegroti suprema lex!
Myślę, ba, jestem pewien, że to lekarze pokroju pana profesora, po prostu mający sumienie, powinni być gwarantami działań dla dobra i dla zdrowia chorych, które jest - jak mówi to łacińskie przysłowie - najwyższym prawem, znacznie ważniejszym, niż prawa stanowione!
Dlatego - zwracam się teraz do tych kolegów lekarzy, którzy w dyskusjach publicznych i medialnych stanęli po stronie "przeciwników istnienia sumienia", tych którzy ponad osobiste przekonanie lekarza o słuszności działania, przekładają "przepisy” i "procedury", a których tu miłosiernie nie będę wymieniał z nazwiska - atakując profesora Chazana, negując prawo innych kolegów lekarzy do posiadania własnego zdania opartego na sumieniu, religii czy światopoglądzie własnoręcznie wykopaliście dołek, w który teraz wpadli koledzy z Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im. T. Marciniaka.
To między innymi takie działania i wypowiedzi jak Wasze podważają zaufanie do całej naszej grupy zawodowej!
Strzał w stopę!
Tym ludziom, nie tylko lekarzom, którzy nie wierzą, chcę uświadomić, że religia jest dla osoby wierzącej rodzajem drogowskazu. W sytuacjach trudnych wyborów, mówi nam jak postąpić. Jeśli ludzie pozbawieni łaski wiary, żądają dla siebie prawa wyboru drogi bez wiary, to w imię tego samego prawa człowiek wierzący, powinien mieć możliwość zastosowania zasad religii do swoich wyborów, powinien móc postąpić w zgodzie w własnym sumieniem. Postarajcie się, zamiast chodzić po studiach telewizyjnych ze zdjęciami nieszczęśliwego, chorego dziecka, czym stawiacie się w jednym szeregu z Palikotem, zamiast dla politycznych celów administracyjnie karać lekarza za postępowanie zgodne z sumieniem, nie czekając nawet na pełne wyniki kontroli, postarajcie się zrozumieć społeczny sens istnienia religii! Zróbcie to nawet, jeżeli sami nie potraficie, lub nie chcecie uwierzyć w Boga! Można bardzo łatwo udowodnić, że żadna cywilizacja w całej historii ludzkości nie istniała bez spójnego systemu religijnego! Osobiście jestem głęboko przekonany o istnieniu Boga, ale nawet gdyby Go nie było, to społeczna rola religii nadal pozostanie niezmienna! Nawet gdyby Bóg nie istniał, to wszystko co powyżej napisałem o zasadach wiary i jej pozytywnym wpływie na organizację społeczeństwa, pozostanie prawdą. Walcząc z religią, podcinacie gałąź na której wszyscy siedzimy!
z poważaniem,
Losek
(10)
15 Comments
Do Autora
20 July, 2014 - 15:31
I te, że gdy samemu się nie wie, jak postąpić, trzeba po prostu zaufać komuś, kto na zaufanie zasługuje (a w domyśle: trzeba takich ludzi chronić).
I te o ateistach, którzy nigdy nie stworzą cywilizacji (bo gdyby to było możliwe, to by taka była). Agnostycy są jak jemioła: mają liście, kwiaty, owoce (trujące ale i lecznicze), ale bez "drzewa" nie będą rosnąć.
Otóż to. Takich ludzi właśnie
20 July, 2014 - 19:00
@Losek
20 July, 2014 - 20:05
Historia nas uczy, że różne rzeczy mozna było robić w zgodzie z prawem, argumentując to dobrem pacjenta. Ja jednak zdecydowanie wolę lekarza kierującego się sumieniem.
Dziękuję za mądry, spokojny tekst i wyważone, ale bardzo celne argumenty.
Właśnie dokładnie przeciw
20 July, 2014 - 20:25
Podpisuję się obiema rękami.
20 July, 2014 - 20:11
Dziękuję, dla takich
20 July, 2014 - 20:26
Pozdrowienia.
