Religia i psychologia - dwie drogi czy jedna?

 |  Written by Stefan Bryś  |  2
Od ponad 150 lat, w bardzo „tajemniczy sposób” ;-), pomiędzy chrześcijaństwem a nauką nastąpił bardzo niepokojący rozłam. Oto nagle i niespodziewanie pomiędzy wiarą i wiedzą nastąpił swoisty „naukowy – zdroworozsądkowy rozwód”. Obok młodej psychologii, przestały częściowo „harmonizować” także: astronomia, paleontologia, biologia, kosmologia i większość nauk próbujących oprzeć swoje principia na teorii ewolucji.
Śledząc poszczególnie, ukazujące się na przestrzeni kilkudziesięciu lat, najważniejsze publikacje z zakresu psychologii oraz psychoanalizy |wyłączając z tego procesu w pewien sposób psychiatrię|, bardzo łatwo zauważyć można pewną niepokojącą tendencję:
Od początku XX wieku parający się nową nauką ludzie, z chirurgiczną wręcz precyzją, zaczęli wyodrębniać poszczególne schorzenia widoczne w codziennym zachowaniu człowieka |ich symptomy oraz konsekwencje| a następnie szukać odpowiednich efektywnych terapii, sposobów zapobiegania i przeciwdziałania. Wraz ze wzrostem liczby, reprezentujących roliczne szkoły psychologów, nastąpił wprost proporcjonalny gwałtowne zwiększenie liczby cierpiących na rozmaite zaburzenia psychiczne. A chyba powinno być odwrotnie…

Przepraszam, że użyję teraz pewnego skrótu myślowego:

Na samym początku, nauka szkiełkiem i okiem niby „przyjaźnie” |aby zrozumieć i pomóc| zaczęła zapoznawać się z całą złożonością człowieka jako osoby, absolutyzując do szczytu możliwości  własne sądy, niczym ich nie weryfikując, i wpadła w skrajność patrzenia na zachowanie charakteryzujące od wieków człowieka, w sposób bardzo negatywny. Przez ponad 150 lat własnych doświadczeń i poszukiwań wyodrębniła w ten sposób cały szereg nieznanych dotąd schorzeń i patologicznych zachowań. Używając dość zastanawiającego klucza niektóre z ludzkich zachowań zaczęła odczytywać jako niewłaściwe inne natomiast jako pozytywne. W negatywne przejawy ludzkiego zachowania wplotła też religię.

Jeden z chrześcijańskich psychologów G. Cucci na którejś z konferencji stwierdził mniej więcej tak:
Dając odpowiednie miejsce w ludzkiej egzystencji cnotom teologalnym wierze, nadziei i miłości czyli bezinteresownej pomocy, możliwości czerpania siły z najgłębszych źródeł duchowości po to, aby stawić czoła sytuacjom krytycznym, znajdujemy wbrew pozorom bardzo mało miejsca dla studiów psychologicznych jako takich. Powodem tego stanu rzeczy to, co psychologia opisuje jako „zdrowie psychiczne” |Zob. także: G. Cucci, La forza della debolezza. Aspetti psichologici della vita spirituale, Roma 2007, s 159-166; 184-191.|

Trudno się nie zgodzić z jego osądem w świetle następujących faktów wyłaniających się z historii tej dość młodej gałęzi nauki. Psychologia w pewnym momencie swojego rozwoju nawet tematykę religijną zaczęła traktować jako |sic.| patologię. Dla przykładu można podać następujące publikacje:

Terror In the mind of God, M. Juergensmeyer, Berkeley, University of California, 2003; Theft of an Idol: Text and Contest in the Representation of Collective Violence, P. Brass, Princeton, University Press, 1997; D. Gambetta (ed.), Making Sense of Suicide Missions, New York, Oxford University, 2005; R. Dawkins, Bóg urojony,  tłum.P. J. Szwajcer, Warszawa 2007; etc.