Losek
20 July, 2014 - 22:33
Na tym portalu ukazał się np. taki tekst:
http://blog-n-roll.pl/pl/pilne-w-szpitalu-we-wroc%C5%82awiu-chc%C4%85-za...
Widzisz, co ten człowiek pisze?!
"Chcą zabić człowieka..."
Dla takich ludzi to proste. Chcieli sobie gnoje zarobić na tych jego organach...Można już sobie wyobrazić grupę lekarzy z Wrocławia inkasujących kasę za nerki, serce i wątrobę. Bo przecież ci ludzie tak to widzą. Są przekonani, zapewne "sądząc podług siebie", że jak się ktoś w coś angażuje, to musi to robić dla forsy.
Chłopak umarł, jego nerki, wątroba i serce zgniją sobie w sposób naturalny, a to, że być może umrze ktoś jeszcze, ludzi takich jak nasz blogowy kolega mało obchodzi.
Na kursie językowym byłem w czasie, gdy toczyła się medialna nagonka na lekarzy, pełna głosów podobnych, jak w cytowanym wpisie. Wtedy byli to doktorzy z łódzkiego pogotowia, "łowcy skór". Kurs był cholernie ciężki i nieraz nachodziły wielu z nas chwile zwątpienia. I powiem Ci, że to działało wtedy najlepiej. Wystarczyło wejść na onet czy inną interię i poczytać, co o nas piszą, jak potwornie nas nienawidzą i motywacja do nauki języka wracała ze zdwojoną siłą. Idiotom komentującym sprawę owych "łowców" nie przeszkadzały chociażby fantastyczne liczby podawane przez innych idiotów jako kwoty łapówek za zgłoszenie zgonu. Przekraczały one czasem parokrotnie ceny standardowego pogrzebu, nie mówiąc już o tym, co zwraca rodzinie ZUS.
Pozdrawiam,
Faktycznie ta notatka jest
20 July, 2014 - 22:48
I tak jest w naszym środowisku, więc czego wymagać od laików. Pozdrowienia.
@losek
21 July, 2014 - 07:06
Pozdrawiam
Polficu!
21 July, 2014 - 09:14
A chemicy, jako grupa zawodowa sprawdzili się?
Albo piloci wycieczek zagranicznych?
@ro
21 July, 2014 - 09:21
Chodzi mi o to, że nie widziałem protestów lekarzy i pielęgniarek jak rozwalano służbę zdrowia. Białych miasteczek nie widziałem. Owszem były - jak było to zgodne z "modą" i służyły salonowi.
Gdzie lekarze protestowali przeciwko kłamstwom pani Kopacz?
Gdzie protestowali przeciwko sposobowi traktowania ciał w Smoleńsku?
Gdzie był wtedy samorząd lekarski? Przecież samorządu nie wybiera Tusk tylko sami lekarze.
To co się teraz dzieje to tylko konsekwencje.
PS.
- Chemicy? Dwóch się sprawdziło jak pokazali wały przy trotylu. Dwóch z ... jak myślisz ilu?
- Piloci wycieczek? To juz demagogia :)))
Jaka demagogia? :-)
21 July, 2014 - 09:40
@ro
21 July, 2014 - 09:43
Zresztą... Losek, jak przyjdzie i tak mnie przekona, że nie mam racji. Jak go znam :)
No, bardzo bym chciał napisać
21 July, 2014 - 18:16
Dodatkowo, trzeba sobie jasno powiedzieć, że duża grupa dobrych lekarzy leczy ludzi w dużo bardziej przyjaznych lekarzom krajach...
Ale - pozwól, że odbiję piłeczkę - jak strajkowaliśmy i mówiliśmy do czego doprowadzą pomysły kolejnych rządów, to jakoś poparcia społecznego też za bardzo nie było widać...
Polficu!
21 July, 2014 - 09:47
Dwóch z pewnością nie pokazało (wała): Iwiński i Sekuła.
(Choć jak znam tego drugiego, to domyślam się, co mógł mówić w domu przy żonie, też chemiczce zresztą).