Przyjęcie takiego a innego punktu widzenia w patrzeniu na religię, szczególnie chrześcijaństwo, nosi na sobie piętno tego, w jaki sposób odnosili się do niej prekursorzy poszczególnych nurtów w psychologii, w filozofii nauki oraz umysłu |patrz. np. D. Dennett|.
Studiując portret psychologiczny słynnego założyciela psychoanalizy Z. Freuda nie sposób jest nie odnieść wrażenia, że jego sposób patrzenia na człowieka zadecydował o tym, że religia stała się dla psychologii „negatywnym punktem odniesienia” a „doświadczenie religijne” było /wciąż jest odczytywane przez pryzmat nerwicy, naiwności lub niedojrzałości psychicznej ukrywającej dewiacje lub któreś z opisywanych przez nią samą form zubożeń |np. patologiczne relacje|. Nie przeszkadza nikomu to, że powstało już kilka ważnych prac podważających słuszność niektórych teorii oraz reputację samego Z. Freuda |zob. np.M. Macmillan, Freud ealuated: The completed arc.MIT Press, Cambridge 1997; A. Świderski, Freud nie wymyślił Nietzschego. “Studia Psychologica” 2006|
W świecie takich a nie innych globalnych opinii, funkcjonujących do dziś w postaci jakiegoś sloganu i pareidoii, przyszło funkcjonować ludziom wyznającym chrześcijaństwo. Co rusz muszą się ścierać ze sloganami w stylu: „Im mniej moi pacjenci są religijni tym bardziej są emocjonalnie zdrowi” |Taką opinię A. Ellisa można przeczytać w Journal of Consultins and Clinical Psychology 48 z 1980 roku na stronie 637|.
Atak na wiarę oraz religię, w formie pewnej patologii naukowej, rozpoczyna się już pod koniec wieku XIX, kiedy w szpitalu Salpetriere w Paryżu otworzono laboratorium psychologii patologicznej. To właśnie tam, po raz pierwszy, jako model do opisu skrajnych form schizofrenii posłużyło.." doświadczenie mistyczne".
DSM-III czyli podręcznik służący do diagnozy chorób psychicznych |biblia psychiatrii, która powstała w sposób jeszcze bardziej tajemniczy niż sama Biblia| dla opisu chorób psychicznych używa przykładów pochodzących z życia osób religijnych. Wydanie poprawione z roku 1994 |DSM-IV| co prawda nie odwołuje się aż tak bezpośrednio do religii lecz umieszcza ją w osobnym rozdziale.
|Por. http://www.psychologia.edu.pl/obserwatorium-psychologiczne/1750-farmakologiczne-iluzje-psychiatrii.html |
S. L. Jones w artykule „A Constructive Relationship for Religion With the Scence and Profession of Psychology |American Psychologist 49, 1994, s 184| przytacza dość ciekawą i zastanawiającą statystykę ze Stanów Zjednoczonych. W 1984 roku pomimo tego, że większość społeczeństwa amerykańskiego deklaruje wiarę w Boga 50 procent psychologów nie deklarowała takiej wiary 10 procent była przeciwna a tylko 33 procent uznawała religię jako istotny element ich życia. Aby zauważyć tę nierównowagę należy wspomnieć, że 72 procet społeczeństwa to są ludzie wierzący w Boga. W Polsce, na razie, z jakiś dziwnych powodów, nikt nie zdobył się na przeprowadzenie podobnych badań. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności demokratyczna większość społeczeństwa jest „leczona” przez jej demokratyczną mniejszość uznającą, że przekonania większości przeszkadzają im w poszukiwaniu naukowych przyczyn ich problemów.
            Nie sposób nie dostrzec również tego, że część produkcji filmowych dość często przedstawia obraz człowieka religijnego jako seryjnego mordercy, gwałciciela lub mafioso który przed Bogiem usprawiedliwia własne postępowanie.
            Wracając do początku wpisu: Religia i psychologia – dwie drogi czy jedna? nie sposób nie zauważyć tego, że to psychologia w ten sposób patrząc na religię szczególnie na doświadczenie mistyczne, świadectwa męczeńskiej śmierci chrześcijan ma ogromny problem ze zrozumieniem całego człowieka, jego głębi, potrzeb oraz podstawowych motywacji oraz odniesień. Taka psychologia nie tylko nie ma respektu dla historii lecz niesłychanie zubaża człowieka jako istotę ludzką. Ciekawe z jakich pobudek to czyni?
………………
 Ten wpis to wersja robocza pewnej całości. Bardzo proszę o wysłuchanie słów piosenki oraz o komentarze oraz sugestie. Pozdrawiam
Ga-Ga Zielone Żabki - Jestem Królikiem Niedoświadczalnym
 
5
5 (4)

2 Comments

Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
dość często zdarzają się sytuacje, że psycholog lekceważy doświadczenia religijne pacjenta, a duchowość jest przecież integralną częścią ludzkiej osobowości. Ostatnio pojawiają się stowarzyszenia skupiające chrześcijańskich psychologów i psychoterapeutów. Nie chodzi o to, że uprawiają oni inną psychologię, ale właśnie o poszanowanie religijnych przekonań i praktyk swoich pacjentów.
Powinno to działać także w drugą stronę. Mądrzy spowiednicy czasami odsyłają penitentów do psychologów, czy psychiatrów.
 
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."

Więcej notek tego samego Autora:

=>>